1. W bezruchu
Dni były niekompletnie puste.
Nie jak biel karty otworzonej przez starego wieszcza, gotowej do nowego zapisania.
Ani nie jak czysty i schludny mebel, którego fabrycznie odkurzone półki prężą swoje kształty przed okiem.
Te dni były jak ogromny gmach zimnych murów obślizgłych od pleśni, śmierdzących zgnilizną. A pośrodku - ja, siedząca na zimnej posadzce samotności.
Przez ściany przenikały głosy, urywki zdań, śmiech kobiet i głośnie pokrzykiwania mężczyzn.
Gdzieś z oddali dochodziły szmery myszek i cisza otwartych oczu.
Jednak wszystko to gubiło się w przestrzeni mojego bezprzedmiotu.
Gubiło się? Ale czy można tak powiedzieć?
Czy mogę wzbić się w tej bezczelności i mieć czelność stwierdzić, że refleksje tamtego świata omiotły jedynie moje dni?
Jak się tutaj znalazłam? Kim byłam przed zgubieniem się w ciemności swoich własnych myśli?
Nie pamiętam. Nie pamiętam.
Komentarze (6)
pdezwij się jeżeli możesz
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania