10 minut

Jasność ustąpiła tak szybko, jak się pojawiła. Oczy zaatakowane zbyt dużą ilością światła nie przyzwyczaiły się jeszcze do ogarniającej go ciemności. Jack zacisnął powieki. Leżał na twardym, wilgotnym podłożu i nie mógł się poruszyć.

10 MINUT DO AUTODESTRUKCJI OBIEKTU - dźwięk głosowego komunikatu odbił się echem od grubych ścian. Ledwo go zrozumiał. Wiedział, że jest już blisko. Nadal miał nadzieję, że zdąży, ale zimny kobiecy głos dobiegający z głośników napawał go niepokojem. Rozluźnił nieco powieki. Poczekał, aż wzrok się wyostrzy. Po kilku sekundach, tłumiąc strach, spojrzał przed siebie. Pojawił się zarys korytarza. Z wysiłkiem podniósł obolałe po potężnym uderzeniu ciało. Sprawdził, czy wszystko jest na miejscu. Nie było chyba żadnych złamań, ledwie kilka otarć. Broń szczęśliwie nie zamokła. Podniósł ją i oczyścił z nieczystości, w które wpadła, gdy TO go zaatakowało. Zastanawiał się czemu jeszcze żyje. Może TO nie chciało skończyć z nim tak szybko? Może udało mu się wystrzelić kilka razy i zdołał TO przepędzić? Nie pamiętał ostatnich minut. Uznał, że musiał uderzyć się w głowę. Uporczywy, narastający ból w okolicach skroni zdawał się to potwierdzać. Przesunął dłoń do ucha, wymacał słuchawkę. Wyłączona. Nacisnął przycisk. Okropny szum zmusił go do wyjęcia jej z ucha.

- Kurwa - zaklął pod nosem. Mikrofon dołączony do zestawu wyglądał na zniszczony. Zmniejszył głośność i włożył słuchawkę z powrotem do ucha. Zacisnął palce na pistolecie, odetchnął cicho i zrobił parę ostrożnych kroków. Korytarz biegł, lekko zakręcając w lewo. Wznosił się delikatnie. W gęsto rozmieszonych na dziurawej podłodze kałużach odbijało się światło dobiegające z fabrycznych lamp. Przyśpieszył kroku.

- Jack słyszysz mnie? Szsz... Wyciągnijcie go... szszszsz - usłyszał nagle znajomy głos dobiegający z słuchawki - Jack prosz... szszsz... Nie... - z początku nie mógł go skojarzyć, ale chwilę później ostrożnie szepnął do mikrofonu:

- Marie? TO tutaj jest. Czuję to. Jestem blisko. Spotkamy się na miejscu - ucieszył się na dźwięk jej głosu. Wiedział, że kobiecie nic nie grozi, ale chciał ją pocieszyć. Kochał ją. Kochał ją całe życie i kochał swoją...

- Kurwa - zaklął ponownie. Zdał sobie sprawę, że zepsuty mikrofon nie mógł przekazać jego słów.

Nagle TO się pojawiło. Wielkie, czarne jak noc bydle ruszyło na niego z niesamowitą szybkością świecąc ogromnymi ślepiami. Odskoczył w ostatniej chwili, upadając w stos walających się wszędzie odpadków. Uniósł broń i wystrzelił kilka razy. Kule odbiły się od monstrum rykoszetując w ściany korytarza. Potwór zatrzymał się nagle, jakby chciał mu się przyjrzeć. Jack, powoli się wycofując, patrzył na monstrum. Było bardziej maszyną niż żywym organizmem. Nagle jego uwagę zwróciła jasna plama na jednym z barków mierzącego kilka metrów stwora. Przeszedł go spazm grozy, gdy zobaczył głowę swojej sześcioletniej córki wbitą w metalowe ciało potwora. Jasne loki dziecka upiornie mieszały się z plątaniną kabli i metalowych prętów. Na twarzy dziewczynki zamarł wyraz przerażenia.

- Ty skurwysynu! - wrzasnął i zaczął strzelać bez opamiętania. Potwór ruszył powoli w jego kierunku, wydając z siebie niski warkot. Kule odbijały się od niego niczym krople deszczu od blaszanego dachu. Jack dalej krzyczał, naciskał spust mimo, że pociski w magazynku dawno się skończyły. Nagle coś w środku potwora zaiskrzyło. Dwa grube kable wyleciały z trzewi monstrum. Ich końce wpadły do kałuży. Potwór zatrzymał się. Jack odruchowo spojrzał pod nogi. Zobaczył odbicie swojej twarzy w płytkiej tafli wody. We wnętrzu monstrum znowu pojawił się błysk. Impuls elektryczny przebiegł z wiszących niczym flaki kabli, przez brudną kałużę wprost do ciała Jacka. Poczuł przeszywający ból. W jednej chwili stracił przytomność.

 

58 SEKUND DO AUTODESTRUKCJI OBIEKTU - komunikat już nie budził w nim żadnych emocji. Wiedział, że już nic nie może zrobić. Ze słuchawki znów dobiegł znajomy głos:

- Szsz... Jeszcze raz... szsz... Błagam! Jack...szsz... proszę! - kobiecy głos słabł, by wreszcie zamienić się w cichy szum. Jack zacisnął oczy i zapłakał.

- Już w porządku tatusiu - usłyszał znajomy, dziecięcy głos.

- Katy?! - krzyknął. Otworzył nagle oczy, ale zmrużył je zaraz. Znajdował się w rozświetlonym, bladoniebieskim pomieszczeniu. W środku stała niewysoka postać.

- Katy? - powtórzył nie dowierzając - ty... żyjesz? Przecież widziałem że...

- Nie tatusiu - zrobiła kilka kroków w jego stronę. Wsunęła drobną dłoń pomiędzy jego palce - umarłam, a ty umrzesz zaraz.

- Ale co się stało? Katy! Co się dzieje!?

- Mieliśmy wypadek - odpowiedziała spokojnie.

- Wypadek?

- Próbowali cię stamtąd wyciągnąć.

- Ale przecież...

- Spokojnie tatusiu. To się zaraz skończy.

- Ale gdzie jest TO? Gdzie jest potwór?! Marie. Mama przecież...

- Jaki potwór tatusiu? Wjechałeś w ciężarówkę pędząc po autostradzie - dziewczynka uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy - Sam mi mówiłeś, że potworów nie ma.

Jack patrzył na trzymające go za rękę dziecko. Niemal poczuł ogarniającą go jasność. Ból ustąpił. Nie widział już prawie nic, poza niknącym konturem ciała córki. Czuł, jak miękka dłoń dziewczynki delikatnie zaciska się na jego palcach. Odruchowo uśmiechnął się.

- Tatusiu. Musisz już iść.

 

3,2,1...

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 11.01.2016
    Ode mnie 5, bo wciągnąłeś mnie w ten dziwny świat i jak zobaczył twarz dziecka, to sama miałam ochotę strzelić :)
  • Akwus 11.01.2016
    Mega :) w jednym opku stałem się Twoim fanem :)

    Nie wiem czy bardziej podoba mi się klimat całości czy zwrot w końcówce :D Dziś leci 5 i czekam na kolejną szansę na lekturę!
  • Spike 11.01.2016
    Dzięki :) Coś tam od czasu do czasu się pisze ;)
  • Karo 15.01.2016
    WOW!!!! Świetne!
    P.S. Gdy przeczytałem słowo "Kurwa"- to się delikatnie zaśmiałem (nie mogło tego słowa zabraknąć w polskiej opowieści) - oczywiście żartuję. Naprawdę świetne, pisz dalej, a ja będę na bieżąco czytać- obiecuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania