123.

"Jako opiekun magicznych przedmiotów zostałych, warto i ten zauważyć, jakże to kiedyś, a mniej więcej za czasów tych starych i dziś już topornych lokomotyw, nie nic innego, jak jedna z tych właśnie odwozić miała zmarłych w te miejsca, gdzie żywy nie sięga. Z rzędem wagonów na tyle...

 

A była mi, jak z obrazka, na dobrą pocztówkę, szczególnie ta z ciemnej nocy, i z lampą sodową na czele. Czarna, to wespół z czerwonym akcentem. I wielka, jak wielka, Boże, kiedy byłem mały, lecz i tak teraz, jak sądzę, przyszłoby zadzierać mi do niej co rusz także głowę..."

...

 

... I jestem pewny, że coś tam na końcu dopisał, choć co do wygody. Że pstryknął, i tak, jak z kolei, po sznurku - gasły pokojowe lampy, zostawiając ciemność, a pokój pozostał na sprzedaż.

Tak myślę, że coś to któremuś pomogło. Że może kiedyś pewien zagubiony ktoś snuł się raz smętnie po parku, zachmurzony, wypatrując nieba. Według mnie, mogło być to dziecko, sierota, w każdym razie ktoś taki, kto mógłby mu wcale zaufać, - odkładając resztę, szukać niewidzialnych torów (o takich pewno bym wspomniał)...

Jest mało ludzi podnoszących właściwy list z ziemi. Jak też dać wiarę, gdy idziesz, że gdzieś tam ktoś o tobie myśli, klei kopertę, i patrzysz - to jeszcze pełną odpowiedzi. Prawdziwych czy nie, kojących, którym możesz się oddać, odpocząć, i na chwilę w nie wszystkie uwierzyć. Choćbyśmy potem nigdy nie dorośli, wydają się być te prawie niemożliwe.

 

https://sceptyknadrzewie.blogspot.com/?m=0

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania