Bajka o kociej rodzinie

Dawno, dawno temu w małym, cichym zagajniku żyła sobie kocia rodzina. Tata kot miał biały krawat, z którym nigdy się nie rozstawał. Mama kot miała białe kapcie, które zawsze trzymały się jej łapek, a dwa małe kocięta były po prostu czarne i niczego nie nosiły.

Mówi się, że czarne koty przynoszą pecha, ale kocięta zamieszkujące mały zagajnik zawsze były szczęśliwe. Bawiły się całymi dniami, a kiedy już zmęczone wracały do swojego przytulnego domku, witały ich szczere uśmiechy rodziców.

Mirabelka, starsza z rodzeństwa, była trochę ciemniejsza od swojego brata. Mirek, jej ukochany braciszek, miał ostrzejszą sierść i ciągle chodził najeżony. Były to jednak subtelne różnice, więc dla osób postronnych byli praktycznie nie do odróżnienia. Kruki latające w okolicy nigdy nie potrafiły powiedzieć, które z kociąt to Mirabelka, a które to Mirek. Podobny problem miały słowiki i inni mieszkańcy zagajnika, którzy nie zadawali się zbytnio z kocią rodziną.

Mimo, że ta kocia rodzinka była wyjątkowo miła, mało kto utrzymywał z nimi kontakt lub zawiązywał przyjaźnie. Inne koty mieszkały już od dawna w ciepłych i wygodnych domach ludzi, a reszta kociej rodziny, albo pomarła, albo wyprowadziła się z cichego zagajnika.

Mirek i Mirabelka coraz szybciej dorastali i zaczęła im doskwierać samotność. Nadal mieli kochających rodziców i siebie nawzajem, ale dla dorastających kociąt było to stanowczo za mało. Oboje chcieli korzystać z ulotnej młodości i przeżywać jak najwięcej. Zagajnik zaczął ich ograniczać. Potrzebowali nowych przeżyć i doświadczeń, które mogliby wspominać w dalekiej przyszłości.

Pewnego dnia postanowili wspólnie opowiedzieć o tym wszystkim swoim rodzicom. Ci, lekko zdumieni, zrozumieli stanowisko młodych, ale nie mogli poprzeć ich idei. Owszem, mama kot i tata kot chcieli dla swoich kociąt jak najlepiej, ale rzeczywistość to nie było coś na co chcieli ich narażać. Opowiedzieli im o swoich przykrych doświadczeniach z życia poza zagajnikiem. Mirek i Mirabelka stracili swój zapał i zrozumieli, o co chodziło rodzicom. Wiedzieli, że chcą dla nich jak najlepiej, więc odejście tylko by ich zmartwiło i zagroziło ich wspólnemu szczęściu. Wszyscy mieszkańcy zagajnika byli szczęśliwi i kocia rodzina też była szczęśliwa. Kocięta uściskały rodziców i poszły spać.

Była już późna noc kiedy Mirek obudził Mirabelkę.

- Miau, miau, miau. Mia-miauu, miau - powiedział do swojej siostry.

- Miau, miau - Mirabelka zgodziła się na szalony pomysł brata i po chwili oboje ruszyli.

Opuścili bezszelestnie polanę, na której mieszkali od urodzenia i szybkim susem skoczyli w pobliskie krzaki. Pokonali knieje i przemierzając łąkę znaleźli się przy samym końcu zagajnika.

Przed ich kocimi oczyma rozciągał się czarny pas jezdni, a po jego drugiej stronie biały dom i za nim następne, następne i następne. Mirek i Mirabelka nigdy nie byli tak daleko od swojej rodzinnej polany. Nigdy nie widzieli domów ludzi, ani też ich dróg. Małe, kocie umysły zaczęła zżerać niepoznana wcześniej ciekawość. Zostawili za sobą dawne życie i jedyne co mogli zrobić to ruszyć dalej. Być może sprawiali tym ból rodzicom, ale nie mogli wiecznie stać w miejscu kiedy świat ciągle jest w ruchu.

Mirek postawił pierwszy krok. Delikatna kocia łapka pierwszy raz w swoim życiu dotknęła szorstkiej nawierzchni asfaltu. Kociak najeżył się jeszcze bardziej niż zazwyczaj i zaczął stawiać kolejne kroki. Po chwili dołączyła do niego Mirabelka. Oba kocięta szły spokojnie, dostojnie; jakby napawały się każdym oddechem w nowym świecie. Po chwili wolny spacer zmienił się w piękny, koci walc. Rodzeństwo zataczało kolejne piruety zlewając się z powierzchnią jezdni i mocną, wszechobecną nocą. Na niebie świecił księżyc, który zawstydzony ich pięknym tańcem schował się za ciemnymi chmurami. Nastała kompletna ciemność.

TRACH!!

Kocięta nie zdążyły nawet wydać ostatniego "miau". Ponury żniwiarz w postaci pędzącego tira zabrał ich liche, kocie duszyczki. Walc został przerwany, a jedyne co po nim zostało to ciemna struga krwi i dwie, niekształtne kupki mięsa zepchnięte na drugi pas. Gdzieś wśród tych tryskających jeszcze krwią zwłok mieniło się, niczym złota moneta, żółte kocie oko, które powoli zalewało się szkarłatem.

Ich marzenie zostało brutalnie przerwane, a zatroskane twarze rodziców szukających swoich zaginionych pociech to jedyna rzecz, którą widać z małego, kociego nieba. Dalej jest tylko ciemność.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Pasja 20.05.2018
    Dobry wieczór
    Myślałam, że wnukom przeczytam, a tu taka masakra na koniec. Tak to jest na się długo trzyma pod skrzydłem swoje maleństwa i nie uczy się je życia. Ono bywa okrutne.
    Lekkie i fajne tylko końcówka trochę krwista, ale później już niebo.
    Pozdrawiam i miłego wieczoru
  • Pan Buczybór 20.05.2018
    heh, dzięki za przeczytanie
  • Karawan 20.05.2018
    i zrozumieli, o co chodziło rodzicom. Wiedzieli, że chcą dla nich jak najlepiej, więc odejście tylko by ich zmartwiło i zagroziło ich wspólnemu szczęściu. - i tu zastanowiłem się kto właściwie wiedział, no bo jeśli rodzice to zdanie zbędne, jeśli zaś dzieci to czegoś mi brak. Przepraszam za grymasy ;)
    Pięć oczywiście ;)
  • Pan Buczybór 20.05.2018
    O właśnie, wiedziałem, że z tym zdaniem jest coś nie tak. Będę musiał się nad tym zastanowić. Dzięki
  • Justyska 20.05.2018
    Każdy młody musi uczyć się na swoich błędach, tu brak wiedzy przyniósł tragiczne skutki. Z powodu końcówki zastanowiłabym się nad kategorią dla dzieci... trochę drastyczna.
    pozdrawiam i zostawiam komplet gwiazdek:)
  • Pan Buczybór 20.05.2018
    znaczy, ta kategoria to tak trochę dla zmyłki. Dzięki za przeczytanie
  • Justyska 20.05.2018
    Pan Buczybór No to zostałam zmylona:D
  • Pan Buczybór 20.05.2018
    Justyska czyli dobrze :)
  • Canulas 20.05.2018
    "Mimo, że ta kocia rodzinka była wyjątkowo miła, mało kto utrzymywał z nimi kontakt lub zawiązywał przyjaźnie." - mimo że nie rozdzielamy.

    " Inne koty mieszkały już od dawna w ciepłych i wygodnych domach ludzi, a reszta kociej rodziny, albo pomarła, albo wyprowadziła się z cichego zagajnika." - kiedy czytasz - "Reszta kociej rodziny pomarłą" - i już wiesz, że tekst będzie dobry.

    Nooo - ukontentowanym.
  • Pan Buczybór 20.05.2018
    Kurczę, u mnie na półce zalega książka "Gdzie postawić przecinek?", a tu nadal błędy. No, będę musiał ją w końcu przeczytać :) Dzięki za odwiedziny
  • Canulas 20.05.2018
    Pan Buczybór , ja jestem przecinkowy debil. najwiecej się tu nauczyłem - od towarzyszki Lucindy. Dalej ciemnym niczym spód od patelni, ale coś tam zapamiętałem.
  • Pan Buczybór 20.05.2018
    Canulas No, czyli tym bardziej powiniem przeczytać tą książkę :)
  • Canulas 20.05.2018
    Pan Buczybór , a skoro jesteśmy przy "tej książce" - zacna opowijka e make ala pololala (dość uczulona na tym punkcie) wszem wobec wpaja, że jak ą to ą. A jak ę, to ę. Może więc... moze wiec przeczytaj, a potem mi pożyczysz ;)
  • Pan Buczybór 20.05.2018
    Canulas wiem, że "tę" książkę tylko nie chciałem już tu spamić komentarzami z poprawkami.
    Ta, kiedyś może pożyczę. Wysyłka pocztą lub coś takiego
  • Canulas 20.05.2018
    Pan Buczybór - a to nie spamujem.
    Bajo
    (taaa, jakoś tak)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania