Ambroziak, nie przyśpieszaj kroku. raz
Jego wyobraźnia pisała najczarniejsze scenariusze. Widok z wąskiego okna, pomagał w zapomnieniu o lęku przed podróżami samolotem. Przynajmniej przez kilka krótkich chwil, pozwalał skupić myśli na czymś innym. Nie był przerażony odległością od ziemi, czy turbulencjami. Panicznie bał się marnej śmierci we właściwie nieokreślonym miejscu.
Maszyna unosiła się nad rozległą zabudową. Ambroziak bez wysiłku potrafiłby rozpoznać widoczne ulice, nawet jeszcze gdy miasto całkowicie nie wyłoniło się spośród chmur. Lądowanie zaplanowano za kwadrans. Wciąż jednak miał w ustach gorzki smak, który towarzyszył od wejścia na pokład. Bez powodzenia spróbował pozbyć się goryczy i oblizał wargi.
Samolot znalazł się nad obrzeżną częścią miasta, w której się wychował i dorastał. Przykrywały ją gęsta mgła. Do tego dochodził smog z huty, którym odżywiały się jego młode płuca.
Ten pryzmat nie przeszkodził mu spostrzec miejsc, gdzie spędził swoje wczesne lata. Widział swoją szkołę. Naokoło niej bloki i domy, w których mieszkali jego dawni przyjaciele. Nie zdziwił się, gdy zauważył wciąż nieukończony budynek biblioteki. Melancholia, to miasto w którym nikomu nie są potrzebne książki. Jej mieszkańcy przeżywają ciekawsze historie, gdy odchodzą od zmysłów.
-Proszę wstać
-Ale o co chodzi?
-Siedzi pan na mojej kanapie.
-Wcześniej nie przeszkadzałem.
-Tak, ale wykupił pan tylko godzinną sesję, która właśnie się skończyła.
Komentarze (13)
"nad obrzeżnej części miasta, w której" - nad obrzeżną częścią, albo; nad okolicami itp.
"Widział swoją szkoły." - szkołę
Pamiętam cię... i zupełnie niepotrzebnie usunąłeś wcześniejsze prace. Pozdro ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania