Na "O"

O niereformowalnych

 

Za onych dni panowało się na niewielkim obszarze, bo duże – wycofano z obiegu. Tam właśnie wysadzano się na wielkie czyny, odbywano jarmarki, pleniły się ugory, ponure miedze i swawolne grusze, tam też odbywały się igrzyska połączone z wciskaniem ciemnoty. W krainie z owej bajki czego nie było, zaraz robiono, a czyniono solidnie i za nic mając forsę. Sąsiednie kraje ściskało w dołu i skręcało z wściekłości to w lewo, to w prawo, a także na całkiem pośrednie sposoby.

 

Przykładowo, staw aktualnego króla dobrzy ludzie przykryli brezentem, gdyż w mrocznych porywach wiosny przybywała Sroga Zima Zła. Ryby łapały krucze, wędki, przywidzenia. Udało się wyperswadować zakładanie sumom kagańców, ale nie dało rady zmusić sędziwego raka do założenia nocnej koszulki. Kategorycznie oświadczył, że zima - nie - zima, w zwyczajach raków nie leży ciepły przyodziewek i co to za porządki, a w ogóle, czy nie ma już większych zmartwień?

 

Na takie słowa ludziom się sposępniało i nie wiedząc, jak rakowi odrzec, żeby mu weszło w pięty, chyżo, a z respektem przestępowali z nogi na nogę. Gdyż w samej rzeczy zmartwień mieli do znudzenia, a co jedno, to poważniejsze od drugiego. Poszli więc do króla, ten zaś wygłosił referat i utwierdził się w przekonaniu, że staw trzeba będzie wysłać do cieplejszych krajów.

 

O pracowitych

 

Wśród akuratnych krasnoludków pojawił się leniwy bęcwał, którego nikt nie mógł zapędzić na drogę wyznaczoną prawdziwym krasnoludkom, co to każdą robotę odwalą chętnie, składnie i za frajer.

 

Zakała - zgodnie orzekły duszki, bo taki margines działa na innych jak zaraza. Trzeba go wychowywać, pobłażać mu i mieć oczy na zawiasach. Ale ten krasnal wyrósł na tęgiego formatu naukowca i czego się nie chwycił, od razu było uważane za ósmy cud świata. Taki był zajadły, że nawet prototypy wychodziły mu od razu ulepszone: kosiarka na topiony smalec, bronchit z ulęgałek, paskudne kaczątko z dziobem do wymiany, buty bez kota i żelazny wilk z plastikową kitą. Wynalazki te budował w pocie czoła po to, aby się wszystkim jakoś majtało.

 

Któregoś jednak roku pod ludzkie sadyby zbliżyła się odwilż, więc skrzaty przeleciały się po umysłach i wykombinowały, że trzeba zmienić porę roku. I tak się stało; zamiast wiosny, nastąpiły wykopki. Lecz że nie było co kopać, na początek wywalono z posady krasnala - wynalazcę, by sobie za dużo nie myślał.

 

O bojaźliwych

 

W pewnym kraju, przed wiekami, żył sobie potwór. Nikt się go nie bał, dlatego musiał bać się sam. A wiodło mu się bardzo pierwszorzędnie, dopóki nie wyszedł rozkaz, że wszystkie potwory należy udomowić.

 

Chwyciła go wielka rozpacz i żeby się nieco pokrzepić, udał się do baru, gdzie zjadł kluski z paragonem. Zadowolony, by się nieco odkwasić od trosk, poleciał na rozmowę ze szwagrem.

 

Przyczaił się bardzo sumiennie w krzakach i czekał na krewnego, który przyczaił się dosyć niestarannie, w związku z czym ucapili go tamtejsi krajanie, a złowiwszy go w sieć, odesłali na najbliższy koniec świata.

 

Tymczasem bohater, widząc, co się święci, zaparł się pochodzenia i przystał na służbę do potwora. Miał u niego jedzenie, smycz, własne pchły, a zimą - futro ze szwagra.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • il cuore 5 miesięcy temu
    /Sąsiednie kraje ściskało w dołu/ – chyba chciałeś napisać – w dołku?
    /Ryby łapały krucze/ – a możesz przybliżyć znaczenie – krucze? bo to chyba jakiś dialekt, regionalizm gwarowy. Tak normalnie może się kojarzyć z czernią lub połyskiem.
    Ciekawy tekst.
    cul8r
  • stereo_dream-dolby-C 5 miesięcy temu
    Pocieszna literatura rozrywkowa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania