BDD#2 - Melancholia w pracy
Jerry nie lubił pracować w takich warunkach. Był raczej ciepłolubny, więc dokuczało mu dotkliwe zimno, które teraz odczuwał. Nie mógł się przez to skupić. Koncentracji nie sprzyjał również obficie padający deszcz. "Pieprzona prohibicja", pomyślał. W normalnych okolicznościach Jerry czerpał ogromną satysfakcję ze swojej roboty. Miał w niej pewnego rodzaju poczucie "misji do spełnienia". Nie mówiąc już o szerokich kompetencjach i dostępie do alkoholu, co w owym czasie było nie lada przywilejem. Nie mniej jednak wobec niesprzyjającej pogody, która w ostatnich kilku dniach wystawiała cierpliwość agenta na próbę, wszystkie pozytywne aspekty jego pracy schodziły na dalszy plan.
Na obecnych pozostałych pogoda wydawała się nie robić najmniejszego wrażenia. Partner Jerry'ego – Roy, pogwizdywał od czasu do czasu, pstrykając do tego palcami. Roy był kolejną osobą, której w duszy grał jazz. Jerry nigdy nie rozumiał dzikiej fascynacji tą muzyką, która ogarniała co raz więcej osób. Ostatnio dał się nawet namówić kumplowi na wyjście do jazzowego lokalu, ale utwierdził się jedynie w przekonaniu, że w jego duszy gra co innego.
Natomiast dwóch pozostałych agentów, nie zdradzało żadnych ludzkich objawów w obliczu zimna i deszczu. Fakt, iż właśnie trzymali głowę młodego chłopaka w zbiorniku wypełnionym alkoholem, również ich nie wzruszał.
— Wyciągnijcie go — rzucił Jerry.
Agenci niespiesznie wykonali polecenie.
— Niepotrzebnie utrudniasz sprawę Billy — zwrócił się do chłopaka Roy.
Billy nie odpowiedział. Był zbyt zajęty rzężeniem i próbą złapaniu oddechu. Wzmagający się co raz bardziej deszcz zdawał się w ogóle mu nie przeszkadzać. Chociaż było to jego najmniejsze zmartwienie.
— Może nie zrozumiał jeszcze swojego położenia — powiedział ze znużeniem Jerry.
— Spróbujmy jeszcze raz — zaproponował Roy, nie przestając pstrykać palcami — Za 500 galonów alkoholu, jaki u ciebie znaleźliśmy dostaniesz ładnych kilkanaście lat odsiadki. Produkcja, dystrybucja, import z zagranicy — wyliczał — to wszystko ładnie się komponuje. Do tego dorzucimy ci jeszcze jakiś paragraf i będziesz oglądał słonko zza krat przez najbliższe 20 – 25 lat. No chyba, że w końcu powiesz, do kogo miał trafić ten towar.
— Ja.. ja nie robiłem tego na zamówienie — wycedził chłopak, opuszczając ze zrezygnowaniem głowę. — Tłumaczę wam, że sprzedawałem to w biedniejszych dzielnicach, głównie klasie robotniczej. Każdy powinien mieć dostęp do alkoholu, nie tylko elity.
— Jeszcze jeden idealista — Roy pokiwał z dezaprobatą głową, po czym splunął. — Rozdawałeś biednym i ubogim, co ? — I to nieznacznie się przy tym bogacąc. Ha ! Prawdziwy Robin Hood nam się trafił, panowie — zakrzyknął wesoło Roy.
Dwóch agentów trzymających Bill'yego uśmiechnęło się od ucha do ucha. Nawet Jerry, któremu przenikliwe zimno co raz bardziej dawało się we znaki, uśmiechnął się pod nosem.
— Niestety twoja wesoła kompania cię dzisiaj nie uratuje — zakomunikował Roy. — Gadaj do kogo miała trafić dostawa.
— Mówię wam, że sprzedawałem to tylko w dzielnicach robotniczych — W głosie Bill'yego rozbrzmiewał błagalny ton.
— Nurkujemy — zawyrokował Jerry.
Z pomocą dwóch agentów głowa Bill'yego ponownie trafiła do zbiornika. Chłopak machał rozpaczliwie rękoma we wszystkie strony, próbując wyrwać się i zaczerpnąć zbawiennego oddechu. Jednak żelazny uchwyt oprawców, nie pozwalał mu się wynurzyć. Panika i mrok co raz bardziej ogarniały chłopaka. Wreszcie przestał się ruszać.
Komentarze (9)
Super scenka z ponurym finałem. Było wszystko: deszcz, Robin i prohibicja, a do tego zbudowałeś klimat, brawo :)
A Tobie Karawan przyznaję rację, że druga opcja lepiej brzmi, po prostu walczyłem z czasem, żeby się wyrobić i pewne detale mogły mi umknąć. Tak to bywa, jak tekst trochę "nie odleży" . A czy podtapianie w alkoholu to zły pomysł to bym się sprzeczał, wszak każdy sposób jest dobry żeby wydobyć informację :)
się przy tym bogacąc. Ha ! - tu też niepotrzebna
Robin Hood czasów prohibicji, jak sprytnie to połączyłeś! Brutalne zakończenie pasuje. Po przeczytaniu ma się ochotę czytać dalej. 5 :)
I co mam dać 5? Może 4,5 a może 3 – przecież trzy w skali pięciostopniowej to dobrze wykonana robota. Jak dam 5, to co mam dać arcydziełu na Opowi? Więc nic nie dam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania