TW#5 Lalka tańcząca w piekle
TW#5 Lalka tańcząca w piekle
Postać: Żywa lalka
Zdarzenie: Pierwszy śnieg
Setki baraków, ogromny plac, a wszystko otoczone płotem z siatki wysokiej na ponad dwa metry, zakończonej drutem kolczastym. Co kawałek strażnik z psem. Zza płotu wygląda to na zwykły, ale dobrze strzeżony obóz. Niestety, nie jest zwykłe miejsce, bardziej teatr, gdzie śmierć jest reżyserem, a jej słudzy demonami, którzy starają się, jak tylko mogą, żeby zadowolić swoją panią. Widok, który może wydawać się nam znany, wcale takim nie jest. Nigdy wcześniej mrok nie był tak ciemny, a opary absurdu nie fruwały tak wysoko. Jak świat światem stoi od tysięcy lat, jeszcze się nie zdarzyło, żeby słudzy zła, znaleźli na Ziemi swoje królestwo w tak wielu miejscach. To, co tu mamy, jest tylko jednym z wielu ich gniazd, gdzie mogą odprawiać swoje rytuały, bez żadnego strachu, kary czy odpowiedzialności.
Tutaj nie sięga ani Bóg, ani żaden sprawiedliwy. Ta kraina jest tak mroczna, że nie jeden demon takiej nie widział. Tu mamy nowe Colosseum, nową Golgotę, nowy Armagedon, gdzie już nie lwy, czy tygrysy rozrywają tych, którzy zostali przeznaczeni na rzeź. To obóz koncentracyjny, gdzie igrzyska nie są na pokaz dla zdegenerowanego ludu. Tu trwa masowa apokalipsa, czyli rzeź na całego, a nie rzymska zabawa dla patrycjuszy i tłumu. Nie jednostki, dziesiątki czy setki umarłych, tu tworzy się trupy tysiącami, urządzając masowy exodus ciał i dusz. Obóz jest piekielną fabryką produkującą tysiące ciał dziennie, opartą na najnowszych technologiach.
Dym, smród, ciężkie powietrze. Kolejna partia "Księżycowych Rycerzy" zmierza do gazu.
Wróć! Nie do gazu, a do łaźni. Tak jest poprawniej. Kiedy przybywa kolejny transport, a wyładowane ludźmi wagony stają na rampie, Bóg zagłady objawia się tym „wybranym”, a jego kaprys oznacza śmierć albo życie, Katharsis albo przetrwanie. Los rzuca kostką. Tym tysiącom, którzy mieli pecha, nić życia zostaje przecięta. Kiedy wychodzą ogłupieni pośród zwałów trupów tych, którzy nie doczekali, objawia im się świat mroku i zagłady, taka nowa czeluść piekła. Opuszczając wagony nie zdają sobie sprawy, że stojący na rampie demon w mundurze SS, rzuca ich albo w ramiona zachwyconej śmierci, albo w stronę bloków obozowych, które nie oznaczają wyboru życia, a tylko przedłużają ich wegetację o dzień, tydzień czy miesiąc. Oni już są skazani, a czas nie gra roli. Tak dzień w dzień, perfekcyjna maszyna do zabijania działa cały czas, mieląc kolejne tony ludzkiego mięsa.
Po podroży, ci wybrani idą do „łaźni”, „wszak po podroży, trzeba się umyć”. A że z sufitu zamiast wody, leci gaz Cyklon B, no cóż, to inny rodzaj kąpieli. Ta oczyszcza nie tylko ciało, ale duszę. Setki, tysiące takich oczyszczonych co chwilę wzlatują do nieba. Nie są zabierani przez Anioły, czy inne świetliste postacie, oni tam idą przez komin pieców krematoryjnych, jakoś niedrażniący Boga swoim strasznym smrodem.
Piekło? Armagedon? Apokalipsa? Zagłada? Nie, tu się odbywa masowe oczyszczanie, usuwanie tych, którzy nie są godni, nie są idealni, nie są warci życia. Wszak czysta rasa Aryjczyków musi pozbyć się nieczystych. To usuwanie tych wszystkich, którzy zostali uznani za chwasty, coś jak perz, czy mlecz na ogrodzie, który ma być miejscem, pełnym pięknych kwiatów - obrazem ideału. Tutaj szaleństwo króluje, a oprawcy mogą się wyżywać do woli, wszak władza wydała taki rozkaz i już nic innego nie miało znaczenia. Rozszalała się orgia zabijania, a śmierć roześmiana od ucha do ucha nie nadążała machać kosą, bo jeszcze nigdy nie miała tyle roboty.
Więźniowie, aktorzy tego piekielnego teatru biegają, starając się nie zwalniać, nie zwracać na siebie uwagi. Wiedzą, że każda zwłoka, każde opóźnienie w tym piekle oznacza co najmniej bicie, a zazwyczaj koniec. Tutaj nie ma miejsca na żaden ludzki odruch, wszędzie czeka śmierć, wiecznie głodna, nienasycona.
Nagle wśród tych, którzy istnieją tylko dzięki łasce panów tego małego świata, pojawia się postać, która ruchy ma powolne, można rzec dostojne. Ona się nie spieszy, nie musi. Nie dotyczą jej krążące wokół opary śmierci. Powoli majestatycznie podnosi ręce i zaczyna tańczyć w rytm grającej, teraz tylko dla niej, obozowej orkiestry.
Ta ta ta ta tam, ta ta ta tam – pobrzmiewa "Kartka dla Elizy" "van Beethovena". Kobieta coraz szybciej i szybciej okręca się, wykonuje dziwne ruchy przypominające taniec. Każdy inny więzień już dawno zostałby zabity, skopany, zagryziony przez psa, lub pobity pejczem. Jednak nie ona. Jej nie wolno tknąć nikomu, nawet oficerom SS, bogom tej krainy. To Żywa Lalka – kobieta, a może anioł lub bogini. Jej oczy są puste, umarły już dawno. Jej ciało także. Jednak duch unosi ją i niesie się wśród demonów zagłady niczym olbrzymia fala tsunami, przez jednych uwielbiana, przez innych przeklinana.
Tylko czasem nowi więźniowie, którzy jakimś cudem nie trafili do „łaźni”, a do obozu pytają: Kto to? Jeśli ktoś odpowiada, co zdarza się bardzo rzadko, padają zazwyczaj tylko trzy słowa „To żywa Lalka”.
Tylko tyle i aż tyle. Niestety to niczego nie wyjaśnia, ale musi wystarczyć za odpowiedź.
Tak było dzień po dniu, nie przeszkodził temu ani upał, ani deszcz, ani pierwszy śnieg. Mijały dnie, miesiące a „Żywa Lalka” tańczyła dalej, wzbudzając emocję już tylko wśród nowych, świeżo przybyłych więźniów. Jej taniec był czymś w rodzaju światła, który swoim blaskiem oplatał spętany drutami chory świat zagłady. Mogło się wydawać, że tak będzie wiecznie. Jednak nie, któregoś dnia znaleziono jej zwłoki. Umarła, choć tak naprawdę nie żyła już dawno. Kiedy znaleziono jej ciało zapadła tak wielka cisza, że nawet najstarsi więźniowie takiej nie pamiętali. Nikt nie powiedział ani słowa. Sam fakt, że ktoś, albo coś zniszczyło ten symbol, zabiło tego anioła, który krążył po obozie, niczym radosny powiem wiatru, było czymś, co zatruło wszelką radość.
Zgasło słońce, które oświetlało ten teatr grozy. Wszyscy jakby przygaśli, dało się odczuć, że coś się skończyło. Zrobiło się jakby ciemniej, zimniej i smutniej. Kiedy wyniesiono jej zwłoki na dwór i położono na ziemi, nagle wokół niej pojawiła się złota mgła, tak gęsta, że ledwie było widać zwłoki. Po chwili ta sama mgła uniosła ciało i powoli zaczęła wznosić je coraz wyżej i wyżej. W tej samej chwili na kolana padli nie tylko więźniowie, ale także ci, którym bliżej było do demonów. Widok był tak niesamowity, a do tego tak wzniosły, że ugiął karki nawet tych najbardziej zatwardziałych w swych zbrodniach esesmanów. Wszyscy stali i patrzyli, jak ciało Żywej Lalki wznosi się w niebiosa. Po kilku minutach jej postać zniknęła w oddali. To była iście boska interwencja w ten ludzki świat obłędu. Być może Bóg zlitował się, choć nad tą jedną istotą, chcąc oszukać własne sumienie.
Kiedy, teraz po latach przypominam sobie tę scenę, nie jestem już pewny czy to był sen, czy jawa. Jednak to, co widziałem, pozwoliło takim jak ja wybrańcom przetrwać ten straszny czas szalejącej apokalipsy. Czy to cud, czy tylko wymysł mojej wyobraźni, nie wiem, ale nawet teraz po dwudziestu kilku latach czuję, jak przechodzą przez moje ciało drgawki na samą myśl o tym, czego byłem świadkiem. Żywa lalka dawała nam ludziom, którzy trafili do tego piekła małą dawkę nadziei, sprawiała, że tliła się w nas mała iskierka nadziei i spełniła swoje powołanie, nieważne czy jako żywa istota, czy jako nasz sen. Pozwoliła nam przeżyć, a to jest najważniejsze.
"Księżycowych Rycerzy"– tak nazwał więźniów arcy kat, szef SS Heinrich Himmler podczas swojej wizyty w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Dosłownie powiedział tak „Ci księżycowi rycerze są perfekt wyszkoleni ”.
Komentarze (77)
Tera bydziesz notorycznie ostrzeliwany zza tapczana :)
Tysz podlecę później
PS. Skoro mnie cytują, to nie mogłam się powstrzymać ... ;p
Rzuciłam szybkim okiem i wyłowiłam: " Dosłownie powiedział ta „Ci księżycowi rycerze są perfekt wyszkoleni ”. — tak? — literówka mi się chyba widzi... Popraw szybciutko, jeśli mam rację... Potem reszta :))
Tekst jakby twój a jednak nie do końca. Czuć, że wyszles, jak to mówi Canulas - poza strefę komfortu i próbujesz czegoś nowego. I dobrze. To ci się chwali. Przeniosłeś nacisk z fabuły na nośnik, jakim jest język opowiadania. Gramatycznie - kilka uwag by się znalazło - ale nie będę zgrzędzić, bo tekst, wykonanie, pomysł - odbieram bardzo pozytywnie. Dobrze robić takie odskoki od swojego nurtu głównego. Pozdrawiam :)) .
Ok. Cofam zarzut. Faktycznie od tego momentu przechodzisz na czas przeszły, więc należy ów punkt potraktować jako taki katalizator, gdzie moment snucia historii z pozycji osoby przeżywającej to, styka się ze snuciem już z pewnej wspomnieniówki perspektywy.
Co dalej?
Od strony Tw, ta edycja chyba obfituje w najlepsze - przekrojowo - teksty. Ty również, nie tyle, nie dostajesz, co wręcz ten trend (średnią jakościową) zawyżasz. Duszę bajarza miałeś od początku, ale wszystko się rozbija ło o narzędzia. Teraz najwyraźniej cykliczną i ciężką pracą zaczynasz dodawać do treści także w miarę zacny zapis. Oczywiście ciągle można tu pogrzebać, coś wyciągnąć, potraktować synonimem, ale tak ogólnie, to życzę Ci, żeby ten tekst jakoś się przebił dalej, bo jest tego warty. Zobaczymy co wymodzą inni, ale Ty na pewno dałeś radę.
Pozdrox
ale język leży Ozar, leży i kwiczy
Doceniam przesłanie, klimat i sam wydźwięk opowiadania
Nie mogę zarzucić ci że nie wywiązałeś się z powierzonego tematu.
Ale za język spada to na takie słabe 4
Pozdrawiam
Kapelusznik
"Nie są zabierani przez Anioły, czy inne świetliste postacie, oni tam idą przez komin pieców krematoryjnych, jakoś niedrażniący Boga swoim strasznym smrodem." - to ładne.
"Rozszalała się orgia zabijania, a śmierć roześmiana od ucha do ucha nie nadążała machać kosą, bo jeszcze nigdy nie miała tyle roboty." - i to dobre.
Kłaniam się nisko Ozarze, bo przerosłeś siebie, a o to przecież w tym wszystkim chodzi. Nie zgodzę się z Kapelusznikiem, bo dla nie język był pięknie dobrany i konsekwentny.
Trochę mi nie leży zakończenie, ale to już mój problem ;) Chyba po prostu nie tego się spodziewałam, liczyłam, że obedrzesz świat z tej ostatniej namiastki magii i nadziei. Przetrawię i pewnie zmienię zdanie, bo jako całość opowiadanie broni się dzielnie.
Ode mnie 5 gwiazd i pozdrowienia
Jako całość bardzo ok.
Drugi akapit , ten od „Tutaj nie sięga ani Bóg”, również jest świetny.
„Tylko tyle i aż tyle. Niestety to niczego nie wyjaśnia, ale musi wystarczyć za odpowiedź” – i to fajne
a „Żywa Lalka' tańczyła dalej – coś masz nie tak z tymi cudzysłowami, trzeba by było je ujednolicić
„Dosłownie powiedział ta „Ci księżycowi” – tak*
Nie wiem jak będzie dalej w tym rozdaniu, ale na ten moment, nooo… dałeś radę, Ozar. Bardzo dałeś radę. I widzisz, trafił Ci się zwyczajny, nie wojenny zestaw, a Ty go dopasowałeś do swoich klimatów, o to właśnie chodzi, nie musisz mieć postaci żołnierz, by pisać okołowojennie, można wszystko dopasować, zrobiłeś to świetnie w tym tekście. W ogóle klimat - ach! W doborze słów duży progres zauważam u Ciebie.
Świetny tekst i zauważalny Twój rozwój. Brawo.
lap piątaka i pozdrowienia :)
ps. Tym razem nie szukałam błędów, bo czas mnie naglił, a zaległości sporo.
Pozdrawiam raz jeszcze
http://www.opowi.pl/forum/trening-wyobrazni-linki-do-prac-w1016/
Na górze elegancko zestaw zapisz, tj.:
Postać: Żywa lalka
Zdarzenie: Pierwszy śnieg
„Setki baraków, ogromny plac, a wszystko otoczone płotem z siatki wysokiej na ponad dwa metry, zakończonej drutem kolczastym. Co kilkadziesiąt metrów strażnik z psem.” – powtórzenie metry/metrów, zbyt blisko, z jednego trzeba zrezygnować
„Jednak to nie jest zwykłe miejsce, to bardziej teatr” – nie podoba mi się zdanie zaczynające się od „jednak”, może:
„To nie jest jednak zwykłe miejsce, to bardziej teatr” lub „Nie jest to jednak zwykłe miejsce, to bardziej teatr”, idąc dalej gryzie powtórzenie „to”, więc może:
„Nie jest to jednak zwykłe miejsce, bardziej teatr” albo z półpauzą: „Nie jest to jednak zwykłe miejsce – bardziej teatr”. To wszystko jedynie sugestie, bo sama nie wiem jak najlepiej. Obadam swoim okiem.
Przyjrzałam się z lotu ptaka. W dwóch pierwszych akapitach masz trzynaście razy słowo „to”.
„Zza płotu wygląda TO na zwykły, ale dobrze strzeżony obóz. Jednak TO nie jest zwykłe miejsce, TO bardziej teatr (…) TO, co wydaje się nam znane, wcale takim nie jest (…) ciemnych mocy znaleźli na ziemi swoje królestwo w tak wielu miejscach, bo TO, co tu mamy, TO tylko jedno z wielu ich gniazd (…)
TO kraina tak mroczna (…) TO nowe Colosseum (…) TO obóz koncentracyjny, gdzie igrzyska (…) TO już nie zabawa dla patrycjuszy i tłumu, TO masowy exodus ciał i dusz. (…) TO nie zabawa, a fabryka (…) TO planowa produkcja (…)”
Wchodzimy w trzeci akapit i trzy wersy niżej mamy po raz czternasty: „TO jego kaprys oznacza śmierć albo życie”
Ozar, moim zdaniem musisz połowę tych „TO” wypieprzyć. Nie wiem jak to zrobisz, bo zdania ogólnie są bardzo ładne i bardzo mi myśli w tych akapitach zawarte leżą. Ale 14 razy „to”… to za dużo ;)
„Jak świat światem stoi od tysięcy lat jeszcze się nie zdarzyło, żeby słudzy zła, ciemnych mocy znaleźli na ziemi SWOJE królestwo w tak wielu miejscach, bo to, co tu mamy, to tylko jedno z wielu ich gniazd, gdzie mogą odprawiać SWOJE rytuały, bez żadnego strachu, obawy czy odpowiedzialności.” – to zdanie jest cholernie długie. Po pierwsze tutaj:
„żeby słudzy zła, ciemnych mocy znaleźli za ziemi swoje królestwo” – ciemne moce brzmią jakoś tak wiesz, Star Wars, fantastyka, te sprawy, ale nie mówię, że źle, tylko zdublowanie ze „zła” wcześniej zdaje mi się nadmiarem informacji. No i rozbiłabym to zdanie na dwa (eliminując przy okazji jedno „to”), a Ziemię, jako planetę a nie ubity grunt, zapisałabym z dużej, plus jeszcze „swoje” jedno trzeba wyrzucić, ufff, obadaj:
„Jak świat światem stoi od tysięcy lat jeszcze się nie zdarzyło, żeby słudzy zła znaleźli na Ziemi swoje królestwo w tak wielu miejscach. To, co tu mamy, jest tylko jednym z wielu ich gniazd, gdzie mogą odprawiać rytuały, bez żadnego strachu, obawy czy odpowiedzialności.”
Ponadto strach i obawa oznaczają to samo, więc, hm, też przeanalizowałabym czy jednego nie wywalić.
„To nowe Colosseum, nowa Golgota, nowy Armagedon, gdzie już nie Lwy, czy Tygrysy rozrywają tych, którzy zostali przeznaczeni na rzeź.” – dlaczego lwy i tygrysy są z dużej?
„Los rzuca kostką. Tym tysiącom, którzy mieli pecha, nić życia zostaje przecięta. Kiedy wychodzą ogłupieni pośród zwałów trupów tych, którzy nie doczekali, objawia im się świat mroku i zagłady, taka nowa czeluść piekła. Kiedy wyjdą z wagonów, los rzuca ich albo w ramiona zachwyconej śmierci, albo w stronę bloków obozowych, które nie oznaczają wyboru życia, a tylko przedłużają ich los o dzień, tydzień czy miesiąc.” – zobacz tutaj: „los rzuca kostką (…) los rzuca ich (…) przedłużają ich los o dzień”, „Kiedy wychodzą ogłupieni (…) Kiedy wyjdą z wagonów”, jakoś tak się to wszystko tutaj dubluje, czuć, że pisałeś na flow i stąd te odpryski, ale gdzieniegdzie można zasynonimować, napisać „gdy” zamiast drugi raz „kiedy”, „przeznaczenie” zamiast trzeci raz „los”, coś pogrzeb (no chyba, że coś jest celowym zabiegiem, a ja tego nie wychwyciłam, to ok)
I żebyś mnie dobrze zrozumiał – nie chodzi o całkowitą eliminację powtórzeń, tylko tych, które gniotą, bo np. tutaj:
„To tylko oczyszczanie, usuwanie tych, którzy nie są godni, nie są idealni, nie są warci życia.” – jest ok
„To usuwanie tych wszystkich, którzy zostali uznani za chwasty, coś jak perz, czy mlecz na ogrodzie, który ma być miejscem, pełnym pięknych kwiatów, obrazem ideału.” – usunęłabym przecinek po „miejscem”, a ostatni zamieniła na półpauzę, zobacz:
„To usuwanie tych wszystkich, którzy zostali uznani za chwasty, coś jak perz, czy mlecz na ogrodzie, który ma być miejscem pełnym pięknych kwiatów – obrazem ideału.”
„Więźniowie, aktorzy tego piekielnego teatru biegają, starając się nie zwalniać, nie zwrócić na siebie uwagi.” - może „nie zwracać” zamiast „nie zwrócić” (?)
„Tu nie ma miejsca na żaden ludzki odruch, tu wszędzie czeka śmierć, wiecznie głodna, nienasycona.” – zobacz czy nie można jednego „tu” wyrzucić
„Nagle wśród tych, którzy istnieją tylko dzięki łasce panów tego małego świata, pojawia się postać, która ruchy ma powolne, można rzec dostojne.” – którzy/która
„Jej nie dotyczą opary śmierci krążące naokoło” – zobacz tak (luźna sugestia):
„Nie dotyczą jej opary śmierci krążące wokół.”, albo nawet:
„Nie dotyczą jej krążące wokół opary śmierci.”
„Powoli majestatycznie podnosi ręce i zaczyna tańczyć w rytm grającej teraz tylko dla niej obozowej orkiestry.” – „teraz tylko dla niej” potraktowałabym jako wtrącenie i oprzecinkowała
„Ta ta ta ta tam, ta ta ta tam – pobrzmiewa "kartka dla Elizy"van Beethovena.” – zabrakło spacji przed „van” i tytuł utworu Beethovena zapisałabym z dużej
„Jednak nie ona. (…) Jednak duch unosi ją i niesie się wśród demonów” – dwa razy masz zdanie zaczynające się od „jednak”, już sama ta konstrukcja mnie gryzie, a co dopiero w powtórzeniu, mimo to pierwsze bym zostawiła, z drugiego out (w tym akapicie, z którego to zdanie pochodzi jest jeż sporo „jej”, ale raczej zamierzone, więc nie kopiuje)
„Tylko czasem nowi więźniowie, którzy jakimś cudem nie trafili do „łaźni”, a do obozu[,] pytają: Kto to?”
„miesiące a „Żywa Lalka' tańczyła dalej” – zamknięcie cudzysłowu po „Lalka” się zrypało
„Mijały dnie, miesiące a „Żywa Lalka' tańczyła dalej, wzbudzając emocję już tylko wśród nowych, świeżo przybyłych więźniów.” – emocję? Jeśli z ogonkiem to jedną emocję, a więźniów było wielu i emocji wiele, więc zapisałabym w liczbie mnogiej: emocje*
„który krążył po obozie, niczym radosny powiem wiatru” – powiew*
„Wszyscy jakby przygaśli, dało się odczuć, że coś się skończyło. Zrobiło się jakby ciemniej, zimniej i smutniej” – 2 x „się” obok siebie
„Kiedy wyniesiono jej ciało na dwór i położono na ziemi, nagle wokół niej pojawiła się złota mgła, tak gęsta, że ledwie było widać zwłoki.” – tu z kolei denerwuje mnie sąsiedztwo jej/niej, jedno out
„Kiedy wyniesiono jej ciało na dwór i położono na ziemi, nagle wokół niej pojawiła się złota mgła, tak gęsta, że ledwie było widać zwłoki. Po chwili ta sama mgła uniosła ciało i powoli zaczęła wznosić je coraz wyżej i wyżej.” – szerszy o jednio zdanie fragment i mamy 2 x „ciało”
„W tej samej chwili na kolana padli nie tylko więźniowie, ale także ci, którym bliżej było do demonów. Widok był tak niesamowity, a do tego tak wzniosły, że ugiął kolana nawet tych najbardziej zatwardziałych w swych zbrodniach esesmanów” – 2 x „kolana”
„To była iście Boska interwencja” – boska (przymiotnik) z małej (tylko Matka Boska albo Boska komedia (tytuł utworu) z dużej)
„Być może Bóg zlitował się, choć nad tą jedną istotą, chcąc oszukać swoje sumienie.” – zobacz jakby zamienił „swoje” na „własne”
Ostatni akapit:
„Kiedy, teraz po latach (…) czy to BYŁ sen, czy jawa. Jednak (znowu „jednak” na początku, wrrr) to, czego BYŁEM świadkiem (…) Czy to BYŁ cud, czy tylko wymysł mojej wyobraźni, nie wiem (…) na samą myśl o tym, czego BYŁEM świadkiem. Żywa lalka BYŁA czymś w rodzaju NASZEJ ostatniej nadziei i spełniła swoje powołanie, nieważne czy jako żywa istota, czy jako NASZ sen.” – musisz tu pogrzebać, Ozarro, solidnie pogrzebać
Dosłownie powiedział tak*: „Ci księżycowi rycerze są perfekt wyszkoleni(bez spacji) ”.
Ufff, tyle na pierwsze czesanie. Jak nareperujesz, truknij :)
„Jak świat światem stoi od tysięcy lat jeszcze się nie zdarzyło, żeby słudzy zła znaleźli na Ziemi swoje królestwo w tak wielu miejscach. To, co tu mamy, jest tylko jednym z wielu ich gniazd, gdzie mogą odprawiać rytuały, bez żadnego strachu, obawy czy odpowiedzialności.” - 2 x wielu, czyli może:
„Jak świat światem stoi od tysięcy lat(,) jeszcze się nie zdarzyło, żeby słudzy zła znaleźli na Ziemi swoje królestwo w tak wielu miejscach. To, co tu mamy, jest tylko jednym spośród ich gniazd, gdzie mogą odprawiać rytuały, bez żadnej obawy, czy odpowiedzialności.”
Pozdro :)
Kot zawsze się bawił, był radosny, aż nagle zgasł. Pokładał się, nie chciał jeść, ledwo pił, leciał przez ręce. Poszliśmy do weta, który popatrzył, zbadał bardzo delikatnie, pogłaskał i ze smutkiem powiedział, że niestety, ale trzeba już przygotować się na odejście zwierzaka. Wet był niesamowicie wrażliwy, czuły. Poszliśmy do innego, który miał fatalne opinie w Internecie, że nieprzyjemny, nieczuły, pracuje jak mechanik.
I było tak.
- Proszę położyć kota na stole i mocno trzymać za kark.
Położyłem.
- Mocniej! Bo Będzie się szarpał!
Wet poświecił mu w oczy, siłą otworzył pysk, obejrzał, poniuchał, zbadał pracę serca. Kot, mimo że słaby trochę ożył, zaczął się słabo buntować.
- Niech pan trzyma mocniej! Przycisnąć go do stołu!
Siłą wsadził mu jakieś dwie tabletki, zamknął pysk i zmusił do połknięcia przynajmniej części lekarstwa. Potem wziął strzykawę i rąbnął mu sześć zastrzyków. Chyba dwa glukozy, i cztery czegoś tam. Wszystko bez cienia emocji.
- Proszę teraz położyć kota w domu i dać mu spokój. Za dwie godziny będzie ok.
Dokładnie z godzinę i 50 minut kot wstał i zaczął się bawić jakby nigdy nic. Żył jeszcze potem kilka lat.
Ty jesteś tutaj,w kontekście naszych komentarzy, ten pierwszy wet, ja ten drugi :)
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Postać: Żelazny oficer
Zdarzenie: Wiadomość od nieznanego nadawcy
Gatunek (do wyboru): Kryminał lub Bajka/baśń/legenda/przypowieść lub Horror i pochodne
Czas na pisanie: 12 maja (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Tak że mi się podobało.
(Sam tez ostatnio napisałem drabble z jedną sentencją wprost z obozu koncentracyjnego, ale mam obiekcje, czy to pokazywać ludziom.)
Pozwolisz, że się ciut podoczepiam:
Nigdy wcześniej mrok nie był tak ciemny, a opary absurdu nie fruwały tak wysoko.
W pierwszej części zdania tworzysz tajemniczość, a w drugiej brutalnie sprowadzasz to na ziemię, tak moim zdaniem. Druga część nie pasuje mi.
Ta kraina jest tak mroczna, że nie jeden demon takiej nie widział.
Niejeden - razem.
Tu mamy nowe Colosseum, nową Golgotę, nowy Armagedon, gdzie już nie lwy, czy tygrysy rozrywają tych, którzy zostali przeznaczeni na rzeź.
Raczej nie może być "nowy Armagedon", bo chyba starego nie było jeszcze, szczególnie że piszesz wielką literą...
Piekło? Armagedon? Apokalipsa? Zagłada? Nie, tu się odbywa masowe oczyszczanie, usuwanie tych, którzy nie są godni, nie są idealni, nie są warci życia.
Wcześniej piszesz, że jest Armagedon itp, a teraz, że jednak to nie to. Zaprzeczasz sobie.
Rozszalała się orgia zabijania, a śmierć roześmiana od ucha do ucha nie nadążała machać kosą, bo jeszcze nigdy nie miała tyle roboty.
To będzie moje bardzo subiektywne zdanie. Uważam, że zbyt dużo w całym tekście jest słów typu "orgia zabijania", "roześmiana śmierć" itp. Dwa, trzy razy dałbyś i już by do mnie dotarło. Wybacz, ale dla mnie to powtarzanie było ciut męczące. Druga sprawa, że ten drugi przykład jest zbyt "naiwny", moim zdaniem.
Kobieta coraz szybciej i szybciej okręca się, wykonuje dziwne ruchy przypominające taniec.
Wcześniej pisałeś, że tańczy, a tu, że to przypomina taniec.
W tej samej chwili na kolana padli nie tylko więźniowie, ale także ci, którym bliżej było do demonów. Widok był tak niesamowity, a do tego tak wzniosły, że ugiął karki nawet tych najbardziej zatwardziałych w swych zbrodniach esesmanów. Wszyscy stali i patrzyli, jak ciało Żywej Lalki wznosi się w niebiosa.
Piszesz "padli na kolana" , a potem "stali i patrzyli". Zrobiłbym z pierwszej części przenośnię albo coś.
Być może Bóg zlitował się, choć nad tą jedną istotą, chcąc oszukać własne sumienie.
Tu się nie czepiam. Piękne zdanie! Majstersztyk!!!
Do poczytania pod tekstami.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania