"Bezsenność" roz.2
Rozdział II
Zapach świeżej pościeli roznosi się po sypialni wypełniając każdy jej kąt. Biała satyna z błękitnymi ornamentami, równie białe prześcieradło i ciemnoszara poduszka, którą Wiktor zawsze podkłada pod głowę, gdy chce jeszcze poczytać. Już tak dawno tego nie robił.
- Łóżko już przygotowane. Możesz kłaść się spać - powiedział niby do mnie wzrokiem badając poplamioną od krwi wykładzinę. Rzeczywiście, dopiero teraz dostrzegłam pamiątkę ubiegłej nocy. W pamięci starałam się odtworzyć minione wydarzenia, ale moja pamięć już od dawna żyje swoim życiem. Kiedyś pamiętałam przynajmniej jakieś fragmenty, kojarzyłam fakty, a teraz?
-Świecznik – mój mąż wyrwał mnie z zamysłu. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-To ślady po uderzeniu świecznikiem – powiedział cicho i obrócił się odgarniając przydługawe już włosy.
Żółć napłynęła mi do ust. Spuściłam głowę i jak zwykle nie mogąc wydusić z siebie ani słowa obróciłam się od niego kryjąc łzy. Do czego jeszcze się posunę? Kiedy niespełna trzy lata temu wylądowałam w szpitalu nie przypuszczałam nawet, że tak się to wszystko potoczy.
***
- Panie doktorze czy ona przeżyje?! Błagam, ja muszę wiedzieć! – słyszałam gdzieś w ciemnościach głos męża. Głos zupełnie inny niż ten, który tak dobrze znałam. Zrozpaczony, przerywany płaczem, drżący i nienaturalny, którego barwa postawiłaby na nogi największego stoika.
-Proszę się uspokoić, robimy wszystko co w naszej mocy, ma zapewnioną najlepszą opiekę medyczną i zajmują się nią nasi najlepsi chirurdzy i neurolodzy. – odpowiedział jakiś lekarz, którego głos wydawał mi się nie mniej zdenerwowany niż mojego męża.
-Co pan będzie mi tu pieprzył o opiece medycznej?! O spokoju?! Ja potrzebuję informacji! Ten skurwysyn mógł ją zabić! Siedzę tu od wczoraj! Nic nie wiem! Operowaliście ją już dwa razy! – krzyczał bez opamiętania. Nie poznawałam go. Miałam ochotę otworzyć oczy, wstać i przytulić się do niego, uspokoić, zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
- Proszę zrozumieć, na tę chwilę trudno jest cokolwiek powiedzieć. Głowa uległa bardzo poważnemu uszkodzeniu. Otrzymała kilka silnych ciosów nożem w okolice twarzoczaszki. To cud, że pańska żona w ogóle żyje! Dopóki nie zejdzie obrzęk, nie ustanie krwawienie, nie zatrzymamy pewnych procesów degradacyjnych, dopóty nie będziemy wiedzieć w jakim stanie jest mózg i co będzie z pańską żoną. – odpowiedział lekarz już kompletnie zrezygnowany.
-A co z dzieckiem? – głos mojego męża ucichł tak bardzo, że ledwo dosłyszałam co powiedział.
-No cóż… ciąża nie doznała większych urazów. Ale jeśli mogę panu coś doradzić… proszę się nie przywiązywać do dziecka… to bardzo wczesna ciąża, a stan żony jest niejasny…
Głos lekarza stawał się zupełnie niezrozumiały, próbowałam ze wszystkich sił coś usłyszeć, dowiedzieć się co z naszym maleństwem, ale było coraz ciszej, ciszej… aż w końcu zrobiło się zupełnie cicho… Nie wiem co się ze mną działo, nie wiem co działo się z moim mężem. Zdarzało się, że docierały do mnie jakieś dźwięki, coś czego nie potrafiłam rozszyfrować. Czasem jakieś krzyki. Czasem płacz dziecka. Zdarzało się, że śniłam. To był straszny sen. Stale powtarzający się niczym najgorsza zmora.
Trzymam mojego męża za rękę. Wracamy do domu. Noc jest ciepła, choć w powietrzu czuć już nadchodzący deszcz. Mój mąż odwraca się co chwilę, twierdzi, że chyba ktoś za nami idzie. Śmieję się z niego, że ma manię prześladowczą. Dochodzimy do skrzyżowania, gdzie wzdłuż chodnika rozciąga się wysoki żywopłot zbudowany z olbrzymich bukszpanów. Śmiejemy się , trochę chwiejnym krokiem wracamy do domu z przyjęcia urodzinowego siostry Wiktora. Spoglądam na mojego męża i widzę tylko jak jego źrenice rozszerzają się, a usta otwierają się do krzyku. Ktoś wyskoczył zza żywopłotu, ktoś inny chwycił mnie za kark. Widziałam tylko jak jakiś mężczyzna żąda od Wiktora pieniędzy, a ten broni się mówiąc, że nie mamy nic cennego. Nagle czuję jak potężna siła powala mnie na zimną płytę chodnika. Czuję ból…. straszny…. przeszywający…
Nie czuję rąk, nóg, nic już nie słyszę, a oczy zalała słodkawa krew wymieszana ze słonymi łzami. Mam ją wszędzie. Czuję ją w ustach. Wiktor?! Boże, co z Wiktorem?! Chcę wstać! Mój Boże… chcę wstać!
Ale potem ogarnia mnie zupełna ciemność…
Komentarze (15)
"-Świecznik – mój mąż wyrwał mnie z zamysłu. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-To ślady po uderzeniu świecznikiem – powiedział cicho i obrócił się odgarniając przydługawe już włosy." ~ Te zdania mówi jedna osoba, czy dwie? Jeśli jedna, to powinny być w tej samej linijce, a określenie, kto to mówi powinno się znaleźć w pierwszym opisie. Nie wiem, czy dobrze wytłumaczyłam :c A, i po myślnikach rozpoczynających wypowiedź bohatera powinna być spacja.
"Zrozpaczony, przerywany płaczem, drżący i nienaturalny, którego barwa postawiłaby na nogi największego stoika." ~ Na pewno powinno być "stoika"?
"- Panie doktorze czy ona przeżyje?!" ~ Przecinek przed "czy".
"neurolodzy. – odpowiedział" ~ zbędna kropka po "neurolodzy".
"z pańską żoną. – odpowiedział lekarz już kompletnie zrezygnowany." ~ niepotrzebna kropka po "żoną".
"Śmiejemy się , trochę chwiejnym krokiem wracamy do domu z przyjęcia urodzinowego siostry Wiktora." ~ Niepotrzebna spacja przed przecinkiem.
"Spoglądam na mojego męża i widzę tylko jak jego źrenice rozszerzają się, a usta otwierają się do krzyku." ~ się się, myślę, że drugie "się" można spokojnie usunąć.
Zabrakło kilku przecinków przed "co", ale sama stawiam je na czuja, więc nie wytknę ich ;D
No, robi się coraz ciekawiej :D Ciężko mi się wypowiedzieć na opowiadania, bo tematyka jest bardzo trudna, a taką bardzo lubię! Mam nadzieję, że dziecku nic nie będzie :c No cóż, czekam na więcej ;)
Nie spodziewałam się, że tak szybko dostanę choć część odpowiedzi na pytania, które zadałam pod poprzednim rozdziałem, więc dziękuję. Podobał mi się sposób ich przedstawienia, a historia zdecydowanie zasługuje na uwagę - będzie ciężko, będzie boleśnie, to wiem. Ale czuję, że będzie również przeplatana momentami, które dadzą nadzieję, że życie wcale nie jest tak okrutne, jak wygląda z zewnątrz i trzeba tylko sięgnąć nieco głębiej. Przecież jej syn pojawi się na tym świecie, chociaż lekarz wielu szans nie daje - a wydaje mi się, ze to dla kobiety jest najistotniejsze.
Przyznam, że jest to jedna z serii, jaka pojawiła się na tej stronie, która zainteresowała mnie od samego początku i w miarę możliwości zamierzam ją śledzić, czasem wcześniej, czasem później, ale będę.
Powodzenia!
I nawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie, że moja historia wzbudziła twoje zainteresowanie. To niesamowicie pobudza motywację do dalszego tworzenia :) bardzo dziękuję :*
Jedyne co przystopowało mnie w czytaniu, to to, że w przedostatnim rozdziale dwa razy jest wytłumaczone, że wracają do domu. Nie wiem, czy to celowe wprowadzenie, w takie poczucie "wolnego wspominania" bohaterki, ale moim zdaniem jest to zbędne.
Jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału. Naprawdę bardzo bardzo :)
teraz juz mniej wiecej wiem o co kaman
są niezwykle frapujące i bardzo sprawnie napisane
dobrze się to czyta
i zauważyłm, że z rozdziału na rozdział coraz lepiej piszesz, tak jakbyś się rozpędzała na zasadzie lokomotywy
mam nadzieję, że sprawnie pociągniesz to dalej
ps
chyba nie zapeszyłem? :/
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania