Bezbarwne życie
Jak to jest tonąć we własnych łzach?
Nie mogąc dojrzeć świata, w którym się żyje?
Nie mogąc dojrzeć wad ani zalet...
Brak mi wielu uczuć.
Jedyne co pozostaje to leżeć;
leżeć nieruchomo
zaplątanym w niegdyś białe prześcieradło.
Bezbarwna, zżółkła tkanina
przysłaniająca mi wszystko dookoła.
Jedyne co pozostaje to leżeć;
leżeć na tym nijakim świecie.
Czy powstać?
Spróbować ponownie?
Postawić wiotkie nogi
na zziębłej posadzce.
Dostrzec?
Trzeba tylko zacisnąć pięści,
rozszarpać zżółkłe prześcieradło.
Z krzykiem rzucić się do okna,
rozerwać na strzępy zszarzałą firanę.
Pora na przewietrzenie swojego życia...
A co to?
Takie piękne,
kolorowe.
Kiedy tak stoję;
stoję wśród promieni zachodzącego słońca.
Osuszam swoje oczy i wreszcie;
mogę zobaczyć.
Opierając kościste dłonie na nagrzanej balustradzie
zapytam:
- To jest właśnie prawdziwy świat? Od bezbarwnego pokoju
po niebo nasycone tysiącami odcieni?
Spojrzę jeszcze raz za siebie
i oznajmię:
- To prawda... Gdybym nie spojrzała wtedy na te nijakie ściany
teraz nie dostrzegłabym koloru słońca...
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania