Piąta
Jak zwykle rano postanowiłem odwiedzić mojego kolegę. Była piąta rano, więc uznałem że to idealna pora na odwiedziny. Włożyłem swój ulubiony garnitur, stare buty i gustowne różowe okulary. Psiknąłem se pachy jakimś gównem i wio! Wyskoczyłem z domu i wybiegłem na chodnik. "Ciemno jakoś" - pomyślałem. Rzeczywiście, za jasno nie było.
Chciałem się wrócić, ale uznałem że to nie ma sensu. "Chuj. Co najwyżej auto mnie potrąci" - przewinęło mi się w głowie. Tak więc, nie tracąc więcej czasu, ruszyłem do mego przyjaciela. Szedłem swoim ulubionym chodnikiem i gwizdałem pod nosem. Nagle huk! Patrzę zdezorientowany na ulicę. Kolejna edycja Dancing with the cars. Nic niezwykłego. W sumie to nie wiem co ludzie w tym widzą. Dwóch ludzi tańczy na ulicy i próbuje przeżyć. Nic ciekawego. Już lepiej obejrzeć Igrzyska śmierci. Kontynuowałem więc swą podróż. Po minięciu paru zwłok i rozjechanego kota dotarłem na miejsce. Stara, zarobaczona kamienica stała przede mną otworem. Otworzyłem wrota wejściowe i wkroczyłem do klatki schodowej (żulowej). Jak zwykle spotkałem tam Mieczysława Pana (nie mylić z panem Mieczysławem).
- Dzień dobry - mówię do niego.
- Szoo!? Kto, kurwa, krzyczy!? Cisza noszna jeszt, kurwa! - odpowiedział na wpół żywy. Trudno. Nie zawsze jest chętny do rozmów, ale warto było spróbować. Rozpocząłem swoją wspinaczkę po schodach. Wdrapywałem się na kolejne piętra mijając po drodze alkohimalalistów i różnorakie chytre baby. Po kilku minutach dotarłem na piętro numer jeden. Ustałem przed dużymi dębowymi drzwiami i zapukałem energicznie. W środku było słychać jakieś wrzaski i trzaski. Coś się zbliżało do drzwi. Po kilku chwilach otworzyły się z hukiem wybijając mi zęba. Obalały spojrzałem w górę - matka kolegi.
- Synuś, twój gejowaty koleżka przyszedł cię dręczyć!
- Już idę kurwo! Znaczy kurwa!
Poczekałem chwilę na ziemi. Gdy już myślałem, że zasnę przed mymi oczyma ukazał się on - Staszek kolega (nie mylić z kolegą Staszka). Podał mi rękę i wstałem z podłogi. Spojrzałem na mnie i powiedział:
- Co ty tu robisz chuju o takiej porze!? Mózg ci się przegrzał czy cu!?
- Dziękuję za miłe przywitanie. Może pójdziemy gdzieś na miasto?
- Mało ci jeszcze? Cały dzień wczoraj te, kurwa, lody robiliśmy. Już mnie usta bolą, ziom.
- Czyli nie?
- Nie kurwa i spierdalaj.
Miła rozmowa, prawda? Trudno. Może następnym razem. Zszedłem po schodach i wyszedłem z kamienicy. Chciałem już wracać do domu, ale mój wzrok przykuła pewna rzecz. Piwodajnia u Michego jest otwarta. Może dobre piwko polepszy mi humor? Przeszedłem zgrabnie przez ulicę i wtoczyłem się do środka. Podszedłem do lady i powiedziałem do Michego:
- Weź mi daj jakieś mocne piwko.
- Nieczynne.
- Jak to? Otwarte jest przecież.
- Piąta rano. Otwieram o ósmej.
- To po co otworzyłeś lokal?
- Musiałem tu jakoś wejść. Nie będę się wkradać do swojego baru przez okno jak jakiś, kurna, złodziej.
- Przecież jest wywieszona tabliczka "otwarte".
- Weź nie zadawaj głupich pytań i spadaj. Mam klientów do obsłużenia.
- Przecież otwierasz o ósmej.
- No właśnie. Spadaj.
Eh. Kolejna konwersacja zakończona sukcesem. Trudno. Wrócę do domu. Może tam coś wypiję? Nagle bum! Tracę kolejnego zęba. Znowu oberwałem drzwiami. Jakiś brodaty koleś wpadł do baru. Spojrzał na mnie i podał mi rękę. Myślałem, że pomoże mi wstać - błąd. Złamał mi ramię. Krzyknąłem z bólu i skuliłem się na podłodze. Za co, kurwa? Za co?
- Jakim, kurwa, prawem wchodzisz do mojego baru przede mną!? To zniewaga! - krzyknął brodacz.
- Niech szef go zostawi. Godziny mu się pomyliły i tyle.
- Ty też chcesz stracić rękę Michi?
- Niech pan se robi z nim co chce. Ja się nie mieszam.
Brodacz złapał mnie za głowę i wyrzucił przez okno. Przeleciałem na drugą stronę ulicy i wylądowałem przed kamienicą. Doczołgałem się do drzwi i oparłem się o nie. Siedziałem obolały i próbowałem wyjmować kawałki szkła z mojego ciała. Za co, kurwa? Za co? Już nigdy nie wychodzę o piątej. Nigdy.
Komentarze (15)
"więc uznałem że to idealna " — przed "że" przecinek
"pora na odwiedziny." — spójrz na poprzednie zdanie; odwiedzić/odwiedziny
"gustowne różowe okulary." — po "gustowne" przecinek
"Psiknąłem se" -> sobie
""Ciemno jakoś" - pomyślałem." — zamiast dywizu powinna być pauza (kod: alt + 0151)
"ale uznałem że to nie ma sensu." — przed "że" przecinek
"Wdrapywałem się na kolejne piętra mijając po drodze alkohimalalistów" — przed "mijając" przecinek i chyba "alkohimalaistów"
"o kilku chwilach otworzyły się z hukiem wybijając mi zęba." — przed "wybijając" przecinek
"Obalały spojrzałem w górę" — obalały -> obolały
"- Już idę kurwo! Znaczy kurwa!" — po "idę" przecinek
"Gdy już myślałem, że zasnę przed mymi oczyma ukazał się on" — po "zasnę" przecinek
"Spojrzałem na mnie i powiedział:" — spojrzałem -> spojrzał
"- Co ty tu robisz chuju o takiej porze!?" — otocz przecinkami "chuju"
"Eh." -> Ech
Krótki tekst, sporo błędów — jest nad czym popracować. Całość jest absurdalna, ale w pozytywnym sensie. O piątej rano to ciekawe rzeczy się dzieją, ogólnie dobra pora na spacerki, ale jak widać nie dla każdego. Pozdrawiam :)
Mięsiste dialogi i opisy - super, El Buczo. Rozbawiłeś mnie ♥ Mrówcza piątka ♥♥
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania