' Kiedy zadzwonił telefon...' część czwarta
Patrzyłam na niego. Wiedziałam już co muszę zrobić, co powinnam. Właśnie wtedy podjęłam decyzje.
- Odpowiesz mi coś? – zapytał niepewnym głosem.
- Ja, ja..- nie potrafiłam , było to dla mnie trudne, ale wiedziałam ,że muszę.
- Poczekaj zanim coś powiesz. – zaczął.
Cholera!
- Naprawdę jesteś dla mnie ważna, nie mogę Cię stracić. Zmieniłem się. Pewnie teraz mi nie wierzysz, ale daj mi szanse. Zrobię wszystko żeby to uratować, bo ja po prostu Cię kocham. – złapał moją twarz w swoje dłonie
Z oczu popłynęły mi zły. To co powiedział, nie spodziewałam się tego. Nie sądziłam ,że usłyszę od niego coś takiego. Ja wiedziałam co zrobię. Byłam tego pewna i nie bałam się już. Wiedziałam, że to wszystko , to wcześniej było po coś. Może właśnie po to żebym mogła przeżyć tą chwile szczęścia.
- Przepraszam, ja nie mogę na ciebie czekać, nie umiem już i nie chce. – te słowa skierowałam do niego.
Patrzył na mnie , nie wiedział co się dzieje .
- Co chcesz przez to powiedzieć ?
- To chyba już koniec, dziękuje ci za to wszystko to co mi dałeś. Przy Tobie moje życie stało się lepsze, ja stałam się lepsza. Ale chyba teraz każde musi iść w swoja stronę.
- Nie, nie możesz. – wtedy zobaczyłam w jego oczach łzy.
Jak to mówią ‘ Kiedy kobieta nie wstydzi rozebrać się przez mężczyzną, to jest jego, ale kiedy mężczyzna płacze przed kobietą, jest jej.’ Stałam tam. Może to wyda się śmieszne i komiczne, ale wtedy płakaliśmy oboje.
- Nie, nie utrudniaj mi tego – mówiłam zapłakanym głosem.
- Nie możesz odejść. – krzyczał. Ale nie był to taki zwykły krzyk, to był krzyk rozpaczy.
Wtedy pocałowałam go , a potem zostawiłam go tam i powoli oddaliłam się nie oglądając za siebie.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania