Bez szczęśliwego zakończenia - migawki
Przebudzenie było gorsze od snów. Poprzez kraty, w świetle pochodni widziała jego twarz, spokojną i opanowaną, bez śladu uśmiechu, goszczącego na niej zaledwie wczoraj. Przyjazna maska opadła, ukazując oblicze zdrajcy, a słowa bolały bardziej niż pchnięcie mieczem.
- Dzięki tobie poczyniłem postępy, a rebelia została stłumiona, dlatego poprosiłem moją panią, żeby darowała ci życie.
Czasami niewiedza bywa błogosławieństwem, którego ona nie miała szansy dostąpić. Gdyby zeszłej nocy umarła na polu bitwy, zabrałaby ze sobą świadomość, że był ktoś, kto darzył ją uczuciem. To jedno wystarczyłoby za wszystko, maleńkie ziarenko, zdolne obsiać całe pole szczęściem.
Z zepsutego ziarna nie miało prawa wyrosnąć nic poza nienawiścią i żądzą zemsty.
- Zabiję cię – wychrypiała poprzez zeschnięte gardło, ściskając w spętanych rękach źdźbła starej słomy. - Jeśli się stąd wydostanę… Nie, z pewnością cię zabiję.
W tak kochanych jeszcze wczoraj oczach mignęło coś, szybko jednak zgasło.
- Jeżeli chcesz tego dokonać, zostań przy życiu.
**********************************************************************************************
Tych, którym obiecano życie, stłoczono na plac egzekucji, by na klęczkach, wdzięczni za ocalenie, mogli obserwować śmierć towarzyszy.
Nie odwróciła wzroku, kiedy na podest wprowadzono skazańców. Jej obowiązkiem było zapamiętać każdego z nich, wyryć pod powiekami każdy przedśmiertny grymas. Nim odkopnięto pieńki, jeden z mężczyzn uśmiechnął się do niej, dodając otuchy. Jej młodszy braciszek.
*************************************************************************************************
Nocna komnata pary młodej tonęła w zapachu kwiatów i miękkim blasku świec. Było tak, jak wyobrażała sobie wielokrotnie, w innym życiu, kiedy jeszcze wierzyła w miłość.
Czerwone, bogato zdobione szaty, nie należały do niej, jednak zakrywały całą postać, szczelnie zasłaniając twarz, którą odsłonić mógł jedynie pan młody. Zdrajca i potwór bez serca.
Marzenie o jego przerażonym spojrzeniu było tym, co dawało jej siłę, by żyć, przynajmniej do tej jednej szczególnej chwili. To, co mogło wydarzyć się później, nie miało znaczenia.
Kiedy wszedł do środka, ostrożnie rozsuwając kotary przy drzwiach, z trudem powstrzymała odruch, by nie zerwać się z posłania i nie podbiec doń tak jak dawniej. Od ich ostatniego spotkania nic się nie zmienił, bolało.
- Pamiętasz, co ci obiecałam? - zapytała, kiedy welon opadł i nim sięgnęła po miecz.
W jego spojrzeniu nie było strachu, jedynie ciche przyzwolenie.
Komentarze (10)
Czyżby banda B? E, chyba nie...
Bardzo brzydkie postępowanie.
Fajnie że Zajrzałaś
Pozdrówki.
Popraw sobie stąd*.
Tylko migawki, bo całość byłaby zbyt długa, a czasu na pisanie mało.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam : )
Pozdrawiam.
Miło mi, że zajrzałaś : *
Nadrabiam zaległości
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania