Bohaterka ucieka przed sobą i własną przeszłością. Wszystko zapowiada tragedię "Niebo jest czerwone, a miasto zalane wodą". Dlaczego na płatkach niezapominajek pokazała się krew? Panuje nastrój grozy i tajemnicy. Co się stało wcześniej i co nastąpi. Pozostawiasz czytelnika w oczekiwaniu na wyjaśnienie niepokojów heroiny i na dalszą sekwencję wydarzeń. Serdecznie pozdrawiam!
Dziękuję Bożeno Joanno, Cieszy mnie Twoja opinia. Mam nadzieję na stworzenie dłuższej historii, ale, że idę trochę na żywioł to zobaczymy. Plan jest, trochę zapisany, trochę w głowie. Takie wyzwanie :)
Pozdrawiam serdecznie!
Justysko→Bardzo lubię taki ''wylew myśli na gorącą blachę'' → ''Przyjaciel którego nigdy nie miałam, choć dla wielu przyjacielem byłam'' !!!
Jak dla mnie tekst - !!! → 5 :)
"Dopiero na końcu zapytałby, gdzie się wybieram, a tu psikus'' / ''Otwieram szafkę w przedpokoju...'' Spr.
„Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach. Wszystko zależy od tego, kto idzie i kto zabija. Chyba że to ta sama osoba” – bardzo mi się widzi taki początek
„Kiedy uwierała przytwierdzona do spoconego ciała niczym poliestrowa bluzka w upalne dni” – i to
„Słuch. Jedyny system ostrzegawczy, który jeszcze nigdy nie zawiódł” – jednowyrazowe wtrącenie użyte w punkt
„nadmiaru emocji, rozdrabniających się wciąż i wciąż bez końca niczym sucha plastelina, której nie można wyzbierać z dywanu?” – Boże, Justyś, jak pięknie prowadzisz mnie za rączkę przez kolejne zdania, aż mi się buzia rozchyla w zdumienia, zbyt długo do Ciebie nie zaglądałam, czyżbyś zdążyła się aż tak rozwinąć, czy po prostu zapomniałam jak dobrze piszesz?
„czekającego w napięciu na krzyk. Krzyk, który w moim świecie już nigdy by nie nastąpił” – powtórzenie, tuż obok, zrobione tak, że nie zgrzyta nic
„Za obelżywym językiem, bełkotem, wyzwiskami, kłamstwem, wyznaniem, modlitwą, muzyką?” – wyliczenia zwiększające dynamikę, powoli wstaję zastanawiając się czy już bić brawo, czy poczekać jeszcze na kilka zdań
„Czy ktoś inny usłyszałby, jak pęka nieme serce?” – tera już biję
„Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy. Jeden kopniak w taboret i patrzę z uśmiechem pijanego klauna, jak skręca kark. Trochę żałuję, że tak szybko następuje zgon. To jakby przygarnąć dzikiego psa, próbować go oswoić, pozwolić się gryźć przez kilka lat, po czym zabić szybkim celnym ciosem w pysk. Ponoć można tak bydle uśmiercić. A własnego demona? Chyba właśnie to zrobiłam i z satysfakcją matki, która ugotowała smaczny obiad, obserwuję jak dynda w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się lampa” – rozważania całego akapitu podobają mi się na tyle, aby skopiować
„Szczoteczkę do zębów i zapasa pasty?” – to „zapasa pasty” jest trochę dziwne
„Ale to nic. Mam tu wszystkich. Wcisnęłam ich razem z wątpliwościami dotyczącymi własnej wartości i pięknie owiązałam sznurem. Wyglądają razem jak snop siana. Chciałam przygotować kolejną pętlę, ale jest mi zimno, więc rozpalam ognisko na środku twierdzy i obserwuję, jak krematoryjny dym wydziera się przez okno. To jakby spragnionemu do granic możliwości wędrowcy podać zimne piwo. Oddycham pełną piersią” – ok, wrzucam komentarz, żeby nie uciekł i zara jadę dalej, podoba mi się bardzo taki Twój styl, nasączony refleksją opis, czyta się przeprzyjemnie
„że za moment wejdzie on z ironicznym uśmiechem” – tu mi brakuje zatrzymania po „on”, choć wiem, ze nie powinno być przecinka, ale jakoś tak, aż się prosi podkreślić wagę, ze to „on” wchodzi. Można by ewentualnie ciachnąć po tym i zrobić tak: „że za moment wejdzie on. Z ironicznym uśmiechem i litością spojrzy na moje działania”. To tylko luźna (na prawdę luźna) sugestia.
„Sweter. Muszę wybrać tylko jeden sweter. To kurewsko trudne, bo mam fizia na punkcie swetrów jak dwulatek na punkcie przytulanek. Odrzucam wszystkie ręcznie robione przez mamę. Nie chcę ich z obawy przed uwieraniem w okolicach szyi, serca i nadgarstków” – kolejny akapit, który mi się bardzo podoba
„Przypominam sobie ostatnie spotkanie. Biegłam do domu z butami w ręce, piekącym policzkiem i kieszeniami wypełnionymi poniżeniem” – cudne, krótkie, a opisujące więcej niż trzy akapity, przez co mocniejsze
„Mówili, że to pijaczka, ale przecież nikt sam pewnego dnia nie staje przed lustrem i nie mówi sobie „od dziś postanawiam być alkoholikiem” – trafne, pokazujące, że autor widzi na świecie więcej niż pierwszy plan
Czy muszę coś dodać? Jest bardzo dobrze. Czekam na więcej :)
Ritha wow. Taki komentarz to jak tabliczka czekolady z która nie trzeba się ukrywać. Bardzo dziękuję i mam nadzieję, ze uda mi sie utrzymać taki styl przez wszystkie części.
A co do błędów to oczywiście miał być "zapas" nie "zapasa" :) pośpiech też poprawiony i jeszcze dzięki Tobie powtórzenie ze swetrem złapałam.
Pozdrawiam z uśmiechem!
Tekst zupełnie inny niż to, co czytałam u Ciebie wcześniej. Bardzo mi się podoba. Wszystko jest jednocześnie dosadne, ale z drugiej strony, trzeba troszkę pomyśleć. Bardzo piękny język i obrazkowe opisy. Cudo.
Cieszę się, że to pierwsza część i trzymam kciuki, abyś utrzymała poziom, bo... no cóż... ustawiłaś sobie poprzeczkę dosyć wysoko :)
Chciałam wypisać ulubione momenty, ale było ich zbyt dużo. Zresztą, przy niektórych musiałabym się trochę uzewnętrznić, a unikam tego jak ognia. Przynajmniej tutaj, bo wszystko ma status: publiczne.
Wyrobiłam sobie pewne zdanie i teraz jestem ciekawa, czy okaże się ono prawdziwe, gdy przeczytam kolejne części. Na razie zamilknę w tej sprawie, bo nie wiem, może przeczytam raz jeszcze.
Na pewno wrócę tutaj jeszcze nie raz, bo tekst ma zadatki na inspirację, a uwielbiam czytać takie rzeczy. Może mnie natchnie do czegoś swojego, jakiegoś jednostrzału.
No i mogłabym tak tu pisać i pisać, ale po cichutku się teraz wymknę, trzymając mocno kciuki, aby kolejna część pojawiła się szybko i rzuciła mnie na kolana :)
Pozdrawiam cieplutko :)
PS: Naprawdę, jestem pod mega mega MEGA wrażeniem Twoich umiejętności. Ładnie je uformowałaś i rozwinęłaś :))
Elorence bardzo Ci dziękuję za bogaty komentarz i doping. Mam nadzieje, że nie zawiodę, choć mam coraz mniej czasu na pisanie... Nie mniej największą radość sprawia mi, że widać postęp.
Pozdrawiam cieplutko!
Jestem i ja. Technicznie nic nie uwiera.
Tresc niepokojąca i pełna wieloznaczeń. Wstawki z ucięciem palcy/ów (nigdy nie wiem) bardzo obrazowe. Intryguje również ostatnie zdanie. Niejako wywraca całość. A może nie?
Justyska , jest intrygujące, bo Ty masz już chyba zakorzenione używanie wieloznaczeń w tekstach. Odkryłem to (ho-ho, alem bystry) podczas Twoich codziennych audycji. Swojądrogą, wiesz... Nie żeby coś, ale mogłyby wrócić.
Canulas chyba coś w tym jest. Może dlatego, że sama uwielbiam niejednoznaczne teksty. A co do drabbli, nie powiem, że fajnie by było, ale niestety mam ostatnio mało czasu na czytanie i pisanie. Zaległości na opowi rosną. Ale takie życie. Tak czy siak, bardzo mi miło, że tak myślisz.
Justyska, a tak jeszcze dwa słowa. Tekst mi blisko leżał obok takiego Twojego "z dawna", opisującego nieodbytą wyprawę w góry. Przyrzeczenie czy jakoś. Trochę mi siekojarzył. Podprogowo.
Dzień dobry
Tekst bardzo osobisty i trochę pesymistyczny. Jednak powieszenie przeszłości napawa optymizmem. Jest tak uniwersalny, że każdy może odnaleźć siebie. Bardzo barwne i dojrzałe twoje myśli.
Temat Bitwy to Tajemnice przeszłości... możesz całkiem śmiało wrzucić.
Pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru
Witaj Pasjo. Tekst nie jest osobisty, ale dobrze, że sprawia takie wrażenie. Lubię pisać i czytać w pierwszej osobie. Jakoś tak swobodniej.A do bitwy... czy ja wiem. Jakoś tak bez sensu wrzucać część większej całości. Ale dziękuję pięknie. Za komentarz, odwiedziny i w ogóle.
Pozdrawiam!
Lubię bajki, bo one są lekkie Twoje bardzo z resztą, ale mimo że to nie bajka jestem.
Dużo przemyśleń i lęków, podmiot jest zagoniony do szarego narożnika życia, z którego próbuje sie wyrwać a łatwo nie jest głownie przez to co ma w głowie, niepewność samej siebie.
No co mam powiedzieć trzeba bedzie zobaczyć co dalej, póki co wiele nie nakomentuje.
Pozdrawiam Cię serdeczniascie :)
Ta narracja faktycznie sprawia wrażenie osobistego, ale ja też właśnie tak uwielbiam pisać i wchodzę nawet w męskie gacie, żeby poczuć, jak to jest :)
Bardzo ciekawie przedstawiłaś tą ucieczkę, wyprowadzkę z miejsca, które nie jest przez bohaterkę owiane miłymi wspomnieniami. Lecę dalej zobaczyć, co świt przyniesie. Tu zostawiam cały gwiazdozbiór :)
"Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach. Wszystko zależy od tego, kto idzie i kto zabija. Chyba że to ta sama osoba".
efektowne, ale:
"Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach" - to jest twierdzenie kategoryczne.
"Wszystko zależy od tego, kto idzie i kto zabija" - tutaj poprzednie zdanie ktegoryczne okazuje się zdaniem względnym.
"Chyba że to ta sama osoba" - dociśnięcie akcentu na względność. I czego dotyczy "Chyba, że..." - że wtedy ta osoba nie idzie cicho, czy że krzyczy tak samo głośno?
Trudno powiedzieć, czy jest to wada w kontekście następnej feerii słów. Na pewno logika jest zaburzona, ale z drugiej strony może powinna być, bowiem tekst jest podwójny i można czytać go jak "Grę w klasy" na dwa sposoby. Albo jest to ucieczka wewnętrzna, a świat zewnętrzny stanowi decorum, albo jest to ucieczka rzeczywista, zewnętrzna, a świat wewnętrzny stanowi decorum. Niezależnie od tego, którą opcję wybierze odbiorca, wniosek jest jeden: nie da się uciec od samego siebie. Gęsty, wartki, twardy styl. Duża doza pogardy dla przedstawianego problemu reprezentowana przez narratora tworzy znakomity niezbędny dystans. Zabieg konieczny, jeżeli pisze się w pierwszej osobie. I to, co jest naprawdę trudne w pisaniu, to rozbudowane porównania, a tu aż błyszczy:
"To jakby przygarnąć dzikiego psa, próbować go oswoić, pozwolić się gryźć przez kilka lat, po czym zabić szybkim celnym ciosem w pysk. Ponoć można tak bydle uśmiercić".
Przy czpym porównanie zamknięte elegancko w klamrach - dotyczy tego, co przed porównaniem i tego za porównaniem. Tego nie da się nie pochwalić, żeby nie wiem, jak krytycznie podejść do tekstu.
Nachszon jak miło widzieć, Twój komentarz. Mam nadzieję, że to nie chwilowy powrót. A co do pierwszego akapitu, napisałam go pod wpływem chwili. Jedno z takich co samo się pisze, a później zaczęłam się zastanawiać nad logiką. Trudno się nie zgodzić z tym, że coś tu nie gra, ale że od tego ruszył cały pomysł, więc już zostawiłam.
Dzięki piękne i pozdrawiam!
Fakt, że zdanie napisało się samo i od niego zaczęło się opowiadanie nie oznacza, że jest dobre. To jest zgubna wiara w natchnienie. Czasem dostajemy coś w darze, ale z warunkiem, że musimy ten dar ociosać, aby stał się w pełni wartościowy. Tak dostaliśmy do obróbki świat, a Ty Justyska tak dostałaś to zdanie. Nie może być tak, że bardzo dobre opowiadanie zaczyna się efektowną bzdurą. Nie może być tak, że kontynuacją kategorycznego sądu jest zdanie wskazujące na względność tego sądu. Względność, której nie ma, bo jest kategoryczność. Poza tym zwrot "chyba, że" jest zdaniem wykluczającym poprzednio zaproponowane możliwości, a tutaj nie wiadomo, co wyklucza.
Możliwe rozwiązania:
a) "Czasem Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach. Wszystko zależy od tego, kto idzie i kto zabija. Ale jeżeli jest to ta sama osoba..."
I wtedy implikacja staje się elementem zaintrygowania, a całe opowiadanie jest znakomitym rozwinięciem implikacyjnego następnika.
b) "Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach. Chyba że to ta sama osoba".
Wtedy masz prawidłową, ale nieprecyzyjną i dzięki temu tajemniczą negację. Tajemniczą, bo dającą kilka możliwości:
1) Kroki stawiane w skarpetach słychać tak głośno, jak cichy jest krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach
2) Kroki stawiane w skarpetach słychać tak cicho, jak głośny jest krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach
3) Kroki stawiane w skarpetach słychać tak cicho, jak cichy jest krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach
I tak nie poprawisz Justyska, ale może przyda Ci się ta analiza na przyszłość.
Nachszon to zdanie chodzi za mną jak cień. Dzięki Ci wielkie dobry człowieku za tę warianty! Wieczorem na spokojnie do tego siada i poprawie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wspominalam juz, ze z trzy razy zabieralam sie za to opowiadanie, jednak zawsze jakies czynniki zewnetrzne mi przeszkadzaly.
A przeczuwalam, ze chcialabym miec odpowiednio natezona uwage, bo tekst nosil znamiona zaslugiwania na to. Juz "Bluszcz" byl mistrzowski, nasaczony poezja, no po prostu, w moim postrzeganiu piekny.
Tutaj podobnie - to chyba najbardziej "moj" odlam literatury, proza tego szczegolnego typu. Caly ten akapit jest mistrzowski;
"Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy. Jeden kopniak w taboret i patrzę z uśmiechem pijanego klauna, jak skręca kark. Trochę żałuję, że tak szybko następuje zgon. To jakby przygarnąć dzikiego psa, próbować go oswoić, pozwolić się gryźć przez kilka lat, po czym zabić szybkim celnym ciosem w pysk. Ponoć można tak bydle uśmiercić. A własnego demona? Chyba właśnie to zrobiłam i z satysfakcją matki, która ugotowała smaczny obiad, obserwuję jak dynda w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się lampa."
Twoje porowania, obrazy ktore rysujesz ukladaja usta w nieme "wow".
"Reszta to zsypu." - literowka sie wkradla
Potem, to co nastepuje po "wiem, ze jest zamkniety", przejazdzka od dziecinstwa az do sasiadki, ktora wrzucila tam niemowle - naprawde dobre. Przebiegl mnie dreszcz.
"Zielona tapeta w pasy już dawno nie kojarzy się z nadzieją rozkładającą ramiona. " - bardzo ladny fragmencik.
No i coz. Tekst jest wg mnie nie tylko poprowadzony z biegloscia i precyzja, z zastosowaniem dyskretnego, subtelnego zabiegu, w ktorym to kolejne etapy przygotowania sie do podrozy sa pretekstem do snucia troche tajemniczych, gorzkich wspomnien i opowiesci.
Brak calego kontekstu i tajemniczosc wspaniale wierci dziure w brzuchu. Dlaczego bohaterka wyjezdza, co ja do tego sklonila, czego symbolem jest krew na niezapominajkach? I wiele innych pytan, ktore tekst wyszeptuje do ucha.
e make i ka pololi jest mi niezmiernie miło, że zajrzałaś. Pamiętam, że jak zaczęłam swoją przygodę z opowi to tak bardzo nieśmiało zerkałam do Ciebie... więc taki komentarz to dla mnie wow. Mam nadzieję, że kolejne części (jeśli zechcesz zajrzeć) nie rozczarują Cię.
Pozdrawiam serdecznie!
Justyska, jak ja zaczynałem (że się radośnie wtrące) tysz do niej nieśmiało zaglądałem. Eh, Justyska, trochę się spóźniłaś, bo co tam były za teksty, to nie da się opisać.
Justi, według mnie cholernie to jest dobre. Obrazy, symbole, skojarzenia, tak sie to wszystko ładnie zgrywa, tworzy obraz bohaterki bardzo osobisty, egoistyczny, ale pogubiony, skrzywdzony, a jednocześnie taki, który pokazuje: "miarka się przebrała, czas na powstanie".
Znowu jest w tekście ten żar, nie ma "memłania", choć tu i ówdzie zdałby się trochę inny zapis, trochę technicznie coś zaskrzypi, ale sporadycznie.
Nie wiem, czy to wstęp, czy dalej też jest w tym stylu, ale dobre to jest takie, jakie jest. Cholernie.
Pozdrawiaki ;)
Adam..no kurczę. Dzięki. To jak lody z polewą czekoladową po kolacji :) inne części są różne. Część odcinkow staram sie prowadzić w tym stylu ale są też w trzecioosobowej narracji, takie bardzie układające klocki. Jeśli znajdziesz czas to zapraszam. Widzę ze ostatnio mało Cię na opowi dlatego tak tylko po cichu i skromnie powiem ze gdybyś miał chęć wskazać co technicznie poprawić .... oczywiście jak nie to rozumiem doskonale.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
Hej Justyś... przeczytałam ale coś nie podeszło. Teoche mi się dłużyły te opisy. Niby takie dynamiczne ale cały obraz wydał mi się zamazany. Tekst przydługi. Może dalej będzie trochę lepiej, mału to dla mnie konkretów, No a ze opis tak mnie nie przekonal, ciężko się czytało. Obadam w wolnej chwili jeszcze dalsze części, anuz się rozkręci
Witaj Kim! Nie ma problemu. Wiadomo, ze są różne gusta. Miło ze zajrzalas i wyrazilas swoje zdanie. A czy dalej się rozkręca... to chyba może być ciężko, bo ogólnie skupiam się tu ma opisywania emocji. Tak sobie wymyśliłam tą mini serię. Także bez spiny :)
Hej. Obiecałem, więc jestem ;)
„...kiedy kołdra mimo usilnych modłów nie stawała się dźwiękoszczelnym pomieszczeniem, schronem ani zapomnieniem. Kiedy uwierała przytwierdzona do spoconego ciała niczym poliestrowa bluzka w upalne dni” – tu zastanowiłbym się nad konstrukcją z „tylko”, bo chyba o to tu chodzi, drugie zdanie nie jest uzupełnieniem tylko przeciwstawieniem, tak to przynajmniej rozumiem. Czyli: „...kiedy kołdra[,] mimo usilnych modłów[,] nie stawała się dźwiękoszczelnym pomieszczeniem, schronem ani zapomnieniem[,] [tylko] uwierała[,] przytwierdzona do spoconego ciała niczym poliestrowa bluzka w upalne dni”. Przy okazji brakujące przecinki. Co Ty na to?
„...jednak[, lub –] z obawy przed mrokiem[, lub –] trwał w bezruchu, skupiony, niemal namacalny[;] @ścisły@ w dążeniu do wychwycenia dźwięku” – martwi mnie ten związek: ścisły w dążeniu. To nie pasuje. Wytrwały w dążeniu, stały w dążeniu; ścisły jest post w czasie Adwentu ;)
„Słuch[ ][–] [j]edyny system ostrzegawczy, który jeszcze nigdy nie zawiódł” – to jest jakby wyjaśnienie, więc powinno być tak zapisane. Dwa oddzielne zdania gubią sens.
„Może nauczyłabym się słuchać dotykiem.” – to zdanie sugeruje pytanie tym „może”, ale może też brzmieć jak oznajmienie, nie wiem, co chciałaś bardziej przekazać. Podobnie jest z następnym zdaniem, które też zaczyna się od „może”.
„Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy” – dobre, mocne zdanie. Bardzo na tak.
„Chyba właśnie to zrobiłam i[,] z satysfakcją matki, która ugotowała smaczny obiad, obserwuję[,] jak dynda w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się lampa.” – przecinki.
„ Lampa oświetlająca mój pokój. Pokój...” – to nie wiem, dlaczego od akapitu. Następne zdanie dałaś w tym samym piętrze, więc i tamto powinno być wyżej. Albo oba od akapitu, ale wtedy rozbijesz ciąg narracyjny, a on tu jest fajny.
„Trzeba szczotkować, choćby ktoś uznał [to] za przesadę” – zabrakło.
„ Wcisnęłam ich razem z wątpliwościami dotyczącymi własnej wartości...” – bardzo sucho i podręcznikowo brzmi to „dotyczącymi”. Zmieniłbym to na „na temat”. Tekst wtedy lepiej płynie.
„Wcisnęłam ich razem z wątpliwościami [na temat] własnej wartości...”.
„...rozpalam ognisko na środku twierdzy i obserwuję, jak krematoryjny dym wydziera się przez okno.” – to też ładne. W połączeniu z wieszaniem, robi się świetna gra języka i skojarzeń. Miód.
„To jakby spragnionemu do granic możliwości wędrowcy podać zimne piwo.” – do wyrzucenia. Trywializm nie na miejscu. „Spsucie” fajnego łańcucha skojarzeń.
„...że za moment wejdzie [O]n z ironicznym uśmiechem...” – dałbym wielką literą tego „onego”, inaczej mamy szkolne zdanie: „za moment wejdzie on z ironicznym uśmiechem” i nasuwa się pytanie: „Kto?”. A ten On, to ważna persona w tym miejscu (chyba że chodzi o wędrowca)
„Mam kilka durnych odpowiedzi[:] @„np.@ [„]gdzie wzrok poniesie, to tajemnica, jadę w góry” albo „jak najdalej stąd”. – usunąłbym to „np.”, to nie podręcznik szkolny ani praca naukowa, to sztuczność wprowadza i tyle. Wyciąłbym też mnogość cudzysłowów i początkowe odpoweidzi dał jako ciąg w jednym cudzysłowie, dopiero po „albo” kolejny.
„...że żadna @odpowiedź@ nie byłaby dla niego satysfakcjonująca.” – zaznaczyłem niepotrzebne. Spokojnie możesz usunąć, a poprzedniego zdania będzie wiadomo. Skróciłbym to też do: „...że żadna go nie zadowoliła” celem upłynnienia tekstu.
„Nie chcę ich z obawy przed uwieraniem w okolicach szyi, serca i nadgarstków” – znów mocny ciąg skojarzeń. Miód.
„Taki @zastępnik@ dla szpilek.” – w życiu nie słyszałem tego słowa. Może lepiej „substytut”? Albo: „Taka atrapa szpilek”.
„Biegłam do domu z butami w ręce, piekącym policzkiem i kieszeniami wypełnionymi poniżeniem.” – dobre.
„Te obłapiające dłonie mam tu ze sobą.” – ale jakie dłonie. Co mnie ominęło? Warto by o tych dłoniach coś niecoś wcześniej ten teges, bo wyskakują jak Filip.
„A może ją nagrodził?” – no właśnie.
Poza tym, jak napisałem wcześniej. Wszystko barwne, jędrne, mocne. Pisanie, że „lodzio miodzio”.
Pozdrofil ;))
Hej Adam. Melduję, że ogarnięte. Zastanawiam się jeszcze co zrobić z tymi "obłapiającymi rękami" bo jakoś tak myślałam, że to w domyśle, że nieudana randka i w ogóle. Muszę przemyśleć.
"Zastępnik" to jak najbardziej normalne słowo moim zdaniem.
http://sjp.pwn.pl/doroszewski/zast%C4%99pnik
Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas. Nie wiem, może kiedyś będę pisała bez błędnie. Jeszcze duuuużo pracy przede mną. Swoją drogą tak się nieraz zastanawiam ile pracy ma taki korektor z tekstami znanych pisarzy. Fajnie byłoby kiedyś taki tekst zobaczyć.
Pozdrawiam i zapraszam dalej, choć może być gorzej:)
Masz rację, te dłonie można pokojarzyć odpowiednio, ale zawsze lepiej pewną myśl wyprowadzić skądś, a nie wyprowadzić ją nagle (zaczynam się wymądrzać, przepraszam).
W słownikj wierzę, jak najbardziej. Po prostu ja takiego słowa nie słyszałem, dlatego zaproponowałem "dostępniejsze" wersje ;)
A co do czasu - nie ma sprawy. Chętnie zerknę dalej. Akurat dopadła mnie angina (potomek przyniósł ze szkoły, ha, ha), więc mam chwilę.
Pozdrawiaki tużprzedpółnocne ;))
"Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach. " - wow. Mocny, zachęcający początek.
"Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy. Jeden kopniak w taboret i patrzę z uśmiechem pijanego klauna, jak skręca kark." - GENIALNE ZDANIE.
"Odrzucam wszystkie ręcznie robione przez mamę. Nie chcę ich z obawy przed uwieraniem w okolicach szyi, serca i nadgarstków." - pięknie. W jednym zdaniu potrafisz tyle "pokazać", bez uciekania się do kilometrowych, emocjonalnych opisów. Cudo.
Justyś, tekst jest naprawdę świetny. Tajemniczy, niejednoznaczny. Niby ucieczka, jakaś próba przepracowania tego co "było", ale z taką ogromną mgiełką smutku, jakby z góry skazana na... niepowodzenie? Napisałaś to (jak zwykle zresztą) w sposób, który naprawdę robi ogromne wrażenie. Te wszystkie porównania, opisy... Jest w Twoim stylu coś bardzo mocno przyciągającego. Bardzo mi się podoba. *****
Maleńka wątpliwość:
"W wieku dojrzewania wymiotowałam do środku"- ?
Po pierwsze, mamy tutaj do czynienia z tym rodzajem pisania, który stanowi sztukę samą w sobie. Tudzież, niesłusznie – moim zdaniem – pejoratywniej: sztukę dla sztuki. A ja owej sztuki jestem koneserem. Estetą, rzekłabym – po prostu lubię piękno.
Czasem zastanawiam się, gdzie i w czym przebiega granica między tym, co się po prostu czyta – mniej lub bardziej przyjemnie, zależnie od treści – a tym, co się pochłania, słowo po słowie i dla słowa, i to nie tylko coraz bardziej zmęczonymi oczyma, ale i… a zresztą, darujmy se te pseudowzniosłe pitolenie. No więc sztuka. Ale co jeszcze?
Postać, a w następnych częściach – dialogi. Zapewne to ponownie kwestia gustu, ale do mnie metaforyczność zawsze przemawiała wielkimi literami. Nawet ta przesadzona, zhiperbolizowana i biorąca na siebie cały ciężar danego dzieła, ma dla mnie jakiś tam swój urok. Ale tak, jak dorosły, normalny facet wolał będzie kobietę od dziewczynki, tak do mnie bardziej przemawia metaforyka dojrzała, stonowana i użyta umiejętnie, by budować i ubogacać klimat opowieści, a nie absorbować go w całości. Taka jak... tu ;-)
O wow, takie komentarza to się nie spodziewałam. Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że nie rozczarujesz się dalszym cięgiem jeśli oczywiście będziesz miał/a ochotę zajrzeć:) Serdecznie oczywiście zapraszam.
Pozdrawiam i tu:)
Komentarze (54)
Pozdrawiam serdecznie!
Jak dla mnie tekst - !!! → 5 :)
"Dopiero na końcu zapytałby, gdzie się wybieram, a tu psikus'' / ''Otwieram szafkę w przedpokoju...'' Spr.
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
„Kiedy uwierała przytwierdzona do spoconego ciała niczym poliestrowa bluzka w upalne dni” – i to
„Słuch. Jedyny system ostrzegawczy, który jeszcze nigdy nie zawiódł” – jednowyrazowe wtrącenie użyte w punkt
„nadmiaru emocji, rozdrabniających się wciąż i wciąż bez końca niczym sucha plastelina, której nie można wyzbierać z dywanu?” – Boże, Justyś, jak pięknie prowadzisz mnie za rączkę przez kolejne zdania, aż mi się buzia rozchyla w zdumienia, zbyt długo do Ciebie nie zaglądałam, czyżbyś zdążyła się aż tak rozwinąć, czy po prostu zapomniałam jak dobrze piszesz?
„czekającego w napięciu na krzyk. Krzyk, który w moim świecie już nigdy by nie nastąpił” – powtórzenie, tuż obok, zrobione tak, że nie zgrzyta nic
„Za obelżywym językiem, bełkotem, wyzwiskami, kłamstwem, wyznaniem, modlitwą, muzyką?” – wyliczenia zwiększające dynamikę, powoli wstaję zastanawiając się czy już bić brawo, czy poczekać jeszcze na kilka zdań
„Czy ktoś inny usłyszałby, jak pęka nieme serce?” – tera już biję
„Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy. Jeden kopniak w taboret i patrzę z uśmiechem pijanego klauna, jak skręca kark. Trochę żałuję, że tak szybko następuje zgon. To jakby przygarnąć dzikiego psa, próbować go oswoić, pozwolić się gryźć przez kilka lat, po czym zabić szybkim celnym ciosem w pysk. Ponoć można tak bydle uśmiercić. A własnego demona? Chyba właśnie to zrobiłam i z satysfakcją matki, która ugotowała smaczny obiad, obserwuję jak dynda w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się lampa” – rozważania całego akapitu podobają mi się na tyle, aby skopiować
„Szczoteczkę do zębów i zapasa pasty?” – to „zapasa pasty” jest trochę dziwne
„Ale to nic. Mam tu wszystkich. Wcisnęłam ich razem z wątpliwościami dotyczącymi własnej wartości i pięknie owiązałam sznurem. Wyglądają razem jak snop siana. Chciałam przygotować kolejną pętlę, ale jest mi zimno, więc rozpalam ognisko na środku twierdzy i obserwuję, jak krematoryjny dym wydziera się przez okno. To jakby spragnionemu do granic możliwości wędrowcy podać zimne piwo. Oddycham pełną piersią” – ok, wrzucam komentarz, żeby nie uciekł i zara jadę dalej, podoba mi się bardzo taki Twój styl, nasączony refleksją opis, czyta się przeprzyjemnie
„że za moment wejdzie on z ironicznym uśmiechem” – tu mi brakuje zatrzymania po „on”, choć wiem, ze nie powinno być przecinka, ale jakoś tak, aż się prosi podkreślić wagę, ze to „on” wchodzi. Można by ewentualnie ciachnąć po tym i zrobić tak: „że za moment wejdzie on. Z ironicznym uśmiechem i litością spojrzy na moje działania”. To tylko luźna (na prawdę luźna) sugestia.
„Sweter. Muszę wybrać tylko jeden sweter. To kurewsko trudne, bo mam fizia na punkcie swetrów jak dwulatek na punkcie przytulanek. Odrzucam wszystkie ręcznie robione przez mamę. Nie chcę ich z obawy przed uwieraniem w okolicach szyi, serca i nadgarstków” – kolejny akapit, który mi się bardzo podoba
„Przypominam sobie ostatnie spotkanie. Biegłam do domu z butami w ręce, piekącym policzkiem i kieszeniami wypełnionymi poniżeniem” – cudne, krótkie, a opisujące więcej niż trzy akapity, przez co mocniejsze
„Mówili, że to pijaczka, ale przecież nikt sam pewnego dnia nie staje przed lustrem i nie mówi sobie „od dziś postanawiam być alkoholikiem” – trafne, pokazujące, że autor widzi na świecie więcej niż pierwszy plan
Czy muszę coś dodać? Jest bardzo dobrze. Czekam na więcej :)
A co do błędów to oczywiście miał być "zapas" nie "zapasa" :) pośpiech też poprawiony i jeszcze dzięki Tobie powtórzenie ze swetrem złapałam.
Pozdrawiam z uśmiechem!
Pozdrawiam
Właściwy komentarz będzie za chwilę :)
Cieszę się, że to pierwsza część i trzymam kciuki, abyś utrzymała poziom, bo... no cóż... ustawiłaś sobie poprzeczkę dosyć wysoko :)
Chciałam wypisać ulubione momenty, ale było ich zbyt dużo. Zresztą, przy niektórych musiałabym się trochę uzewnętrznić, a unikam tego jak ognia. Przynajmniej tutaj, bo wszystko ma status: publiczne.
Wyrobiłam sobie pewne zdanie i teraz jestem ciekawa, czy okaże się ono prawdziwe, gdy przeczytam kolejne części. Na razie zamilknę w tej sprawie, bo nie wiem, może przeczytam raz jeszcze.
Na pewno wrócę tutaj jeszcze nie raz, bo tekst ma zadatki na inspirację, a uwielbiam czytać takie rzeczy. Może mnie natchnie do czegoś swojego, jakiegoś jednostrzału.
No i mogłabym tak tu pisać i pisać, ale po cichutku się teraz wymknę, trzymając mocno kciuki, aby kolejna część pojawiła się szybko i rzuciła mnie na kolana :)
Pozdrawiam cieplutko :)
PS: Naprawdę, jestem pod mega mega MEGA wrażeniem Twoich umiejętności. Ładnie je uformowałaś i rozwinęłaś :))
Pozdrawiam cieplutko!
Tresc niepokojąca i pełna wieloznaczeń. Wstawki z ucięciem palcy/ów (nigdy nie wiem) bardzo obrazowe. Intryguje również ostatnie zdanie. Niejako wywraca całość. A może nie?
Dzięki i pozdrawiam!
Tekst bardzo osobisty i trochę pesymistyczny. Jednak powieszenie przeszłości napawa optymizmem. Jest tak uniwersalny, że każdy może odnaleźć siebie. Bardzo barwne i dojrzałe twoje myśli.
Temat Bitwy to Tajemnice przeszłości... możesz całkiem śmiało wrzucić.
Pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru
Pozdrawiam!
Dużo przemyśleń i lęków, podmiot jest zagoniony do szarego narożnika życia, z którego próbuje sie wyrwać a łatwo nie jest głownie przez to co ma w głowie, niepewność samej siebie.
No co mam powiedzieć trzeba bedzie zobaczyć co dalej, póki co wiele nie nakomentuje.
Pozdrawiam Cię serdeczniascie :)
Odsyłam pozdrowienia!
Bardzo ciekawie przedstawiłaś tą ucieczkę, wyprowadzkę z miejsca, które nie jest przez bohaterkę owiane miłymi wspomnieniami. Lecę dalej zobaczyć, co świt przyniesie. Tu zostawiam cały gwiazdozbiór :)
Pozdrawiam!
efektowne, ale:
"Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach" - to jest twierdzenie kategoryczne.
"Wszystko zależy od tego, kto idzie i kto zabija" - tutaj poprzednie zdanie ktegoryczne okazuje się zdaniem względnym.
"Chyba że to ta sama osoba" - dociśnięcie akcentu na względność. I czego dotyczy "Chyba, że..." - że wtedy ta osoba nie idzie cicho, czy że krzyczy tak samo głośno?
Trudno powiedzieć, czy jest to wada w kontekście następnej feerii słów. Na pewno logika jest zaburzona, ale z drugiej strony może powinna być, bowiem tekst jest podwójny i można czytać go jak "Grę w klasy" na dwa sposoby. Albo jest to ucieczka wewnętrzna, a świat zewnętrzny stanowi decorum, albo jest to ucieczka rzeczywista, zewnętrzna, a świat wewnętrzny stanowi decorum. Niezależnie od tego, którą opcję wybierze odbiorca, wniosek jest jeden: nie da się uciec od samego siebie. Gęsty, wartki, twardy styl. Duża doza pogardy dla przedstawianego problemu reprezentowana przez narratora tworzy znakomity niezbędny dystans. Zabieg konieczny, jeżeli pisze się w pierwszej osobie. I to, co jest naprawdę trudne w pisaniu, to rozbudowane porównania, a tu aż błyszczy:
"To jakby przygarnąć dzikiego psa, próbować go oswoić, pozwolić się gryźć przez kilka lat, po czym zabić szybkim celnym ciosem w pysk. Ponoć można tak bydle uśmiercić".
Przy czpym porównanie zamknięte elegancko w klamrach - dotyczy tego, co przed porównaniem i tego za porównaniem. Tego nie da się nie pochwalić, żeby nie wiem, jak krytycznie podejść do tekstu.
Dzięki piękne i pozdrawiam!
Możliwe rozwiązania:
a) "Czasem Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach. Wszystko zależy od tego, kto idzie i kto zabija. Ale jeżeli jest to ta sama osoba..."
I wtedy implikacja staje się elementem zaintrygowania, a całe opowiadanie jest znakomitym rozwinięciem implikacyjnego następnika.
b) "Kroki stawiane w skarpetach słychać równie głośno, jak krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach. Chyba że to ta sama osoba".
Wtedy masz prawidłową, ale nieprecyzyjną i dzięki temu tajemniczą negację. Tajemniczą, bo dającą kilka możliwości:
1) Kroki stawiane w skarpetach słychać tak głośno, jak cichy jest krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach
2) Kroki stawiane w skarpetach słychać tak cicho, jak głośny jest krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach
3) Kroki stawiane w skarpetach słychać tak cicho, jak cichy jest krzyk ofiary mordowanej w białych rękawiczkach
I tak nie poprawisz Justyska, ale może przyda Ci się ta analiza na przyszłość.
Pozdrawiam serdecznie :)
A przeczuwalam, ze chcialabym miec odpowiednio natezona uwage, bo tekst nosil znamiona zaslugiwania na to. Juz "Bluszcz" byl mistrzowski, nasaczony poezja, no po prostu, w moim postrzeganiu piekny.
Tutaj podobnie - to chyba najbardziej "moj" odlam literatury, proza tego szczegolnego typu. Caly ten akapit jest mistrzowski;
"Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy. Jeden kopniak w taboret i patrzę z uśmiechem pijanego klauna, jak skręca kark. Trochę żałuję, że tak szybko następuje zgon. To jakby przygarnąć dzikiego psa, próbować go oswoić, pozwolić się gryźć przez kilka lat, po czym zabić szybkim celnym ciosem w pysk. Ponoć można tak bydle uśmiercić. A własnego demona? Chyba właśnie to zrobiłam i z satysfakcją matki, która ugotowała smaczny obiad, obserwuję jak dynda w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się lampa."
Twoje porowania, obrazy ktore rysujesz ukladaja usta w nieme "wow".
"Reszta to zsypu." - literowka sie wkradla
Potem, to co nastepuje po "wiem, ze jest zamkniety", przejazdzka od dziecinstwa az do sasiadki, ktora wrzucila tam niemowle - naprawde dobre. Przebiegl mnie dreszcz.
"Zielona tapeta w pasy już dawno nie kojarzy się z nadzieją rozkładającą ramiona. " - bardzo ladny fragmencik.
No i coz. Tekst jest wg mnie nie tylko poprowadzony z biegloscia i precyzja, z zastosowaniem dyskretnego, subtelnego zabiegu, w ktorym to kolejne etapy przygotowania sie do podrozy sa pretekstem do snucia troche tajemniczych, gorzkich wspomnien i opowiesci.
Brak calego kontekstu i tajemniczosc wspaniale wierci dziure w brzuchu. Dlaczego bohaterka wyjezdza, co ja do tego sklonila, czego symbolem jest krew na niezapominajkach? I wiele innych pytan, ktore tekst wyszeptuje do ucha.
Jestem pod ogromnym wrazeniem.
Pozdrawiam serdecznie!
Znowu jest w tekście ten żar, nie ma "memłania", choć tu i ówdzie zdałby się trochę inny zapis, trochę technicznie coś zaskrzypi, ale sporadycznie.
Nie wiem, czy to wstęp, czy dalej też jest w tym stylu, ale dobre to jest takie, jakie jest. Cholernie.
Pozdrawiaki ;)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
Dzięki i pozdrawiam serdecznie!
„...kiedy kołdra mimo usilnych modłów nie stawała się dźwiękoszczelnym pomieszczeniem, schronem ani zapomnieniem. Kiedy uwierała przytwierdzona do spoconego ciała niczym poliestrowa bluzka w upalne dni” – tu zastanowiłbym się nad konstrukcją z „tylko”, bo chyba o to tu chodzi, drugie zdanie nie jest uzupełnieniem tylko przeciwstawieniem, tak to przynajmniej rozumiem. Czyli: „...kiedy kołdra[,] mimo usilnych modłów[,] nie stawała się dźwiękoszczelnym pomieszczeniem, schronem ani zapomnieniem[,] [tylko] uwierała[,] przytwierdzona do spoconego ciała niczym poliestrowa bluzka w upalne dni”. Przy okazji brakujące przecinki. Co Ty na to?
„...jednak[, lub –] z obawy przed mrokiem[, lub –] trwał w bezruchu, skupiony, niemal namacalny[;] @ścisły@ w dążeniu do wychwycenia dźwięku” – martwi mnie ten związek: ścisły w dążeniu. To nie pasuje. Wytrwały w dążeniu, stały w dążeniu; ścisły jest post w czasie Adwentu ;)
„Słuch[ ][–] [j]edyny system ostrzegawczy, który jeszcze nigdy nie zawiódł” – to jest jakby wyjaśnienie, więc powinno być tak zapisane. Dwa oddzielne zdania gubią sens.
„Może nauczyłabym się słuchać dotykiem.” – to zdanie sugeruje pytanie tym „może”, ale może też brzmieć jak oznajmienie, nie wiem, co chciałaś bardziej przekazać. Podobnie jest z następnym zdaniem, które też zaczyna się od „może”.
„Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy” – dobre, mocne zdanie. Bardzo na tak.
„Chyba właśnie to zrobiłam i[,] z satysfakcją matki, która ugotowała smaczny obiad, obserwuję[,] jak dynda w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się lampa.” – przecinki.
„ Lampa oświetlająca mój pokój. Pokój...” – to nie wiem, dlaczego od akapitu. Następne zdanie dałaś w tym samym piętrze, więc i tamto powinno być wyżej. Albo oba od akapitu, ale wtedy rozbijesz ciąg narracyjny, a on tu jest fajny.
„Trzeba szczotkować, choćby ktoś uznał [to] za przesadę” – zabrakło.
„ Wcisnęłam ich razem z wątpliwościami dotyczącymi własnej wartości...” – bardzo sucho i podręcznikowo brzmi to „dotyczącymi”. Zmieniłbym to na „na temat”. Tekst wtedy lepiej płynie.
„Wcisnęłam ich razem z wątpliwościami [na temat] własnej wartości...”.
„...rozpalam ognisko na środku twierdzy i obserwuję, jak krematoryjny dym wydziera się przez okno.” – to też ładne. W połączeniu z wieszaniem, robi się świetna gra języka i skojarzeń. Miód.
„To jakby spragnionemu do granic możliwości wędrowcy podać zimne piwo.” – do wyrzucenia. Trywializm nie na miejscu. „Spsucie” fajnego łańcucha skojarzeń.
„...że za moment wejdzie [O]n z ironicznym uśmiechem...” – dałbym wielką literą tego „onego”, inaczej mamy szkolne zdanie: „za moment wejdzie on z ironicznym uśmiechem” i nasuwa się pytanie: „Kto?”. A ten On, to ważna persona w tym miejscu (chyba że chodzi o wędrowca)
„Mam kilka durnych odpowiedzi[:] @„np.@ [„]gdzie wzrok poniesie, to tajemnica, jadę w góry” albo „jak najdalej stąd”. – usunąłbym to „np.”, to nie podręcznik szkolny ani praca naukowa, to sztuczność wprowadza i tyle. Wyciąłbym też mnogość cudzysłowów i początkowe odpoweidzi dał jako ciąg w jednym cudzysłowie, dopiero po „albo” kolejny.
„...że żadna @odpowiedź@ nie byłaby dla niego satysfakcjonująca.” – zaznaczyłem niepotrzebne. Spokojnie możesz usunąć, a poprzedniego zdania będzie wiadomo. Skróciłbym to też do: „...że żadna go nie zadowoliła” celem upłynnienia tekstu.
„Nie chcę ich z obawy przed uwieraniem w okolicach szyi, serca i nadgarstków” – znów mocny ciąg skojarzeń. Miód.
„Taki @zastępnik@ dla szpilek.” – w życiu nie słyszałem tego słowa. Może lepiej „substytut”? Albo: „Taka atrapa szpilek”.
„Biegłam do domu z butami w ręce, piekącym policzkiem i kieszeniami wypełnionymi poniżeniem.” – dobre.
„Te obłapiające dłonie mam tu ze sobą.” – ale jakie dłonie. Co mnie ominęło? Warto by o tych dłoniach coś niecoś wcześniej ten teges, bo wyskakują jak Filip.
„A może ją nagrodził?” – no właśnie.
Poza tym, jak napisałem wcześniej. Wszystko barwne, jędrne, mocne. Pisanie, że „lodzio miodzio”.
Pozdrofil ;))
"Zastępnik" to jak najbardziej normalne słowo moim zdaniem.
http://sjp.pwn.pl/doroszewski/zast%C4%99pnik
Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas. Nie wiem, może kiedyś będę pisała bez błędnie. Jeszcze duuuużo pracy przede mną. Swoją drogą tak się nieraz zastanawiam ile pracy ma taki korektor z tekstami znanych pisarzy. Fajnie byłoby kiedyś taki tekst zobaczyć.
Pozdrawiam i zapraszam dalej, choć może być gorzej:)
W słownikj wierzę, jak najbardziej. Po prostu ja takiego słowa nie słyszałem, dlatego zaproponowałem "dostępniejsze" wersje ;)
A co do czasu - nie ma sprawy. Chętnie zerknę dalej. Akurat dopadła mnie angina (potomek przyniósł ze szkoły, ha, ha), więc mam chwilę.
Pozdrawiaki tużprzedpółnocne ;))
"Dziś to wszystko, co schowałam niegdyś pod przepoconą kołdrą, wieszam w swoim pokoju na szubienicy. Jeden kopniak w taboret i patrzę z uśmiechem pijanego klauna, jak skręca kark." - GENIALNE ZDANIE.
"Odrzucam wszystkie ręcznie robione przez mamę. Nie chcę ich z obawy przed uwieraniem w okolicach szyi, serca i nadgarstków." - pięknie. W jednym zdaniu potrafisz tyle "pokazać", bez uciekania się do kilometrowych, emocjonalnych opisów. Cudo.
Justyś, tekst jest naprawdę świetny. Tajemniczy, niejednoznaczny. Niby ucieczka, jakaś próba przepracowania tego co "było", ale z taką ogromną mgiełką smutku, jakby z góry skazana na... niepowodzenie? Napisałaś to (jak zwykle zresztą) w sposób, który naprawdę robi ogromne wrażenie. Te wszystkie porównania, opisy... Jest w Twoim stylu coś bardzo mocno przyciągającego. Bardzo mi się podoba. *****
Maleńka wątpliwość:
"W wieku dojrzewania wymiotowałam do środku"- ?
Czasem zastanawiam się, gdzie i w czym przebiega granica między tym, co się po prostu czyta – mniej lub bardziej przyjemnie, zależnie od treści – a tym, co się pochłania, słowo po słowie i dla słowa, i to nie tylko coraz bardziej zmęczonymi oczyma, ale i… a zresztą, darujmy se te pseudowzniosłe pitolenie. No więc sztuka. Ale co jeszcze?
Postać, a w następnych częściach – dialogi. Zapewne to ponownie kwestia gustu, ale do mnie metaforyczność zawsze przemawiała wielkimi literami. Nawet ta przesadzona, zhiperbolizowana i biorąca na siebie cały ciężar danego dzieła, ma dla mnie jakiś tam swój urok. Ale tak, jak dorosły, normalny facet wolał będzie kobietę od dziewczynki, tak do mnie bardziej przemawia metaforyka dojrzała, stonowana i użyta umiejętnie, by budować i ubogacać klimat opowieści, a nie absorbować go w całości. Taka jak... tu ;-)
Pozdrawiam i tu:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania