1 września 1944

Dziś jest dzień, którego nigdy nie zapomnę. Dzień, w którym Warszawa płonie. Dzień, w którym straciłem wszystko.

 

Rano obudził mnie huk wybuchów i odgłosy walki. Wyszedłem z piwnicy, w której się schroniłem, i ujrzałem niebo czerwone od ognia. Niemieckie samoloty bombardowały miasto bez przerwy. Widziałem, jak ludzie uciekają z walizek i torbami, szukając schronienia. Niektórzy leżeli na ulicy, zabici lub ranni.

 

Postanowiłem spróbować dotrzeć do mojej rodziny, która mieszkała na drugim końcu miasta. Wziąłem swój rower i ruszyłem w drogę. Musiałem omijać płonące budynki, gruzy i ciała. Nie raz wpadłem w zasadzkę niemieckich żołnierzy lub kolaborantów. Walczyłem z nimi jak lew, używając pistoletu i granatów, które zdobyłem od powstańców.

 

Po kilku godzinach dotarłem do mojego domu. Nie było go. Został zrównany z ziemią przez bombę. Nie było śladu po mojej żonie i dzieciach. Nie było śladu po moim życiu.

 

Złamałem się. Zaczynałem płakać jak dziecko. Nie miałem siły ani woli do dalszej walki. Chciałem tylko umrzeć.

 

Wtedy usłyszałem głos. Był to głos mojego przyjaciela Janka, który był razem ze mną w powstaniu. Znalazł mnie pod gruzami i podniósł mnie na nogi.

 

- Albin, nie możesz się poddać! Musimy walczyć! Musimy bronić Warszawy! Musimy bronić Polski! - krzyczał.

 

- Po co? - spytałem bez nadziei. - Nie ma już nic do obrony. Nie ma już nic do życia.

 

- Jest! Jest nasza wiara, nasza godność, nasza wolność! Jest nasza ojczyzna! Jest nasza historia! Jest nasza przyszłość! - odpowiadał.

 

- Nie ma przyszłości dla nas - powiedziałem.

 

- Jest! Jest dla tych, którzy przeżyją! Dla tych, którzy będą pamiętać! Dla tych, którzy będą opowiadać! Dla tych, którzy będą pisać! - zawołał.

 

- Pisać? - powtórzyłem.

 

- Tak, pisać! Ty jesteś pisarzem, Albinie! Masz dar słowa! Masz dar świadectwa! Musisz pisać o tym, co się tu dzieje! Musisz pisać o naszej walce! Musisz pisać o naszym cierpieniu! Musisz pisać o naszej nadziei! Musisz pisać dla tych, którzy nie mogą tego zrobić! Musisz pisać dla tych, którzy nie żyją!

 

- Ale jak mam to zrobić? Skąd mam brać papier i długopis? Skąd mam brać siłę i odwagę? - zapytałem.

 

- Znajdziesz je! Znajdziesz je w sobie! Znajdziesz je w Bogu! Znajdziesz je w Polsce! - odpowiedział.

 

Wziął mnie za rękę i poprowadził mnie do najbliższej placówki powstańczej. Tam dał mi kilka kartek papieru i długopis. Powiedział mi, że mam pisać. Pisać o wszystkim, co widziałem, co przeżyłem, co czułem. Pisać o mojej rodzinie, o moich przyjaciołach, o moim mieście. Pisać o mojej wojnie.

 

I tak zacząłem pisać. Pisałem bez przerwy, bez zastanowienia, bez cenzury. Pisałem, jakby to była moja ostatnia szansa. Pisałem, jakby to było moje ostatnie życzenie.

 

Pisałem dla siebie. Pisałem dla nich. Pisałem dla was.

 

To jest moje opowiadanie. To jest moja kartka z pamiętnika. To jest mój dzień z życia Albina Siwaka.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania