Poprzednie częściŻycie anorektyczki I

Życie anorektyczki V KONIEC

Wszystko powoli wracało do normy. Jadłam tyle ile potrzebowałam, a waga rosła. Nie za bardzo mnie to cieszyło, ale zrozumiałam, że to co robiłam zniszczyło dwa lata mojego życia. Oceny poprawiłam, średnia nie była dobra, ale najgorsza też nie. Miesiączka wróciła. Moje paznokcie nadal nie wyglądały tak jak wcześniej, włosy tak samo. Przytyłam do swojej dawnej wagi, czyli pięćdziesiąt kilogramów. Słodycze jadłam umiarkowanie, aż nie skończyłam odczuwać poczucia winy.

Nadal jestem wycofana, wychodzę ze znajomymi, bo mój chłopak nalega. Jednak za dużo się nie odzywam. Wolę siedzieć z moimi przyjaciółmi, bo traktują mnie tak jak wcześniej, bez rozpamiętywania tego co było dawniej. Powoli wracam do rzeczywistości, ale nadal mam problem z jedną rzeczą. Nie potrafię siebie zaakceptować. Nie sądzę, że jestem gruba, prawie nigdy tak nie sądziłam. Mam ten sam kompleks co wcześniej, uda i brzuch. Nawet jak ważyłam trzydzieści siedem kilogramów to wstydziłam się założyć jakąś krótszą bluzkę.

Czasem mam ochotę znowu nie jeść, wrócić do tego, ale wiem, że i tak mi to nic nie da. Teraz patrzę na pamiątkowe zdjęcia. Wyglądałam jak szkapa, wieszak, kościotrup, aż sama się sobie dziwię, bo sądziłam, że mój brzuch i uda nadal są za grube. Nie widziałam tego co prawdziwe, ale to co wmawiałam sobie przez dwa lata. Na prawdę cieszę się, że to już za mną. Nie mogę uwierzyć, że byłam taka głupia. Chociaż czasem mam ochotę do tego wrócić, już nigdy tego nie zrobię.

Pamiętajcie, jeżeli się spróbuje i trochę w tym posiedzi, to będzie bardzo trudno z tego wyjść i nigdy nie będziesz taka jak dawniej.

 

To już koniec. Planowałam zrobić tak mało rozdziałów. Mam nadzieję, że trochę objaśniłam o co tak na prawdę chodzi i zrozumieliście choć trochę takie osoby. Wątpię, że bym z tego wyszła bez pomocy moich przyjaciół i chłopaka. Rodzice zauważyli co się dzieje, ale nasz zły kontakt nie pozwolił im jakkolwiek się do mnie zbliżyć. Bardzo jestem wdzięczna, że trafiłam na takich ludzi. Nie za bardzo lubiani, ale w tych czasach najnormalniejsi z dzisiejszej młodzieży.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Enchanteuse 30.04.2017
    Jejku , Julsia, jestem pod wrażeniem :). Pokłony za odwagę. Że podjęłaś Walkę. Że wytrwałaś. No i coś jeszcze, co mni ujęło - wspomniałaś, że twoi przyjaciele byli "niezbyt lubiani" ale tobie to w ogóle nie przeszkadzało. Trzeba mieć siłę, by przeciwstawić się większości. Ty ją masz, co pokazałaś w tej kwestii i w walce z chorobą.
    A co do problemów z samoakceptacją - droga do niej kręta i długa, ale naprawdę nie warto iść na skróty.
    Trzymaj się mocno, a na odchodnym - 5 :)
  • Julsia 30.04.2017
    W takim towarzystwie czuję się najlepiej, bo nikt nie jest od nikogo lepszy :) dziękuję za miłe słowa i za to przeczytanie :)
  • Alicja 30.04.2017
    Wielkie brawa za podzielenie się swoją historią. Teksty oparte na faktach zawsze się dobrze czyta. Podziwiam Cię za odwagę, wytrwałość i dostrzeżenie choroby. Chyba najtrudniejsze jest przyznanie się przed sobą, że nie tędy droga. Za opowiadanie 5. Pozdrawiam i trzymaj się cieplutko :)
  • candy 10.08.2017
    Doczytałam to. Muszę przyznać, że przykro się czytało, mimo wszystko, zwłaszcza, jeśli się wie, że to autopsja. Dobrze, że to już przeszłość - to najważniejsze. Ściskam Cię mocno <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania