8: Wybierz swojego Boga, rozdział 1.2

Kiedy Bob z zacięciem opowiadał o zasadach i aktualnościach panujących w footballu narskim, który według jego koncepcji dobrego sportu przewyższał wszelkie walory koszykówki i całej świty NBA-ej, Nevilius, nazwany Nevilem, czynnie się tym barwnym wywodom przysłuchiwał. Z początku zadał kilka bardziej tematycznych pytań, a nawet wysilił się na komentarze względnego zrozumienia, dopóki nie przekroczyli miejskiej granicy niezdrowo ściśniętych zabudowań. Przy okazji, także i granicy prawdziwej potrzeby grzecznego udawania. Po tym. po prostu wgapił się w swoją szybę, przytakując, gdy zajdzie taka konieczność.

Wilki jeszcze trzy lata temu nie dorównywały Bykom do pięt, a teraz dzięki zmianie kapitana na młodszego i bardziej nowatorskiego, sieją konkretny zamęt wśród różnych warstw sceny specjalistów, sceptyków oraz krytyków sportowych. Wpływa to pozytywnie na powrót dawnych kibiców, mówiły statystyki, przytaczane przez Boba.

Podróż wstrzymała się na stacji paliw. Na parkingu, jak to przeważnie bywało, znaleźli inne zaparkowane samochody, wśród których liczniejszą grupę zajmowały tiry. Bob musiał zrobić przymusową przerwę półgodzinną. Tak głosiło jedno z praw jego profesji. „Bezpieczeństwo ponad wszystko, drodzy kierowcy, a z sennością precz! Jak najdalej!”

Ruch na drodze jakby zgęstniał, albo było to jedynie przywidzenie. Stary anioł postanowił rozruszać i rozprostować biedne kości przed kolejnymi godzinami spędzonymi w bezruchu. Mógł chociaż wziąć coś do czytania na czas podróży. Zaraz jednak doszedł do wniosku, że taka lektura mogłaby go zbyt mocno rozproszyć, a wtedy nieszczęście murowane. Właśnie. Jeśli chodziło o takie nieszczęście... przez kilka dni nie miał nieprzyjemności zaobserwowania żadnych bratnich skrzydeł na horyzoncie. Dziwne. Spodziewał się walki, starcia z prawdziwego zdarzenia i wychodziło na to, że niepotrzebnie przywoływał Sahra. Nowy pan pozostałych przy życiu resztek armii Seta, widocznie nie pozwalał na zakosztowanie przez nich długo wyczekiwanej zemsty. Jeszcze. Ciekawe kto tak właściwie stanął na ich piedestale „celu istnienia”. Śmiałby się, gdyby okazałby się nim człowiek. To byłoby zbyt proste i jednocześnie nad wyraz hańbiące. W zamierzchłych wiekach trafił się tylko jeden taki przypadek, iż przy boku najwyższego oddziału walczył śmiertelnik. Kompletny wyjątek, wprost niesamowita istota. Potrafił doścignąć kroku Neviliusowi, a zresztą i wszystkim innym. Ho, ho, wojownik i potwór w jednej osobie.

Kierowca Bob zawołał go, co oznaczało koniec postoju. Zamyślony anioł wrócił na siedzenie pasażera, które jak przypuszczał, miało być obite skórą. Ponownie wyruszyli na kurs prowadzący do Galgraru, czyli do starszego bliźniaka Walgraru. Nevil kierował się właśnie do tego drugiego bliźniaka. Stamtąd już tylko dzień drogi pieszo do przymorskiego miasta Duska.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania