20 baniek z opery mydlanej
- Hi hi hi, wygrałam w totka, wygrałam w totka! - wykrzykiwała Panna Idiotka.
Tak, to prawda, Panna Idiotka albo inaczej Margaryna, wygrała w totka, lub bardziej poprawnie, w losowaniu totalizatora sportowego. Przybliżę może o co chodzi.
Otóż skreśla się losowe liczby, oddaje kupon w budce u szumnej nazwie Toto ty idioto i czeka na mannę z nieba. Jak kto głupi to mu się poszczęści i wygra np kumulację, np dwadzieścia baniek. I np Panna Idiotka o szumnej nazwie Margaryna wygrała rzeczone dwadzieścia baniek w kumulacji i dostała ostrego pierdolca.
Jak tylko zagarnęła swoją od życia dolę, natychmiast, co tam - NATYCHMIAST wyemigrowała na Hawaje! Nie potrzebowała niczego, jakieś wizy, paszporty inne pierdoły? A tam, po co, na chuj, to nie w tej bajce, to nie w tej telenoweli. Zatem nasza szanowna Margaryna, bogatsza o dwadzieścia baniek (czyli milionów dla niekumatych) doznawszy silnego pierdolca, znalazła się w oka mgnieniu, jak w jakimś trzeciorzędnym s-f, w zacisznym apartamencie hotelu Wypierdalay, rozłożyła ręce, jakby bogu w podzięce, zrobiła to na łóżku, na atłasowej pościeli i se pomyślała: "Hmm hmm a tom se pościeliła!" Następnie hyc do okna, popatrzyła, poziewała. "Nuda! Kurwa, nuda wszechobecna! I co ja mam teraz zrobić z tym szmalem? Sama nie wiem, ale na pewno trafię tu na jakiegoś wystrzałowego E-Dymiona. Musi być opalony, ogorzały, mieć zdrowe zęby, musi być dobrze podkuty, na cztery buty, musi być elegancki, zagarniturzony, nawet w największe upały, nie mieć żony, ale mieć ciemne okulary, złoty łańcuch po sam brzuch i zdrowe, złote zęby. Och! o zębach już było! No i nie mieć nałogów, jedynym jego nałogiem mam być ja! I ma mieć jaja, jak ze Starego Bulaja, któren śni mi się co noc" Tak sobie marzyła zacna, ale durna i z pierdolcem Margaryna.
Następnie otworzyła podróżny kuferek, by wyjąć szmal i trochę się w nim potarzać. Wysypała zawartość na podłogę, a było tego sporo i dalej się nurzać i pływać, a to kraulem, a to żabką, a to stylem grzbietowym i delfinem, a to znowuż motylkiem i nurkowała (raz nawet o mało się nie utopiła, ale rączy i ogorzały z żylakiem nabrzmiałym ratownik czuwał i nie dał jej zginąć, o nie) i tak pławiła się w mamonie, aż zadzwonił telefon. Powstała natychmiast, poprawiła włosy, ogarnęła peniuar, zrobiła makijaż na szybko, o, tu jakaś zmarszczka niechciana, zrobiła do lustra dzióbek, walnęła "na cito!" samojebkę, takie tam urocze selfi dla fanów i dystyngowanie, majestatycznie, niczym królowa Błona podeszła do apparatu, podniosła na wysokości ucha słuchawkę telefonu bezprzewodowego i bezsensownego, i rzekła w głos.
- Alllo, alllllo? No alo, alo!
Coś zaszemrało, coś zagdakało, coś nagle buchło. "O cholera, to chyba mój wymarzony recepcjonista o złotych zębach! Z garniturem świecących zębów, zagarniturzony pod szyję, wyniosły i chmurny, melonik zawadiacko na bakier, monokl na oku, drugie oko przepasane apaszką, i klucze, co tam klucze, cały pęk kluczy, dzwoniący na roraty, zaraz chyba zadzwonię do taty!"
Margaryna uderzyła w pąs, następnie wykonała taneczny pląs w rytm hot kawałka z czołówki listy przebojów dla starych oldbojów pod tytułem "A twój staniczek jest kolorowy, a twoje majteczki jak ze starej krowy" z koniecznym refrenem "Kici kici miał miał", gdy wtem coś zaroraciło, coś zadzwoniło, coś ogłosiło podzwonnie.
- Oto jestem, twój i na zawsze. - Wyznanie to ozłocił recepcjonista złotym uśmiechem, złotym garniturem stomatologicznym, złotym snem nowoczesnego dentysty. Tak na prawdę to nie był recepcjonistą, to był mafijny boss z Odessy, który przybył na Hawaje incognito i inkoguto. Zapragnął wywczasu od mafijnych porachunków, porachował więc swoje srogie uzębienie, mokry sen stomatologa i wybył był. Spotkanie z Margaryną i z jej złotymi dwudziestoma bańkami uznał jako dar od samego Boga, a właściwiej od Boha, bo był wyznania starocerkiwnego, przeżegnał się potrójnie pod ikoną, zaniósł lamentacyje, zadzwonił roratnie pękiem kluczy i klęknął przed Margaryną by się oświadczyć.
Margaryna zniosła to dumnie, nawet z wysilenia emocjonalnego zniosła złote jajo i przyjęła bossa oświadczyny, oświadczając, że spisana zostanie intercyza, bo nie ma zamiaru dzielić się z nim majątkami ani majtkami, ale że ją zauroczył swoimi garniturami, więc łaskawie przyjmuje do wiadomości wyznanie tej miłości, która notabene słusznie jej się należy jak psu albo burej suce.
Starocerkiewny złocieniec tylko się uśmiechnął chytrze, nic nie rzekł, ale co sobie pomyślał to jego. Rzucił Idiotkę na łoże, w atłasy, wykorzystał na cacy, na maksa, bez pardonu i bez polotu, ot tak, by tylko zerżnąć i zaliczyć. Omdlałą zostawił na pastwę, pozbierał banknoty, zamknął kuferek na trzy spusty i na trzy pacierze, zaciągnął kotary, podciągnął bufiaste szarawary i pożegnał się czule, kładąc soczysty całus na perkatym nosku i mówiąc już na odchodnym, znerwicowane: BAJ!
Komentarze (21)
Jest jeszcze jeden konkretny zarzut, którego nie przeskoczysz, gdzie zaproszenia na końcu? Hm???
Bardzo niezle pozdrawiam :)
Ja jej też nie gromię, to co napisałem to nie gromy, to śmiech. A nawet jakby trochę tu grzmiało, to do niej i tak to nie dotrze. Wiem to, bo w poprzednim utworze, w którym tez niby na nią grzmiałem, spłynęło to po niej jak po kaczce, czylii mam wolnośc słowa i kpiny :)
Dzięki
Bardzo dobre.
‘na pewno trafię tu na jakiegoś wystrzałowego E-Dymiona” – nie mam pytań :D To fanfik?
„Musi być opalony, ogorzały, mieć zdrowe zęby, musi być dobrze podkuty, na cztery buty, musi być elegancki, zagarniturzony, nawet w największe upały, nie mieć żony, ale mieć ciemne okulary, złoty łańcuch po sam brzuch i zdrowe, złote zęby. Och! o zębach już było! No i nie mieć nałogów, jedynym jego nałogiem mam być ja! I ma mieć jaja, jak ze Starego Bulaja, któren śni mi się co noc” :DDDDD
Hahaha, o pływaniu w forsie też się uśmiałam, miałeś wenę kurde.
„z koniecznym refrenem "Kici kici miał miał" – tera już rozumiem, dzięki Twym ostatnim wyjaśnieniom, w przyszłości będę Cię czytać na bieżąco, co by z właśnie bieżącą sytuacją łączyć
„Tak na prawdę to nie był recepcjonistą, to był mafijny boss z Odessy, który przybył na Hawaje incognito i inkoguto” :D
„mokry sen stomatologa i wybył był” – „wybył był” fajne, bardzo Twoje ( a poza tym, to powinnam napisać mokry sen ortodonty)
Dobre, pośmiałam :)
aa też bajka o Czerwonym Kapturku, wyszła od Marg. Marg w ogóle to kopalnia pomysłów
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania