Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Bez tytułu

-Kurwa! Filip! Co ty odpierdalasz?

-Nie widzisz? Zamierzam skoczyć

-To widzę ale dlaczego? Na chuj?

-Tak o, dla zabawy. Zrobię salto i będzie śmiesznie

-Odbiło ci dosłownie ci odbiło

-Ale ty jesteś spostrzegawczy, spodziewałbyś się tego? Nie? No ja też nie

-Zejdź z tego parapetu i porozmawiajmy na spokojnie

-Przecież rozmawiamy

-Myślisz że przyjemnie mi się rozmawia jak siedzisz z nogami dziewięć pięter nad ziemią?

-Gdybym wiedział poszedłbym na dziesiąte

-Śmieszne, ale na prawdę możesz zejść z tego parapetu

Uśmiecham się pod nosem bo wiem co zaraz się stanie ale chce mu ostatni raz spojrzeć w oczy. Przeżucam więc nogi do środka.

-Dziękuję

Nasze spojrzenia się spotykają, dostrzegam w jego wzroku przerażenie domyślił się co zrobię. Odchylam się do tyłu słyszę jeszcze przez chwilę jego krzyk a potem pęd powietrza sprawia że przestaje słyszeć cokolwiek. Widzę ją jeszcze przez chwile jak stoi na dole i jak zasłania dłonią usta. Zamykam oczy na chwile przed uderzeniem.

 

I

-I co poznałeś już jakieś dziewczyny?

-Przecież to dopiero pierwszy dzień

-To nic, mogłeś już do jakiejś zagadać

-Zmieńmy temat

-Twa wola

Siedziałem sobie z Albertem nad rzeką sącząc browarka. Dzień był ciepły, słoneczko przyjemnie grzało a alkohol sprawiał że chęć do rozmowy była większa niż zazwyczaj. Właśnie zaczęła się szkoła. Nie twierdzę denerwowałem się tym dniem jak jasna cholera. Nowa szkoła, nowe otoczenie i w ogóle.

-Mogłem iść do domu się przebrać

Nie odpowiedziałem, położyłem się na marynarce i patrzyłem na spokojnie płynące chmury.

-Słyszysz?

-Co?-ocknąłem się z zamyślenia.

-Zostało nam po piwie i dziesięć fajek

-To odpal jedną bo mi zostało jeszcze pół piwa.

-A ja już dawno swoje wypiłem

-I weź mi nie mów że nie skończymy jak nasi ojcowie.

-Wiesz co musimy z tym zrobić-Powiedział odpalając papierosa i zaciągając się nim łapczywie

-Co?

-Wypić piwo

Wyzerowałem swoje piwo i wyrzuciłem butelke w krzaki

-Dobra otwieraj to piwo i pijemy

Siedzieliśmy sobie nad rzeką do późnego popołudnia rozważając ważne problemy natury moralnej filozoficznej i metafizycznej typu kto idzie po następne piwo i dlaczego akurat ja. Na takich dyskusjach czas zlatuje niemiłosiernie szybko a dobra zabawa musi się w końcu skończyć. W końcu nadeszła ta chwila gdy odezwał się telefon.

-Filip gdzie jesteś?-zapytała mnie mama, po jej tonie wnosiłem że była niesłychanie szczęśliwa.

-U Alberta

-Kiedy masz najbliższy autobus?

Szybkie spojrzenie na zegarek

-Za 30 minut

-To masz nim jechać!

I na tym rozmowa się zakończyła żadnego na razie, cześć, pocałuj mnie w dupe.

-Dobra muszę wracać do domu

-Kiedy?

-Za 30 minut mam busa z PKSa

-No to chodźmy

Wstaliśmy pozbieraliśmy nasze łachy i poszliśmy. Po kilku krokach poczułem że jestem mocno wstawiony.

-Ni chuj nie dojdę na autobus- Powiedziałem ale musiało to zabrzmieć jak Chuja dojadę na autobus

Albert spojrzał na mnie po jego wzroku widziałem że też jest mocno wstawiony.

-Ile my wypiliśmy?-Zapytałem

-Od 13 do teraz a jest 17.30 wypiliśmy po 5 piw na głowę ale pamiętaj że byliśmy na słońcu.

-Ja pierdole matka mnie udupi-Powiedziałem i oparłem się o przewrócony korzeń gdybym tego nie zrobił pewnie wylądowałbym w rzece i albo bym się utopił co nie należało do moich marzeń jeśli chodzi o wybór śmierci albo bym otrzeźwiał ale nie chciałem sprawdzać.

-Znowu odpłynąłeś

Szybka chwila powrotu do rzeczywistości

-Gdzie byłeś?

-Nie chcesz wiedzieć

-Może i masz racje

-Oczywiście że mam, w końcu to ja jestem ten mądrzejszy

Albert wybuchnął takim przeraźliwym śmiechem że przez chwilę myślałem że się dusi ale po chwili sam zacząłem się śmiać. Po części z niego a po części z tego co powiedziałem.

-Dobra odpal peta a nie się głupio śmiejesz-Powiedziałem starając się złapać powietrze

Odpaliliśmy fajki i poszliśmy na pks. Po powrocie do domu dostałem opierdziel z góry na dół za to że piłem. Nie powiem rok szkolny zaczął się zajebiście.

 

II

W sumie nie powiedziałem tego wcześniej ale jest w klasie dziewczyna która mi się podoba.

Nazywa się Ania. Jest niską osóbką nie ma nawet metra 60. Z tego co udało mi się ustalić jest dziedziczką wykurwionej fortuny. Spodziewałby się kto że będę chodził do klasy z takimi ludźmi. Na szczęście nie jest snobem ani nie chełpi się tym bogactwem. Co w sumie nie jest złe bo zwarzając na to że w tej klasie należę do tej biedniejszej części stanowi duży plus. Poza tym ma chłopaka i nie jest to rzecz która specjalnie mi się uśmiecha. Z tego co się dyskretnie rozpytałem a chciałbym zwrócić uwagę że został miesiąc do wakacji. A ja popadam w coraz większą depresje. Z tego co się jeszcze dowiedziałem raczej się nie zanosi na to by się rozstali a sam nie mam ochoty niszczyć związku wiem sam jak to jest więc.

Przybyłem do szkoły chwile po 8 a mieliśmy na 9.40, nie spodziewałem się nikogo z klasy ale jak to śmiesznie bywa była Ania. Siedziała w dziwnej pozie na parapecie i uczyła się z czegoś.

Pomachałem do niej ale mnie nie zauważyła, notatki pochłoneły ją bez reszty.

Usiadłem więc obok na parapecie i chwile się jej przyglądałem. Miała włosy spięte w kok co szczerze mówiąc bardzo mi się podoba. Poczekałem chwile aż zauważy że się przysiadłem ale nic się na to nie zapowiadało więc chrząknąłem.

-Oo! Hej, nie zauważyłam cię

-No tak trochę zauważyłem.

-Długo tu siedzisz?

-Zastanówmy się- powiedziałem i spojrzałem na zegarek- 5 godzin

-A na serio?

-No to 6 godzin ale cii nikomu nie mów

-Hahahaha okej powiem co najwyżej małemu

-A co ten mały śmieć jest w szkole?

-Tak poszedł gdzieś tam-wskazała ręką w stronę dalszych parapetów

-A to nie tak źle bałem się że jest gdzieś obok

Zamilkłem i popatrzyłem na nią chwile po prostu się jej przyglądałem ale przez tą chwile moje serce biło w takim tępie jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej.

-Co tak na mnie patrzysz?- zapytała i pomachała mi przed twarzą- Ziemia do Filipa! Ziemia do Filipa! Gdzie byłeś?

-Skąd pomysł że gdzieś byłem?- zapytałem i szybko obruciłem głowę bo czułem że się czerwienie.

-Zwykle jak patrzysz przez dłuższą chwilę w przestrzeń to jesteś w innym miejscu więc gdzie byłeś tym razem?

Przecież jej nie powiem że wyobrażałem sobie że całowałem ją namiętnie i się do niej przytulałem.

-A wiesz to tu to tam

Spojrzała na mnie jakby nie specjalnie mi wierzyła. Czułem jak czerwienię się jeszcze bardziej.

Jezu dlaczego ona musi na mnie tak patrzeć.

-Idę zapalić chcesz mi potowarzyszyć?

-Serio?

-No nie chce iść sam ale jak nie chcesz iść to okej.

Zastanowiła się przez chwilę

-Dobra pójdę z tobą.

Z wrażenia myślałem że zrobię w spodnie, oto Ania największa przeciwniczka palenia w klasie idzie ze mną na bloki. Ze mną nałogowym palaczem który musi spalić dwie fajki jedną po drugiej żeby się napalić.

-Co?

-No pójdę z tobą

-Niesamowite ty prymus, wzorowa uczennica i w ogóle zbiór wszelkich cnót idzie z zdeprawowanym człowiekiem na bloki. W miejsce gdzie wszyscy palą.

Stanęła przede mną i spojrzała na mnie z dołu tymi swoimi wielkimi oczami

Moje nogi zrobiły się tak miętkie że myślałem że zaraz wywalę się na głupi ryj.

Patrzyła na mnie przez chwilę a potem mnie minęła i poszła na bloki. Chcąc nie chcąc musiałem ruszyć za nią.

III

-Dlaczego palisz?-zapytała gdy odpalałem pierwszą fajkę.

-Znowu wracamy do tej rozmowy

-Bo jest ciekawa

-Dla mnie co najwyżej irytująca

-Więc tym bardziej do niej wrócę

Przez chwilę wydawało mi się że mnie podrywa

-Pale bo lubię, pale bo chce i pale bo jestem uzależniony.

-Gdybyś rzucił to wiesz ile miałbyś pieniędzy.

-Gdybym rzucił to i tak nie specjalnie zbliżyłbym się do twojego majątku

Pożałowałem tego jeszcze za nim wypowiedziałem te słowa.

Spojrzała na mnie takim wzrokiem jakbym właśnie obraził jej matkę na co bądźmy szczerzy też miałem ochotę.

-Wiesz że moja rodzina ciężko na to zapracowała!

-Wiem, trudno nie wiedzieć jak powtarzasz mi o tym przy każdej możliwej okazji

Powinienem się zamknąć ale nie mogłem coś we mnie pękło sama myśl o tym że ktoś kto pochodzi z tak bogatej rodziny rozmawia z takim plebsem jak ja było dla mnie rzeczą nie tyle niezwykłą co wręcz oburzającą. Sądziłem że nie zasługuje na to by rozmawiać z kimś takim.

-Ale mnie gówno obochodzi czy twoja rodzina to ukradła podczas prywatyzacji czy miała jeszcze kontakty za komuny.

-Ty...-widziałem łzy w jej oczach zrobiło mi się głupio

-Ania

-Wiesz że jesteś dupkiem

-Ania

-Zawsze wychodziłam do ciebie z pomocną dłonią a ty? Ty ją odtrącałeś!

Ostatnie zdanie wykrzyczała

-A czy ja chciałem od ciebie pomocy?!

-Gdybyś jej nie chciał to po co byś mi pisał o tym jak ci źle, o twojej zasranej depresji!

Stałem w milczeniu bo nie wiedziałem co na to odpowiedzieć.

-Ty zapatrzony w siebie dupku, chcesz by wszyscy wokół ciebie latali a ty się nie przejmujesz uczuciami innych.

Powiedziawszy to odwróciła się i pobiegła do szkoły.

Zaciągnąłem się papierosem który zdążył spalić się już do połowy.

No stary teraz dałeś do pieca, ale w sumie powiedziała prawdę.

Powróciło do mnie pytanie które zadawałem sobie codziennie od 3 lat czy to już dziś a jeśli tak to jak?

 

IV

Spaliłem 4 fajki za nim przyszedł Dawid mój kolega z klasy. Chwile postaliśmy pogadaliśmy a potem on poszedł do szkoły

-A ty nie idziesz?-zapytał

-Nie chwile muszę postać i pomyśleć

-Jak chcesz-powiedział i poszedł sobie

Wyciągnąłem portfel i przeliczyłem swoje grube oszczędności, tak jak myślałem 8.62 nie powiem za to nawet się pożądnie nie najebie.

Schowałem wszystko do portfela a ten wrzuciłem do plecaka. Plecak zarzuciłem na ramię wszedłem w krzaki by się odlać. Sikając naszła mnie myśl. Dlaczego po zapaleniu peta chce się bardziej srać? Zastanawiająca kwestia chciałbym kiedyś poznać na nią odpowiedź ale jeszcze nie dziś po prostu jeszcze nie dziś

 

V

Wszedłem do szkoły z myślą czy jest sens bym się tam pokazywał. Pewnie powiedziała o wszystkim całej klasie ale ona taka nie jest no i co pewnie powiedziała. Chciałbym się czasem zamienić mózgiem z takim przeciętnym Januszem nie miałbym takich problemów a problemem największej wagi byłoby to gdzie zatankować mojego pasata żeby było najtaniej.

Zobaczyłem moją klasę od razu. Trudno nie zauważyć grupki 10 osób króew krzyczą na cały korytarz. Ani wśród nich nie zobaczyłem. Podszedłem przywitałem się. Wymieniłem gówniane zdania z ludźmi którzy osiągną tyle że umrą przed 40.

-Ani nie ma?-zapytałem Weroniki która była mą przyjaciółką

-Była ale gdzieś poszła, była dość roztrzęsiona

-Kurwa

-Wiesz czemu?-spojrzała na mnie tak jak matka patrzy na dziecko które nie chce wydać kto stłukł wazon.

-To moja wina

-Domyśliłam się ale o co poszło?

Scharakteryzowałem jej szybko naszą rozmowę

-Wiesz że jesteś dupkiem?

-Serio? Nie wpadłbym na to. Ale powiedz co mam robić?

-Najlepiej nic pewnie pobiegła do swojego chłopaka albo na autobus

Miałem ochotę rozwalić sobie głowę o podłogę.

Przez resztę dnia pisałem do Ani na facebooku ale mimo że odczytywała moje wiadomości nie odpisywała mi.

Wychodząc ze szkoły spotkałem Alberta który stał przytulony do Patrycji a obok nich stał żydek i opowiadał jakąś nic nie znaczącą historie o swoim życiu.

-No kogo to moje oczy widzą-krzykną żydek

-Byłeś w szkole?-zapytała Patrycja

-Jak widzisz

-To gdzie byłeś że cię nie widzieliśmy?

-Tam gdzie byłem a was nie było

-Jebany filozof-zaśmiał się żydek

-Spierdalaj

-Coś ty taki nie w sosie?

-A dajcie mi wszyscy spokój!- krzyknąłem i poszedłem przed siebie kiedy przechodziłem przez ulicę prawie potrącił mnie samochód.

-Jak chodzisz gówniarzu?!-krzyknął kierowca samochodu któremu przydałaby się siłownia-Życie ci nie miłe?

Pokazałem mu środkowy palec i poszedłem

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania