Akordeon i poezja (dla Ren)
Dedykuję to tekścicho Ren, bo nasunęła mi pomysł, i tak oto powstała historia na jego fundamentach ;-;
Przekroczyła próg, a potem smukłą, bladą dłonią, okrytą materiałem wełnianych mitenek, wytarła wilgoć spod oczu, niby zły sen. Zostawiła go przed drzwiami lokalu i ruszyła dalej ze sztucznym uśmiechem, jakby naklejonym na twarz z zupełnie innego obrazu, odmiennej rzeczywistości.
Nałożyła na siebie transparentną maskę, jakoby z babiego lata, czy radości uszytej ze zbitego szkła. Wsłuchała się w dźwięk akordeonu, a raczej podkładu akordeonowego. Wszakże nie widziała nigdzie muzyka, grającego na tymże instrumencie.
Stoliki były puste, podobnie jak jej serce i zasoby łez. Straciła wszystkie na rogu własnej cierpliwości i przedmieściach zeszłej nocy, gdy zamiast brzmienia akordeonu, słuchała swego bólu jak nagrania z kasety. Raz, dwa, trzy. Trzy uderzenia, bo w końcu do trzech razy sztuka.
Uciekła. Teraz tylko akordeon obijał się echem o obdrapane ściany umysłu.
Nie. Wróciła się do poprzedniej myśli i uznała jednak, że nie każdy stolik był pusty. Przy jednym z okrągłych blatów ktoś siedział. A może wcale nie? Nie miała pojęcia, czy tak, czy nie. Szła jedynie, stąpała nagimi stopami po podłodze, z rękoma w kieszeniach spranej, szarej bluzy z lumpeksu, a spod kaptura sięgały jej do ramion jasne włosy. Bluza mogła być kiedyś czarna, a na tyle widniały skrzydła. I napis.
Jeśli nie spróbujesz, nigdy nie nauczysz się latać.
Spróbowała.
Przysiadła na taborecie przy stoliku, gdzie ktoś siedział.
Wówczas, prócz akordeonu, pochwyciła różne głosy. Niskie i wysokie. Bliskie i dalekie. Mówiły, lecz nie tylko do niej. Do wszystkich. Szeptały wierszem.
Poezja unosiła się mgłą wszędzie wokół, śpiewem i dialogiem, a dziewczyna bez butów położyła głowę na stole, wsłuchawszy się bez pamięci.
— Cześć — powiedział rudy anioł z naprzeciwka, a świat spłynął krzykiem artystów. — Słyszysz?
— Wiersze. Chyba — zdrapywała przezroczysty lakier z paznokci, nie patrząc aniołowi w oczy.
— Tak. Niektóre są nawet moje, wiesz?
— Które?
— Te, osadzone na dwóch filarach - wódce i smutku. Rozpoznasz się. Lubisz poezję?
— Inaczej bym tu nie przyszła.
Cisza.
— Moje buty poszły na inny spacer. Do innego lokalu — podjęła któraś i pomyślała, że jej szczęście właściwie też.
— Nie martw się. Masz ładne włosy, wiesz? Tylko zdejmij ten kaptur — uśmiechnął się anioł. Anioł, który był dziewczyną.
Zdjęła kaptur. A razem z nim wszystko inne, ale już potem. Dużo bardziej potem, w zaułku dwóch serc.
Komentarze (13)
Podoba mi się, bardzo, nie wszystko jest jasne, można dużo sobie dopowiedzieć. Ja mogłam trochę zobaczyć siebie. Piec, kc ❤
Nie dowierza że masz 14 lat
Jak wróce dam ci skrina. Teraz jestem na fonie
Wracaj na digarta na antychrusta
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania