Apokalipsa
Talerze zaczęły spadać jeden za drugim. Karol pobiegł do kuchni, spojrzał na tłoczące się do skoku naczynia. Duży głęboki odbił się od podłoża i po chwili jego szczątki leżały już na podłodze, wśród odłamków wcześniejszych skoczków.
– O co im chodzi? – zapytał Karol sam siebie.
Nagle zwrócił uwagę na płynący z włączonego radia głos.
– Przerywamy program by podać bardzo pilną informację. Dziś, cztery minuty temu, rozpoczęły się w całej Polsce próby popełnienia zbiorowego samobójstwa przez naczynia kuchenne. Panika zapanowała zwłaszcza w lokalach gastronomicznych. Właściciele restauracji obawiają się bankructwa. Prawdziwy szok przeżywają hurtownie talerzy. Pracownicy uciekają w popłochu przyduszani odłamkami. Łączymy się z naszym reporterem. Janku słyszysz nas? Halo Janku!
– Tak, słyszę was. Jestem w fabryce talerzy deserowych koło Kielc. Dzieją się tu dantejskie sceny. Obok mnie dyrektor zakładu. Leży na noszach, odłamki rozerwały mu dwie nogi. Jest przytomny. Panie dyrektorze co się stało?
– A …. aa …. aaa.
– Co za tragedia. Dyrektor wyzionął ducha. Widzę jak z siódmego piętra wyskakują pracownice biur. Niee … nie mogę dalej relacjonować … To prawdziwa apokalipsa.
Karol słuchał zdumiony mrożącej krew w żyłach relacji radiowej. W tym czasie wszystkie jego naczynia zdążyły już wyskoczyć z półek. Przypomniał sobie o starym półmisku po babci Gertrudzie. Jest zamknięty w pokoju. Popędził do kredensu. Z szuflady dobiegały odgłosy uderzeń. Półmisek wyraźnie chciał się wydostać. Karol jednak zamknął kredens na klucz. Nagle szuflada wystrzeliła z impetem z mebla i rąbnęła o przeciwległą ścianę. Babciny półmisek wspiął się na krawędź i po chwili już frunął na podłogę. Ku zdumieniu Karola nie pękł.
– Stara, solidna robota – mruknął mężczyzna.
Zapomniał jednak, że w szufladzie znajdowała się jeszcze sosjerka z metalową rączką. Skoczyła szybko trafiając w zdezorientowany półmisek, i oba naczynia zamieniły się w kilkadziesiąt małych skorupek.
Karol włączył telewizor. Wszystkie stacje nadawy relacje z restauracji, fabryk naczyń, hurtowni, marketów. Podawano właśnie, że doszło do pierwszych samobójstw w Czechach i na Słowacji. Koło Pragi zginęło kilkunastu pracowników wytwórni płaskich talerzy. Parę minut później zaczęły do studia wiadomości napływać depesze o podobnych zdarzeniach z Francji, Hiszpanii, Dani i Szwecji. Pół godziny później CNN poinformowało, że dramat rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych. Prezydent Obama postawił w stan gotowości gwardię narodową. Z Watykanu, podano, iż Papież jednoczy się w smutku z ofiarami. Kanclerz Merkel ranna w dłoń. Uderzyły ją odłamki filiżanki spadającej ze stołu podczas wygłaszania orędzia do narodu niemieckiego. Niespodziewanie w mieszkaniu Karola zrobiło się zupełnie ciemno. Dopływ energii elektrycznej został nagle przerwany. Mężczyzna po omacku dotarł do okna. Ulice tonęły w mroku. Jedynie blade światło księżyca rzucało niewielką poświatę na ponuro wyglądające, milczące kontury budynków. Karol ostrożnie skierował się do drzwi wyjściowych. Wyszedł na schody i skierował się do wyjścia z klatki. Kiedy do nich dotarł okazało się, że są zablokowane z powodu braku prądu. Nagle poczuł coś pod nogami. Oświetlił przeszkodę światełkiem z telefonu komórkowego. „Boże!” – pomyślał. Był to gospodarz osiedla Ziętarski, a właściwie to co z niego zostało. Wokół walały się stosy odłamków głębokich talerzy do zupy. Karol złapał wiszącą na ścianie gaśnicę i uderzył nią w szybę drzwi. Pękła. Mężczyzna wydostał się przed blok. Usłyszał dobiegający gdzieś z góry grzechot. To pięć, ręcznie malowanych spodków od filiżanek do herbaty szykowało się do skoku. Karol usłyszał tylko lekki świst i po chwili coś uderzyło go w głowę. Poczuł, że ciepły lekki płyn spływa mu po twarzy. Stracił przytomność.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania