Atrament, którym piszę siebie

Znów siedzę nad pustą kartką.

W dłoni trzymam pióro, cytuję ono moje przeżycia.

Krople deszczu nie przestają mnie ranić.

Rozbijają się gęsto o moje ciało.

Nie ma nic po za pochmurnym niebem.

Nie ma miejsca gdzie mógłbym schronić się.

Udaje silnego, nigdy nie skarżę się.

W rzeczywistości, ciągle czuje sól na otwartej ranie.

Zaciskam pięści, nie poddam się.

Zacisnę zęby jeszcze dam radę.

Tyle drogi za mną, mam teraz odpuścić?

Nie, nie mogę po tym wszystkim.

Nie daje gwarancji, na maskę, którą noszę.

Pewnego dnia może odpaść, a ja mogę się poddać.

Tak długo jak udaję silnego, tak długo będę wierzył w to.

Kłamie siebie sam, ja jeszcze rade dam.

Atrament mego pióra rozmywa się w deszczu.

Cicho, to nie deszcz, to zagubione łzy.

Te, które powinienem dawno temu wylać.

Nie umiałem tego zrobić, nadchodzi kolejna ulewa.

Kartka moknie, ja nie mogę dalej pisać.

Papier się rozrywa zupełnie jak moja dusza.

Jak mam napisać kolejny rozdział?

Bez papieru, piórem, które zmywa łza?!

Deszcz, któregoś dnia w końcu przestanie padać.

Czy po tej ulewie będę się umiał śmiać?

Spadające krople wypłukują ze mnie marzenia.

Czy ciepło słońca odda mi to co zabrał wiatr?

Chcę napisać wspaniałą opowieść.

O człowieku żyjącym spokojnie.

Ciągle czekam na suchy papier.

Na atrament, który wypali chęć do życia we mnie!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tanaris 30.03.2017
    Szukanie własnego ja, swojej weny, zakładanie maski, ale na końcu wiara, że może pojawi się słońce i piękna, sucha kartka. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania