Biały Wilk - Historia Nieznana ~ Prolog
W tunelu tchnęło wilgocią, moczem i kwaśnym posmakiem żelaza. Oblepione mchem ściany zdawały się kurczyć z każdym przebytym metrem, a czepiające się nóg wodorosty, w ogóle nie ułatwiały przeprawy przez kanał. Brodzący po kolana w czarnej wodzie mężczyzna, zastanawiał się nad powodem, dla którego porzucił ciepłe łóżko i dał się namówić na spacer po cuchnącej uryną, miejskiej kanalizacji. Odpowiedź znalazł szybko, gdy natrafił czubkiem buta na coś, co w najlepszym przypadku przypominało gałąź. Jednak gałęzią nie było. Nachyliwszy się do przodu, zanurzył lewą rękę w ciemnej brei i wyciągnął napotkany przedmiot, którym okazała się poszarzała kość udowa dorosłego człowieka. No tak, tutaj ginęli ludzie, powiedział do siebie w myślach i postąpił dwa kolejne kroki naprzód. To był błąd.
Niedaleko wejścia do szybu tłoczyli się mieszkańcy okolicznych osiedli — w przeważającej części krasnoludy i niziołki, chociaż było też kilku ludzi oraz elfów, czystej, jak i mieszanej krwi. Nikt specjalnie nie zwracał uwagi na czarny wyłom, w którym przed paroma minutami zniknął tajemniczy mężczyzna.
Kiedy z ciemnej otchłani tunelu dobiegł straszliwy zgrzyt, tłum w jednej chwili zadrżał i cofnął się na bezpieczną odległość. Hałas nie ustawał, jakby ktoś ciął mieczem grube, żelazne blachy. Towarzyszyły temu głośne przekleństwa i niewyraźne fale, świadczące o tym, że kotłowanina w mętnej wodzie przybiera na sile. Potem gruchnął wystrzał i po kilku sekundach zgrzyt ucichł. Jednak tylko na chwilę, aby znów zabrzmieć, tym razem ze zdwojoną częstotliwością i siłą.
— Nie — bez cienia nadziei w głosie wyszeptał ktoś w tłumie. — On nie pokona...
I nagle wszystko zamilkło. Dobiegający z tunelu zgrzyt urwał się na wysokiej nucie, jakby tnący blachy miecz nie wytrzymał i pękł na setki kawałków. Przez około pięć minut wisiała w powietrzu przygniatająca cisza, a potem, z tunelu, chwiejnym krokiem wyszedł mężczyzna w ociekającym krwią, czarnym kaftanie, ciężkich od wody, krasnoludzkich buciorach i z mieczem w ręku. Potrząsnął głową i zmrużył oczy przed światłem.
Włosy miał zupełnie białe, a na pokrytej brudem twarzy widniała różowa blizna biegnąca pionowo od czoła do policzka. Szyję owijał mu długi naszyjnik z dziwnego, połyskującego metalu, zakończony pełną kłów, rozwartą paszczą wilka, znak cechowy rozpoznawalny na całym świecie. Mężczyzna był wiedźminem.
— Zobacz tylko! — zdumieni gapie mówili jeden przez drugiego. — Ocalał!
Nieznajomy powoli, ledwie powłócząc nogami, zbliżał się do tłumu. Potem sięgnął wolną ręką do kieszeni spodni, wyjął z niej nasiąknięty wodą kawałek pergaminu i cisnął go pod nogi stojącym w pierwszym rzędzie.
Widniał na nim rozmazany napis: Wyzima, potrzebny wiedźmak do rozwiązania problemu z monstrum.
A pod spodem znajdowała się kwota: Cztery i pół tysiąca orenów.
Opasły krasnolud, na którego twarzy prócz brody można było dostrzec tylko oczy i koniec przypominającego kapeć nosa, zrobił krok do przodu, po czym wyciągnął ku białowłosemu mężczyźnie skórzany woreczek pełen brzęczących monet.
— W imieniu wszystkich mieszkańców Wyzimy chciałbym gorąco podziękować za pomoc, panie.
Rycerz ociężale skinął głową. Chwilę pomyślał i powiedział:
— I ja wam dziękuję. Za to, żeście nie poskąpili grosza i zapłacili bez szemrania.
Zapewne rzadko mu tak płacono i próbowano wykiwać, uchyliwszy się od uiszczenia zapłaty. Takie czasy! Widać i jego coraz częściej oszukano, nie przejmując się nim zbytnio, lecz on już się przyzwyczaił do takiego obrotu spraw.
Mężczyzna wziął woreczek, potem wsunął miecz do wiszącej na plecach, oblepionej glonem pochwy i ruszył w kierunku łaźni. Chciał jak najszybciej pozbyć się tego smrodu.
— Czekajta jeszcze! — zawołał krasnolud, zanim wiedźmin zniknął między uliczkami. — Powiedźcie no panie, co to w końcu było... no to monstrum?
— Gigaskorpion.
— Giga... co? — zdziwił się nieludź.
— Gigaskorpion — powtórzył mężczyzna. — Młody osobnik. Macie szczęście, że byłem w pobliżu. Jeszcze z pół miecha, a zacząłby zabijać w biały dzień.
— Masz ci los — westchnął karzeł. — A ja myślałem, że te całe Giga... Gigasku... a psia rzyć, monstrum, żyje tylko na pustyniach. I to tych oddalonych od cywilizacji o dobre trzysta mil.
— Dlatego dam wam radę — wojownik rozejrzał się dookoła, czy aby nikt nie podsłuchuje. — Zgłoście sprawę do komesa albo barona. Ktoś przemycił do miasta jajo, z którego wykluł się wasz problem. Zapewne wiedział, jakie będą tego skutki.
— Z tym to już sami sobie poradzimy — zapewnił go krasnolud, marszcząc nos od przykrego zapachu.
Nie uszło to uwadze białowłosemu, który raz jeszcze spojrzał na swój ekwipunek. Ociekający szlamem kaftan nadawał się już tylko do podtarcia rzyci, a krasnoludzkie buty można było tylko wyrzucić. No cóż, taka praca, pomyślał przybysz, idąc pustą uliczką w kierunku starej kamienicy, której drzwi ozdobione były wielkim, złotym napisem: Łaźnie.
Komentarze (27)
pod którymś z moich opowiadań : )
*zmrużył oczy przed światłem - wiedźmin, jak sądzę, nie mrużył oczu - ale to detal i chuj z tym.
*Pół miecha - nie bardzo wiedźmin tak się wypowiadał, ale to też detal.
Język i wyrażenia tak bardzo stylizowane lub wręcz kopiowane z oryginału, że nieco aż nadto i trochę razi w oczy.
Ogólnie fanfic króciuteńki, mocno pół na pół historia zeugla i bazyliszka (albo kuroliszka?), jest potencjał. Daję pięć na zachętę. Tylko błagam, nie popadnij w banał.
2) To detal. Raczej nic nie zmienia choć same wyrażenie pasuje również do nieokrzesanych krasnoludów.
Dzięki za koma. Wyjasnij jeszcze o jaki banał ci chodzi bo przy Wiesku to dosć szerokie pojęcie.
Banał: wchodzi wiedźmin do obsranej groty, szast prast, wychodzi, odbiera hajs, przestrzega i odchodzi. Banał. Bez zwrotów akcji. Bez finezji. Ot, kwadrans z życia Geralta. I to taki nieciekawy, przyznam.
I ja wiem, że krótkie i że prolog, dlatego puszczam płazem i nie przypieprzam się. Zamieszczam jednak autentyczną prośbę, żebyś wrzucił jakiś plot twist, cokolwiek ciekawego do następnych odcinków i/lub opowiadań, bo samym językiem, stylizacją i dbałością o detale z uniwersum wiedźmińskiego, nie nadrobisz fabuły, która toczy się jak opisałem powyżej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania