Angelus Onera - cz.1
Zaczęło się od tego, że tysiące lat temu, zanim jeszcze wynaleziono pismo, na Ziemi rozpętała się wielka wojna. Wojna między aniołami, a demonami. Dotychczas, choć nie lubili się, żyli w zgodzie. Jednak zaszedł pewien incydent. Powstała nowa przepowiednia, która miała dotyczyć anielicy. Według niej, miała ona pogodzić ze sobą dwa światy.
Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że ma nastąpić wojna i zaczęły się kłótnie. Padały oskarżenia. Po której stronie miałaby leżeć wina? I to właśnie doprowadziło do bitwy. Teraz wiemy, że winne były obie strony, ale wtedy każdy przekonany był o swojej racji. Zaczęły się szantaże, sprzeczki, a póżniej konflikty zbrojne.
Ale dość już o przeszłości. Zajmijmy się teraźniejszością, dziewczyną, która nosiła wielkie brzemie, która często wpadała w tarapaty i która jest bardzo ważna w dziejach aniołów i demonów. Był 1 września.
Rosalie. Szesnastolatka, długie włosy koloru czekolady, oczy o podbnej barwie, tylko nieco jaśniejsze. Wąskie usta, długie rzęsy. Ogółem: ładna twarz. Mieszkała w ciasnym mieszkanku na Manhatanie. Dobrze się uczyła i miała najlepszą przyjaciółkę imieniem Camila, która była bardzo niezdarna i miała niewyparzony język.
Rosalie wzięła torbę, zarzuciła ją sobie na ramie i w biegu ugryzła kawałek kanapki. Wybiegła bez pożegnania z nadzieją, że zdąży na lekcję. Gnała przed siebie potrącając przpadkowo przechodniów.
-Przepraszam!- wołała za każdym razem. Oburzone miny pieszych mówiły same za siebie i nie trzeba było nic dodawać. Cały Nowy York. Pośpiech, korki.
Wbiegając po schodach do szkoły potknęła się i upadła na ostatnim stopniu. Kiedy podniosła głowę ujrzała roześmianego chłopaka.
-Uważaj trochę, bo sobie coś złamiesz- parsknął śmiechem, ale podał dziewczynie rękę- Nathan.
-Rosalie.
-Powiesz mi gdzie cię niesie? Wyprzedaż czy coś?-krzywy usmiech, który nie znikał z jego twarzy powoli zaczynał denerwować Rosalie.
-Na lekcje. To na prawdę jest tak trudno zrozumieć?- odpowiedziała sarkastycznie.
On tylko czekał ze zmarszczonym czołem.
-Biegnę z plecakiem po szkolnych schodach...
-...choć to bardzo niebezpieczne- dodał. Znów ten uśmiech.
Rosalie spojrzała na niego spode łba.
-Tylko się nie wkurzaj- uspokajał ją- Ale musisz na siebie uważać. Wiesz ilu ludzi rocznie ginie biegnąc po schodach? Ja ci niczego nie zabraniam, ale nie myślisz, że byłoby szkoda takiej ładnej buźki?
Rosalie prychnęła i ruszyłą do drzwi. Z ręką na klamce odwróciła się na moment.
-A ty gdzie się wybierasz?
-Do szkoły- powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku.
To było dziwne. Gdyby uczył się gdzieś indziej, to co miałby robić przed tą szkołą? Rosalie nie chciała sobie zaprzątać nim głowy, ale mimo to opowiedziała o zdarzeniu Camili.
-Rzeczywiście dziwna sprawa. Ale chyba nie będziesz go śledzić?
-Nie. No co ty?- tymi słowami Rosalie zakończyła rozmowę o Nathanie.
Wróciła do domu.Rzuciła plecak w kąt i usiadła na kuchennym krześle. Nie posiedziała długo, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłai ujrzała grubego kolesia całego ubranego na biało.
-Rosalie Sparks?- zapytał.
-T-tak- odpowiedział Rosalie.
-Gratulacje! Przyjęto cię do Celestis Aademy!- wykrzyknął nieznajomy.
-Słucham?
-To znaczy tyle samo co Niebiańska Akademia. Uczą się tam anioły. Ja jestem aniołem, ty jesteś aniołem i w tej szkole wszyscy są aniołami. Rok szkolny zaczął się już dzisiaj, ale mieliśmy małe opóźnienia- uśmiechnął się.
W głowie Rosalie wciąż pobrzmiewały te słowa: ,,ty jesteś aniołem".
Komentarze (8)
Ps. Witamy na stronie :)
Całość jest fajna, lekka w odbiorze. 4:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania