Poprzednie częściŻycie anorektyczki I

Życie anorektyczki II

Gimnazjum to już nie był powód do strachu. W sumie teraz jak na to patrzę to były najlepsze trzy lata w moim życiu. Znalazłam chłopaka, którego dziewczyny mi zazdrościły, w sumie nadal jesteśmy razem. Wychodziliśmy ze sobą, słuchaliśmy muzyki, nosił mnie na rękach, chodziliśmy razem praktycznie wszędzie i nie przeszkadzało mi to. Zaprzyjaźniłam się też z Amy, jedna normalniejsza (dla mnie) dziewczyna z klasy, chociaż dla innych była skrytym dziwadłem. Tak na prawdę była całkiem zabawna, zawsze jak miałam jakiś problem to robiła z siebie największą idiotkę jaką mogła, żeby tylko poprawić mi humor. Znalazłam też podobnego kolegę, Nicka, którego też z dziwnych przyczyn też nie za bardzo lubili. Ja chociaż bardzo lubiłam dwójkę moich przyjaciół nieodstawałam od reszty i chętnie spędzałam także z nimi czas.

Przy wzroście stosześćdziesiątpięć centymetrów ważyłam pięćdziesiąt kilogramów. Nie wiedziałam czy to dużo lub mało. Przeszkadzało mi to, że mój brzuch nie jest płaski, a uda są trochę za "duże". Więc w szkole przeglądałam sobie strony "fit", aż natknęłam się na "pro ane". Spędziłam bardzo dużo na czytaniu o niej. Jest to ruch "motylków", bo tak się nazywały dziewczyny, które brały w tym udział. Polegał na głodzeniu się do uzyskania idealnej figury. Popieranie anoreksji jak dla mnie było wierudną głupotą. Nie chciałam w to wpadać, tylko trochę się pogłodzić żeby uzyskać idealną wagę. Teraz nad tym rozmyślając, weszłam w drogę dla leniwych, a takie zazwyczaj przynoszą najgorsze skutki.

Zaczęłam spokojnie, tysiąc kalorii dziennie, nie odrzucając słodyczy. Codziennie coś drobnego i tak leciałam przez cały tydzień. Założyłam bloga gdzie zapisywałam moje "postępy". Motylki doradzały mi żebym odłożyła słodycze i to zrobiłam. Dzienna liczba kalorii zeszła do pięćset. Waga spadała według mnie powoli dwa kilogramy na tydzień, co tak na prawdę było dużym postępem. To trwało rok, chudłam, tyłam, błędne koło. Stopięćdziesiąt kalorii na dzień. Jeden posiłek dziennie, najczęściej obiad, tylko zupa, mały talerzyk, bez makaronu. Czasem wychodziłam na dwór, chodziłam kilka godzin żeby spalić zbędny tłuszcz, wracałam do domu i mówiłam, że jadłam na mieście, McDonald's, KFC i te sprawy. Moi rodzice nie popierają takich fastfoodów, więc wymigiwać się tym mogłam na prawdę rzadko. Wyrzucałam też jedzenie, drobne rzeczy przez okno lub w torbę pod łóżko żeby na następny dzień wyrzucić w drodze do szkoły. Często mieli dni kiedy chodzili oboje na popołudniową zmianę, więc także wtedy obiadów nie musiałam jeść. Śniadanie jogurt, maksymalnie sto lub troszkę więcej kalorii, w szkole zajadałam się cukierkami miętowymi, licząc każdego, którego zjadłam. Na kolacje zazwyczaj jadłam jajko i pieczywo chrupkie. Czyli tak od stu do trzystu kalorii dziennie. Na wfie nie ćwiczyłam, bo nie lubiłam. Wolałam sama wykonywać ćwiczenia lub poprostu tańczyłam. Codziennie musiałam wykonywać sto przysiadów, nożyce, godzinę tańca. Przed każdym posiłkiem piło się dużo wody żeby nie być głodnym. Jednak po takim miesiącu coś w tobie pęka. Rzucasz się na wszystko i jesz, aż nie poczujesz, że będziesz pełna. Motylki szły do toalety łykały środki przeczyszczające, wymiotowały. Ja nie miałam tyle samozaparcia do brania leków, a zwracać nie umiałam. Wtedy katowałam się ćwiczeniami.

Ubrania zaczynały być za duże. Spodnie, w które nie mogłam się wcisnąć, spadały mi z tyłka. Niestety kiedy ktoś się już wciągnie nie myśli racjonalnie. Mam figurę coś pomiędzy klepsydrą, a gruszką i moje nogi nadal wydawały się grube. Oczywiście niedowiem się nigdy jaka jest prawda, bo anorektyczka nie może dostrzec kiedy jest chuda, ona widzi tylko zbędny tłuszcz. Żadnych zalet, tylko kompleksy i słabości. Moje piersi diametralnie się zmniejszyły, zamieniałam się w deskę co mi nie bardzo pasowało. Moje obojczyki wystawały niczym anteny. Oczywiście mierzyłam się miarką i jedyny pomiar pamiętam nadgarstka, 12 centymetrów. Jeżeli myślicie, że to nie tak źle, zmierzcie sobie, a zobaczycie wtedy jaka wychudzona byłam. Największy mój "postęp" był w drugiej klasie gimnazjum. Nadal mierzyłam stosześćdziesiątpięć centymetrów wzrostu, ale ważyłam czterdzieści kilogramów. Z rodzicami nie miałam dobrych relacji, więc nie mogli tego zauważyć. Gorzej z przyjaciółmi i moim chłopakiem.

Niedość, że mnie denerwowali to jeszcze odkryłam moje największe uzależnienie, liczenie kalorii.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • motomrówka 24.04.2017
    Trudno coś takiego oceniać. Jeśli w kategorii opowiadania wyłącznie, to pozostawia trochę do poprawienia; jeśli w kategorii wspomnień, to jest to niesamowita autoterapia, zrzucania z siebie cięźaru, którym była ta choroba; to tak jak wyznania trzeźwych aakoholików. Podchodząc do tego w ten sposób - twój tekst jest bardzo intymny, bardzo cenny dla ciebie i dla mnie, bo odsłaniasz przede mną coś, co zatruło twoje życie, a co oswoiłaś i możesz przejść nad tym do porządku... chyba, że nie możesz a anoreksja ciągle cię wyniszcza. Wtedy twój tekst będzie wołaniem o pomoc.
    Ale ja podejdę do tematu, jak do opowiadania, którego narratorem jest fikcyjna osoba, a któremu trochę brak.
    Robisz błędy ortograficzne (np. nieodstawałam, wierudną, niedowiem się), wzrost piszesz łącznie, a powinnaś pisać - przy wzroście sto sześćdziesiąt pięć centymetrów, są błędy składniowe i logiczne, np.
    Teraz nad tym rozmyślając, weszłam w drogę dla leniwych, a takie zazwyczaj przynoszą najgorsze skutki.
    Może spróbuj to tak:
    Gdy teraz o tym myślę - weszłam na drogę dla leniwych, a to przynosi zazwyczaj najgorsze skutki.

    ...liczba kalorii zeszła do pięćset. - lepięj będzie do pięciuset.

    ...wfie - lepiej moim skromnym będzie - na "wuefie".

    Oczywiście mierzyłam się miarką i jedyny pomiar pamiętam nadgarstka, 12 centymetrów - proponuję:
    Oczywiście, mierzyłam się miarką, ale pamietam jedynie obwód nadgarstka - 12 centymetrów.

    Jestem zaciekawiona twoim literackim katharsis, a błędy są w sumie nie aż tak ogromne. Czekam na lolejną wrzutkę. Mrówka Piątkówna♥♥♥
  • Julsia 24.04.2017
    Oczywiście poprawię błędy i popracuje nad sobą. Ten tekst to coś z moich wspomnień, ale przekształciłam je trochę i powodowałam coś od siebie :) dzięki za tak długi komentarz, wytknięcie błędów, bardzo doceniam twój czas jaki poświęciłaś w pisaniu tego.
  • candy 24.04.2017
    W sumie teraz jak na to patrzę (przecinek) to były najlepsze trzy lata w moim życiu.
    Znalazłam chłopaka, którego dziewczyny mi zazdrościły, w sumie nadal jesteśmy razem. – nie pasuje mi to „w sumie”, jak jesteście, to jesteście, po co dodawać zbyteczne słowa :D to nie błąd, ale trochę psuje estetykę zdania
    Tak na prawdę była całkiem zabawna, - naprawdę*
    Ja (przecinek) chociaż bardzo lubiłam dwójkę moich przyjaciół (przecinek) nie odstawałam* od reszty i chętnie spędzałam także z nimi czas.
    Przy wzroście stosześćdziesiątpięć centymetrów – sto sześćdziesiąt pięć*
    Nie wiedziałam (przecinek) czy to dużo lub mało.
    Więc w szkole przeglądałam sobie strony "fit", aż natknęłam się na "pro ane". – nie zaczynamy zdania od „więc”
    tylko trochę się pogłodzić (przecinek) żeby uzyskać idealną wagę.
    Założyłam bloga (przecinek)gdzie zapisywałam moje "postępy".
    Motylki doradzały mi (przecinek) żebym odłożyła słodycze i to zrobiłam. Dzienna liczba kalorii zeszła do pięćset. – pięciuset*
    Waga spadała według mnie powoli (tu pasowałby myślnik) dwa kilogramy na tydzień, co tak na prawdę było dużym postępem. – naprawdę*
    Stopięćdziesiąt kalorii na dzień. – sto pięćdziesiąt*
    Czasem wychodziłam na dwór, chodziłam kilka godzin (przecinek) żeby spalić zbędny tłuszcz, wracałam do domu i mówiłam, że jadłam na mieście, McDonald's, KFC i te sprawy.
    Moi rodzice nie popierają takich fastfoodów, więc wymigiwać się tym mogłam na prawdę - naprawdę*
    Wyrzucałam też jedzenie, drobne rzeczy przez okno lub w torbę pod łóżko żeby na następny dzień wyrzucić w drodze do szkoły. – to zdanie wyszło trochę chaotyczne, za dużo informacji na raz, lepiej dodatkowe info wrzucić w nawias lub między myślniki
    Często mieli dni (przecinek) kiedy chodzili oboje na popołudniową zmianę
    Śniadanie (np. myślnik) jogurt, maksymalnie sto lub troszkę więcej kalorii
    Na kolacje (liczba mnoga czy pojedyncza? Jeśli pojedyncza, to polski znak) zazwyczaj jadłam jajko i pieczywo chrupkie. Czyli tak od stu do trzystu kalorii dziennie. – to pasowałoby jako jedno zdanie
    Wolałam sama wykonywać ćwiczenia lub poprostu tańczyłam. – po prostu*
    Przed każdym posiłkiem piło się dużo wody (przecinek) żeby nie być głodnym.
    Motylki szły do toalety (przecinek) łykały środki przeczyszczające
    Niestety (przecinek) kiedy ktoś się już wciągnie (przecinek) nie myśli racjonalnie.
    Oczywiście niedowiem się nigdy jaka jest prawda – nie dowiem*
    zamieniałam się w deskę (przecinek) co mi nie bardzo pasowało.


    Też niestety mam problem z oceną. Nie bardzo wiem, jaka jest tego pierwotna forma - pamiętnik? Dziennik? Relacja dla publiki? Jeśli to opowiadanie z fabułą, trochę nie pasują zdania jak w pamiętniku i pospolite zwroty. Trochę też nie pasują mi przeskoki czasów, bo czytam coś w czasie przeszłym, a zdanie później jest już terażniejszość. Aha, i jeszcze jedna rzecz - fragment o tym, że anorektyczka nie widzi realnego obrazu. To prawda, ale ten problem leży w psychice, w umyśle, a to brzmi tak, jakby ona miała problem ze wzrokiem. Ciężko mi się wypowiedzieć, bo nie wiem, czy to wymysł czy autopsja, ale mam wrażenie, że mimo wszystko anorektyczki nie zdają sobie sprawy z tego, że mają taki problem. Dla nich ich ciała są wiecznie za duże i raczej nie są świadome tego, że wcale tak nie jest. Zostawiam bez oceny :)
  • Julsia 24.04.2017
    Anorektyczki widzą, że są chude, ale widzą to co chcą u siebie zmienić, bo mało kto ma idealną figurę, na przykład uda lub płaski brzuch. Wydaje się to nieproporcjonalne do reszty ciała. Dzięki za komentarz poprawię błędy i postaram się szerzej opisywać żeby tekst był bardziej zrozumiały, dzięki:)
  • Enchanteuse 24.04.2017
    Nie chcę pisać banałów w stylu "anoreksja staje się niepokojąco popularnym problemem" etc. bo to po prostu nie ma sensu. Faktem jest, że takie pisanie może być formą terapii. Dobrze, że wyrzucasz to z siebie i przyznaję, dobrze się też to czyta. Dlatego zostawiam 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania