Bezduszna - Zabij mnie (rozdział pierwszy)

Witam serdecznie! Chcę Was poinformować, że moje pierwsze opowiadanie pt. "Cierpię" jest jakby prologiem do tej serii. Zapraszam oczywiście do przeczytania go, oceniania i skomentowania :) A teraz: miłego czytania!

 

 

Zasnęłam dopiero przed drugą w nocy, dlatego gdy się obudziłam, czułam straszne zmęczenie. Jeszcze długo leżałam, nie otwierając oczu, myśląc, że był to tylko sen. Lecz gdy w końcu rozchyliłam powieki, wzrok padł na lewy nadgarstek. Widniały na nim świerże rany i zaschnięta krew. To nie był sen. Wszystko zdarzyło się naprawdę. Czując gwałtowny ból w piersi, skuliłam się, próbując powstrzymać szloch. Łzy pociekły po policzkach. Zimne, jakby pozbawione duszy.

Płakałam dość długo, gdy w końcu podniosłam głowę i sięgnęłam po telefon. Wyświetliła się na nim godzina 04:11. Odetchnęłam głęboko i usiadłam na łóżku. Moich rodziców już nie było w domu, bo wyjechali na delegację, więc nie musiałam udawać, że wciąż śpię, jak zawsze.

"Nie pójdę do szkoły" pomyślałam. "Napiszę do Dawida, może namówię go na wagary". Na wzmiankę o przyjacielu Krystiana przeszedł mnie dreszcz i kolejna fala bólu. Pochyliłam się, cała się spinając. W końcu się uspokoiłam i sięgnęłam po telefon. Odblokowałam go, od razu pisząc esemesa:

 

Ja: Idziesz dzisiaj do budy?

 

Prawie od razu dostałam odpowiedź:

On: Wiadomo, że nie. A co?

 

Ja: Wbijasz do mnie?

 

On: No spoko. Teraz?

 

Ja: Tak, starych nie będzie aż dwa tygodni. Siostra będzie czasami przychodzić i sprawdzać, czy wszystko w porządku. Nie wiem jak ty, ale ja na pewno przez ten czas nie będę chodziła do budy. Najwyżej powiem starym, że zachorowałam xD

On: Fajny koncept. Za chwilę będę.

 

Ja: Ok.

 

I tyle było z naszej rozmowy. Dosłownie po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Wciąż w piżamie – wiele razy mnie w niej widział – otworzyłam je. Stał w nich, nie kto inny, jak Dawid. Czarnowłosy czternastolatek, o błękitnych oczach. Miał na sobie ciemnoszarą kurtkę z szerokim kapturem. Zawsze, gdy byliśmy na mieście i zauważył, że jest mi zimno, oddawał mi ją.

Jednak najbardziej zauważalną rzeczą w jego wyglądzie była rozpacz, tak wyraźnie malująca się na jego twarzy. Widać, że bardzo przeżył samobójstwo Krystiana. Odsuwam się, aby mógł przekroczyć próg mojego domu. Gdy to robi, zamykam za nim drzwi. Jego spojrzenie mówi mi więcej, niż gdyby wypowiedział to słowami: "Dlaczego?". Pokręciłam jedynie głową, czując łzy napływające mi do oczu i przytuliłam się do niego. Był o głowę wyższy ode mnie.

Strumienie pociekły mi po policzkach. Trwaliśmy tak przez kilka chwil, gdy w końcu Dawid odsunął się ode mnie. Spojrzał na mnie i kciukiem otarł łzy z mojej twarzy.

- Nie płacz, bo to nic nie zmieni. - szepnął. Pokiwałam głową, próbując przywrócić się do porządku – On... pewnie miał dość. I na pewno nie chciałby, abyś za nim płakała.

Jeszcze raz pokiwałam głową.

- Tak. - powiedziałam. - Masz rację. Zdejmij kurtkę i chodź do pokoju. Masz jakieś szlugi?

Zaśmiał się niewesoło.

- Ja bym nie miał? Oczywiście, że mam! Oj, maleńka, co ja mam...

- Co masz? - spytałam z zapałem.

Zdjął plecak z pleców – dopiero go zauważyłam – i wyjął z niego cztery piwa. Uśmiechnęłam się do niego.

- Jesteś najzajebistszym kolegą, a nawet przyjacielem, z jakim piłam.

- Wiem to. - rzekł, zrzucając z siebie kurtkę i idąc do mojego pokoju.

- Nie zważaj na burdel, jaki tam panuje. Nie chciało mi się sprzątać.

Gdy wszedł, zaśmiał się. Na podłodze mojego zaciszu leżały ubrania, czyli między innymi bluzki, spodnie, swetry, bluzy, a nawet staniki i majtki. Najgorsze odsunęłam nogą w daleki kąt. Na szczęście łóżko było ogarnięte, nie licząc wywleczonej pościeli.

- Rozgość się, a ja pójdę do łazienki ubrać się. Tylko znajdę jakieś czyste ciuchy...

Podeszłam do szafy i otworzyłam ją ostrożnie, bojąc się, że jej zawartość wysypie się na podłogę. Na szczęście lawina nie nadeszła i spokojnie mogłam wybrać sobie jakieś ubranie. Po kilku chwilach zastanowienia wzięłam czarną czarne rurki i czarny sweter z białym środkowym palcem wyszytym na przodzie i napisem Fuck You.

Nie zamykając szafy pobiegłam szybko do łazienki, gdzie na wieszaku znalazłam świeżą bieliznę. Z prędkością światła ubrałam się i wróciłam do pokoju.

Dawid siedział na moim łóżku i akurat wyjmował z plecaka...

- Całą paczkę?! - wykrzyknęłam, widząc czerwoną paczkę papierosów PS' ów. - Skąd je wziąłeś?

- Babka w nocnym mi sprzedała. Podszedłem spokojnie do lady i powiedziałem: PS'y czerwone poproszę. Podała mi, zapłaciłem i wyszedłem.

Byłam mile zaskoczona. Dawid otworzył paczkę i wyciągnął ją w moją stronę. Wyjęłam z niej jednego fajka, biorąc z biurka moją ulubioną, matowo-czarną zapalniczkę, także z napisem Fuck You. Odpaliłam szluga i podałam zapalniczkę Dawidowi, aby i ten mógł swojego zapalić.

Usiadłam obok niego. Trwaliśmy przez chwilę w milczeniu, oboje wpatrzeni w odległe punkty. Nagle Dawid zgasił już spalonego papierosa w popielniczce i złapał moją lewą rękę. Ból przeszył mnie, aż krzyknęłam cicho. Chłopak spojrzał na mnie i odsłonił rękaw swetra, ukazując światu moje rany.

Dawid wpatrzony był w nie, jakby nigdy w życiu czegoś takiego nie widział, chociaż on wiedział o tym, że tnie się Krystian. Wydawało mi się nawet, że zobaczyłam w jego spuszczonych oczach zrozumienie. Puścił moją rękę i odsłonił swój prawy rękaw.

Na nim także widniały rany. Pionowe, poziome, ukośne... było ich dużo więcej niż moich. Dłoń Dawida zacisnęła się w pięść, gdy przejechałam palcem po cięciach, zauważając, że wszystkie są świeże. Bolały go, tak samo jak mnie.

Łzy znów napłynęły mi do oczu, gdy wyobraziłam sobie minę Krystiana, gdyby zauważył u nas ślady cięcia się. Pewnie byłby zły i nas opieprzał. Później by przepraszał i mówił, że nie ma powodu, aby się ciąć, że wszystko jest dobrze, że nie dzieje się nic złego i, że jutro będzie lepiej...

Zanim zdążyłąm się opanować zerwałam się z łóżka i wybiegłam z domu. Niedaleko niego znajdował się park, a że wciąż była czwarta nad ranem, słońce jeszcze wzeszło i nikogo w nim nie było. Tam zmierzałam.

Grudniowy wiatr szarpnął moimi włosami i spowodował dreszcz. Jednak biegłam dalej, nie zwracając na to uwagi.

- Weronika! - usłyszałam z oddali głos Dawida. - Wracaj! Weronika!

Ale ja się nie zatrzymałam. Nie zawróciłam. Biegłam dalej w stronę parku. W stronę drzew, na których już dawno nie było liści. Biegłam, choć czułam ciężar zimna. Biegłam, a wiatr smagał mój pocięty i wciąż odsłonięty nadgarstek.

Dawid nie biegł za mną. Wiedział, gdzie biegnę i, że mnie dogoni.

Gdy w końcu poczułam, że nie mam więcej sił i nogi odmawiają mi posłuszeństwa, zatrzymałam się. I tak byłam już na miejscu.

Przede mną rozpościerała się mała łączka. Trawa na niej była pożółkła, w końcu był grudzień. Nie było na niej nikogo. Tylko ja sama.

Opadłam bezsilna na kolana. Moim ciałem wstrząsał szloch. Rwałam włosy z głowy, biłam się po niej, drapałam po rękach, myśląc jedynie o tym, by ból fizyczny przyćmił ból psychiczny. Abym przestała cierpieć. Oh, jakże chciałam mieć żyletkę w dłoni...

Płakałam i płakałam. Zdawało się, że czas zatrzymał się w miejscu, w tej jednej, milczącej chwili, pełnej bólu i tęsknoty. Z nieba zaczął sypać śnieg, pierwszy w tym roku. Pierwsze płatki opadły na moje ramiona, idealnie odcinając się od czarnego swetra.

Było mi coraz zimniej, płakałam coraz ciszej, miałam coraz mniej sił. Oparłam czoło o ziemię, włosy zakryły mi twarz. Łzy już wysychały, jednak mną co chwila wstrząsały spazmy bólu. Zamknęłam oczy, nie mogąc już widzieć świata, który cierpiał razem ze mną.

Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam. Śnieg opadał wokół mnie.

 

Już prawie dotarłem do najczęstszego miejsca spotkań Krystiana i Weroniki. Drżałem z zimna, choć miałem na sobie kurtkę. Schowałem ręce do kieszeni, aby były choć odrobinę cieplejsze.

Gdy w końcu moim oczom ukazała się łąka, pierwsze, na co zwróciłem uwagę to czarny punkt na tle żółtej trawy. Szybko podbiegłem do niego, oczywiście wiedząc, że jest to Weronika. Jej twarz przysłonięta była blond włosami. Oddychała powoli i miarowo. Spała. Drżała z zimna. Gdy odsłoniłem jej twarz, zauważyłem, że płakała.

Zdjąłem kurtkę narzuciłem ją na plecy dziewczyny. Następnie wziąłem ją na ręce, powoli, aby nie zrzucić owej kurtki. Najszybciej jak mogłem ruszyłem w stronę jej domu.

 

---- OD AUTORA ---- Chciałam wyznać, iż historia tej oto dziewczyny jest "z życia wzięta". Ale jak bardzo musiałam znać osobę, której była ta historia? No cóż, owszem, znam ją. Jest to najgorsza zdzira, jaką kiedykolwiek poznałam. Była pierwszą osobą, którą poznałam...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 05.12.2016
    Przeczytałam ,,Cierpię'' i tę część i przyznaję nie jest źle napisana ;) Jest jakieś powtórzenie, ale to drobiazgi. Smutny temat opowiadania i smutni bohaterowie, zostawię 5 z małym minusem :)
  • NocnaŁowczyniXD 07.12.2016
    Dziękuję bardzo ;) polecam się na przyszłość, może nawet w lepszej wersji

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania