Ballada o kalesonach
Ballada o kalesonach
z nieba jak garniec miodu
podgrzany w słonecznym kotle
żar spływa w dół lepkim potem
kolejne koszule mokre
poci się pierś i dupa
co za cholerny upał
wiem nie obrażę się wcale
powiecie idiota skończony
na głowę zaliczył upadek
kto w takim zabójczym upale
chce pisać o kalesonach?
w dodatku jeszcze balladę
no właśnie proszę pana
to znowu jakaś reklama?
wyjaśnię sprawę w dwóch słowach
i dalej z wierszem pojadę
a póki gorąca głowa
muszę rozpocząć balladę
trzy razy księżyc obrócił się złoty...
o nie! to plagiat będą kłopoty
może więc?
na niebie wzeszedł miesiąc blady...
księżyc pasuje do ballady
powietrze gęste jak zupa
co za cholerny upał
już taka natura człowieka
choć jeszcze niedawno przeklinał
i marzył o wiośnie o lecie
choć na upały wciąż czekał
to teraz w głowie mu zima
a nawet mu się plecie
krajobraz lodem przeszklony
na głowie czapka na tyłku
cieplutkie kalesony
i wiem ten atrybut męskości
klasyczny bawełniany
coraz rzadziej już gości
w menu garderobianym
teraz rajstopy męskie
na półce leżą w szafie
rajstopy?!
jakoś z męskością
powiązać ich nie potrafię
przeminie lato i jesień
świat z zimą białą i chłodną
w czasie miłosnych uniesień
zdarzy się spodnie opadną
ja już się wtedy nie speszę
i nie zawstydzę się nagle
z dumą ci powiem
kochanie
to moje ineksprymable
Komentarze (8)
Bardzo fajny tekst. Pozdrawiam.
Bardzo zacny tekst.
Pozdrawiam.
coraz bardziej podziwiam twoje poczucie humoru
i lekkie pióro
nie wiem tylko czy tu zostanę bo nasza wspólna znajoma od zaimków
zhejtowala mnie tutaj równo
a jak wiesz hejterów nawet w postaci atrakcyjnych dziewcząt nie cierpię
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania