Bajki na dobranoc 1.

Szpilki zakładała w biegu. Niemal je połamała kiedy wracała się po torebkę. Zastanawiała się, które wziąć kosmetyki, w końcu machnęła ręką i zabrała ze sobą tylko podręczny, torebkowy zestaw. Taksówka już czekała, od siedmiu minut. Założyła płaszcz, kierując się do drzwi poprawiła w lustrze włosy. Zamknęła mieszkanie i ostrożnie, drobnymi krokami zbiegła po schodach uważając żeby nie złamać kostki, a co gorsza szpilki.

Taksówkarz pokręcił głową kiedy ją zobaczył, jechała już z nim kilka razy. Na liczniku ponad 8 złotych, mógł sobie już odpuścić, a może robił to specjalnie bo wiedział, że na niej zarobi? Nie zastanawiała się jednak nad tym dłużej. Podała adres, ruszyli. Wyciągnęła telefon, nie dzwonił. Była spóźniona dopiero 10 minut, będzie tam za kolejne 10. Powinien jej to wybaczyć, a jak nie - jego strata. Uśmiechnęła się w myślach przypominając sobie jaką założyła bieliznę. Zastanawiała się co tym razem ugotuje. Gotował dobrze, choć trochę za bardzo eksperymentował czego nie omieszkała mu zakomunikować. Kolejny raz uśmiechnęła się w myślach gdy przypomniała sobie jaką miał wtedy minę. Samcze ego dotknąć można najbardziej w miejscu gdzie samiec sądzi, że je ma najmocniejsze.

- Jedziemy Szczecińską? - z myśli wyrwał ją taksówkarz

- To ja jestem taksówkarzem? - odpowiedziała odruchowo

- No proszę pani, ja tylko pytam bo różnie klienci preferują.

- Niech pan tak jedzie, żeby było dobrze - spuściła nieco z tonu i znów pogrążyła się w myślach. Zastanawiała się jaką koszulę ubierze.

Dojechali po 13 minutach, zanim zabrała się za płacenie sprawdziła telefon. Nie dzwonił. Nie, ona nie zadzwoni, poza tym już jest, zaraz ją zobaczy, poczeka. Taksówkarz przeprosił za drobne w reszcie, uśmiechnęła się. Wyszła. Wzięła głęboki oddech i już miała ruszyć przed siebie, ale jej uwagę przykuł niepokojący szczegół. W oknach jego domu nie paliły się światła. Przez chwilę zwątpiła. Może został dłużej w pracy, zdarzało mu się to przecież często? Może zapomniał? Ale przecież rozmawiali jeszcze dzisiaj rano i potwierdzili spotkanie. Spojrzała na odjeżdżającą taksówkę. Mogła poprosić, żeby poczekał, na tym zadupiu następna będzie za 15 minut, a było trochę zimno. Ponownie spojrzała na telefon. Nic. Westchnęła i ruszyła przed siebie przeświadczona, że po prostu nie ma go w jednym z pokoi od frontu. Gdy doszła bliżej była już pewna, że żadne światło się nie pali. Stanęła na werandzie, zaczynała być wściekła. Mógł choć dać znać, nie jechałaby taki kawał, nie wybierałaby tyle czasu sukienki. Wyciągnęła telefon, chciała od razu zamówić taksówkę, ale odruchowo wybrała numer do niego. Nacisnęła czerwoną słuchawkę zaraz po “jeśli chcesz zosta…”. Co on sobie wyobraża? Jak mógł ją tak potraktować? Otuliła się szczelniej płaszczem, wybrała numer jednej z miejskich korporacji i przyłożyła telefon do ucha. “Jeśli chcesz zamówić taksówkę na ulicę…” odezwała się kolejna automatyczna sekretarka. Nagle znów zauważyła coś, co ją zaniepokoiło. Drzwi zdawały się być lekko uchylone. Opuściła dłoń z telefonem, podeszła bliżej żeby się upewnić. Pomiędzy drzwiami a framugą była niemal półcentymetrowa przerwa. Nagle stanęła jak wryta i niemal pisnęła ze strachu. Z nieopodal dochodził cichy, zdaję się kobiecy głos. Zainteresowana zbliżyła się do drzwi żeby podsłuchać co mówi. Głos wydawał się powtarzać “halo, halo, jest tam kto?”. Pokręciła głową przeklinając swoją głupotę i przyłożyła telefon do policzka.

- Tak? - powiedziała szeptem

- Gdzie zamawiamy?

- Na razie podziękuję, dobranoc - rozłączyła się.

Postanowiła ostrożnie wejść do środka. Pchnęła lekko drzwi, ostatnio chwalił się, że je wymieniał, to nie powinny skrzypieć. Ostrożnie przekroczyła próg. Gdy była już w środku musiała dać chwilę oczom, żeby się przyzwyczaiły do ciemności. Nie chciała używać latarki w telefonie. Zastanawiała się co się dzieje i zaczynała się trochę martwić. To nie w jego stylu, żeby zostawiać otwarty, pusty dom. Okolica jest spokojna, ale przecież wiedział w jakim kraju żyje. Gdy weszła głębiej z już przyzwyczajonymi oczami usłyszała jakieś odgłosy dobiegające z góry. Chyba jakieś głosy, jakaś rozmowa? Piosenka? Były bardzo cicho, więc ciężko było stwierdzić. Przeklęła się w duchu z powodu tego co teraz robi, co nosiło niemal wszelkie cechy włamania, nawet pomimo tego, że była tutaj ostatnio częstym gościem. Zbliżyła się do schodów. Odgłosy były trochę wyraźniejsze, to chyba była jakaś muzyka, ale chyba też ktoś coś mówił. Chciała się dostać na górę cicho, ciekawa była co tam się takiego dzieje. Zostawił telewizor? Włączony laptop? Czemu go do jasnej cholery nie ma? Schody skrzypiały, dodatkowo szpilki by stukały. Postanowiła je zdjąć zanim wejdzie do góry.

Ostrożnie, krok za krokiem, jedną ręką trzymając buty, a drugą poręczy szła starając się nie skrzypieć na piętro. Trochę się bała, przez okna wprawdzie wpadało trochę światła księżyca i gwiazd, ale dalej mało co widziała. Pomyślała, że zabije go jak go zobaczy, ale najpierw chciała się dowiedzieć co się dzieje. Jeśli tam jest i z kimś rozmawia? Ale z kim? Czyżby o niej zapomniał? Co to ma wszystko znaczyć?

Gdy zbliżyła się do krańca schodów zauważyła delikatną, świetlną łunę dobiegającą ze szpary pod drzwiami prowadzącymi do sypialni. Odgłosy były wyraźniejsze. To była muzyka i chyba jakieś trzaski, jakby się coś paliło. Matko! Pali się! W pierwszym odruchu chciała uciekać. Ale może on tam w środku był? Nie czuła dymu, to znaczy trochę czuła, ale niezbyt mocno, może zaczęło się palić niedawno? Podbiegła do drzwi za nic mając skrzypienie ostatnich stopni i otworzyła je nagłym ruchem.

To co zobaczyła sprawiło, że wzięła głęboki wdech i zapomniała o tym, że potem należy wypuścić powietrze. Kilkadziesiąt różnych świeczek rozmieszczonych na meblach i na podłodze. Zasłonięte szczelnie żaluzje. Wszędzie płatki róż, otwarte wino, dwa kieliszki z czarną nóżką, jej ulubione, no i bliżej niezidentyfikowany posiłek pod srebrną pokrywką. Stał odwrócony tyłem, pogłaśniał nastrojową muzykę w tle której słychać było trzask kominka.

- Ile trzeba na ciebie czekać? - zapytał odwracając się

- Zabiję cię - odpowiedziała wraz z wydychanym powietrzem

- Dobrze, ale najpierw coś zjedz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • KarolaKorman 11.03.2016
    Opowiadanie trzymało w napięciu od pierwszych zdań, by na koniec roześmiać się wraz z bohaterką i odsapnąć, 5 :)
  • Spike 11.03.2016
    Dzięki :)
  • Anja 29.03.2016
    Naprawdę ciekawe, trzymające w napiecu do ostatniej chwili. Czytalam i czytałam zniecierpliwiona i ciekawa jakie będzie zakończenie..szkoda, ze takie krótkie! Czuję niedosyt ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania