Poprzednie częściArtysta z blizną - rozdział 1

Artysta z blizną - rozdział 2

Łukasz był zaskoczony, widząc już z samego rana przyjaciół razem. Seba zawsze przychodził sam do szkoły. Był to jego swoisty rytuał. Nie była to jedyna różnica, którą zauważył. Dwójka bliskich mu osób zdecydowanie miała się ku sobie. Nie spodziewał się tak szybkiego obrotu spraw. Dwa dni wystarczyły, aby zaczęli patrzeć na siebie całkiem inaczej. Korzystając z chwili, w której Paula na chwilę poszła w kierunku koleżanek, zdecydował się podpytać Sebastiana o wydarzenia z ostatnich dwóch dni.

– Czyżbym widział lekki uśmiech na skamieniałej twarzy?

– Zapaliłem szluga przed szkołą. Może to przez to – Seba odpowiedział zaczepnie.

– Paula ci pozwoliła? Czyżby już zaczynała przymykać oczy na rzeczy, których nienawidzi?

– Powiem więcej. Wypaliliśmy na pół.

– Wow. Widzę, że masz wysokie zdolności manipulacyjne. – Skwitował uśmiechem Łukasz – A tak już całkiem poważnie.

Spędziliście chyba miły weekend.

– Nie było najgorzej.

– Nie było najgorzej? Stary, od kiedy cię znam, posiadasz jeden wyraz twarzy. Dzisiaj, kiedy spoglądasz na Paulinę, zmienia się

on całkowicie. Takich rzeczy nie ukryjesz.

– No, może trochę lepiej niż nie najgorzej. Nie wiem. Nie chcę o tym gadać.

– Dobrze panie Romeo, jak Pan sobie życzy – powiedział ironicznie Łukasz.

Ta rozmowa utwierdziła Łukasza w przekonaniu, że w najbliższym czasie stanie się obserwatorem budującej się relacji Seby i

Pauliny. Pogodził się z tym. Widocznie tak musiało być.

Tego dnia odbyła się pierwsza lekcja plastyki pod okiem zastępczego nauczyciela. Mężczyzna był w średnim wieku. Obracał się

w kręgach artystycznych. Znał ludzi związanych z branżą. Swego czasu sam próbował swoich sił w malowaniu. Nie wszystko poszło jednak po jego myśli. Na tymczasowe zajęcia z młodzieżą zgodził się przez problemy finansowe. Nie miał wielkich oczekiwań. Zamierzał zadać kilka prac, wystawić parę ocen i zgarnąć pieniądze, które pozwolą mu na stopniowe odbicie się od dna. Po krótkiej prezentacji własnej osoby i przedstawieniu oczekiwań przeszedł do prowadzenia lekcji.

Seba nigdy nie starał się jakoś specjalnie podczas zajęć. Wykonywał polecone zadania, jednak nie wkładał w to energii. Rysował tak, aby jego prace nie wyróżniały się spośród tłumu. Mimo tego zwrócił na siebie uwagę nowego nauczyciela. Specyficzny sposób, w jaki układał rękę, zaintrygował Macieja. Widział, że chłopak niespecjalnie się stara, jednak przeczucie mówiło mu, że ma on coś do zaoferowania. Sam efekt finalny prac jest wystarczający do wydania osądu przez amatorów. Osoby jego pokroju wyrabiają sobie wstępną ocenę już podczas obserwacji sposobu pracy. Lekkość, z jaką ten chłopak tworzył kolejne fragmenty na kartce, dała mu nadzieję, że czas w tej szkole nie będzie do końca zmarnowany. Jako że obecnie znajdował się w dolnej granicy hierarchii społecznej, przez głowę przeszły mu myśli, że być może znalazł kurę znoszącą złote jaja. Młode talenty były w cenie, a on doskonale zdawał sobie sprawę, o jakich pieniądzach może być mowa, jeżeli chłopak faktycznie posiadał smykałkę. Oczywiście z pewnością wymagałby drobnych szlifów, ale w obecnej sytuacji Maciej nie miał co wybrzydzać. To wszystko były jednak tylko dywagacje. Ustalił więc sam ze sobą, że musi jak najszybciej porozmawiać z chłopakiem. Był na granicy desperacji, nie miał nic do stracenia. Podszedł więc do domniemanego artysty.

– Sebastian, zostań po lekcji.

– W jakim celu? – odpowiedział Seba z wyćwiczoną obojętnością.

– Mam do ciebie pewną sprawę.

– Ale...

– Żadne ale. To zajmie tylko chwilkę – odpowiedział stanowczym, lecz jednocześnie łagodnym głosem nauczyciel.

 

Sebastian nerwowym wzrokiem spojrzał na siedzącą obok Paulę. Nie wiedział czego może od niego chcieć ten facet. Nie lubił takich sytuacji. Wszystko w życiu, co wiązało się z niepewnością, przyprawiało go o dreszcze. Wzrok Pauliny jednak go uspokoił. Przecież to tylko luźna rozmowa. Pewnie chodzi o jakąś pierdołę...

– Maciek jestem – powiedział serdecznym głosem nauczyciel.

– Przedstawiał się już pan.

– Owszem. Oficjalnie tak. Teraz jednak robię to nieoficjalnie.

– Okej – przeciągnął Seba. – Nie do końca jednak chyba rozumiem w jakim celu.

– Słuchaj. Nie lubię w życiu krążenia wokół danego tematu. Bardziej doceniam ludzi bezpośrednich. Nie jestem gościem, jak

wasza poprzednia babeczka, co dyplom wygrała w chipsach. Znam się na tym. Zaintrygował mnie twój styl pracy. Musisz dużo malować.

– To pytanie czy stwierdzenie?

– Szczerze? Stwierdzenie. Bez pracy nad techniką i bez szlifowania własnego stylu nikt nie układa ręki w ten sposób co ty.

– Przykro mi...

– Czekaj – przerwał mu nauczyciel – zanim cokolwiek powiesz, musisz wiedzieć, że mam dla ciebie propozycję. Znam pewnych

ludzi, którzy chętnie przyjrzeliby się twoim zdolnościom. Moglibyśmy razem pracować. Dzięki mnie wyrwałbyś się z przeciętności, która otacza nasz świat. Stałbyś się kimś więcej.

– Przykro mi – powtórzył jeszcze raz Seba. – Nie wątpię w pana intuicję i kompetencje, ale tym razem z przykrością muszę stwierdzić, że obydwie te rzeczy pana zawiodły. Nie maluję. Nie potrafię tego robić. Rzeczy, o których pan wspomniał, to jedynie przypadek. Nic więcej.

– Sebastian, posłuchaj.

– Przykro mi – przerwał mu chłopak – Nie mam za bardzo czasu. To miłe, że zwrócił pan na mnie uwagę. Doceniam to. Jednak tak jak już wspomniałem, nie posiadam żadnego talentu. Do zobaczenia jutro – ukłonił się Seba.

Wyszedł. Po prostu wyszedł. Maciej był w szoku, w jaki sposób potraktował go chłopak. Źle przeprowadził tę rozmowę. Powinien być mniej bezpośredni. Delikatniejszy. Powinien powoli owijać go wokół palca. Chciał wszystko zdobyć zbyt szybko. Rozpaliła go myśl o domniemanym podopiecznym, a to przysłoniło mu trzeźwe myślenie. Zachował się jak amator. Jednej rzeczy jednak był pewny. Nie pomylił się. Seba potrafił malować, a on nie zamierzał odpuścić. Zepsuł już zbyt wiele rozdziałów w swoim życiu. Los zesłał mu diament, a on nie zamierzał go wypuścić z rąk.

– Czego chciał? – zapytała Paulina.

– Nic ważnego. Wypytywał o klasę.

Paula wyczuła kłamstwo. Nie dała jednak tego po sobie poznać.

– Wieczór aktualny? Nie mogę się doczekać tego, co mi obiecałeś.

– Aktualny. Paula, przepraszam cię, ale muszę lecieć.

– Przecież mieliśmy wrócić razem.

– Wiem. Naprawdę przepraszam. Muszę coś załatwić.

– No, dobrze. Jeżeli musisz...

– Postaram się wynagrodzić ci to wieczorem – uśmiechnął się Seba.

– Trzymam za słowo – skwitowała z wymuszonym uśmiechem Paula.

Seba nie wyczuł niezadowolenia dziewczyny. Był myślami w całkiem innym miejscu. Za dużo się działo. Musiał zapalić. Nie

powinien, ale nie znał innych sposobów na stres. Nerwowym ruchem wybrał numer do Kamila, człowieka, który posiadał najpewniejsze zielone lekarstwo.

– Wiesz, jaki on jest – powiedział Łukasz, który widział całą sytuację z boku — nie przejmuj się. – Wcale się nie przejmuję. Wypadło mu coś, rozumiem to.

Łukasz w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął.

 

– Dobrze. Uznajmy więc, że wcale nie jesteś zła – powiedział ironicznie. – Zauważyłem jednak, że coś się między wami wydarzyło.

– Sama nie wiem. Przecież wspomniałeś, że wiesz, jaki on jest – ucięła temat Paula.

– Dobre zagranie – uśmiechnął się Łukasz – Ktoś cię jednak musi odprowadzić, a tak się składa, że mam wolną chwilę.

– Sorry, ale idę z Kasią na zakupy. Zobaczymy się w piątek. Pamiętasz, że idziemy we trójkę na kręgle?

– Pamiętam, pamiętam. W takim razie życzę udanych zakupów.

– Dziękuję – odpowiedziała Paula z kolejnym wymuszonym uśmiechem.

Tego właśnie się spodziewał. Paula w najbliższym czasie będzie żyła Sebastianem, Sebastian Paulą, a jemu przypadnie rola

przyzwoitki na wspólnych spotkaniach. Cóż, w każdej historii musi być kozioł ofiarny. Uśmiechnął się sam do siebie w myślach. Historię z zakupami wymyśliła, żeby spławić Łukasza. Nie miała ochoty na spacer z nim. Była zła, że Seba coś przed nią ukrywa. Najpierw bajeczka związana z gościem od plastyki, a później ważna sprawa, o której też nie był łaskawy jej powiedzieć. Martwiła się, że nauczyciel powiedział mu coś, co spowodowało u niego taką reakcję. Postanowiła, w miarę możliwości, wyciągnąć od niego

wieczorem prawdę. Musiała wiedzieć, czy wszystko jest w porządku.

Pierwszy od dłuższego czasu joint zadziałał na niego kojąco. Skutecznie odsunął go od bieżących spraw i wyciszył wyrzuty

sumienia spowodowane okłamaniem Pauli. Uświadomił sobie jak bardzo tego potrzebował. Przecież zapalił tylko jednego. Nie umrze od tego. Wręcz przeciwnie. Dzisiejszego wieczoru, z drobną pomocą, będzie najlepszą wersją siebie. Paula jest wspaniała. Popalając, wyobrażał ją sobie w różnych sytuacjach. Pragnął jej. Trawa jedynie to uwypukliła. Chciał znowu usłyszeć jej głos, ponownie spojrzeć w jej słodziutkie oczy, dotknąć ją tak niewinnie, jak żadnej przedtem. Nie zaznał z nikim nigdy takiej bliskości jak z nią. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego dopiero teraz ją tak naprawdę dostrzegł. Miał koło nosa skarb, który skutecznie odpychał przez tyle lat. Dzisiaj wpuści ją do swojego świata. Do świata, którego nie chciał pokazać komukolwiek. W momencie, w którym wejdzie do piwnicy, aby zobaczyć obrazy, stanie się jego częścią. Stanie się osobą, która na zawsze odbierze mu klucz do serca.

Chwilę przed przyjściem Pauli zapalił jeszcze jednego. Nie było możliwości, żeby się zorientowała, a on potrzebował pomocy. Przysiągł, że nie spierdoli tego wieczoru, ale nie ufał sobie na tyle, żeby zostawić to tylko w swoich rękach. Zielony przyjaciel miał mu pomóc w stawianiu pewnych i zdecydowanych kroków.

– Hej – powiedziała Paula, stojąc przed drzwiami.

– Jak zawsze piękna i jak zawsze przed czasem – uśmiechnął się Seba. – Zapraszam.

Paula była podekscytowana. Minęła jej już złość na Sebastiana. Dalej chciała się dowiedzieć prawdy, jednak teraz liczyła się dla

niej ta chwila. Wchodziła w jego świat. Wchodziła w świat chłopaka, do którego jej serce powędrowało już dawno temu.

Seba kazał Pauli zamknąć oczy. Prowadził ją na dół i towarzyszył mu spokój. Gdyby nie drobna pomoc, stres zjadłby go w tamtym

momencie. Teraz jednak jego własne ja nie stało mu na przeszkodzie. Otworzył drzwi, wpuszczając Paulinę do środka.

– Oto moje królestwo.

Paula zamilkła. Wokół wisiało pełno obrazów. Wiedziała, że Seba ma talent, jednak nie spodziewała się zobaczyć aż tak ładnych

prac. Chodziła od jednego do drugiego dzieła i przyglądał się im ze szczególną uwagą. Miała wrażenie, że każdy przedstawia część duszy Sebastiana. Artystyczny nieład, panujący w pomieszczeniu, jedynie dodawał mu magii. Dziewczyna była przeszczęśliwa, że los ją tu zaprowadził.

– Seba... Nie wiem co powiedzieć. Spodziewałam się ładnych obrazów. To przerosło jednak moje oczekiwania. Każdy z nich niesie coś ze sobą. Coś więcej, czego nie opiszę słowami. Naprawdę stoję naprzeciwko artysty – uśmiechnęła się do chłopaka.

– Pozwól, że tego nie skomentuję – uśmiechnął się – dodam tylko, że mimo moich własnych przekonań, cieszę się, że ci się podobają.

– Są naprawdę piękne.

– Przyjąłem. Ale na tę chwilę wystarczy mi komplementów. – Uśmiechnął się. – Mam propozycję. Z racji, że znajdujemy się w takim, a nie innym miejscu, chciałbym, żebyśmy coś wspólnie namalowali.

 

– Mega. Muszę przyznać, zaskoczyłeś mnie tą ofertą. Oczywiście na plus i to bardzo. Może jednak ciekawy z ciebie chłopak – rzuciła zalotnie.

Seba rozłożył sztalugę i razem z Paulą rozpoczęli pracę nad wspólnym obrazem. Chłopak instruował Paulinę, delikatnie prowadząc jej rękę po płótnie. Od dziewczyny biło skupienie. Czuła się naprawdę szczęśliwa. Dziękowała w duchu za miejsce, w którym się znalazła. Czułość, z jaką Sebastian przekazywał jej kolejne tajniki swojej wiedzy, spowodowała rumieńce na jej twarzy. Szybko zatraciła się w chwili, w której namacalnie dotykała pasji człowieka obecnie posiadającego jej serce. Jednocześnie była pod wrażeniem, jak ogromną wiedzę ma Seba. Momentami przestawała malować tylko po to, żeby przyjrzeć się perfekcji, z jaką robił to jej towarzysz. Podobał jej się w wersji skupionego malarza. Wyobraźnia przedstawiała w jej głowie filmy, w których mężczyzna siedzący obok maluje piękne obrazy ze specjalną dedykacją dla niej. Ta jakże przyjemna wizja spowodowała, że na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Po trzech godzinach obraz był gotowy. Czuła dumę, patrząc na ich wspólną pracę. Dla Seby był to chleb powszedni, jednak dla niej efekt końcowy miał naprawdę dużą wartość. Z wewnętrznych rozterek wyrwała ją dłoń Sebastiana, która delikatnie dotknęła jej policzków. W tym samym momencie ogarnął ją przeszywający dreszcz. Lekko zawstydzona, odwróciła się w stronę chłopaka. Spojrzała mu w oczy, w których zobaczyła to, o czym zawsze marzyła. Sebastian wykonał pierwszy krok. Jego usta delikatnie spotkały się z ustami Pauli. Moment ten sprawił, że całkowicie straciła nad sobą kontrolę. Seba namiętnie ją całując, powolnym ruchem ściągnął bluzkę, którą miała na sobie, po czym rozpiął, znajdujący się pod nią stanik. Jej piersi były idealne. Zaczął je pieścić, czym doprowadzał dziewczynę do szału. Paula przerwała mu, zrzucając z niego bluzę, a następnie pchnęła go na ziemię, upadając razem z nim. Wszystko to, co wydarzyło się później, zostało w jej pamięci na zawsze.

Leżeli zupełnie nadzy, pośród porozlewanych farb, rozrzuconych ciuchów i wiszących obrazów. Paula gładziła delikatnie tatuaże Seby, uśmiechając się przy tym.

– Jak to możliwe, że wszystko dzieje się tak szybko? – zapytała.

– No wiesz, jakby nie patrzeć mieliśmy na to kilka lat – oboje się zaśmiali.

– Wiesz, o czym mówię. Jeszcze w piątek byłam ci obojętna, a teraz leżymy tu razem. To wszystko wygląda tak, jakby ktoś wtrącił

mnie do jakiejś bajki.

– Spokojnie. To tylko ja. Nie jestem rycerzem. Białego konia też jeszcze nie mam. Ewentualnie mogę dostarczyć ci chorób

psychicznych.

– Nie mów tak. Dla mnie jesteś cudowny. Musisz wiedzieć, że nie byłeś mi obojętny już od dawna. Nie tylko ty jesteś nieśmiały. – Dobrze wiedzieć – uśmiechnął się.

– No, ej – uderzyła go w ramię – teraz powinnam usłyszeć coś w stylu: „Ty dla mnie też zawsze byłaś wyjątkowa”.

– Być może nie byłaś – powiedział, drocząc się z nią.

– Uważaj, bo chyba nie zdajesz sobie sprawy jak łatwo sprowokować dziewczynę! – Oboje śmiali się dłuższą chwilę, którą

przerwał Seba. – Paulinka.

– Hmm?

– Wiesz co, już tak całkiem poważnie. To, chyba cię... no wiesz... kurwa, wydaje mi się, że zepsułem bardzo ważną chwilę. – Spokojnie, jestem cierpliwa. Chyba mnie... – uśmiechnęła się słodko.

– Chyba cię kocham.

– Ja ciebie chyba też.

Milczeli dłuższą chwilę.

– Sebuś, raczej nie nadajemy się do komedii romantycznych.

– Muszę przyznać ci rację. Ale wiesz co to znaczy?

– Zamieniam się w słuch.

– Istnieje aspekt, w którym dobrze się dobraliśmy – po raz kolejny tego wieczoru wybuchnęli śmiechem.

Długo jeszcze rozmawiali, po czym Paulina, która całkowicie straciła poczucie czasu, zasnęła wtulona w Sebastiana.

 

Przebudziła się o północy.

– Która godzina? – zapytała zaspana.

– Północ.

– O Jezu! Twoi rodzice – odpowiedziała zdenerwowana.

– Spokojnie. Nie ma ich cały tydzień. Twoim napisałem, że nocujesz u Kaśki.

– Ej, grzebałeś mi w telefonie?

– Szukałem jedynie wiadomości do facetów – odpowiedział uśmiechnięty.

– Bardzo śmieszne.

– Mnie śmieszy.

– Głuptas – Przytuliła się do Seby.

– Sebuś?

– Co cię trapi?

– O czym rozmawiałeś z tym nauczycielem? Tylko proszę, powiedz prawdę, zależy mi na tym.

– Jeszcze dodatkowo bronisz mi kłamać. Ech. No dobra. Zaproponował mi współpracę dotyczącą obrazów. Chyba chciałby zostać

kimś na kształt agenta.

– Co? Skąd wiedział?

– Bredził coś o specyficznym ułożeniu ręki, które mnie wydało.

– I co mu odpowiedziałeś?

– Że się pomylił.

– Sebuś... to może być dla ciebie szansa.

– Przecież dobrze wiesz, co sądzę o tych obrazach.

– Tak, wiem. Ale znasz moją opinię. Fajnie by było, gdybyś ją też wziął pod uwagę.

– Pijesz do tego, że warto spróbować, co nie?

– Zależy mi na twoim szczęściu. Tak. Ucieszyłabym się, gdybyś przynajmniej z nim porozmawiał.

– Co ty ze mną robisz dziewczyno – uśmiechnął się – rozmiękczasz mnie. Jeszcze niedawno nikt nie widział tych obrazów, a teraz

namawiasz mnie do wyjścia z nimi na światło dzienne. Ale dobrze. Straciłem trzeźwe myślenie, o ile je kiedykolwiek miałem. Zrobię, co zechcesz. Porozmawiam z nim jutro – pocałował dziewczynę w czoło.

– Dziękuje ci. Naprawdę jestem przekonana, że dzięki temu Maćkowi uwierzysz w siebie, a być może nawet będziesz mógł żyć z pasji – rozmarzyła się.

– Spokojnie. Najpierw z nim pogadam. Tylko to ci obiecałem.

– Oj, zapomniałam, że rozmawiam z panem oficjalnie. Już dobrze, przyjęłam komunikat. – Uderzyła go w ramię. – Dopiero po jutrzejszej rozmowie będę mogła się do ciebie zwracać pan artysta.

Chłopak tylko pokręcił głową. Resztę nocy spędzili na podłodze w pracowni początkującego malarza.

Jaką wartość ma słowo? Zastanawiał się nad tym następnego dnia, podczas lekcji plastyki. Prawda i kłamstwo. Które z nich w większym stopniu towarzyszyło w życiu? Jeszcze przed dniem wczorajszym odpowiedź byłaby oczywista. Z kłamstwem przecież zawarł sojusz chroniący go przed wzrokiem innych. Podczas nocy, która poprzedziła dzisiejszy dzień, ujrzał jednak prawdę. Silniejszą niż jakiekolwiek kłamstwo, którego kiedykolwiek się dopuścił. Przyćmiła ona postać, jaką kreował przez tyle lat. Przyćmiła wszystko, w co wierzył lub, co będzie chyba lepszym określeniem, w co nie wierzył. Teraz liczyła się Paulina. Liczył się jej wzrok, głos i serce anioła, które zdołały oczarować kamień w czasie krótszym niż ktokolwiek by mógł sobie wyobrazić. W pewnym stopniu jego rozterki wewnętrzne na temat dobra i zła nie miały sensu. Musiał wprowadzić do swojego wnętrza odrobinę światła. Musiał, a co najważniejsze chciał, być szczerym, przynajmniej w stopniu, na który pozwoli mu diabeł stróż wobec Pauli. Dzisiaj czekał go pierwszy egzamin. Rozmowa z Maciejem. Paulinie bardziej zależało na jego przyszłości. Wierzyła w to, czemu poświecił większość swojego życia. Jej serce nie było skażone. Posiadała w swoim arsenale zdolności coś, co ludzie lubią zwać marzeniami. Zrobi to dla niej. Nie zamierzał,

 

nawet w małym stopniu, przyczyniać się do zaćmienia serca, z którego biła naturalna, dziewczęca szczerość. Może faktycznie jego obrazy w dalekiej perspektywie staną się popularne. Nie wiedział. Zdawał sobie sprawę jedynie z jednej rzeczy. Ewentualny sukces będzie czymś w postaci prezentu. Uszczęśliwi tym Paulę, to miało stać się jego celem. Pierwszym, który miał dla niego większe znaczenie.

– Powiedzmy, że zdarzy mi się namalować jakiś obraz – powiedział z idealnie wyćwiczoną pozą. – Powiedzmy też, na wstępie, że mam w dupie wszelkie obiecanki. Mam swoje powody, dla których tu jestem. Sława nie jest jedną z nich. Chcę, żeby pan wiedział... Żebyś wiedział, że nie działają na mnie ładne słówka. Zakładając, że się dogadamy, możesz liczyć jedynie na stricte biznesowy układ. Ja daję obrazy, ty kasę. Czysta sytuacja. Pierdolenie zostawmy dla głupich cip. Niech sobie poczytają na temat artyzmu i wrażliwych duszyczek w książkach pokroju tych Blanki.

– Jestem pod wrażeniem. Jeszcze nikt, nigdy nie przedstawił się w moim towarzystwie w taki sposób. Ale dobrze. Wspomniałem już chyba, że lubię bezpośrednich ludzi – uśmiechnął się. – Nie wybiegaj jednak aż tak daleko młody człowieku. Najpierw muszę się upewnić, że moje oko w dalszym ciągu posiada dar. Przynieś mi na następne zajęcia coś, co definitywnie podejmie za mnie decyzję.

– Przecież już ją podjąłeś. Tylko idiota nie domyśliłby się, w jakiej sytuacji się znajdujesz. Zrobisz wszystko, żeby wycisnąć ze mnie jak najwięcej hajsu. Spokojnie. Ja to rozumiem. Każdy z nas ma jakąś motywację.

– Dużo gadasz. Za dużo. Mniej słów, więcej czynów – powiedział lekko zbity z tropu. – W piątek widzę obraz na swoim biurku. Mam nadzieję, że słowny z ciebie człowiek, Sebastianie – uśmiechnął się z nutką ironii na pożegnanie.

Miał charakter – pomyślał po jego wyjściu. Nie przyszedł tu z własnej woli. Nie ten typ człowieka. Coś musiało na niego wpłynąć. Coś bądź ktoś. Pewnie kobieta. To niewiarygodne, że ta płeć może być czasami pożyteczna. Uśmiechnął się w myślach. Zresztą, motywacja chłopaka nie miała znaczenia. Jeżeli faktycznie, tak jak podpowiadał mu instynkt, Sebastian miał sobą coś do zaoferowania, trafił szóstkę w totka. Piątek wiele wyjaśni. Szczerze mówiąc, liczył na tę współpracę nie tylko ze względów zarobkowych. Polubił tego gówniarza. Miał styl, co nie jest takie oczywiste wśród jego rówieśników. Moglibyśmy wywołać wspólnie spore kontrowersje w branży – roześmiał się na głos. Z tego wszystkiego naszła go chęć na papierosa. Zapalił. – Fajnie czasami poczuć się jak uczeń – odezwał się na głos.

Dom był pusty. Pokusa okazała się silniejsza. Pierwszy łyk tylko utwierdził go w przekonaniu, że dzisiejszy wieczór spędzi w towarzystwie używek i demonów. Paulina tego dnia po szkole pojechała z mamą na zakupy do centrum handlowego, więc miał czas tylko dla siebie. „Dużo się wydarzyło ostatnimi czasy” – pomyślał wpatrzony w butelkę whisky. Paulina, ten cały pseudo-nauczyciel, on sam, zmieniający się w zawrotnym tempie. Przytłaczało go to. Jego dusza i serce lgnęły do Pauli, jednak ciemniejsza strona w nieoczekiwanych momentach, takich jak ten, ściągała go w ciemność, w której spędził tyle lat. Pił, palił, pił i palił. Muzyka towarzysząca mu tego wieczoru grała na tyle głośno, że żaden sąsiad w okolicy nie zaznał spokoju. Sebastian tańczył. Tańczył z butelką whisky w ręce. Krzyczał w pijackim amoku. Losowe słowa wydobywały się z jego ust. Świat się zatrzymał. Zatrzymał tak jak wtedy, kiedy ćpał w ilościach, które zawstydziłyby najtwardszych wyjadaczy. Potrzebował tego. Potrzebował momentów, w których świat przestawał istnieć. Nie da się przecież grać bez przerwy. Nie da się tańczyć jedynie z aniołami.

– Mamo! – krzyknęła Paula po kolejnym pytaniu na temat Seby.

– Oj, no dobra. Nie chcesz, to nie mów. Ja swoje wiem.

Paula doskonale wiedziała, że w tym przypadku jej gra aktorska zawodzi. Nie potrafiłaby ukryć swojego stanu przed losowym

człowiekiem na ulicy, a co dopiero przed mamą. Nie zamierzała się jednak wstydzić z tego powodu. „Pierwsza miłość jest cudowna” – pomyślała. Czuła się najlepiej, jak nigdy w swoim krótkim życiu. Pod wpływem chwili postanowiła wydusić z siebie wszystkie swoje uczucia. W końcu komu, jak nie mamie, z którą zawsze żyła tak blisko, miałaby o tym powiedzieć.

– Wygrałaś – powiedziała po chwili ciszy – Tak. Powiem wprost. Zakochałam się w nim. Zatraciłam się w Sebastianie całkowicie. Czekaj. Wiem, co powiesz. Ale to nie jest chwilowe. Moja fascynacja jego osobą trwa już od dłuższego czasu. Teraz jednak wszystko czuję dwa razy mocniej. Każda moja myśl została przez niego zaczarowana. Mój świat został obrócony do góry nogami. Mój świat... przestał być tylko mój – Paula nie zdawała sobie sprawy z rumieńców, które pokryły jej twarz podczas wypowiadanych słów.

 

Uśmiech na twarzy mamy Pauliny rozczuliłby każdego, nawet najmniej wrażliwego człowieka. Po tym, jak jej córka skończyła ubierać targające nią emocje w słowa, zapadła dłuższa chwila ciszy. Kobieta uśmiechała się, popijając kawę i bacznie analizując każdy szczegół rysujący się na twarzy jej młodszego odbicia.

– Dlaczego nic nie mówisz? – Paula zdecydowała się na przerwanie krępującej ciszy. – Liczyłam na jakąś reakcję z twojej strony.

– Po prostu cieszę się córeczko. Cieszę się, że przede mną siedzi zakochana dama i wpatruje się we mnie nieobecnym wzrokiem. Widzę, że ci zależy. Wiem też, jak wyjątkowa jest pierwsza miłość. Jak niepowtarzalne i magiczne jest to uczucie. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma na świecie rzeczy szczerszej i niewinnej..., że jest to jedyna, w stu procentach bezinteresowna rzecz, która nas spotyka. Często tragiczna w skutkach, często łamiąca nasze serca, często odbijająca ślad, który potem nosimy latami, jednak czy nie warto, dla chwili prawdy, dla chwili prawdziwego życia, zaryzykować ewentualną porażkę?... Kurczę, chyba trochę się zagalopowałam – stwierdziła kobieta, widząc rosnące zdziwienie na twarzy córki.

– Ależ skąd. Ja po prostu nie wiedziałam, że drzemią w tobie takie poetyckie refleksje – Kobiety wybuchnęły szczerym i głośnym śmiechem, mimo dużej liczby gości siedzących razem z nimi w kawiarni.

– Mam pomysł – przerwała wybuch radości mama. – Przedłużę ci ten jakże udany wieczór. Ewentualny dzień wolny od szkoły jutro również nie spowoduje trzęsienia ziemi – mrugnęła okiem – zawiozę cię do Seby. Zrobisz mu niespodziankę.

– Muszę odpowiadać? – zapytała Paula z rosnącym uśmiechem na twarzy.

– Nie ma takiej potrzeby. Wydaje mi się, że znam odpowiedź.

Paulina nie zdawała sobie sprawy, że dzisiejszy wieczór, dobitnie pokaże jej, jak różnorodne może być życie z „artystą”.

Nie słyszał pukania do drzwi. Był w trakcie zażartej dyskusji z flaszką wódki. Stan, w jakim obecnie się znajdował, powodował

kompletne odrealnienie. W jego głowie postać, którą dostał od losu, kroczyła właśnie samotnie niewydeptanymi ścieżkami. Czuł się jedynym punktem na planszy. Jedynym „żywym” człowiekiem w pojebanej rzeczywistości.

Zaczęła się martwić. Muzyka grała zdecydowanie zbyt głośno, a odgłosy dobiegające ze środka skutecznie wyprosiły dobry humor, który przyszedł tu z nią pod rękę. Niepewnie szarpnęła za klamkę. Drzwi były otwarte. Wchodząc do środka, nie wiedziała czego ma się spodziewać. Bała się, że Seba zrobił coś głupiego. Niestety, nie myliła się. Widok, który ujrzała, spowodował natychmiastowy napływ łez do oczu.

– Paulinka. Kurwa. Co za niespodzianka. Ja pierdolę. Moja Paulinka – wybełkotał, tuląc się do butelki wódki. – Właśnie, no ten, właśnie sobie piłem, właśnie sobie, kurwa, piłem alkohol i paliłem blanty. Przepiękny wieczór. A tu jeszcze taka niespodzianka. Szkoda, że masz tyle ciuchów na sobie. Wolałbym cię w innym wydaniu – monolog skwitował łykiem wódki.

Paulę zamurowało. Stała jak wryta. Nie wiedziała co robić. Sebastian był kompletnie nawalony i zjarany. Wokół ujrzała porozbijane butelki, rozbite talerze i bałagan, którego nie potrafiła w głowie porównać do niczego, co dotychczas widziała. Z letargu wyrwał ją Sebastian, którego dłonie dotykały jej pośladków.

– Dokończę ten wieczór. Dokończę ten wieczór jak facet. Podobno jestem pizdą, wiesz? Podobno jestem skończoną pizdą. Frajerem. Słowa tatusia. Gówno prawda. Jestem facetem. Jestem, kurwa, facetem – po tych słowach, które wykrzyczał, zaczął nachalnie dobierać się do Pauliny.

Bała się. Zareagowała odruchowo. Uderzenie, które otrzymał Sebastian, lekko go otrzeźwiło. Odsunął się od Pauli, stał, chwiejąc się i zaczął płakać. Płakać łzami dziecka. Łzami czystymi. Szczerymi. Łzami, które wbiły sztylet w serce Pauli. Zrozumiała, że miłość, którą obdarował ją los, będzie od niej wymagała wielkich poświęceń. Wiedziała, że Seba cierpi. Wiedziała też, że nie będzie w stanie zrozumieć go w stu procentach. Wtedy jednak, stojąc przed kompletnie pijanym mężczyzną, przysięgła sobie, że będzie go wspierać. Przysięgła sobie, że nie pozwoli, by Seba umierał od środka. Umarłaby razem z nim. Przytuliła Sebastiana, po czym powoli położyła go do łóżka. Chłopak nie stawiał oporów. Uleciało z niego całe powietrze. Zasnął, a Paula siedziała przy nim całą noc. Siedziała, naiwnie wierząc, że wyciągnie w przyszłości swoją miłość na powierzchnię. Seba się nie mylił. Miała wielkie serce i czystą duszę. Wiązało się to jednak z naiwnością. Bowiem wszystkie znaki na niebie wskazywały, że Sebastian nie żyje już od dawna.

Obudził się z ogromnym bólem głowy. Nie pamiętał, jak znalazł się w łóżku. Nie pamiętał niczego z poprzedniego wieczoru. Powoli wstał, co przypłacił zawrotami głowy. W kuchni dostrzegł damską sylwetkę. Paulina. Poczucie wstydu, które ogarnęło jego

 

ciało, zabolało go zdecydowanie mocniej, niż dająca o sobie znać głowa. Wiedział, że musiała widzieć go w opłakanym stanie. Wyzwiska, które w myślach skierował w swoją stronę, nie nadają się do cytowania. Nie miał jednak żadnej drogi ucieczki. Musiał z nią porozmawiać. Podłamany zaistniałą sytuacją podszedł do dziewczyny.

– Przepraszam – powiedział, patrząc w ziemię.

Paulina obróciła się w jego stronę.

– O, widzę że wstałeś – odpowiedziała mu delikatnym głosem. – Nie masz za co przepraszać. – Uśmiechnęła się, delikatnie

gładząc dłonią jego policzki.

– Mam. Domyślam się, że widziałaś wczoraj rzeczy, których nie powinnaś widzieć. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.

Naprawdę... przepraszam – z trudem powstrzymał się od płaczu, widząc zatroskaną, pełną ciepła twarz Pauli.

– Kochanie – pierwszy raz użyła tego zwrotu pod jego adresem — właśnie powinnam to zobaczyć. Powinnam przy tym być. Nie jestem twoim wrogiem. Jestem kimś, kto chce dzielić z tobą swoje życie. Nie tylko podczas tych cudownych dni. Wręcz przeciwnie. Chcę być przy tobie w momentach, w których rzeczywistość cię przerasta. Chcę być promyczkiem, który rozświetli ci drogę do wyjścia z ciemnego korytarza. – Przytuliła się do Sebastiana. – Chcę być cała twoja, a w zamian oczekuję kompletnego ciebie. Cały zestaw. Łącznie z wadami, kompleksami, problemami i sekretami. Chcę trzymać cię za rękę, kiedy będzie ci się wydawało, że świat

stracił ważność.

Seba nie odpowiadał. W dalszym ciągu walczył z całych sił, żeby się nie rozpłakać. Paulina kontynuowała.

– Umówmy się, że kiedy następnym razem ten drugi zacznie ci szeptać te wszystkie chore pomysły, przyjdziesz z tym do mnie.

Rozmowa ze mną pomoże ci bardziej niż wspólna impreza z alkoholem i narkotykami. – Pocałowała go delikatnie w usta. – Obiecaj mi, że od teraz nie będziesz miał przede mną sekretów. Kocham cię. Nic tego nie zmieni. Zaakceptuję każdą twoją wadę. Zaakceptuję ciemną stronę twojej duszy. Ale chcę żyć w prawdzie. Proszę. Obiecaj mi to.

– Obiecuję – wyszeptał, patrząc jej prosto w oczy, po czym momentalnie wybuchnął płaczem. Paula przytuliła go z całych sił.

Uznała, że nie może być dla niego surowa. Kiedy spał, wyobrażała sobie tę rozmowę. Chciała przeprowadzić ją w delikatny sposób. Postanowiła krok po kroku ciepłem rozbijać lód, który go obrósł. Wierzyła w moc sprawczą miłości. Wierzyła, bo jej serce nie było skażone. Było krystalicznie czyste. Jej czułość i spokojna reakcja uświadomią Sebastianowi, że jest tu dla niego, że zamieszkała w jego życiu na stałe. Powtarzała to sobie przez cały poranek. Łzy, które wylał po jej słowach, jedynie utwierdziły Paulę w przekonaniu, że postąpiła słusznie.

Miał szczęście. Niewyobrażalne. Paulina była aniołem, którym obdarzył go ktoś tam na górze. Paradoksalnie jednak fakt ten mocno go martwił. Nie ufał sobie. Nie posiadał pełnej kontroli nad własnym zachowaniem. W takie dni jak wczoraj czuł się jak zaczarowany. Ktoś nim sterował, a on wyłączając trzeźwe myślenie, słuchał głosów, które prowadziły go na zmarnowanie. Bał się. Nie chciał skrzywdzić tej niewinnej osóbki. Wtulony w dziewczynę obiecał sobie raz jeszcze, że zrobi wszystko, aby stać się dla niej najlepszą wersją siebie. Liczył, że tym razem, jego słowo będzie miało jakąś wartość.

Resztę dnia, spędzili we dwójkę. Oglądali filmy, a także rozmawiali o sprawach bieżących. Seba opowiedział Pauli o sytuacji z Maciejem i o umówionym spotkaniu. Uszczęśliwił ją tym. Liczyła, że dzięki współpracy z nauczycielem Sebastian zyska jakiś cel. Zdawała sobie sprawę, że robi to głównie z jej powodu, jednak początkowe sceptyczne podejście wcale nie musi oznaczać, że z czasem nie przekona się do jej pomysłu. Uwielbiał przecież malować. Była pewna, że ludzie docenią jego talent. Pozytywne opinie, które w jej mniemaniu miały otrzymać prace chłopaka, musiały przecież, choć w minimalnym stopniu, wpłynąć na jego poczucie własnej wartości. Sama zamierzała pomóc Sebastianowi jak tylko będzie umiała. Liczyła, że z biegiem czasu, efekty zaczną się pojawiać na horyzoncie. Miała nadzieję, że ich wspólne wejście w dorosłe życie, mimo oczywistych trudności, przyniesie im wiele pozytywnych chwil.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania