Zwierzchniczka 1/4
W związku z tym, że mój tekst na bitwę wyszedł jak wyszedł, czyli słabo, postanowiłam napisać go
jeszcze raz, odrobinę inaczej i mam nadzieję mniej sucho. By nie męczyć czytelnika podzielę go
na trzy części. Miłej lektury : )
– Nie waż się jeszcze zdychać. – Nora z wściekłością spojrzała na leżącego u jej stóp najemnika.
Miała wrażenie, że nie cięła zbyt głęboko, jednak z rany na brzuchu krew sączyła się miarowo, wartkim strumieniem.
– Gdzie mój brat, coście z nim zrobili? – Szare oczy kobiety były zimne jak stal.
– Pani Złota, ja nic nie wiem – skamlał umierający, jednak mimo fachu, jakim się trudnił, kłamca był z niego marny.
Dziewczyna nie musiałaby stać blisko, by wyczuć unoszącą się w powietrzu woń łgarstwa i potu.
– Więc dobrze – przemówiła słodkim głosem, przysiadając na piętach i zbliżając twarz, tak, że dzieliło ich tylko kilka centymetrów. – Ty nic nie wiesz, ale twój syn z pewnością udzieli mi potrzebnych informacji. Ta zagroda, którą niedawno mijałam należy do was, prawda?
Brudna ręka uniosła się słabo, by ją powstrzymać.
– Powiem, wszystko powiem, Pani Złota, tylko zostawcie w spokoju moją rodzinę. Przysięgnij, a ja powiem wszystko, jak przed klechą.
Był jej. Obserwował, jak na z pozoru niewinnym obliczu pojawia się uśmiech, podobny trochę do miny kota, któremu właśnie udało się zagonić w pułapkę tłustą mysz. Skinęła głową i czekała.
– Dziewczyna, z która tak ochoczo pokładał się na sianie, nie była zwykłą chłopką, a damą wysokiego rodu i nie poszła z nim do stodoły dobrowolnie.
– Łżesz – syknęła wściekle, ale coś wewnątrz podpowiadało, że najemnik mówi prawdę.
– Na Zbawiciela rany przysięgnę, jeśli trzeba, nic nie zataję.
Najchętniej zasłoniłaby uszy rękoma, by więcej nie słyszeć, albo dobiła konającego, ale potrzebowała wszystkich możliwych informacji, by odszukać brata. Prośba by mówił dalej z niemałym trudem przeszła jej przez usta.
– Potem odesłał nieszczęsną do rodziny, zaciążyła. Nie zniosła hańby, jakiś czas później wyłowiono jej ciało z rzeki, a w komnacie pozostał list z nazwiskiem sprawcy jej nieszczęścia. Ojciec i bracia poprzysięgli zemstę. Nam zapłacono, by zdybać chłopaka przy gospodzie i na postronku, jak psa parszywego przyprowadzić. Ale obić, stanowczo zakazali.
– Gdzie go zaprowadziliście?
– Na ziemię Anzelma Siwego, niedaleko miasta Mira – resztkami sił odpowiedział najemnik.
Nora wstała i podeszła do spokojnie pasącego się nieopodal wierzchowca. Mężczyźnie nie poświęciła już nawet jednej myśli. Wiedziała, że najdalej w przeciągu godziny stanie się jedynie padliną dla wron.
Lęk i wściekłość mieszały się w niej, na podobieństwo składników w kotle czarownicy. Nawet jeśli Nir dopuścił się tak haniebnego czynu, to do niej, jako zwierzchniczki klanu, należało osądzenie go i poddanie karze. Jeśli chłopak jeszcze żył, to z pewnością nie długo, a ona nie miała czasu, by posłać kogoś na swoje ziemię, po wsparcie. Umyślny, nawet gdyby zajeździł konia, dotarłby z posiłkami najwcześniej za cztery dni. Zdecydowanie za późno.
Potrzebowała porozmawiać z kimś, kto spojrzałby na sprawę trzeźwo, bez zbędnych emocji.
Szlag by to wszystko trafił.
Pomimo wczesnej pory gospoda przy głównym trakcie tętniła życiem. Ludzie przepychali się do kontuaru, wszystkie ławy były zajęte, a dwie najstarsze córki karczmarza, w nie do końca przyzwoitych przyodziewkach krążyły wśród gości, z tacami pełnymi pienistego trunku. W nos Nory, niby doskonały pięściarz uderzył smród. Z przykrą wonią niemytych ciał mieszał się zapach od dawna niepranych ubrań, piwa, moczu i potraw przygotowywanych w kuchni. Tego miejsca nie da się doczyścić, pomyślała dziewczyna z odrazą, przeciskając się przez ciżbę. Należałoby je spalić do gołej ziemi, a i tak nie było pewności czy fetor zniknie.
– Napij się z nami, panieneczko. – Barczysty, brodaty mężczyzna złapał ją za ramię i mocno szarpnął w stronę jednego ze stołów.
Musiał być ślepy, bonź bardzo pijany, bo nie zauważył miecza u pasa potencjalnej branki. Zanim Nora zdążyła jednak zrobić z niego użytek, w szyję brodacza celowały trzy inne ostrza. Z uśmiechem spojrzała na swoich towarzyszy, pełniących również funkcję straży przybocznej. Dwaj mężczyźni i kobieta, zaledwie o dwa lub trzy lata starsi od niej gotowi byli posiekać na kawałeczki każdego, kto choćby spojrzał krzywo na ich panią.
– Dajcie spokój, schowajcie broń – nakazała z błyskiem w oku.
Zaledwie dwa uderzenia serca później brodacz leżał na klepisku, z ręką wykręconą na plecy i kolanem dziewczyny wbitym pomiędzy łopatki. Chciała uraczyć go jeszcze przestrogą na przyszłość, kiedy zauważyła spokojnie spacerujące po jego zaroście wszy. Cofnęła się czym prędzej.
Dwiema rzeczami, których nienawidziła najbardziej na świecie były ignorowanie jej roli zwierzchnika i robactwa.
– Musimy się naradzić.
Komentarze (17)
Dogorywający najemnik, postać chcąca dowiedzieć się, gdzie jest uprowadzona osoba,
przepełniona gospoda. Zmieniłam jedynie postacie głównych bohaterów, zamiast Roderyka
jest Nora, mam nadzieję bardziej wyrazista i ludzka : )
się przejmować. Tekstu z bitwy lepiej nie czytaj, zdecydowanie nie polecam.
"1, bo tak, nie podoba mi się" : ) A tamten tekst z chęcią bym usunęła, ale nie chcę pajacować : )
nerwów obiadu rodzince nie zrobię : D
Jest wyraźny dysonans pomiędzy to, co napisałaś, że się dzieje, a tym, co prezentujesz stylem, tempem i sposobem mówienia bohaterów. Tutaj masz scenę, kiedy Nora przesłuchuje jakiegoś tam najemnika, który - z tego co opisujesz - wykrwawia się. Jednak dalej stać go na całkiem kwiecisty język i zaklinanie się na czym świat stoi. Krwią nie pluje? Flaki nie wylatują? Nie zdechnie zaraz we własnych szczynach i krwi? Nie trza mu się śpieszyć, czy taki z niego poeta? :P
"bonź" - to stylizacja, czy błąd za bądź?
Zauważyłem, że w przypadku Zwierzchniczki masz jednostajne tempo pisanie. Ogólnie nie ma przyspieszeń, nie ma zwolnień, wszystko toczy się cały czas tak samo. Dziwi mnie to, zwłaszcza, że Dżemo Team miał całkiem niezłą dynamikę, której tutaj zwyczajnie brakuje - wszystko idzie na jedno kopyto, jedno tempo, jednym stylem, jedną drogą.
Dalsze części 2 i 3
"ale to do cholery chodziło o jej brata" - ale tu? (z części 2)
"w przypominającym tron fotelu" - to jest akurat zabawna pomyłka, bo tron to jednocześnie rodzaj fotela :)
"Niby stal, obciągnięta aksamitem" - bardzo fajne zdanie, mega mi się spodobało
"a dobry rzemieślnik z powodzeniem mógł przymocować tarczę do kikuta" - to akurat zależy od rozwoju technologicznego (nie, nie mówię, że to średniowiecze, bo to autorskie, mogą tam być komórki i iPhone'y i dalej walczyć mieczami i magią). Poza tym zależy też od wysokości cięcia - ramię, przedramię itd. Raczej nie ryzykowałbym takich wniosków bez zobaczenia brata wcześniej.
Część 3:
Opowiadanie na ogół jest bardzo bezpośrednie, do czasu, kiedy dochodzimy do czegoś takiego jak kutas. Kutas jest już "męskością". Strasznie mi się kłóci ta nagła nieśmiałość w stylu, zwłaszcza, że - wybacz butę - Norze raczej kutasy nie są obce z takim charakterem i temperamentem.
Ogólnie zmyślność Anzelma nie wydaje mi się zmyślna, skoro opiera się jedynie na przyprowadzeniu brata na wyścig, go każdy inny władca by zrobił, a nie każdy inny władca jest zmyślny. Ten pokój również wydaje mi się mało zmyślny - jest brutalnie prosty i po chamsku oczywisty. Zmyślność jednak nie polega na oczywistościach.
Podobnie ta relacja brat-siostra nie robi wrażenia takiego jak powinna - może to wynik spaczenia całą tą plejadą porno z "Gry o Tron", ale wydawało się to nieco wymuszone i nie na miejscu.
Grom, Mord, Nora - wyczuwam pewien schemat ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania