)-:

Oddałem się w bezsilną bezkontrolę,

Lężąc na wznak rozbity o zimną, burą podłogę...

 

Nie, nie tak chciałem to powiedzieć...

 

Zgniły duszą w środku szarej pokrywy

Otwieram oczy, zaciskając mokre od łez powieki.

To nielogiczne, nierealne, a wręcz nieistotne

Jak miękka jest skóra nocą, gdy za dnia twardnieje i rogowacieje...

 

Do chuja, dlaczego słowa tak zawodzą?!

 

Niech wyjdzie ze mnie cały ten szajs, co w sobie noszę!

Wybacz, że znów dziś nie wstanę z łóżka,

Wybacz, że znowu klnę jak szewc gdy nie słyszysz,

Wybacz mi kurwa, że mam w głowie burdel,

Prawdziwy pierdolnik dla zbrukanych myśli...

 

Na prawdę chciałem dobrze.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania