(Artykuł) Storytelling - Rozdział 2 - Kotwice mentalne i fabuła

Rozdział 2:

 

>>> 2. Kotwice mentalne, stereotypy, wykorzystywanie ich i łamanie (kołem)

 

Weszła na salę spóźniona, zwracając na siebie uwagę stu pięćdziesięciu mniej lub bardziej wynudzonych studentów filologii polskiej. Przez moment rozglądała się zdezorientowana po sali, próbując znieść osądzające spojrzenia wszystkich studentów, którzy już odliczali do magicznych piętnastu minut.

A oceniali wszystko — różowego iPhone’a w równie różowym, włochatym etui, lśniące włosy w odcieniu platynowy blond, świeżo zrobione paznokcie, czy wyzywający make-up wprost z filmów porno.

Ktoś się zaśmiał, ktoś zakpił, ktoś krzyknął z głębi sali:

— Nie siadaj, i tak się spóźnia, zaraz wychodzimy.

Bondynka uśmiechnęła się przepraszająco i wyłapała wzrokiem wolne miejsce.

Położyła wszystko na biurku, coś wypadło z torebki i potoczyło się po podłodze. Podniosła dezodorant, nieco spanikowana, posłała jeszcze raz przepraszający wyszczerz zębów w stronę wszystkich.

Ale im nie było już do śmiechu.

— Przepraszam za spóźnienie, drodzy państwo — zaczęła, nachylając się do mikrofonu na mównicy. — Zaraz zaczniemy wykład o neurolingwistyce i kognitywistyce we współczesnej literaturze polskiej. Mam nadzieję, że nikt nie wyjdzie tylko dlatego, że cóż — uśmiechnęła się, choć tym razem łobuzersko — spóźniłam się czternaście minut i pięćdziesiąt dziewięć sekund.

Projektor uruchomiła bez problemu.

 

W powyższym, krótkim tekście jest kilka kotwic mentalnych, które u większości odbiorców od razu pozwolą nakreślić sytuację bez zbędnego rozpisywania i wyjaśniania. Dzięki temu czytelnik od razu odnajduje się w sytuacji, a nawet, ba, może podążać za tokiem myślenia autora bez zbędnych wyjaśnień.

 

Zacznijmy od tego, że pomieszczenie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić bez opisywania go — studenci, sto pięćdziesiąt osób, duża aula. Wejście pewnie umiejscowione gdzieś z boku, skoro nowo przybyła rozglądała się za mównicą. Studentów filologii polskiej również jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, a nie opisuję głębiej, by pozwolić czytelnikowi samemu rzucić sobie kotwicę i wstawić tam swoje wyobrażenie o filologii polskiej. Również piętnaście minut ma tutaj znaczenie — większość osób wie o zasadzie kwadransa, która pozwala studentom na opuszczenie wykładu, jeśli nauczyciel nie zjawi się w tym czasie.

 

Zwróćcie uwagę, że nie opisywałem bardzo szczegółowo jak owa kobieta wygląda, ale jestem pewien, że na początku jesteście w stanie bez trudu wyobrazić sobie jej ubrania, jakich perfum używa, jaką ma twarz i sylwetkę. Skorzystałem tutaj ze stereotypu durnej, plastikowej blondynki, który większość ludzi bez trudu kojarzy. Różowe, kiczowate rzeczy, mocny, niegustowny make-up, paznokcie, które mogłyby wydrapać oczy, iPhone. Reakcja na nią ze strony studentów również nie jest przypadkowa — przecież jest naturalna, bez trudu jesteśmy w stanie postawić się w pozycji wyśmiewającej daną osobę.

 

Durny, przepraszający uśmiech zdezorientowanej blondie dopełnia całości obrazu. Same stereotypy, same klisze, same zakorzenione w kulturze, popkulturze, memach i demotywatorach obrazy, których jesteśmy w stanie przywołać w ciągu sekundy setki — albo przynajmniej je zrozumieć.

 

I nagle babka mówi w sposób uprzejmy, naukowy i ba, zaraz będzie prowadzić zajęcia ze skomplikowanego przedmiotu, którego część z nas pewnie nawet nie zna. To jest moment, w którym łamiemy stereotyp i moment, w którym postać staje się interesująca. Moment, który ja nazywam — “A teraz wykluwamy pytania”. Nie tylko robię to, ale idę za ciosem i od razu dokładam bohaterce złośliwy żart i jako-takie poczucie humoru. Przekładam złamanie stereotypu i wprowadzam je w życie przede wszystkim poprzez akcję, bo sam opis byłby tutaj nie na miejscu. Bohaterka musi to potwierdzić: słowem, czynem (uruchamianie projektorów to często zmora wykładowców) i śladami osobowości.

 

Tak, mniej więcej, działają kotwice mentalne. Wplatanie w swoje — nawet najbardziej oryginalne — dzieło wątków, które ludzie znają, z którymi się utożsamiają, z którymi od razu mogą się zżyć albo do których potrafią nawiązać, to technika, która pozwala czytelnikowi się nie zgubić. Trzeba zwrócić uwagę, że im więcej dziwności, tym bardziej czytelnik czuje się obco — i chociaż w określonych warunkach to może być niesamowite uczucie odkrywania czegoś nowego, tak większość odbiorców stwierdzi, że — zgodnie ze starym porzekadłem — woli jednak piosenki, które już zna.

 

Najlepszymi kotwicami mentalnymi są nawiązania do popkultury, popularne żarty albo właśnie stereotypy i zabawa nimi. Nie będę kłamał — siedzenie w Internetach po pewnym czasie przestanie wystarczać, warto wyjść do kawiarni, restauracji, kina, na ulicę, obserwować ludzi, patrzeć na powtarzające się zachowania, pogadać z paniami z Żabki albo iść na rynek i zobaczyć jak babcie narzekają na cenę papryki w zimie. Nikt nie zostanie dobrym autorem/ką bez obserwacji zachowań ludzkich i tego, co sprawiło, że jesteśmy rasą dominującą — odkrywania i śledzenia wzorców oraz schematów.

Bez uzbrojenia w wiedzę na temat tego, co powszechne, co stereotypowe, co schematyczne albo popularne (nawet mainstreamowe) nie będziemy w stanie długo wymyślać treści, która wciągnie czytelnika ani tym bardziej zaoferować coś oryginalnego, by łamać schematy (jak rzecze inne stare, chińskie lub indiańskie przysłowie — by złamać mur, musisz najpierw widzieć mur*).

 

*tak naprawdę to nie, tak naprawdę to wymyśliłem

 

>>> 3.Fabuła — czyli moja droga

 

W poniedziałek zobaczyłem dziurę w chodniku, ale jej nie ominąłem. Spróbowałem ją przeskoczyć, ale wpadłem do środka. Nie mogłem się wydostać. Nikt mi nie pomógł.

We wtorek zobaczyłem dziurę w chodniku, ale jej nie ominąłem. Spróbowałem ją przeskoczyć, ale wpadłem do środka. Nie udało mi się wydostać, ale dobrzy ludzie mi pomogli.

W środę zobaczyłem dziurę w chodniku, ale jej nie ominąłem. Spróbowałem ją przeskoczyć, ale wpadłem do środka. Udało mi się wydostać z pomocą dobrych ludzi.

W czwartek zobaczyłem dziurę w chodniku, ale jej nie ominąłem. Spróbowałem ją przeskoczyć, ale wpadłem do środka. Udało mi się wydostać.

W piątek zobaczyłem dziurę w chodniku, ale jej nie ominąłem. Udało mi się ją przeskoczyć.

W sobotę zobaczyłem dziurę w chodniku, ale ją ominąłem.

W niedzielę dziury już nie było.*

 

*na podstawie zasłyszanej na wykładzie opowieści pt. “The Hole in the pavement”* — podejrzewam, że na podstawie krótkiego opowiadania tej autorki: http://www.tahlianewland.com/product/a-hole-in-the-pavement/

 

Fabuła w naszej opowieści może być narzędziem, pretekstem, głównym filarem albo środkiem do osiągnięcia celu — to my decydujemy, czym dla nas jest fabuła i jaki stopień skomplikowania powinna mieć. Nie jest jednak najważniejsza w całej opowieści, jednakże daruję sobie rozważania na ten temat — raczej nikomu się nie będzie chciało czytać kolejnych 20-kilku stron na temat sposobów wykorzystywania fabuły w dziele (a przynajmniej nie teraz).

 

Fabułę warto rozbić sobie na kilka rzeczy, które występują W ABSOLUTNIE KAŻDEJ FABULE, JAKĄ KIEDYKOLWIEK MOŻNA POZNAĆ. Nie ma od tego ucieczki.

 

NAJSAMPIERW: jest rutyna — prędzej czy później się pojawia. W gruncie rzeczy, gdyby uprościć fabuły do odpowiedniego poziomu, to zawsze pojawia się coś takiego jak rutyna i przełamanie rutyny. Co to znaczy?

 

Frodo żył sobie spokojnie w Shire, aż pewnego dnia dostał pierścień…

Peter Parker był zwykłym studentem, kiedy pewnego dnia dziabnął go zmutowany pająk…

John Wick był eks-płatnym zabójcą wiodącym proste, szczęśliwe życie, aż zabili mu psa…

SlepiecZMetra był amatorem-twórcą z Wattpada, aż pewnego dnia poprosili go o napisanie artykułu…

 

Nawet jeśli rutyna nie jest podana w oczywisty sposób, to ona się objawia — właśnie w jej PRZEŁAMANIU. Wszystkie fabuły zaczynają się od dnia, który był inny niż wszystkie (a nawet jeśli opisujemy dzień taki sam, jak wszystkie, to jednak jest to przełamanie rutyny — bo właśnie ten dzień opisujemy, a nie inny. To już poziom meta-literacki.), w którym Grażyna przyszła do pracy, a tam pożar. Przełamanie rutyny może występować nawet kilka razy, zwłaszcza w długich dziełach — np. w Harrym Potterze mamy przełamanie fabuły w momencie, kiedy zostaje zostawiony u Dursleyów, w momencie, kiedy dostaje list z Hogwartu i w momencie, kiedy dowiaduje się, że jest wybrańcem. Niemniej — zawsze jest przełamanie rutyny. Od tego się zaczyna.

 

Następną nieodzowną częścią każdej fabuły jest KONFLIKT. Nie musi być dosłowny — mogą to być zmagania bohatera ze sobą, ze światem, mogą to być fizyczne przeszkody. Konfliktów również może być kilka, bo konflikt jest tym, co czyni bohatera/fabułę interesującą. Wszyscy czytamy dla konfliktu, dla zmagań, by zobaczyć, czy się uda. To właśnie budzi największe emocje. Najczęstszym sposobem tworzenia konfliktu jest np. OBIETNICA — czyli bohater jest np. najlepszym hakerem na świecie (obietnica — złamie wszystko), aż trafia na system, którego nie może złamać. Mężczyzna przysięga żonie wierność aż do śmierci, aż trafia na kobietę, o której nie może przestać myśleć.

 

...Frodo musiał zmagać się z wpływem pierścienia, wyprawą do Mordoru i Gollumem…

...i wtedy Spider-Man zaczął walczyć ze złoczyńcami, jednocześnie próbując sobie ułożyć życie....

...John musiał zabić ich wszystkich, co wcale nie było proste…

...ale SlepiecZMetra jest leniem i ma pracę, a czasu mało, starość daje w kość…

 

Trzeba pamiętać jednak, że KONFLIKT nie istnieje bez MOTYWACJI. Jest to najczęściej punkt w fabule, w którym bohater zdaje sobie sprawę, że inaczej nie można i musi wziąć coś na klatę, poradzić sobie z czymś albo rzucić czemuś wyzwanie. Motywacja może być przed bohaterem ukryta — czytelnik musi być jej świadomy, niekoniecznie protagonista. Weźmy na przykład opowiadanie, w którym ktoś budzi się w szpitalu psychiatrycznym i próbuje wykminić, co się stało, chociaż wszędzie jest pusto i nikogo nie ma. Bohater nie ma innego wyboru, jak rozgryźć, co właściwie tutaj robi i jak trafić do domu, ale jego niewiedza i stan pamięci mu na to nie pozwalają. Motywacją tutaj jest (poza najbardziej podstawowymi) np. bycie w eksperymencie i pod obserwacją. Motywacja służy wyjaśnieniu KONFLIKTU, nie napędzeniu głównego bohatera — chociaż często te dwie rzeczy idą równolegle. Trzeba też pamiętać, że antagonista nie musi być uosobieniem konfliktu, chociaż to też często idzie w parze.

 

...ponieważ, jeśli nie zniszczy pierścienia, wszystko, co kocha, ulegnie zniszczeniu, a tylko hobbici potrafią przebyć taką odległość niezauważeni…

...bo wujek Ben (tego chyba nie muszę wyjaśniać?) i bycie superbohaterem jest cool…

...bo kochał tego psa nad wszystko i przypominał mu o żonie, którą stracił przez bycie płatnym zabójcą…

...bo ma marzenie, by stać się któregoś dnia pisarzem na poziomie Kinga, Dukaja albo Wattsa…

 

Jednak żadna z tych powyższych rzeczy nie byłaby tak ciekawa, gdyby nie oczekiwanie na DROGĘ. Droga jest podróżą — psychologiczną, fizyczną, metafizyczną, zjawiskową — którą przebywa protagonista (antagonista również może, chociaż jest to rzadziej spotykane). Droga jest kulminacją fabularną, czyli punktem, w którym bohater zmienia swoje podejście do czegoś (np. poprzez autorefleksję, uświadomienie — ot, choćby facet z psychiatryka zdaje sobie sprawę, że jest w eksperymencie), wypełnia cel swojej misji, znajduje spełnienie.

 

Droga jest podsumowaniem i jednocześnie końcem fabuły — każdej fabuły. Jeśli spojrzycie na to z perspektywy, dostrzeżecie, że nawet wątki poboczne mają podobną konstrukcję do fabuły głównej, jak ta poniżej:

 

RUTYNA —> OBIETNICA —> PRZERWANIE RUTYNY —> KONFLIKT —> MOTYWACJA KONFLIKTU —> PRZEBYTA DROGA —> ZAKOŃCZENIE

 

Oczywiście, można przestawiać sobie te regułki, ale z grubsza tak to będzie wyglądać.

 

...ostatecznie Frodo niszczy pierścień, jednak wielkim kosztem — ratuje Shire, choć musi je opuścić na zawsze.

...Spider-Man pokonuje swoich przeciwników, zdając sobie sprawę, że z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność.

...ostatecznie John Wick zabił swoich przeciwników, zdając sobie sprawę, że już zawsze będzie musiał uciekać — przede wszystkim przed sobą.

...ostatecznie SlepiecZMetra napisał ten artykuł, zdając sobie sprawę, że o pisaniu coś tam już wie.

 

KONIEC.*

 

*tak naprawdę to nie, tak naprawdę będzie rozdział 3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Karawan 08.02.2018
    Ja myślę, że ŚlepiecZMetra jest tak naprawdę sztuką jedwabiu [z metra panie to tkaniny! ;) ]najszlachetniejszego, ale po prostu albo za mało pije i ma dlatego za małe towarzystwo, albo to co pisze to jeszcze nie ten czas. Jestem przekonany, że wcześniej czy później cel jednak osiągnie! Pięknie dziękuję za kolejne przybliżenie warsztatu. To co napisałeś to rzecz, którą trzeba się naumieć i mieć z tyłu głowy, gdy zaczyna się pisanie. Ale najpierw nauka. Nauka, że istnieje wiele elementów bez których najlepszy pomysł zostaje...tylko pomysłem.
  • Arysto 08.02.2018
    Hej, nigdy nie myślałem tak o moim nicku :D Fajnie go zinterpretowałeś, gdzieś sobie to zakołaczę w pamięci, by używać jako żarcik :P Dziękuję!

    A no, nauka jest trudna, ale myślę, że kolejny rozdziały rzucą trochę światła na to, by pomysł nie był po prostu... pomysłem :D
  • Arysto, piszesz dalej erotico?
    Albo chociaż - czytasz moje komentarze?
    Ja pozostaję fanką Miasta Neonów i wierzę w ten projekt.
    Jak ogarniesz Watykan - siadaj i pisz :).
  • ausek 08.02.2018
    Oznajmiam, że przeczytałam ;) Szkoda, że tak mało osób czyta podobne artykuły. :( Mają podane na tacy istotne informacje - nic, tylko wyciągnąć po nie łapę, ale im się nie chce... A uzasadnienie typu ''bo mogę'' nie wymaga żadnego komentarza. Dobra robota! :)
  • Arysto 08.02.2018
    Trudno - piszę to dla tych, którzy chcą chcieć :D Więc bez obaw.

    Ale miło mi niezmiernie, że to czytasz. Rozdział 3 jutro :)
  • Felicjanna 08.02.2018
    ja także czytam. I tyle. Nie ma tu niczego, o co się trzeba wykłócać czy analizować. Oczywistość, o której autorzy zapominają, więc doceniam, że przypominasz albo i uczysz tych, którzy brną chaotycznie przez swoje pisanie, heh, jak mnie się zdarza nagminnie.
    Pozdrówka
  • Arysto 09.02.2018
    Warto sortować swoje pisanie ;) Ale też nie ograniczać twórczego szału. Miłego! :D
  • Canulas 08.02.2018
    I ja wpadłem.
    Bardzo dobry kawał tekstu. Tego typu rzeczy powinny mieć swoja osobną szufladę i każdy nowy bachor powinien być tam pędzony na kilka dni.
    Darmowa wiedza. Mnie się na pewno przyda.
    Dziękuje
  • Arysto 09.02.2018
    Fajnie Cię tu widzieć, Can. I tak, zgadzam się, to powinna być Biblia dla początkujących :D

    Dzięki!
  • Arysto 09.02.2018
    Fajnie Cię tu widzieć, Can. I tak, zgadzam się, to powinna być Biblia dla początkujących :D

    Dzięki!
  • Bożena Joanna 08.02.2018
    Lubię czytać tego typu artykuły, wzbogacają one wiedzę teoretyczną jak powinno być skonstruowane dobre opowiadanie. Jestem bardzo początkującą osobą w pisaniu opowiadań, więc chłonę wszelką wiedzę na ten temat. Pozostaje jednak pytanie, czy pisząc jestem w stanie to wszystko ogarnąć. Na to chyba potrzeba czasu i doświadczenia, Ale jutro na pewno przeczytam kolejny artykuł. Pozdrowienia!
  • Arysto 09.02.2018
    Miło mi, że mogę pomóc ;)
  • Agnieszka Gu 08.02.2018
    Bardzo interesująco (i w sposób wciągający oraz nienudny) przedstawiona cholernie ciekawa, dla osób piszących "cosik tam" i nie tylko, tematyka. Pozdrawiam :)
  • Arysto 09.02.2018
    Dziękuję ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania