Białe noce

#od autora: Jeszcze nie wiem czy miniatura czy początek czegoś dłuższego.

 

Rozwieszała pranie, a sznury rozpięte pomiędzy starymi konarami wyznaczały zasięg jej istnienia. Jak to powiewające prześcieradło, wyginała się na lekkim wietrze, przeźroczysta niczym halka założona na noc poślubną. Rozwieszała pranie w promieniach słońca, gładziła poszwy, by ukryć wciąż wychylające się z nich koszmary. W świetle wydawały się większe, silniejsze, pełne załamań, zmarszczek i nieprzyjemnego zapachu strachu. Aira wiedziała, że ani proszek, ani wiatr, ani palące słońce nie usunął go, bo nie mogła wyprać upokorzenia. Zamieniała żabki, przepinała i poprawiała. Chciała w nieskończoność wieszać to pranie i ogrzewać plecy w niezachodzącym słońcu.

Co chwilę zerkała w stronę domu. Jego czerwień odznaczała się wyjątkowo pięknie na tle wysokich, wiecznie zielonych sosen. I te białe okiennice. Dom jak z bajki myślała, pozwalając sobie na słaby uśmiech. Robiła to w samotności dla otuchy – skupiała się na pięknie, syciła zmysły i odnajdywała drobiny spokoju.

Czasem uśmiechała się szeroko, wesoło, podkreślając skośność swoich ciemnych oczu. Ale ten uśmiech nie był przeznaczony dla niej samej. Zupełnie obdarty z prywatności wędrował do niego. Działo się to bez przyczyny, jak coś, co robimy z przyzwyczajenia, taki odruch, a może tik? Aira patrząc na męża, przypominała sobie ciepły piasek pod stopami i szum fal, euforię dziwnej mieszanki miłości i nadziei, która wciąż jeszcze w niej tańczyła. Nie chciała tęsknić, karciła się za to, ale odtrącane uczucia wciąż powracały jak niekończący się przypływ, kierując wzrok Airi w stronę wschodu.

Jari spoglądał na młodą żonę z dumą. W tym wieku taka dziewczyna mnie zechciała, myślał, głaszcząc rozpieszczone ego. Wciąż analizował jej ciało, które z chęcią ubierał w obcisłe sukienki. Podziwiał idealne kształty, gdy na kolanach wycierała podłogę i podawała egzotycznie przyprawione posiłki. Mam szczęście, myślał za każdym razem, gdy kładł się spać, mimo że noc nie nadchodziła.

Aira czekała na zachód, wiedziała, że przyjdzie, nie wiedziała jednak kiedy, nigdy wcześniej nie przeżyła tak długich dni. Nigdy wcześniej słońce nie sprawiało jej bólu, zabierając wytchnienie nocy. Czasem zmykała oczy i przysłaniała je dodatkowo ręką. Przypominała sobie smak ryżu i suszonej ryby dzielonej z sąsiadką, uczucie sytości po ciężkim dniu. Gdy nikt nie patrzył, oblizywała palce. Niestety nie smakowały ryżem, lecz kremem nawilżającym. Musiała często je smarować, by były idealne i zawsze używać sztućców: łyżki do zup, a widelca i noża do dań głównych. Przecież nie jest małpą, choć tak właśnie ją nazywał – „swoją małpeczką”. Uśmiechała się wtedy szeroko i siadała mu na kolanach. Była drobna i bezbronna, zagubiona w silnych ramionach. Czasem wyznawał jej miłość, a czasem nie.

Pierwsze dni, wyznaczone jedynie przez wskazówki zegara, mijały jakby spokojnie, plącząc się jak dzieci na przyjęciu dla dorosłych, pomiędzy cierpkim smakiem szczęścia a tęsknotą. Ale zupełnie niespodziewanie Aira przestała lubić swoją zbyt szybko ciemniejącą skórę. Namydlała się przesadnie wieczorami, a w ciągu dnia nosiła długi rękaw.

– Przestań, przecież nie będziesz biała, po co się tak męczyć w upale. Jednak jesteś głupiutka – mówił, uśmiechając się, a kpina niemal skapywała z ust na jej spuszczony wzrok.

– Pewnie masz rację – odpowiadała skruszona, myśląc że faktycznie jest niemądra. – Ale dlaczego ty się opalasz? Nigdy nie będziesz naturalnie ciemny.

Bezmyślność wypowiedzianych słów szybko odnalazła odzwierciedlenie w zimnym spojrzeniu. Wiedziała, że nie powinna tego mówić, ale przekorna, wesoła natura jeszcze nie zdążyła wystygnąć w chłodnym klimacie północy.

– Lepiej panuj nad słowami. I poćwicz angielski, bo śmiesznie brzmisz, a niedługo poznasz moich przyjaciół.

Skinęła tylko głową, wbijając wzrok we własne stopy uwięzione w skórzanych pantoflach. Nie rozumiała, po co nosić buty we własnym ogrodzie, ani sensu ważenia słów przy najbliższej osobie. Bo któż był jej bliższy w tym odległym świecie jak nie własny mąż? Muszę się przystosować, powtarzała uporczywie w myślach. Przecież nie była nigdy wcześniej w prawdziwym związku i to z białym mężczyzną. Chciała opanować sztukę bycia żoną idealną. Tak nakazała jej matka, gdy razem pakowały walizkę. Płakała, ale była dumna z córki. Jari przecież zachwycił wszystkich, gdy niskim głosem opowiadał o luksusowym życiu, gdy płacił za dobre jedzenie w drogich restauracjach, kupował ubrania.

On jest dla mnie dobry, powtarzała Aira, on jest dla mnie dobry, jest dobry, wciąż i wciąż myślała, ściskając w ręce telefon. Dźwięk przychodzącej wiadomości przyniósł otrzeźwienie i powstrzymał napływające łzy. Gdy otwarła zdjęcie, ujrzała swoją malutką siostrę w szkolnym mundurku, w takim o jakim sama kiedyś marzyła. Pisała, że kocha i dziękuje.

– Jesteś dla mnie dobry – wyszeptała, gładząc pomarszczoną dłoń.

– Lepszego nie znajdziesz, więc przynieś mi teraz coś do jedzenia, Małpeczko i nie zapomnij o sztućcach.

– Totta kaj – odpowiedziała po fińsku i zachichotała.

– O, proszę, niby niewykształcona, a tak szybko się uczy – mówiąc to, spenetrował Airę wzrokiem i oblizał usta, a wiatr ze wschodu zerwał świeżo wyprane prześcieradła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • 00.00 31.07.2021
    Zakochani powinni być dla siebie całym światem, a tutaj wydziera się cała fala tęsknoty.
    "Nikogo lepszego nie znajdziesz" na tym etapie ten związek przypomina więzienie emocjonalne.
    Ładny opis wprowadzający do tego świata.
    Rozwiń ten wstęp, jestem ciekawa, jaki będzie ciąg dalszy.
  • Justyska 01.08.2021
    Dzięki, tak to raczej więzienie. Myślę, że ciąg dalszy nastąpi.:)
  • Dekaos Dondi 01.08.2021
    O! Justyska jest!↔Czytałem wczoraj, ale byłem jakiś przymulony na komcia:)
    Przede wszystkim styl w mym guście. Sugestywnie. Takie jakby... sprzeczne odczucia w tekście.
    Ne tylko człek czyta, lecz także "widzi"
    Co do sytuacji, to mam jak to ze mną, dziwne skojarzenie.
    Ładny kwiatek, w ładnej szklance, lecz bez wody:)
    Dalszy ciąg, przeczytam:)↔Pozdrawiam:)↔%
    P.S↔[i]...[/i]→kursywa     [b]...[/b]→tłusta czcionka→bo nie wiem, czy wiesz?
  • Justyska 03.08.2021
    Tak DD duzo sprzecznych uczuc. Jesli sie zmobilizuje do napisania kontynuacji to trochę sie wyjasni.
    Dzieki za wizyte i pozdrawiam
  • Pasja 01.08.2021
    Smutny obraz, a zarazem dający trochę nadziei. Połączenie dwóch światów, kultur i dużej różnicy wieku bywa bardzo trudnym przedsięwzięciem, chociaż nie niemożliwym. Aira sprawia wrażenie zlęknionej i zniewolonej kobiety. Szuka zrozumienia dla siebie, dla swojego małżeństwa i swojego zawstydzenia.
    … W świetle wydawały się większe, silniejsze, pełne załamań, zmarszczek i nieprzyjemnego zapachu strachu. Aira wiedziała, że ani proszek, ani wiatr, ani palące słońce nie usunął go, bo nie mogła wyprać upokorzenia… Czy aż tak została upokorzona, aby nie moc wymazać plam ze swojego wnętrza/
    Jari był dumny ze swojej żony, jednak traktował ją jak małpeczkę do wytresowania. Wyrwał ją z korzeniami z jej ziemi i przywiózł do swojej eremi. Zamknął ją w złotej klatce, dał dom i w pewnym stopniu miłość, lecz nie wyrównał tym krzywdy jakiej dokonał. Czy można kupić uczucie? Zamknięta w ramach zakazów i nakazów personifikuje się z praniem, z domem i z samotnością. Poddana woli dość posuniętego w latach męża spełnia jego miłosne zachcianki… tylko czy dla niej są spełnieniem.
    Bardzo ciekawie opisałaś zamknięte rewiry upokorzonej dziewczyny.

    Pozdrawiam i miło cię widzieć Justysko!
  • Justyska 03.08.2021
    Dziekuje Pasjo za ciekawy komantarz. Uczucia narazie sie wykluczuja, sa chaotyczne, ale mysle ze dalej troche sie wyjasni.
    Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania