15. BYŁO IDEALNIE.. Z DNIA NA DZIEŃ LEPIEJ.

Sielanka trwała, miłość kwitła, było idealnie.. z dnia na dzień lepiej. Po jakimś czasie chciałam przedstawić ukochanego moim bliskim. Właściwie chciałam odrazu, jak najszybciej, ale żeby nie zapeszyć postanowiłam, że nie będę się z tym spieszyła. Miał przyjść na obiad, byłam zdenerwowana, choć wiedziałam, że nie jest taki jak jego matka, nie obnosi się bogactwem ani nie wywyższa. Mimo to chciałam wypaść jak najlepiej, żeby wszyscy złapali dobry kontakt.

-Właściwie dlaczego zapraszasz Pabla samego? Przecież znacie się z jego matką. Przy okazji poznałabym również ją, jestem jej ciekawa -powiedziała mama.

-Tak ale poznałyśmy się w innych okolicznościach, kiedy byłam w pracy… -Poczekaj, chcesz powiedzieć, że ona o Was nie wie? – wtrąciła się Marth.

-Nie, nikt nie wie..no poza Wami.. – Martha chciała coś wtrącić, jednak przerwałam jej. -To nie jest dobry pomysł, przynajmniej do tego czasu… dziś poznacie się z Pablem, a niedługo ja poznam resztę jego rodziny..

Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zanim poszłam otworzyć, mama położyła dłoń na moim ramieniu, mówiąc: napewno Cię pokochają, inaczej się nie da.

W rzeczywistości jednak było to zbyt skomplikowane.

 

***

 

Kolacja zapoznawcza okazała się bardzo udana. Moje dziewczyny były Pablem zachwycone, szczególnie mama kiedy zobaczyła, że dostała chabrowy bukiet. Choć obawiałam się niezręcznej atmosfery, przynajmniej z początku, o dziwo nic takiego nie miało miejsca. Kilka żartów mamy i wesołe usposobienie Marthy przełamały wszystkie lody. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, jednocześnie nie poruszając żadnych poważniejszych tematów, np. jego rodziców, żeby nie było zbyt krępująco. Po kolacji poszliśmy z Pablem się przejść.

-Masz fajną rodzinkę. Już ich lubię. – zaczął.

-Napewno?

-No, może mama ciut za bardzo nadgorliwa,a Martha trochę zbyt roztrzepana, ale pozatym jest ok. – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. Wiedziałam, że była to prawda, jednak nie było to ani trochę złośliwe z jego strony.

-To fakt ale to ich cały urok. -przyznałam.

Gawędziliśmy tak długo, jednak czułam, że Pabla coś męczy. Zapytałam o co chodzi.

-To nic takiego..

-Napewno? Myślałam że nie mamy przed sobą tajemnic.

-Jasne, tylko myślę, że to głupie, i nie wiem dlaczego przyszło mi do głowy.

-Mów.

Pablo zwrócił się do mnie i powiedział: -Po prostu zauważyłem, mam wrażenie… niestety nie poznam Twojego taty, ale rzuciło mi się w oczy zdjęcie Waszej trójki… nie jesteś podobna do żadnego z rodziców… Ale może się mylę, przepraszam… -dodał szybko.

Westchnęłam. Faktycznie nie mówiłam mu o tym, bo wydawało mi się to nieistotne. Ale nie było powodu by to ukrywać, więc powiedziałam mu że jestem adoptowana.

-Jeśli nie chcesz o tym mówić rozumiem..

-Nie, to nie problem. Rosalesowie przygarnęli mnie zaraz po trzecich urodzinach. Wcześniej mieszkałam w domu dziecka. Nie znam rodziców ani powodu, z jakiego mnie oddali.

-Przykro mi… -zmieszał się i przytulił mnie. -Nie ma potrzeby, nie jest to dla mnie problem. A wręcz szczęście, że znalazł się ktoś, kto mnie pokochał. Naprawdę, dali mi tyle miłości, że nie ma dla mnie żadnego znaczenia to, że nie jesteśmy spokrewnieni. Są i będą moimi rodzicami… brakuje mi tylko taty.. oddałabym wszystko by znów był z nami…-To już było dla mnie za dużo. Do oczu napłynęły mi łzy. W kwestii adopcji nie miałam nigdy problemu, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, jednak śmierć ojca wciąż była dla mnie bardzo bolesną, niezagojoną raną.

-Skarbie, próbuję zrozumieć co czujesz, choć i tak pewnie mi się nie uda. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale jestem z Tobą.

-Ty masz ich dwoje..

-Tak ale wierz lub nie, czasem czuję, jakbym dla nich nie istniał. Od zawsze były ważniejsze inne rzeczy, interesy stawiane ponad życie rodzinne…Właściwie wychowała mnie babcia bo ojciec nigdy nie miał na to czasu, a matka ochoty… I dziękuję jej za to, bo dzięki niej jestem jaki jestem. Różnię się od rodziców. Pomijam już nawet to, że oni sami nie potrafią już dojść ze sobą do porozumienia…

-Kiedy stroiłam u Was widziałam zdjęcia ślubne Twoich rodziców. Wyglądali tam na szczęśliwych, jeszcze to przyjęcie dla Twojego taty..

Pablo to zirytowało. -Tak, następna rzecz, której nienawidzę..ciągła gra pozorów. Są zgodni tylko kiedy idzie im to na rękę.

Było mi przykro, słysząc co mówi, wiedząc, że nie miał tyle szczęścia co ja. Coraz bardziej obawiałam się ich poznać. Jednak Pablo wspomniał o tym w tej samej chwili kiedy o tym pomyślałam.

-Skoro ja poznałem już Twoją rodzinę, może w weekend przedstawię Cię w końcu swojej? Nie zamierzam już dłużej Cię ukrywać… Matkę i babcię już znasz, więc powinno być łatwiej.

-Obawiam się co pomyśli kiedy zobaczy nas razem…

-Słuchaj, szczerze nie wiem jak to wyjdzie. Ale wiem tylko tyle, że tylko idiota by Cię nie pokochał. – powiedział, całując mnie czule. Mój kochany.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Aisak 04.02.2018
    TAdmin to głupi chój!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania