Bezsensowna śmierć (sztuka w jednym akcie)

Dramatis personae:

 

G- gość (ok 25l, biały tiszert, dżinsy)

O- ona (nastolatka, ciemne włosy, zwykła)

S- śmierć (facet ubrany na czarno, czacha na koszulce)

 

Akt I, scena I

 

(G i O siedzą na ławce na przystanku.)

 

G: Ej, chyba nie przyjdzie.

O: To nie "czekając na Godota", przyjdzie.

(S, staje za nimi, nie widzą go. Patrzy w stronę, skąd miałby przyjechać autobus)

S: Chyba już nie przyjedzie.

O: Spoko, zawsze jest na czas.

G: Jest dwie po.

O: Spoko, będzie.

G: A w ogóle, skąd wiesz, że tu będzie?

O: Zawsze jak ktoś ma, no wiesz, to wpada. Zawsze. I zawsze jest ciut wcześniej, żeby no wiesz, I, no wiesz.

(G wyciąga zza pazuchy odrapany pistolet. Sprawdza magazynek, zagląda do lufy, odciąga zamek, pstryka bezpiecznikiem w tę i nazot. Cały czas się nim bawi, gestykuluje)

O: Tylko uważaj, żebyś no wiesz.

G: Myślałem, że po to tu jesteśmy.

O: No wiesz, że... No, wiesz.

G: No nie wiem.

O: A skąd wziąłeś giwerę?

G: Kupiłem na ulicy.

S: Teraz wszystko można kupić na ulicy.

O: I wiesz już, jak... No wiesz?

G: Myślałem, żeby w skroń.

S: Przeżywalność czterdzieści sześć procent. Kalectwo prawie pewne, sranie pod siebie, "Johnny got his gun".

O: Podobno lepiej przez oczodół.

S: Przeżywalność dwadzieścia jeden procent.

G: To, albo od dołu lub przez usta.

S: Musiałbyś mieć szczęście, żeby to przeżyć.

O: Ta wersja wydaje mi się no wiesz. Najlepsza, żeby no wiesz.

G: Ale bałagan jest, mózg lata po wsi, trzeba go będzie zdrapywać z wiaty i okolicznych trawników, jakiś pies na niego nasika, albo go zeżre, rozchoruje się i zejdzie...

S: Prędzej twoja matka zejdzie na zawał, jak zobaczy na co wydałeś pięćset baksów, które jej ukradłeś. Ani syna, ani pieniędzy. Tylko nielegalna giwera i trup. Same kłopoty.

O: Ale masz pewność, że padniesz trupem na miejscu.

G: To jest jakieś pocieszenie.

S: Byłby już czas.

O: Chyba zbiera się na deszcz... (wyciąga rękę)

G: Może zmyje trochę tego bałaganu. (wkłada lufę do ust i pociąga za spust)

(G odwraca się do S. S klepie go po plecach i siada z nimi na ławce.)

 

Akt I, scena II

 

(S, G i O siedzą na ławce)

 

G: Długo się tam czaiłeś?

S: Od samego początku.

O: Strasznie dziwnie tak, siedzieć na ławce obok trupa.

G: Faktycznie, jestem trupem. (sięga do potylicy i palce ma w kolorze soku z czarnej porzeczki)

S: Zwróć uwagę na malowniczy rozbryzg mózgu na ścianie przystanku.

G: Jak tak teraz na to patrzę, to straszny bałagan.

S: Powieszenie jest czystsze.

G: Nie miałem odwagi, tam trzeba się przygotować, a tu można w połowie rozmowy, ot tak, strzelić se w łeb.

S: Węzeł trzeba zrobić i wysrać się porządnie.

G: A czemu?

S: Żeby się nie zesrać. Chciałbyś, żeby cię znaleźli z wybałuszonymi gałami i w zasranych gatkach?

G: Fakt.

S: No i wiesz, fizyka. Musisz skoczyć z wysoka, mieć długi sznur, żeby jednym szarpnięciem rozerwać kręgosłup. Ale nie za długi.

G: A co, jak będzie za długi?

S: To albo walniesz w glebę, albo Ci urwie głowę. Bałagan.

G: Czyli tak jak ja - lepiej?

S: No, można tak powiedzieć.

G: To dobrze.

O: Czuję się samotna.

G: Co teraz będzie?

S: Z?

G: No, z nią na przykład.

S: Pewnie kulturoznawstwo, prozac i dwójka dzieci w em trzy z mężem.

G: Górnikiem.

S: Schemat, nie?

G: Jeszcze brakowało kasy na dziale rybnym w Tesco.

S: Istnieje taka ewentualność.

G: A z mamą?

S: Naprawdę chcesz wiedzieć?

G: Przecież i tak niczego nie zmienię.

S: Zapije się na śmierć.

G: Rany...

S: Albo skoczy z czegoś wysokiego.

G: Dobra, lepiej już nie mów.

O: Odszedłeś młodo, i, i... Dzwonię na sto dwanaście. Powiem, że dopiero przyszłam i cię znalazłam.

G: Po co kłamie?

S: Ludzie zawsze kłamią.

G: Ja bym nie nakłamał.

S: Jesteś martwy, nie masz co gdybać.

O: Halo, chciałam zgłosić samobójstwo... Usłyszałam strzał, no i... Młody chłopak zastrzelił się z pistoletu. Nie, ja, nie wiem. Leży tu, na przystanku, koło wiaduktu, jak się jedzie na, tam za osiedlem, wie pani...? Za rzeką... No, tak właśnie. Leży, ma dziurę z tyłu głowy. Nie, nie ruszałam. Pistolet? Leży tu. Nie ruszam. Dobrze. Czekam.

G: Ja bym nie nakłamał, że dopiero przyszedłem.

S: Ty byś zajebał pistolet.

G: I sprzedałbym go na ulicy za kilka stówek.

S: Sprzedałbyś.

O: ...dobrze, czekam.

G: Chodź, pójdziemy już.

S: Nie jesteś ciekaw, co będzie dalej z twoją...

G: Rozjebaną czachą?

S: Nie, raczej... Doczesnością.

G: Nie po to strzelałem sobie w twarz, żeby teraz do tego wracać.

S: Dobrze. Znaczy, byłeś naprawdę gotów.

O: Robi się ciemno. Dla ciebie już zawsze będzie ciemno.

G: Czas odejść w stronę... Czego?

S: Chodź, pokażę ci.

(S i G wstają i odchodzą. W tle słychać dźwięki karetki i pojawiają się migające światła. O wzdycha)

 

Akt I, scena III

 

S i G siedzą na krawężniku.

 

G: I co teraz?

S: Nie wiem.

G: Czego nie wiesz?

S: Właściwie... Niczego nie wiem. Ale mogę wszystko. Jestem ponad czasem, ponad przestrzenią i ponad -

G: Ludzkimi problemami.

S: Na przykład.

G: Jak się nazywasz, w ogóle? Masz czas tak sobie ze mną siedzieć? Nie masz jakichś innych trupów do odhaczenia?

S: Dlaczego?

G: No, nie wiem jak to działa.

S: Jestem przecież twoją bezsensowną śmiercią.

(milczą chwilę. G patrzy na S, S kiwa do niego głową, uśmiecha się lekko. Światło zaczyna przygasać, aż zgaśnie całkiem. Tylko jedna maleńka żarówka oświetla twarze S i G. Poza tym - totalne zaciemnienie. G odwraca głowę od S, patrzy przed siebie)

G: Wszystko jasne.

 

Kurtyna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • O-Ren Ishii 25.03.2016
    Nie wiem, co mam powiedzieć. Tekst porusza wiele ludzkich spraw niekoniecznie bezpośrednio. Podoba mi się.
  • Okropny 25.03.2016
    nie musisz nic mówić ;] wystarczyło przeczytać ;)
  • O-Ren Ishii 25.03.2016
    Okropny, jak już czytam to mówię ;-;
  • Okropny 25.03.2016
    O-Ren Ishii doceniam. Ja czasami nie wiem co powiedzieć i nic nie mówię.
  • O-Ren Ishii 25.03.2016
    Okropny, jak się jeszcze tu nie udzielałam, to też tak miałam. Zostawiałam ocenę i dalej.
  • Okropny 25.03.2016
    Wow, jedyneczka! :D
  • NIka 25.03.2016
    hmm.. jak wyżej, nie wiem co powiedzieć, jak ocenić.. I nie wiem też czemu, ale spodobało mi się to, co przeczytałam. Samobójstwo popełnione z lekkością, ale wyważeniem... Ciekawy pomysł :)
  • Okropny 25.03.2016
    Dzięki :)
  • KarolaKorman 26.03.2016
    a mnie nawet się nie chce gadać, bo późno, 5 :)
  • Ritha 12.07.2016
    Szkoda chłopa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania