Anioł Stróż

Każdego dnia budzę się z myślą, że to właśnie dziś stanie się coś wyjątkowego. Jednak za każdym razem nic nadzwyczajnego się nie wydarza. I wtedy zastanawiam się - czy życie innych ludzi też jest tak monotonne, nic nie warte?

Jak codziennie po przebudzeniu udałam się do łazienki. Wykonując tę same czynności co wczoraj i te same co tydzień temu, tracę resztki nadziei. Wyszłam z domu. Od razu w oczy rzuciła mi się paskudna pogoda. No ale cóż, mamy zimę. Pogodzona ze swoim ciężkim losem, udaję się na przystanek autobusowy. Tam jak zwykle czekają: moja najlepsza przyjaciółka Maja i chłopak Marcel. Do szkoły, latem chodzimy Na piechotę. Jednak przy dzisiejszych warunkach taka opcja raczej nie wchodzi w grę. Kiedy nadjezdża nasz "królewski rydwan" siadamy na swoich stałych miejscach. Ja z Marcelem razem, Majka za nami.

Ruszając, słyszymy tą samą melodię.

Nagle w tę melodię, wkrada się coś innego. Jakiś dziwny zgrzyt. Później pisk kół. W końcu czyjś krzyk. Poczułam mocne pchnięcie w przód i uderzenie. Ciepła ciecz spływała po czole. Wtedy już wiedziałam, co się dzieje. Mój zaalarmowany umysł zadał mi tylko dwa pytania. "Co z Marcelem?". "Co z Majką?". Jednak to nie był koniec. Autobus zatoczył kilka kółek na asfalcie i wpadł do rowu. Widziałam na sobie krew, mając nadzieję, że jest moja. Słyszałam pisk innych ludzi, w tym mojej przyjaciółki i czuły szept chłopaka, który jeszcze do dziś tkwi mi w głowie. Czuje się tak, jakby cały czas mówił do mnie to samo: "Nawet jeśli coś pójdzie nie tak, jeżeli nasze drogi będą musiały się tutaj rozejść, chcę, żebyś widziała, że z tamtad - wskazuje palcem na niebo - będę Twoim Aniołem Stróżem. Kocham Cię."

Więcej już nic nie pamiętam.

Obudziłam się kilka dni później w szpitalu. Organizm nie pracował na pełnych obrotach. Ale zaraz... już wiem. Autobus, rów, wypadek... wraz ze świadomością wracają dwa pytania. "Co z Marcelem?", "Co z Majką?".

Jednak ta druga zaraz weszła na salę. Trochę połamana, ale żywa. Kiedy zbliżyła się do mojego łóżka, zobaczyłam jej zapłakane, czerwone oczy.

- Muszę Ci o czymś powiedzieć. - przyznaje łamiący się głosem. - Twój Marcel... on nie żyje. Nie dał rady.

W jednej chwili zawalił mi się cały świat. Za wszelką cenę nie dopuszczałam tego do siebie. Zaczęłam płakać, wrzeszczeć, wyć. Wyć z bólu. Zdałam sobie sprawę, jak kruche jest życie człowieka. Wiedziałam już, że nigdy nie przestanę go cenić.

 

Teraz stoję na miejsu dla absolwentów uczelni. Za chwilę mam odebrać dyplom. W momencie wręczenia mi go, widzę na niebie małą chmurę w kształcie serca.

I już wiem, że to robota mojego Anioła Stróża.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Rasia 21.12.2015
    "Wykonując tę same czynności" - te*
    "Do szkoły, latem chodzimy Na piechotę." - szyk zdania do przerobienia, poza tym bez przecinka i bez tej dużej litery w środku. Poza tym... szkoła w lecie?
    "Kiedy nadjezdża" - nadjeżdża*
    "słyszymy tą samą melodię." - tę*
    "Nagle w tę melodię, wkrada się coś innego" - bez przecinka
    "Słyszałam pisk innych ludzi" - w sumie bez "innych", bo to się nasuwa samo
    "że z tamtad" - stamtąd*
    "Muszę Ci" - w tym wypadku "ci"*
    "- Muszę Ci o czymś powiedzieć. - przyznaje łamiący się głosem. - Twój Marcel... on nie żyje. Nie dał rady." - błąd logiczny. Takie zachowanie nie jest normalne. Dziewczyna budzi się jak mniemam ze śpiączki, pewnie ma szok pourazowy, nie wie, gdzie w ogóle się znajduje i bam! Pierwsze co, ktoś przychodzi do niej, żeby jej powiedzieć, że sorry, że tak na dzień dobry, ale twój chłopak nie żyje.
    Rozumiesz, tak się normalnie dziać po prostu nie może ;)
    "W momencie wręczenia mi go" - bez "mi"
    Samo opowiadanie nie jest złe, robisz postępy i to widać zwłaszcza po błędach. Przeholowałaś jednak trochę z akcją, bo zakończenie zamiast mnie wzruszyć, było jak dla mnie po prostu przekolorowane. Nie bądź na mnie zła i nie zrażaj się. Chcę Ci po prostu pokazać, że jeśli piszemy o rzeczach możliwych do zdarzenia, to trzeba oddać ich realizm. Pomijam końcówkę, ale też należałoby dopracować sam moment w szpitalu, ukazać jakoś cierpienie tej dziewczyny, bo ona tak sobie przyjęła to do wiadomości i w ogóle. Byłoby też dobrze wspomnieć o tym, co rzeczywiście spowodowało wypadek, bo wcześniej bohaterka nie mogła tego wiedzieć. No nic, zostawiam bez oceny, mam nadzieję, że troszkę wytłumaczyłam i że nie bierzesz tego zbytnio do siebie. W żaden sposób nie chciałam Cię urazić, a wręcz przeciwnie, podbudować i zmotywować do pracy. Będę z chęcią obserwować Twoje dalsze postępy i życzę Ci powodzenia :)
  • avada 21.12.2015
    Twoja ocena nie wywołuje złych emocji, bez obaw. Dobrze, kiedy ktoś mówi co jest nie tak. Niektóre błędy pojawiają się dlatego, że piszę na telefonie, zwykle wieczorem, więc czasem nie zauważam.
  • Malutka18 21.12.2015
    Ogólnie opowiadanie było dobre. Gdy dotarłam to fragmentu o wypadku, liczyłam na coś więcej. Zakończenie bardzo przewidywalne. Ale widać że się starasz. Następnym razem staraj się bardziej oddać realizm i przekazać więcej emocji. Daje 4 ;) Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania