)-:
Oddałem się w bezsilną bezkontrolę,
Lężąc na wznak rozbity o zimną, burą podłogę...
Nie, nie tak chciałem to powiedzieć...
Zgniły duszą w środku szarej pokrywy
Otwieram oczy, zaciskając mokre od łez powieki.
To nielogiczne, nierealne, a wręcz nieistotne
Jak miękka jest skóra nocą, gdy za dnia twardnieje i rogowacieje...
Do chuja, dlaczego słowa tak zawodzą?!
Niech wyjdzie ze mnie cały ten szajs, co w sobie noszę!
Wybacz, że znów dziś nie wstanę z łóżka,
Wybacz, że znowu klnę jak szewc gdy nie słyszysz,
Wybacz mi kurwa, że mam w głowie burdel,
Prawdziwy pierdolnik dla zbrukanych myśli...
Na prawdę chciałem dobrze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania