[14] Nie jestem twoja

Gdy obwiązywano mnie uprzężą wspinaczkową, obowiązkową do łażenia po wysokich trasach w parku, zaczęłam się zastanawiać, na co ja się najlepszego zgodziłam. Alex i Sebastian już zdążyli wspólnie ustalić, że oczywiście idziemy na najwyższą i tę najbardziej niebezpieczną trasę, bo przecież nie będziemy tracić czasu na inne. Laura chętnie na to przystała, a ja tylko skinęłam głową ze ściśniętym gardłem. Mogłam im powiedzieć, że miałam lęk wysokości – co było nawet prawdą. Zazwyczaj jednak nie musiałam stawiać mu czoła, a teraz miałam wejść na drewniane, niestabilne, chyboczące się deski na wysokości… ilu metrów? Dziesięciu? Piętnastu? Boże, dla mnie to wyglądało jak pięćdziesiąt.

- Kto idzie pierwszy? – spytał Alex z uśmiechem, dopinając sobie rękawice ochronne na rękach.

Miałam szczerą nadzieję, że jako pierwszy pójdzie Sebastian i nie będzie patrzył na moją porażkę. Bo takowa niechybnie mnie tu czekała.

- Ja! – Laura wystąpiła na przód, tak jakby miała zamiar odebrać dyplom. Wdzięcznie wbiegła na pierwszą przeszkodę. Wolałam nie patrzeć, co kryły dalsze. Wiedziałam, że nawet jeśli spadnę, uprząż mnie utrzyma, ale nie uśmiechało mi się dostać tego mini zawału serca, kiedy stracę grunt pod nogami. Zanim się spostrzegłam, Alex pobiegł za Laurą. Oboje byli już na trasie – na trawie zostałam tylko ja i Sebastian. Przymknęłam oczy. Jakie to było niezręczne.

- Panie przodem – usłyszałam jego głos, jakby nieco znużony. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że przygląda mi się z lekką kpiną. – Chyba że tchórzysz.

- Nie tchórzę – odparłam dzielnie, choć miałam ochotę uciec.

- No to wskakuj – ponaglił mnie. – Zaraz nam uciekną.

Cholera. Był taki przystojny. Na chwilę zagapiłam się, jak odgarnia swoje gęste brązowe włosy z twarzy. Dlaczego, dlaczego nawet obwiązany tymi sznurkami, nadal wyglądał jak bóg seksu?

- Już idę – burknęłam. Podeszłam do belki startu, wspięłam się po „Pale Buszmena” i weszłam na pierwszą przeszkodę. Była nawet łatwa, dlatego zaraz przeszłam do drugiej. Wiedziałam, że zaraz już wcale nie będzie tak kolorowo. Stresowałam się jeszcze bardziej, mając Sebastiana za plecami. Miałam wrażenie, że obserwuje każdy mój ruch i tylko czeka, aż będzie mógł mnie strącić z przeszkody.

Przed kolejną przeszkodą się zatrzymałam i dla bezpieczeństwa zapięłam haczyk na linie. Belki – nie brzmiało to ładnie, a wyglądało jeszcze gorzej. Rząd kilku drewnianych, wąziutkich belek, po których trzeba było przejść, które chybotały się wraz z krokami przechodzącego. Przygryzłam wargi. Wyobraziłam sobie, jak staję na początku pierwszej belki, a jej koniec pod moim ciężarem leci w górę. A ja w dół.

- Może się zamienimy – zwróciłam się do Sebastiana. – Idź pierwszy.

- Dlaczego? – spytał, wyraźnie powstrzymując się od śmiechu.

- Obawiam się, że moje wolne tempo może cię zirytować – wyjaśniłam mu uprzejmie, trzymając się kurczowo drzewa, żeby tylko nie spaść. – Nie jestem za dobra w takich rzeczach. Wolę robić to wolniej i nie spaść, niż lecieć kurczowo do celu.

Naprawdę myślałam, że się nade mną zlituje, ale Sebastian tylko się uśmiechnął – prawie że mile – i powiedział spokojnym tonem:

- Dobrze. Poczekam.

- Może jednak wolisz iść pierwszy – niemal warknęłam.

- Będę cię motywował.

Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.

- Albo mnie zrzucisz – uzupełniłam chłodno. Parsknął śmiechem.

- Istnieje i taka możliwość. No, już.

Upewniłam się, że haczyk jest prawidłowo zaczepiony o linę, wzięłam głęboki oddech i weszłam na pierwszą belkę, trzymając się kurczowo wszelkich linek, które miałam w zasięgu ręki. Już po pierwszym kroku miałam wrażenie, że spadam. Belka chybotała się jak boja na rozszalałym morzu.

- Mam ochotę wrócić – jęknęłam. Myślałam, że Sebastian mnie nie usłyszał, ale dobiegł mnie jego głos:

- Ani mi się waż. Jak tu wrócisz, osobiście cię zepchnę. Idź dalej!

Nawet się nie obróciłam, żeby na niego spojrzeć. Zacisnęłam zęby i zrobiłam kolejny krok w przód. Udało się! Przeszłam na drugą belkę, choć przy przechodzeniu moje nogi rozjechały się tak, że prawie zrobiłam szpagat w powietrzu. Mimo wszystko poczułam się lepiej. Pilnowałam się tylko, żeby nie patrzeć w dół. Z każdym kolejnym krokiem czułam się coraz pewniej, aż w końcu pokonałam ostatnią belkę i z powrotem stanęłam na drewnianej platformie. Przylgnęłam do drzewa, szczęśliwa, że ta przeszkoda była już za mną. Odwróciłam się, by popatrzeć na Sebastiana. Pokonywał belki tak pewnie i zdecydowanie, jakby robił to codziennie. Prychnęłam głośno, gdy znalazł się obok mnie.

- Popisujesz się – burknęłam. Znów na niego zerknęłam. Niesforne włosy opadły mu na czoło. Utkwił we mnie wzrok.

- Ani trochę. Ale nie jesteśmy tu na pogaduszkach. Idziemy dalej!

Pożałowałam, że Laura i Alex poszli przodem. Wyglądało na to, że Sebastian ma zamiar mnie wykończyć.

Następna przeszkoda była… po prostu linami. Trzeba było przejść po linie, trzymając się drugiej. By nie spaść, trzeba było iść w określonej pozycji – w moim przypadku było to wygięcie do przodu, takie, że mało nie pękł mi kręgosłup.

- Jezu! – wydusiłam z siebie, nie czując kręgów. Trzymałam się kurczowo górnej liny, mając nadzieję, że ta na dole mnie utrzyma.

- Więcej roboty, mniej gadania! – zawołał Sebastian, przyglądając się z mściwym uśmiechem mojej męczarni.

- Dupek – mruknęłam pod nosem.

Kolejną przeszkodą były złośliwe belki – zawieszone równolegle do siebie, po których trzeba było przejść, ponownie prawie robiąc szpagat w powietrzu. Nie wspominając o tym, że te zapewne chybotały się równie mocno, co poprzednie. Posłusznie weszłam na nie, czując, jak bardzo drżą mi nogi. Wolałam nie zastanawiać się, jak idiotycznie wyglądałam w tej pozycji i jak ciekawy widok musiał mieć w tej chwili Sebastian.

- Nie dam rady! – zawołałam w końcu, spanikowana. Nogi trzęsły mi się jak te w galarecie, belki się chybotały – miałam wrażenie, że zaraz spadnę, przy okazji łamiąc sobie kręgosłup. – Czeka mnie amputacja nóg!

- Idź dalej! – zawołał Sebastian. – Jesteś już w połowie!

- To się TRZĘSIE! – wrzasnęłam, a Sebastian zaczął kasłać, maskując śmiech. Mi za to wcale nie było do śmiechu – byłam zawieszona na dwóch ruchomych belkach, w takim rozkroku, jakbym miała zamiar uprawiać na nich seks. Cała się trzęsłam. Nie byłam w stanie pójść dalej.

- Vanessa, musisz się ruszyć. Zaraz tu przyjdą kolejni ludzie.

- Mam to gdzieś! – burknęłam. – Boję się, że spadnę!

- Nie spadniesz! Zawiśniesz. Uprząż cię utrzyma.

- Mówiłam ci, żebyś poszedł przodem! – zawołałam, patrząc oskarżycielsko na Sebastiana. Gdybym mogła, wskazałabym jeszcze na niego palcem, ale kurczowo trzymałam się lin. – Twoje gadanie wcale nie pomaga!

Westchnął.

- Szkoda, że na jednej przeszkodzie może być tylko jeden człowiek, bo gdyby było inaczej, przysięgam, że wszedłbym tam i dał ci soczystego kopniaka. Dalej! Poradzisz sobie.

Zrozumiałam, że zaczynałam go denerwować, dlatego ostrożnie posunęłam się naprzód. Serce łomotało mi jak oszalałe, gdy znowu znalazłam się bezpiecznie na platformie. Sebastian dołączył do mnie chwilę później, patrząc na mnie uważnie.

- Masz lęk wysokości? – spytał. Chyba w końcu dojrzał przerażenie w moich oczach.

- Trochę – mruknęłam.

- Więc dlaczego się zgodziłaś?

Wzruszyłam ramionami.

- Nie chciałam odmawiać Laurze.

Nie skomentował tego. Wskazał głową następną przeszkodę. Westchnęłam ciężko.

- Na pewno nie chcesz iść pierwszy? – spytałam go ponownie.

- Jeśli pójdę pierwszy, nigdy w życiu nie przejdziesz następnej przeszkody – odparł ironicznie. Fuknęłam, słysząc jego słowa, ale miał rację. Postanowiłam się zamknąć i już nic nie mówić, nieważne, jak przerażona będę.

Pokonaliśmy jeszcze ściankę, zwodzony most, spacer po linie i równoległe strzemiona. Zaciskałam zęby przy każdej przeszkodzie, żeby Sebastian nie musiał mnie non stop dopingować. Nie chciałam stwarzać pozorów małej, przerażonej dziewczynki. W końcu jednak nie wytrzymałam – gdy byliśmy prawie na końcu, znowu się zawahałam. Zjazd tyrolski – czyli przypięcie się haczykiem do liny i zjechanie w dół. Z cholernie niewyobrażalną prędkością. Gdy zobaczyłam długość liny, wysokość, na jakiej się znajdowaliśmy i przerażające urwisko, nad którym miałam poszybować, zrobiło mi się słabo. Ręce trzymałam na haczyku, stojąc tuż na krawędzi platformy, ale gwałtownie cofnęłam się do tyłu, chcąc być jak najdalej od tej granicy. Nie przewidziałam jednego – że robiąc tak szybki i gwałtowny ruch, wpadnę na Sebastiana.

- Hej! – zdążył tylko powiedzieć, bo zaraz musiał mnie złapać, żebyśmy się oboje nie wywrócili na tej wąziutkiej przestrzeni. Ponieważ trzymałam ręce w górze, na haczyku, moja koszulka podciągnęła się nieco do góry i gdy Sebastian mnie złapał, dotknął rękami moich nagich bioder. Poczułam się, jakby poraził mnie prąd. Miałam zamiar natychmiast od niego odskoczyć, ale nie zrobiłam tego. Chciałam zatrzymać, zapamiętać to uczucie. Dopiero po chwili szarpnęłam ciało do przodu i poczułam, że się czerwienię.

- Nie dam rady – powiedziałam cicho, po raz kolejny. – Boję się. Spadnę.

- Nie spadniesz. Musisz się tylko dobrze przypiąć. – Sebastian zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Upewnił się, że mój haczyk jest prawidłowo zaczepiony o linę. – Odepchnij się mocno. Za chwilę będzie po wszystkim.

Spojrzałam na niego, będąc pewna, że pewnie znowu wyglądam jak mała, przestraszona sarenka. Serce biło mi tak mocno, że drżała mi koszulka. Spodziewałam się, że Sebastian dalej będzie się nabijał i mnie poganiał, ale spojrzał na mnie ze zrozumieniem. Chwycił mnie za rękę i delikatnie umieścił ją na lince, która mnie utrzymywała.

- Dasz radę to zrobić – powiedział cicho. – Udowodnisz sobie, że żaden strach nie ma nad tobą władzy.

Pokiwałam głową i odwróciłam wzrok. Wzięłam głęboki oddech, przykucnęłam i mocno odepchnęłam się nogami od platformy. Poleciałam. Przez chwilę miałam ochotę zakryć sobie oczy, ale usłyszałam świst wiatru i przelatujący w okamgnieniu krajobraz. Zanim się obejrzałam, już było po wszystkim. Stanęłam na gruncie. Z uśmiechem obserwowałam, jak Sebastian pokonuje zjazd i staje obok mnie.

- Dziękuję – powiedziałam, gdy odpinał uprząż od liny.

Zerknął na mnie i prawie się uśmiechnął.

- Nie ma za co.

Laura i Alex już na nas czekali – z narzekaniami, co nam zajęło tak długo.

- Vanessa się trochę grzebała – powiedział Sebastian, ale nie dodał nic więcej, za co byłam mu wdzięczna. Zaczęliśmy się zbierać do domu. Oddaliśmy uprzęże i poszliśmy do samochodu. Widziałam, że Alex chciał ze mną porozmawiać, ale nie miałam na to siły. Odwieźli mnie do mieszkania i od razu poszłam zafundować sobie ciepłą, długą kąpiel. Czułam się niesłychanie zmęczona tym ciągłym strachem, który mi dziś towarzyszył. Czułam też dziwne, nieznane dotąd uczucie – uczucie bycia sam na sam z Sebastianem i to nie w zwykły sposób. Pomógł mi dziś. Gdyby nie on, pewnie nie ukończyłabym tej trasy. Miał rację – udowodniłam sobie, że potrafię. Po prostu.

Coś jednak nie dawało mi spokoju, ale nie wiedziałam, co takiego. Dopiero zasypiając, uświadomiłam sobie, że gdy wpadłam na Sebastiana swoim gwałtownym ruchem i przez chwilę tak trwałam, chcąc nacieszyć się dotykiem jego rąk na mojej skórze, on też mnie nie puścił.

 

 

Krótki trochę, bo pisany na szybko i w pracy, ale chciałam coś wrzucić, bo przez następne 4 dni mnie nie będzie - udaję się na urlop. Krótki, ale to urlop, więc mam zamiar się nim nacieszyć. Kurczę, aż mi się zachciało iść do parku linowego. Trzeba będzie to załatwić, choćby nie wiem co. A więc arrivederci moi kochani i do "zobaczenia" wkrótce ;D

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tina12 23.08.2017
    Ja byłam raz w parku linowym i czułam się jak Vanessa. Też mam lęk wysokości. No tylko nie miałam księcia z bajki.
  • candy 23.08.2017
    Najgorzej! Ja też nie, jak byłam ostatniio...
  • Lotta 23.08.2017
    Dupek <3 5 xD
  • candy 23.08.2017
    Tradycyjnie :DD dziękuję <3
  • Paradise 06.10.2017
    miałam podobnie w parku linowym xD raz miałam atak paniki, ale dałam radę xD szkoda, ze nie było za mną takiego Sebastiana :D 5
  • Billie 18.12.2017
    Przypomniało mi się, jak byłam w parku linowym. Też mam lęk wysokości, ale nie myślałam, że aż taki... Poszliśmy na najtrudniejszą trasę, a ja mając trzy przeszkody do końca poryczałam się i musieli mnie ściągać , co za wstyd :D rozdział świetny, trochę spowolnił akcję 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania