Życie
Nie pamiętam nic z dzieciństwa,jedynie dwa momenty z Domu Dziecka:mam chyba trzy lata wszystkie dzieci siedzą na nocnikach przed snem,odzywam się że już zrobilam siusiu "opikunka" krzyczy żE mam siedzieć aż wszyscy zrobią,drugi moment: mam lóżko przy drzwiach jest półmrok wchodzi "opiekunka"stara o twarzy czarownicy(długi orli nos bardzo nieprzyjemny wyraz twarzy)boję się.Zostałam adoptowana,nie pamiętam tej pani wogóle,żeby przychodzila,bawiła się ze mną.No ale cóż,byłam mała może podświadomie nie chciałam pamiętać.Moja nowa mama jest "starą"panną,wzięła mnie jako rodzina zastępcza,ponieważ nie dostawalaby na mnie pieniędzy(o tym dowiedziałam się będąc nastolatką).Jest księgową,chodzę do przedszkola,sikam czasami w majtki,które daje mi do wąchania żeby odzwyczaić mnie od sikania.Wszkole podstawowej w siódmej klasie nawiązalam kontakt listowny z biologiczną matką i znów szok,zamiast napisać mi że tęskni i to co dziecko by chciało uslyszeć,pisze mi oswojej nowej rodzinie i kłopotach zdrowotnych swojego syna.Chce się ze mną spotkać,ale przybrana matka stawia ultimatum:albo ona albo ja.List od matki biologicznej pokazałam najpierw swojej wychowawczyni w szkole,miałam do niej zaufanie,była zadowolona myślała że się z matką spotkam,ale byla druga matka.Znów siodma klasa zbliża się koniec roku,mam jedną trójkę z biologi reszta ocen to piątki i czwórki,z ciężkim sercem mówię matce zastępczej o tym,czekając na słowa pocieszenia a słyszę"wiesz będę musiala cię oddać do Domu Dziecka z powrotem,bo zmniejszają pięniądze na ciebie i nie będę mogła cię utrzymać(a w dalszm ciągu pracuje jako księgowa)Nie oddała mnie ale już wiedziałam że jestem niepotrzebna,niekochana,zaczęlam się buntować,ale nie aż tak bardzo,po skończeniu liceum przy najbliższej kłótni wyprowadziłam się z domu.Wtedy pierwszy raz spędziłam Święta Bożego Narodzenia oraz wigilię u koleżanki.popłakałam się,myślałam że przyjdzie po mnie bo wiedziala gdzie jestem,ale niestety.Wyprowadziłam się dalej,póżniej znów wróciłam(matka w między czasie jeszcze jak mieszkałam u koleżanki chciała mnie wymeldować,ale niestety nie udalo się jej,bo listonoszka wiedziala gdzie jestem i listy z meldunkowego przynosiła mi)Wróciłam i mieszkałam u kolegi,wiem każdy zaraz pomyśli o mnie najgorsze ,ale niestety nigdy nie spałam z kolegą każdy miał oddzielne lóżko.U niego poznałam swojego przyszłego męża,po trzech dniach znajomości poprosił mnie o rękę,zgodziłam się bo pragnęłam rodziny której nigdy nie mialam,chciałam żeby ktoś mnie kochał.do ślubu mieszkałam już u niego i jego rodziców.Dwa tygodnie po ślubie zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz:potrafił kłócić się calą noc o to czy będę chodzić w czapce na jesieni.Wyjaśnię że ja przy normalnej rozmowie odezwałam się że jak będzie ciepło(jesienią)to nie założę czapki bo nie lubię w czapkach chodzić ale jak będzie zimno to wtedy założę,bo zmarżluch jestem,on stwierdził że będę cały czas chodzić.Przestał się kłócić o piątej rano jak miałam już dość i powiedziałam że będę chodzić cały czas,nawet interwencja jego rodziców nic nie pomogła,wtedy zobaczyłam też jak ich szanuje.Póżniej raz lepiej raz gorzej było,ale jakoś było.Acha wszędzie musiałam chodzić z teściową nigdzie nie mogłam wyjść sama.Pierwszy raz uderzyl mnie w twarz jak byłam w piątym miesiącu ciąży, półtora roku po ślubie.za to że nie chciałam mu powiedzieć,kto mi powiedział że jego matka mnie obgaduje na mieście.Urodził się syn,po siedmiu latach następny.Dostałam nie raz od niego jego rodzice zresztą też(dzieci nigdy nie udeżył)Bił zawsze po alkocholu,chociaż przed ślubem nie pil,zacząl pięć lat po ślubie.Zaczęły się długi w banku,jedna pożyczka zamykała poprzednią.Ja oczywiście do pracy nie mogłam iść,bo go będę zdradzać,chociaż nigdy nie dałam mu powodu żeby tak myślał.(za to on dał mi dużo powodów,raz nawet się przyznał że mnie zdradził)Teraz pracuję,bo sam już dorzał chyba że z jednej pensji się nie splaci długów i nie wyżyje.Do pracy idę odpocząć i jestem szczęśliwa jak pracuję.A w domu jak wracam bez zmian kłótnie,nieraz wróci pijany albo pije przez miesiąc,nadal pracuje bo pije po pracy,chory za to jeżdzi do pracy.Nieraz nie wróci na noc bo się schla i śpi u kolegi.A ja nadal jestem ku....,nic nie robię on tylko ciężko pracuje.Dzieci się patrzą,młodszy(8 lat) zaczyna odzywać się jak mu na coś nie pozwolę tak jak tatuś,starszy syn(17)różnie ale lepiej mnie traktuje,zachowuje się lepiej niż nie jeden nastolatek w jego wieku.To jest streszczenie mojego 39 letniego życia,płenta taka że chciałam dobrze a spadłam z deszczu pod rynnę wychodząc za mąż.
Komentarze (9)
Zapraszam do mnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania