Adam
Nazywał się Adam. Był moim najlepszym przyjacielem od dzieciństwa. Razem chodziliśmy do szkoły, razem bawiliśmy się na podwórku, razem marzyliśmy o przyszłości. Był jak brat dla mnie. Zawsze miał uśmiech na twarzy i dobry humor. Zawsze był gotowy do pomocy i wsparcia. Zawsze był przy mnie.
Aż do tego dnia.
To był zwykły dzień. Wracałem z lekcji do domu, gdy zobaczyłem Adama na ulicy. Machnął do mnie ręką i pobiegł w moją stronę. Nie zauważył nadjeżdżającego samochodu. Nie zdążyłem go ostrzec. Nie zdążyłem go uratować.
Wszystko stało się tak szybko. Wielki huk, krzyk ludzi, krew na asfalcie. Adam leżał bez ruchu na ziemi. Podeszłem do niego i złapałem go za rękę. Była zimna i bezwładna. Przyłożyłem ucho do jego klatki piersiowej. Nie było tętna. Nie było oddechu. Nie było życia.
Zacząłem płakać i wołać jego imię. Nie mogłem uwierzyć, że to się stało. Nie mogłem uwierzyć, że go straciłem.
Od tego dnia minęło już pięć lat. Pięć lat smutku i samotności. Pięć lat tęsknoty i wspomnień.
Ciągle tu jesteś
w taki sposób, że cię
niezmiennie nie ma
Widzę cię w moich snach. Mówisz do mnie i śmiejesz się ze mną. Przytulasz mnie i pocieszasz mnie. Budzę się i czuję twoją obecność obok mnie.
Jesteś jak sen we śnie
który zapomina się po przebudzeniu
Słyszę cię w moich myślach. Radzisz mi i zachęcasz mnie. Opowiadasz mi o swoich planach i marzeniach. Zamykam oczy i słucham twojego głosu w mojej głowie.
Jesteś jak myśl w głowie
która ginie w natłoku
Wącham cię w moich wspomnieniach. Pamiętam twój zapach, który towarzyszył mi przez lata. Zapach twojej skóry, twoich włosów, twojej koszuli. Oddycham głęboko i czuję twoją woń w moim nosie.
Jesteś jak zapach kwiatów
który ulatnia się z wiatrem
Smakuję cię w moich uczuciach. Pamiętam twój smak, który pozostał na moich ustach. Smak twoich pocałunków, twojej śliny, twojej miłości. Liżę wargi i czuję twój smak na moim języku.
Jesteś jak smak słodyczy
który znika z językiem
Widzę cię w moim domu. Znajduję twoje rzeczy, które zostawiłeś tu przed laty. Twoje zdjęcia, twoje książki, twoje ubrania. Dotykam ich i czuję twoją obecność w moim domu.
Jesteś jak cień na ścianie
który znika w ciemności
Słyszę cię w moim otoczeniu. Słyszę twoje imię, które ktoś wymawia przypadkiem. Słyszę twój śmiech, który dochodzi z sąsiedniego pokoju. Słyszę twój płacz, który rozbrzmiewa w moim sercu.
Jesteś jak echo w pustce
które milknie w ciszy
Ciągle tu jesteś
w taki sposób, że cię
niezmiennie nie ma
I nie wiem, czy kiedykolwiek cię odzyskam.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania