Awdijiwka

Był to kolejny dzień piekła na ziemi. Ogień, huk, dym, krzyk. Żołnierze III Brygady szturmowej, znani jako "Orły", bronili swoich pozycji w Awdijiwce, miasteczku, które stało się symbolem oporu przeciwko rosyjskiej agresji. Nie liczyli na wsparcie, ani na odwrót. Wiedzieli, że są sami, otoczeni przez wroga, który nie znał litości. Wiedzieli, że każdy dzień mógł być ich ostatnim. Ale nie poddawali się. Walczyli z honorem, z nadzieją, z dumą.

 

Wśród nich był Mateusz, polski ochotnik, który przyjechał na Ukrainę, aby walczyć za wolność i demokrację. Był to jego drugi rok na froncie. Przeżył wiele bitew, stracił wielu przyjaciół, zobaczył wiele okrucieństw. Ale nie żałował swojej decyzji. Uważał, że to była jego misja, jego powołanie. Kochał Ukrainę, jak swoją drugą ojczyznę. Kochał też Olenę, ukraińską sanitariuszkę, która opiekowała się rannymi w polowym szpitalu. Byli razem od kilku miesięcy i planowali uciec z tego piekła, gdy tylko skończy się wojna.

 

Tego dnia Mateusz miał pełnić służbę na jednym z punktów obserwacyjnych. Miał za zadanie monitorować ruchy wroga i zgłaszać je do dowództwa. Siedział w ziemiance, przykrytej workami z piaskiem, z karabinem snajperskim w ręku. Obok niego leżał jego przyjaciel, Iwan, ukraiński żołnierz, z którym dzielił losy od początku wojny. Byli jak bracia.

 

- Jak tam, Mateusz? - spytał Iwan, patrząc przez lornetkę. - Widzisz coś?

 

- Nic nowego - odpowiedział Mateusz, sprawdzając swój celownik. - Rosjanie siedzą w swoich okopach i czekają na rozkaz do ataku. Pewnie zaraz zaczną ostrzał artyleryjski.

 

- Niech sobie strzelają - powiedział Iwan, plując na ziemię. - Nie przebiją się przez naszą obronę. Jesteśmy twardzi jak stal.

 

- Tak, tak - przytaknął Mateusz, uśmiechając się gorzko. - Tylko, że stal też się kruszy pod ciężarem. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymamy. Nie mamy wystarczającej amunicji, żywności, lekarstw. Nie mamy nawet prądu i wody. Żyjemy jak szczury w norach.

 

- Nie mów tak - upomniał go Iwan, klepiąc go po ramieniu. - Musimy być optymistami. Wierzyć, że zwyciężymy. Wierzyć, że nasz heroizm nie pójdzie na marne. Wierzyć, że nasza sprawa jest słuszna.

 

- Wierzę, Iwan, wierzę - zapewnił go Mateusz, patrząc mu w oczy. - Ale czasem mam wrażenie, że to wszystko nie ma sensu. Że walczymy z wiatrakami. Że świat nas zapomniał i zostawił na pastwę losu.

 

- Nie mów tak - powtórzył Iwan, ściskając go za rękę. - Nie jesteśmy sami. Mamy siebie. Mamy naszych braci i siostry. Mamy nasz naród. Mamy naszą wiarę. Mamy naszą miłość.

 

- Miłość... - powtórzył Mateusz, westchnąwszy. - Tak, masz rację. Miłość jest tym, co nas trzyma przy życiu. Miłość do Ojczyzny, do wolności, do sprawiedliwości. Miłość do naszych bliskich, do naszych rodzin, do naszych ukochanych.

 

- Tak, Mateusz, tak - potwierdził Iwan, uśmiechając się. - Miłość jest największą siłą na świecie. Miłość jest tym, co nas uratuje. Miłość jest tym, co nas zbawi.

 

W tym momencie rozległ się huk. Ziemia zadrżała. Z nieba spadły pociski. Rosjanie rozpoczęli ostrzał. Ziemianka, w której siedzieli Mateusz i Iwan, została trafiona. Wszystko stanęło w ogniu. Nie było czasu na ucieczkę. Nie było czasu na krzyk. Nie było czasu na pożegnanie. Była tylko śmierć.

 

Koniec

 

*******

 

Puenta: Mateusz i Iwan giną w ziemiance, która zostaje trafiona przez pocisk. Nie zdążają się pożegnać z ukochanymi osobami.

 

Morał: Wojna jest okrutna i bezsensowna. Nie warto poświęcać życia za sprawy, które nie są nasze. Nie warto walczyć z wiatrakami. Nie warto zapominać o miłości.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Agrafka 3 miesiące temu
    Oczywiście, że to brzmi bardzo sztucznie. Ale, rzeczywiście, może być i dla nas tak! Że na wszystko będzie już za późno, i na to, by powiedzieć.
    Stop. Dalej nie.
    Desperacja poniekąd.
    Podoba mi się tekst.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania