Biały dom przy torach

Na północy Polski na Pomorzu niedaleko miasta Lębork znajduje się wieś Łęczyce w tej wsi znajduje się tajemnica. Jest tam dom który skrywa tajemnice nie wielu wie ale ten niewielki biały dom to tak naprawdę miejsce które schowało wiele cierpienie i moc tego cierpienia była tak wielka że została w nim na zawsze. Mijam go codziennie kiedy jadę do szkoły zawsze jest taki sam, zawsze pusty zawsze smutny i niesamowicie cichy. Słyszałem kiedyś opowieść że tam kiedyś mieszkała patologiczna rodzina która była nią do szpiku kości. Lał się tam alkohol a przemoc psychiczna i fizyczna była na pożarku dziennym. I o jednej sprawie o której nie mogę nie zapomnieć podobno w jego okolicy jest zakopane dziecko, mała dziewczynka która mogła mieć dziesięć albo jedenaście lat. Co prawda dom stoi na pustkowiu jakieś osiem metrów od torów ale mojej uwadze nie przeniknęła historia o tym że kiedyś jeden mężczyzna wybrał się ze swoim psem na spacer spuścił go ze smyczy a ten pobiegł w kierunku tego domu jakby czegoś szukał co prawda wrócił ale wrócił bez jednej nogi. Podobno pisk psa był niesamowity a krew która lała się z nogi leciała ciurkiem. Jego właściciel był przekonany że to było jakieś dzikie zwierze. Po paru dniach zwierzęciu noga zaczęła czernieć i co jakiś czas krwawiła a pies co noc wył przeraźliwie, jego właściciel po dłuższym czasie postanowił ukrócić jego cierpienie, miał w stodole jeszcze starą wiatrówkę która na pewno zabiła by psa. Kiedy wymierzył mu ją prosto w twarz i najechał palcem na spust, pies nagle spojrzał się na niego, jego oczy stały się czerwone i szczeknął cicho co brzmiało jak jakieś słowo nie chciał się wahać strzelił mu prosto między oczy. Postanowił go nie chować ale chciał go spalić i tak też zrobił ale kiedy zajął go ogniem ten wstał i pobiegł w pola, jedyne co widział to tylko jego palący się grzbiet znikający w trawie która gdzie nie gdzie też się zajęła ogniem. Wszyscy co do jednej osoby traktowały to za bujdę a jego za kompletnego pijaka aż do momentu kiedy paru ludzi z wioski zaginęło w niewyjaśnionych dla nikogo sytuacjach. Ale całkiem nie dawno zdarzyła się sytuacja która naprawdę przeraziła mnie kompletnie do szpiku kości, koło domu przez przejazd kolejowy często ludzie którzy jadą samochodami czy na quadach nic się nigdy tam nie działo aż do momentu kiedy to grupka podpitych młodych chłopaków w moim wieku wracało tamtędy, nagle zniknęli. Policja parę dni później odnalazła nich pojazdy około 100 metrów dalej pogniecione jak papierowe samolociki dla mnie i dla każdego mieszkańca wioski było jasne że coś tam jest i to jest coś złego postanowiłem z mojej własnej wrodzonej rządy przygody albo może lepiej to nazwać, głupoty postanowiłem tam ale oczywiście chciałem to zrobić sam. Zabrałem kamerę i bardzo wolnym krokiem przez pola udałem się do opuszczonego domu. Z każdym krokiem, który przybliżał mnie do domu czułem strach i żołądek który był coraz bliżej mojego gardła, każdy krok to nowa myśli która przychodziła mi do głowy to każdy nowy rozdział strasznej historyjki którą tworzę sobie już w głowie. Kiedy weszłam na krzywą drogę która była ostatnią przed domem, spojrzałem w okno na górze, usłyszałem odgłos ptaki odleciały i coś mignęło w oknie nie chciałem ryzykować cofnął się i pobiegłem w stronę wsi. Nie odwracałem się ale usłyszałem jeszcze w krzakach na bokach drogi jęk psa. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś jeszcze o tym naprawdę przerażającym domu, we wsi jedynym źródłem informacji jak zawsze był kościół, następnego dnia udałem się do proboszcza. Na początku kiedy słyszał o co chce go zapytać nie chciał mnie przyjąć odganiał mnie wikarym ale ja i tak cały czas naciskałem w końcu rzuciłem przez ramie wikarego - Widziałem tam kogoś w oknie na poddaszu! - ksiądz uciszył się i popatrzał na mnie a wikary spojrzał na niego - Mówił proboszcz że to tylko bujda - powiedział z bardzo wyczuwalnym lękiem w głowie, proboszcz jednak popatrzał na niego bez żadnego wyrazu na twarzy i powiedział - Wpuść go, chce z nim porozmawiać - wszedłem do plebani powoli i szedłem za proboszczem przez korytarz na którego ścianach wisiały obrazy Matki Boskiej głównie. Na końcu korytarza był pokój przed nim jednak kuchnia z której dobiegały przyjemne zapachy, proboszcz wszedł do pokoju i usiadł, pokazał mi miejsce przed nim. Ja nie mogąc się doczekać rozmowy zacząłem mówić jeszcze kiedy nie usiadłem - To więc chce… - proboszcz jednak mi przerwał i nachwalę zniknął z pokoju kiedy wychodził pokazał mi gest otwartą ręką na znak tego że mam tam zostać. Po dłuższej chwili wrócił do pokoju z teczką dokumentów która była przewiązana czarną wstęgą. Otworzył ją i zaczął do mnie mówić bardzo a to bardzo cicho - Kogo tam widziałeś? - ja wziąłem wdech i powiedziałem - Nie jestem pewny co to było ale, widziałem postać która się rusza na poddaszu - on nie odpowiedział mi ani jednego słowa, tylko otworzy teczkę z dokumentami - To co się stało w tym domu to naprawdę ujma dla ludzkości i gatunku ludzkiego, wiesz kim byli ci ludzie którzy tam mieszkali? - pomachałem głową w jedną i drugą stronę, pleban kontynuował - Tamten dom należał i do dziś należy do kolei i to ona nim rozporządza. Jednak co jakiś czas dawała ona mieszkać tam co uboższym rodziną i tak właśnie było w tym przypadku państwa Branickich mieszkali tam około roku 1980 mieli dwóch synów i dwie córki, chłopcy mieli czternaście lat i osiemnaście a dziewczyny dwanaście i osiem. Imiona ich to Maria młodsza dziewczynka, Anna starsza a chłopców to Tomasz i Eryk nie pamiętam jaki był jaki też nie ma tutaj tego napisane - zdziwiłem się że nie ma tego, bo akurat tam powinno być. Ksiądz mówił dalej - To co się stało… zostało zapomniane przez praktycznie każdego, ale to się mnie tyczy, wiem że będzie go szukała u mnie - przerwałem - Kogo?! - spojrzał na mnie - Swojego brata - westchnął - No dobrze opowiem ci tylko mi nie przerywaj - machnąłem głową - Była to rodzina na pół uczciwa, największym chwastem jej był ich najstarszy syn chyba to był Eryk chociaż kompletnie tego nie jestem pewny. To był wcielony diabeł - jednak postanowiłem mu przerwać kiedy zamilkł na dłuższą chwile - Co on zrobił? - powiedziałem cicho, on od razu na mnie mruknął - Miałeś mi nie przerywać! - położył ręce na głową, po chwili spojrzał na mnie i kontynuował - Był zły bardzo a to bardzo zły, kiedy w roku 1978 zmarł jego ojciec, on był najstarszy z rodzeństwa w domu. Rodzina głodowała i tylko on zarabiał, pracował jako śmieciarz ale nie był on w pełni zdrowy psychicznie, uważał że jeżeli jest teraz głową rodziny to ma prawda do swojej matki na początku tylko koło niej sypiał ale potem zaczął się do niej dobierać potem co noc ją gwałcił. Wtedy wszyscy we wsi wiedzieli co się dzieje kiedy ona zaczęła chodzić z brzuchem, każdy wiedział kogo to dziecko. Była piękną kobietą jak na swój wiek, pewnej nocy kiedy to robił ze swoja matką przez dziurę w drzwiach zobaczył małe oko, to była jego siostra która podglądała ich wyskoczył na nią i zaczął kląć na dziecko, zabrał ją do jej pokoju i tam ją zgwałcił. Nikt mu się nie sprzeciwiał, jego matka miała już zniszczona przez niego psychikę. Jednej nocy kiedy dziewczynka opierała mu się i nie chciała on wtedy wziął łopatę i powiedział że jak nie będzie potulna to jej głową rozwali - umilkł na dłuższą chwile, ja musiałem zapytać - I co się stało? - pleban zaczął płakać - I nie była potulna - powiedział ocierając oczy - Kiedy ją zabił zakopał zwłoki za domem i tej samej nocy dobierał się do jej młodszej siostry. Słyszeli jednak w domu stuki i krzyki, były one bardzo a to bardzo głośne wtedy wyprowadzili się z domu, nie powinienem ci mówić gdzie - moja twarz podczas opowiadania zamurowała się - Ale powiem mieszkają w Strzebielinie Morskim jeżeli chcesz mogę ci podać adres - zdziwiło mnie to że chce mi dać adres domu myślałem że może to być kłopotliwe dla niego jeżeli się wyda - Proszę - dał mi kartkę z adresem i numerem domu - Niech ciebie Bóg błogosławi synu - spojrzałem na zapłakanego kapłana - Księdza też - i wyszedłem z plebani. Chciałem jak najszybciej dość na stacje żeby pojechać do Strzebielina Morskiego to nie było daleko z tond za Bożym Polem. Wsiadając w pociąg cały czas przypominałem sobie każde słowa księdza o tej rodzinie, sam nie wiem po co jechałem tam i dlaczego ksiądz mówił że będzie ona go szukać u niego. Ale kiedy mijałem już Boże Pole popatrzyłem przez okno. Zamarłem po widoku którzy tam zobaczył, wiedziałem psa który biegł, biegł dokładnie tyle samo co pociąg a biorąc pod uwagę że jechał on 100 km na godzinę pies nie mógł być zwykły. Kiedy przyjrzałem się dokładnie i widziałem że pies jest popalony a dokładnie jego grzbiet jest zwęglony. Potem nagle zamroczyło mnie coś jakbym dostał mocnego prawego sierpowego i odleciałem ostatnie co wiedziałem to jakby na moją twarz opadała delikatnie świecąca chustka. Obudził mnie kierownik pociągu uderzając mocno w bark - Słyszy mnie pan!? Pociąg skończył bieg! - ocknąłem się natychmiast, jego pyzata twarz zasłaniała mi całe pole widzenia - Gdzie ja jestem? - zapytałem, on pomachał głową i powiedział - Na stacji Gdańsk Główny, nie wiem czy pan wie ale tu kończy bieg wiele pociągów no na przykład ten dobrze, bardzo dobrze by było jakby pan wysiadł - wysiadłem z pociągu a wyjściu zapytał jeszcze- Ale bilet pan miał prawda? - uśmiechnąłem się do niego i zaczęła analizować co się w ogóle ze mną stało, nie chciałem siedzieć tam postanowiłem że od razu wrócę się i pojadę na ten adres. Stacje Gdańska, Sopoty i Gdyni mijały mi bardzo wolno w Wejherowie się przesiałem i dojechałem do Strzebielina Morskiego dom nie był daleko ale już z peronu zobaczyłem chmurę dymy, do krok uświadamiałem sobie że dym unosi się właśnie tam gdzie ja idę. Kiedy stanąłem przed domem do którego miałem wejść widziałem że ten mały domek płonie cały a prawdopodobnie Eryk wybiega cały w płomieniach z niego krzycząc słowa - Bądź przeklęta! - wtedy jakoś wszystko mi się wyjaśniło w głowie wiedziałem że tak naprawdę dziewczynka chciała tylko zemsty i ją dostała we wiosce wszystko ucichło z czasem i nikt o tej sytuacji nie pamiętał. Ten dom dalej stoi tam ale już nikt w nim nie mieszka i prawdopodobnie nie zamieszka, ale na pewno Anna zazna teraz spokoju. Nie mam pojęcia jaką ja odegrałem rolę w tym wszystkim, sądzę że byłem tylko widzem. Ale czy na pewno…

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • NataliaO 14.11.2014
    interesujące opowiadanie ; 4daje
  • PawelMalek 14.11.2014
    O dziękuje bardzo :)
  • Neli 14.11.2014
    Przed wieloma słowami barkuje ci przecinków. Mósisz je częściej stawiać ;) np. przed słowami ; która/który/które , że, żeby, albo
  • PawelMalek 14.11.2014
    Wiem mam z tym problemy, dzięki za poradę, a jak reszta? :)
  • Amy 14.11.2014
    Przed albo nie stawia się przecinków. :) Już biorę się do czytania opowiadania :)
  • Amy 14.11.2014
    Pomysł fajny, ale musisz sporo popracować nad interpunkcją i powtórzeniami. Wgl jest trochę literówek.
  • wolfie 14.11.2014
    Moim zdaniem Twoje opowiadanie jest napisane nieco chaotycznie. W niektórych miejscach z powodu błędów ciężko mi było zrozumieć o co chodzi. Moja rada dla Ciebie - dużo ćwicz, a z pewnością Twoje przyszłe opowiadania będą wyglądały dużo lepiej :)
  • PawelMalek 15.11.2014
    Dobrze weznę sobie rady do sarca, chce powiedziec jeszcze że ten dom stoi na prawde koło torów w Łęczycach. I mijam go co dzień kiedy jadę do szkoły :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania