Agnieszka Chylińska

Latanie bez czapki i szalika po dworze przez ostatnich parę tygodni odpłaciło mi się potworną grypą, więc zwinąłem mandżur i z zamiarem powrotu do rodzinnego domu żeby się trochę podkurować pojechałem na przystanek PKS. Wlokę się po ziemi, gluty z nosa mi wiszą do kolan, charczę jak gruźlik, słowa nie mogę powiedzieć, ale jakoś dojechać trzeba. Będąc już na miejscu szukam rozkładu jazdy, kiedy to jakiś litościwy busiarz zgarnie mnie z tego wypizdowia. Byłem nastawiony na długi czas oczekiwania, bo jak wiadomo, spóźnienia to w komunikacji miejskiej chleb powszedni. Patrzę na rozkład i aż zawyłem ze szczęścia, bo bus miał być już za 15 minut. Nagle stojąca przedemną blondynka obróciła się. Moim oczom ukazała się Agnieszka Chylińska, we własnej osobie. Zanim jej zdążyłem powiedzieć, że kiedyś to lubiłem się do kawałków O.N.A. pobujać i, że bardzo miło mi spotkać tak ważną postać kobiecą polskiej sceny rockowej, ona zajebała mi w mordę tak mocno, że aż mi te rozkłady w oczach zamigotały. W ciężkim szoku pytam się Agnieszki za co ona mnie tak potraktowała, bo ja nie rozumiem.

- Ty się jeszcze śmiesz pytać nędzna spierdolino?! - zaczęła drzeć mordę z tą swoją charakterystyczną chrypą. - Nie podskakuj kurwa! Pewnie se myślisz, że ta twoja chrypa to lepsza jest od mojej. A chuja! - i zacząłem tłumaczyć, że ja tak naprawdę to jestem chory i nacodzień to ja takiego głosu nie mam i, że wcale nic nie myślę o niczyjej chrypie. A ona jakby mnie nie słyszała, tylko wycharczała:

- WYZYWASZ MNIE? MNIE KURWA? DOBRA, ZARAZ SE ZOBACZYMY KTO TU JEST LEPSZY! - i zerwała z siebie ubrania: koszulkę z napisem 'MOJE DZIECI SĄ NAJLEPSZE', różowe rurki i szpilki. Pod spodem miała wyćwiekowaną katanę i wojskowe spodnie za duże o jakieś 10 rozmiarów, wyjęła z dziecięcego plecaka ujebane glaniory i zatknęła na nogi. Potem zdjęła blond perukę i moim oczom ukazały się w pełnej krasie jej czarne długie włosy. Zaczęła wyć swoje piosenki sprzed 20 lat, a ja taki skulony, zawstydzony, bo ludzie zaczęli się zbierać dookoła, zainteresowani tym, że Agnieszka Chylińska daje mini-koncert. Skończyła piosenkę, a publiczność dostała masowego orgazmu. Wrzasnęła do nich: FUCK OFF PUBLICZNOŚĆ!, a oni aż zapiali z zachwytu, że jest dla nich taka miła i uprzejma i nie złożyła ich w ofierze tylko wspaniałomyślnie kazała im wypierdalać. Próbowałem wmieszać się w tłum i wyjść z opresji z twarzą, ale Aga wzięła mnie za fraki i kazała śpiewać pod groźbą rytualnego obdarcia ze skóry. Chcąc nie chcąc zacząłem charczeć. Mój brat jest brudasem i jak czasami rozjebywał muzykę na pół miasta to słyszało się conieco. Chrypiałem byle co, byle tylko chrypieć i nie zostać dywanikiem łazienkowym w willi Agnieszki. Kiedy skończyłem publika mało się nie wyruchała ze szczęścia. Zobaczyłem w oczach Agnieszki nienawiść i rządze mordu, więc żeby sobie oszczędzić niepotrzebnej bójki wycofałem się powoli w tłum. Chylińska rzuciła się za mną w pogoń, ale właśnie w tej chwili podjechał mój bus. Wskoczyłem do niego prędko i zatrzasnąłem drzwi, potem patrzyłem tylko jak Agnieszka przyciska twarz do szyby i mi pokazuje jakieś satanistyczne znaki.

Średnia ocena: 2.4  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • QqS981 11.02.2015
    Ciekawe, a zarazem dziwne :D
  • Mroczhna 11.02.2015
    Niestety, nie podoba mi się. Kiedy w opowiadaniu odnajduję, co jakiś czas drobne przekleństwa - OK, sprawiają wtedy, że tekst staje się bardziej realistyczny i bliższy uczuciom czytelnika, ale jeżeli przekleństwa nie ograniczają się do kwestii bohatera lub kilku wtrąceń narratora to niestety, ale tekst nabiera odrobinę wieśniackiego stylu, staje się nieciekawy i odrażający. Lubię, gdy akcja zaczyna się znikąd, a z każdym słowem dowiadujemy się coraz więcej, o czym czytam, ale jeśli od początku do końca nie wiemy, o co chodzi, to coś najwyraźniej jest nie tak. Zostawiam 1 na zachętę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania