TW 5 - Zabawki

Postać: Ten z lustra

Zdarzenie: Rozmowa między kalafiorem, a kałamarnicą

Gatunek: Avantpunk

 

 

 

Na początku było zimno. Bardzo zimno. Ostre lodowe sople jakby znikąd pojawiły się wszędzie. Rozrosły się niczym las. Mniejsze sopelki przebijały spacerowiczów w parkach, kierowców stojących w korkach, pijaków żebrzących pod kamienicami. Tak zaczęła tworzyć się historia. Krwawe początki zapowiadały przełomowe zmiany. Sople nie oszczędzały nikogo. Więksi czy mniejsi, starsi czy młodsi. Wszyscy skończyli tak samo — nabici jak szaszłyki na lodowe sople oblane krwistym sosem. Całe miasta runęły jednym hukiem z filmowym rozmachem. Wszystko w jeden czwartek. Jeszcze wieczorem niedobitki z oplutego przez los gatunku homo sapiens cichaczem przemykały pomiędzy zgliszczami, szukając ratunku. Niebo spowijały czarne obłoki przysłaniające blady blask zachodzącego słońca. Latarnie nie oświetlały już drogi. Ulice nie istniały. Dwójka ocalałych z całego wielkiego miasta schroniła się pod zwaloną w połowie ścianą bloku mieszkalnego na obrzeżach. Betonowy kloc nie wyglądał bezpiecznie. W środku nadal pałętały się duszę niewinnych ofiar katastrofy. Ich jęki zagłuszały myśli obojga. Pozostawało im tylko nasłuchiwać.

— Słyszysz?

— Nie, nie chcę tego słyszeć. Chodźmy stąd — Blada twarz młodej dziewczyny usiana była ranami. Ukrywała je pod kawałkiem szmaty owiniętym na wysokości nosa z dziurą na usta.

— Nie. Tu jest bezpiecznie. Przynajmniej na razie.

— One nas tu nie chcą.

— To zwykła zazdrość. Patrzą na ciebie i widzą siebie sprzed kilku godzin. Obserwują z ukrycia, marzą, żeby cofnąć czas. Tylko tyle. Nic już nie zrobią.

Nie odpowiedziała. Zacisnęła zęby i poszła za nim, w głąb gruzowiska. Obserwowały ją. Miał rację.

Oślepiający blask. Tylko tyle. Zdążył jeszcze spojrzeć jej w oczy. Właściwie zrobił to odruchowo. Nieskoordynowany nawyk. Potem już tylko mgliste obrazy tworzyły zarys rzeczywistości. Ciało dziewczyny leżało na gruzowisku sine, obdarte z ubrań. Nie oddychała, nie ruszała się. Wiedział, że to już trup. Jeszcze przed zachodem słońca musiało umrzeć. Ile leżał tam nieprzytomny? Na tyle długo by żałować, że tyle szczęścia. Zamknął oczy, tym razem na dłużej.

Popatrzył, zamlaskał, splunął. Dokładnie w tej kolejności. Kałamarnica nadal siedziała na purpurowym tronie w rogu sali, bawiąc się prawą dłonią chłopaka. Puste czarne ślepia spojrzały na właściciela zabawki. Oślizgła szafirowa skóra ociekała śmierdzącym śluzem. Wszystko wokół niej było nim pokryte w równym stopniu.

— Prawa noga też będzie potrzebna. I jeszcze pół litra krwi, tylko koniecznie w zardzewiałym wiadrze.

— Nie za duże wymagania? Może tego nie przeżyć.

— Spóźniliśmy się o kilka godzin, to akurat moja wina. Ale to ty zarżnąłeś tamtą ziemiankę.

— Słodka była, nawet jako trup. I tak by nie przeżyła przejścia. Lustro niszczy takie wątłe stworzonka.

Wymienili spojrzenia. Chłopak nadal leżał nieprzytomny na lśniącym stole z owiniętą srebrnym bandażem ręką.

Zmutowany kalafior prychnął wściekle. Poprawił rubinowy pas z narzędziami chirurgicznymi i podszedł do niego. Smród wydobywający się z jego paszczy przywodził na myśl składowiska truposzy w stadium intensywnego rozpadu. Nozdrza chłopaka zostały podrażnione momentalnie. Wzdrygnął się i otworzył oczy. Czuł potworny ból w miejscu, gdzie do niedawna była jego prawa dłoń. Nie mógł krzyczeć. Dawka silnego koncentratu uspokajającego, którą wstrzyknął mu kalafior, wprowadziła jego świadomość w stan błogiej, sennej wędrówki. Kolory buzowały, a świat lekko zniekształcony wydawał się zapraszać, by odrywać coraz to nowe tajemnice.

— Czemu? — zapytał pogrążony w półśnie.

— Nie zadawaj pytań. Po prostu idź, gdzie cię prowadzi sen — odpowiedział kalafior.

Krew tryskała na wszystkie strony niczym fontanna lawy, pełna energii. Wszystko wirowało, a piła zatapiała się coraz głębiej, rozrywała mięśnie, cięła kości. Kalafior znał się na rzeczy. Nawet kiedy okładał zielonymi pięściami za lustrem, na Ziemi dziewczynę starał się bardzo, aby widać było w tym kunszt i doświadczenie. Lata katowania, wyrywania pobratymcom liści, gotowania ich dla firm kuchcikowych. To wszystko sprawiło, że nie znał słowa litość. Dopiero gdy ujrzał, że z jej ust płynie ten charakterystycznych dla ludzi płyn, ciemnoczerwony przestał. Kiedy wracali na statek, nie wiedział, czy to on ją zabił, czy może sama udławiła się ów płynem. Cholera wie. Kałamarnica i tak wie swoje.

Zanurzył odciętą nogę w zardzewiały wiadrze. Pół litra krwi zmieszane z rdzą pokrywającą wnętrze wiadra obmyła nową zabawkę kałamarnicy. Radowała się jak małe dziecko. Dziecko sprzed kilku godzin. Teraz to już tylko pusty rzeczownik.

— Piękna! Po prostu piękna. Postarałeś się, nie powiem. Będzie tyle zabawy — Puste ślepia nabrały w swą czarną otchłań nieco blasku szczęścia.

— A co z resztą?

— Cóż, jest z lustra. Dobry towar. Nadal żyje. Jacy oni są w środku?

— Dziwni, czerwoni jak ten płyn krążący w ich ciele. Wszystko jest nim upaprane.

— Rozcinaj, chcę zobaczyć.

— Miłościwa dowódczyni to nie jest dobry pomysł. Nie sądzę, żeby...

— Zamilcz. Teraz gadasz zupełnie inaczej. Taki to ułożony podwładny, żaden tam morderca, żaden zwyrodnialec — Nie musiała kończyć. Chwycił za nóż i zaczął ciąć.

Poczuł przyjemne ciepło w brzuchu, kiedy dryfował w sennej otchłani wyłączony już ze świata, który jeszcze kilka godzin temu był jego domem. Teraz był jak bezsilne widmo, jęczące z żalu. Nie wiedział jeszcze o tym. Miał szczęście. Czuł jedynie przyjemne ciepło w brzuchu i widział świetlistą łunę przed sobą, daleko, jakby poza linią nieistniejącego horyzontu. Zaczął płynąć w jej kierunku. Błąd. W jednym momencie jakby wszystko zgasło. Pozostała jedynie ciemność, jego nowy dom. Wieczny dom.

Wyłożył resztki ku zadowoleniu kałamarnicy. Wszystkie wnętrzności leżały idealnie poukładane na sąsiednim stole.

— Wspaniale ociekają tym płynem — skomentowała kałamarnica, macając każdy narząd po kolei.

— Teraz już na pewno nie żyje. Martwy, zimny, pusty.

— Tak jak trzeba. Odetnij jeszcze łeb. Reszta do gara. Ile zostało z twojej żony?

— Kilka kawałków wielkości jego dłoni.

Kalafior lekko posmutniał.

— Wrzuć wszystko, zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Przez moment panowała cisza. Kałamarnica wyszła z sali dumnie, zabierając prawą rękę i nogę. Kalafior tylko spojrzał na zwłoki chłopaka. On i jego żona to na pewno dobra mieszanka.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (32)

  • Mia123a 24.03.2019
    Nieee możliwe!
  • marok 24.03.2019
    A jednak :)
  • Mia123a 24.03.2019
    Niemożliwe, nie. To jakaś ustawka!
    Nie no skupiam się, i czytam :)
  • Witamy nowy tekst! :)
  • Mia123a 24.03.2019
    A weź Ty się chłopie. Z tym swoim kalafiorem i jeszcze kałamarnicą. Jak? Nie wiem coś tyś dzisiaj pił czy tam palił. Szok!
  • marok 25.03.2019
    No jaki zestaw takie pomysł. Nie myślałem długo. Poszło na żywca ;)
  • Basileus 24.03.2019
    To jest chore! Ale i zajebiste.
    To jest zajebiste! Ale też chore.
    Uwielbiam takie połączenia.
    5
  • marok 25.03.2019
    No i tak to właśnie miało wyglądać. Już się bałem że będzie może zbyt lekkie. Dobrze że się podobało
  • Canulas 25.03.2019
    "— Nie, nie chcę tego słyszeć. Chodźmy stąd — Blada twarz młodej dziewczyny usiana była ranami." - kropka

    "— Piękna! Po prostu piękna. Postarałeś się, nie powiem. Będzie tyle zabawy — Puste ślepia nabrały w swą czarną otchłań nieco blasku szczęścia." - kropka

    "— Zamilcz. Teraz gadasz zupełnie inaczej. Taki to ułożony podwładny, żaden tam morderca, żaden zwyrodnialec — Nie musiała kończyć. Chwycił za nóż i zaczął ciąć." - kropka


    Ok, zacne. Pierwsza część przywodziła na myśł grube post-apo, druga to już surreal. Dobra mieszanka. W końcu Twoje teksty zapadają jakoś w pamięć.
  • marok 25.03.2019
    A nie wiem czy zapadają. Jakoś mało mnie to obchodziło. Nie interesowało. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Ale jak tak mówisz to git. Taa zacząłem z post apo ale zorientowałem się że gatunek nie pasuje. Więc zmieniłem tor. Myślę że chyba nie pogorszyło to tekstu.
  • fanthomas 25.03.2019
    No takie ponure i krwawe postapo-bizarro. Nieźle, choć wolę w drugą stronę ;)
  • Ritha 25.03.2019
    Niuch, niuch... Wycuwam postapo... Niuch...
  • Ritha 25.03.2019
    „W środku nadal pałętały się duszę niewinnych ofiar katastrofy” – dusze*

    „— Nie. Tu jest bezpiecznie. Przynajmniej na razie.
    — One nas tu nie chcą.
    — To zwykła zazdrość. Patrzą na ciebie i widzą siebie sprzed kilku godzin. Obserwują z ukrycia, marzą, żeby cofnąć czas. Tylko tyle. Nic już nie zrobią” – całkiem intrygująco

    „Oślepiający blask. Tylko tyle. Zdążył jeszcze spojrzeć jej w oczy. Właściwie zrobił to odruchowo. Nieskoordynowany nawyk. Potem już tylko mgliste obrazy tworzyły zarys rzeczywistości. Ciało dziewczyny leżało na gruzowisku sine, obdarte z ubrań. Nie oddychała, nie ruszała się. Wiedział, że to już trup. Jeszcze przed zachodem słońca musiało umrzeć. Ile leżał tam nieprzytomny? Na tyle długo by żałować, że tyle szczęścia. Zamknął oczy, tym razem na dłużej.
    Popatrzył, zamlaskał, splunął. Dokładnie w tej kolejności” – tu jest dobre wyczucie tempa, nie za szybko, ale też bez zbędnych przeciągań, trochę pociachane, ale nie przesadzone, w moim guście zapis (klimat także)

    „Radowała się jak małe dziecko. Dziecko sprzed kilku godzin. Teraz to już tylko pusty rzeczownik” – to jest absolutny majstersztyk (!!!)

    „— Cóż, jest z lustra. Dobry towar. Nadal żyje. Jacy oni są w środku?
    — Dziwni, czerwoni jak ten płyn krążący w ich ciele. Wszystko jest nim upaprane.
    — Rozcinaj, chcę zobaczyć” – tu też bene

    „który jeszcze kilka godzin temu był jego domem. Teraz był jak bezsilne widmo, jęczące z żalu” – 2x „był”

    Ok, mi osobiście tekst się podobał, broni się klimatem (zwłaszcza początek) i konstrukcją zdań, która mi odpowiada. Zestaw miałeś trudny, napisałeś błyskawicznie, brawo, Marokok.
  • marok 25.03.2019
    Pierwsza myśl zawsze najlepsza, tak samo jak pomysł. A nie tam bawić się w jakieś ulepszanie. Dzięki za dobre słowo :)
  • Adelajda 25.03.2019
    Trochę dziwne, jednak o dziwo strawne i smaczne. Akurat czytałam, a Edziu (rybka) w międzyczasie zeżarł drugą rybkę i wypluwał resztki ;)
    Ciekawy pomysł. Czasami mam wrażenie, że im dziwniejszy zestaw, tym bardziej zakręcone i interesujące opowiadania.
    Podobało się.
    Pozdrawiam :)
  • marok 25.03.2019
    Dziwność była moim motywem przewodnim. Postanowiłem popłynąć z absurdem zdarzenia niż stonować dziwność. Raz na jakiś czas dobrze napisać taką gruba abstrakcję :)
  • Anonim 25.03.2019
    Narzekałeś na temat, a wygląda na to, że trafiłem.
    Tekst ma potencjał, ale dla mnie jest trochę niezrozumiały. Mam taki fetysz, że lubię płynność. :)
    Pozdrawiam.
    M.
  • marok 25.03.2019
    Marzyciel, nie miałem siły i ochoty się z tym bawić. Wiem że tekst jest niezrozumiały i raczje średni. Trudno, tym razem musi pozostać taki. Dzięki za odwiedziny
  • Anonim 25.03.2019
    marok, tekst jest niezły, a może być jeszcze lepszy. Trochę mnie dziwi schemat działania. Ja swój tekst również napisałem, ale on poleży do następnej soboty. Wtedy go poprawię i wrzucę.
  • marok 25.03.2019
    Marzyciel, nie wiem czy może. Od początku miałem plan napisać i mieć z głowy. Może byłby lepszy, ale jest jaki jest. A schemat działania jest bardzo prosty bo nie wiązałem z tekstem żadnych nadziei. Wiec po co czekać i tylko przeciągać to co nieuniknione?
  • Anonim 25.03.2019
    Nie da się wyłapać od razu wszystkich błędów. Tekst leżakuje po to, żeby odparował.

    I dlaczego ten edytor tekstu jest taki kiepski?
  • marok 25.03.2019
    Jest oryginalny, to oficjalna wersja. A w tym przypadku leżakowanie nie było dobrym pomysłem. Będzie jeszcze okazja
  • Różowa pantera 25.03.2019
    3x NIE
  • marok 25.03.2019
    Weż jeszcze golda wciśnij bo zapomniałeś
  • Różowa pantera 25.03.2019
    Jakiego golda idź odpocznij bo głupoty gadasz
  • marok 25.03.2019
    Złotego daltonie
  • pkropka 25.03.2019
    Kurczę marok, ale tempo. Tym bardziej z takim zestawem :o Podziwiam.
    Fajnie to napisałeś, takie pokręcone, trochę chore. Jestem na tak. ;)

    "W środku nadal pałętały się duszę niewinnych ofiar katastrofy." - nie miało być dusze?
    "Nawet kiedy okładał zielonymi pięściami za lustrem, na Ziemi dziewczynę starał się bardzo, aby widać było w tym kunszt"- obadaj to zdanie. Albo ja już jestem mało kumata, albo zdanie jest mało czytelne.
    "Kiedy wracali na statek, nie wiedział, czy to on ją zabił, czy może sama udławiła się ów płynem" - tu serio nie wiem, ale nie powinno być "owym"?

    Jakie smutne zakończenie! Nie spodziewałam się :(
  • marok 25.03.2019
    Nie ma co podziwiać. Zestaw jest jaki jest. Ciężki i niewygodne. To najgorsze, że dla mnie nie wygodny okropnie. I nawet stranie nic by tu nie dały. I wyszło takie pokręcone coś z tego.
  • jesień2018 25.03.2019
    To nie jest punk :-D Raczej postapo chyba. Fragmentami mi się podobało, innymi fragmentami mniej. Ogólne wrażenie jest takie, że tekst ma potencjał, który chyba nie do końca został wykorzystany. Ale czytało się nieźle, nudy nie ma :)
  • marok 25.03.2019
    Punk ma wiele odmian. Starałem się zawrzeć ten najbardziej abstrakcyjny punk. A co do reszty to, jakoś tak wyszło. Jaki zestaw taki tekst. Jakoś straciłem chęci do niego, nawet żeby jeszcze raz przeprawić na coś lepszego. Dzięki
  • Ozar 28.03.2019
    Kurdę ciekawy choć pogmatwany do bólu tekst. Tan kalafior i kałamarnica to dość chory zestaw (ciekawe kto taką bzdurę wrzucił). Jakoś wybrnąłeś z tego co łatwe nie było. To, co napisałeś, to taka makabra, ciężka i czasem niestrawna. Ponura ta opowieść i taka jakaś smutna. Nie moje klimaty, więc nie oceniam.
  • Agnieszka Gu 31.03.2019
    Witam,
    "Krwawe początki zapowiadały przełomowe zmiany." - świetne wejście w klimat...

    "W środku nadal pałętały się duszę niewinnych ofiar katastrofy." - dusze - bo to l.mnoga

    Bardzo fajne to wyszło. Takie makabrycznie szalone.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania