Bitwa literacka 12: Najtrwalszymi zasadami wszechświata są przypadek i błąd - "Być wykreowany bohaterem"

Nie jestem wykreowaną bohaterką, ba, nie jestem nawet bohaterką i nie pojmuję, jak ludzie mogą tak na mnie patrzeć. Jestem tylko kawałkiem książki, postacią stworzoną przez autora na wznak kogoś, kim chcieliby lub nie chcieliby być. Jednak nie bohaterką, bo bohater to ktoś, kto pojawia się przez przypadek, w którym zakochujesz się od pierwszego wejrzenia, pragniesz go, marzysz o nim, podnieca cię każda myśl na jego temat, ale wiesz, absolutnie wiesz, że miłość do niego to błąd. Wielki, ogromny błąd.

A więc, jestem sobie jedną z głównych postaci w książce, tak zwaną postacią pierwszoplanową. Mam długie, kręcone włosy i na dodatek blond! Nie wiem czemu, bo wolałabym mieć krótkie, najlepiej takie do ramion i ciemne, no, ale moja autorka tak mi nadała, więc tak mam. Nienawidzę długich włosów, nienawidzę też dużych piersi, ale co ja biedna mam na to poradzić? Nie powinnam mieć swojego zdania, bo nie mam swojego życia. Mam je zapisane jak jakiś boży plan. Najgorsze jest jednak to, że jak coś zaczyna mi się podobać, to ta kur… ekhem, nie używajmy słów wulgarnych; usuwa to i wstawia coś, co wywraca moje życie do góry nogami.

Jestem miłą, nawet za bardzo jak na mnie, dziewczyną. Mam dwadzieścia dwa lata, samotna, z wieloma adoratorami, ale schowana w swojej ciemnej jaskini, czyli małym, sterylnie urządzonym pokoiku, w którym znajduje się biurko, łóżko i najukochańsza rzecz pod słońcem, czyli laptop! Nie rozumiem jak działa umysł autora, bo mieć władzę absolutną, móc stworzyć nowe światy, nadać niewyobrażalne moce, pokolorować czarno-białe linie, to nie! Najlepiej zrobić biedulkę, która spotka tego superbohatera i to przypadkiem, przy-pad-kiem!

Przecież autor może napisać tak pięknie, tak nieprzewidywalnie, tak nieceremonialnie, zmienić plany, wybudować fantastyczne marzenia, postawić do góry cały świat, a co robi, no co robi? Każe mi spotkać mojego wybranka, znaczy jego wybranka, że autora znaczy, bo mojego nie, bo to nie mój typ faceta, no ale co, muszę grać i zachowywać się tak, jak on chce; na stacji metra! No jaja, poprotu jaja. Stacja metra. Idę sobie powoli, jak gdyby nigdy nic, czytam książkę, jakieś badziewie, bzdury, na dodatek erotyk, ale autor uważa, że fajna, że się nadaje, więc idę i czytam. Kto to wymyślił, czytać idąc? Do czytania książki trzeba mieć odpowiedni czas, odpowiednie miejsce, usiąść wygodnie i zacząć się nią rozkoszować, analizując każde słowo, literka po literce. Oddając się jej beznamiętnie, a nie iść! Ale co ja tam wiem, przecież ja nie istnieję naprawdę, jestem tylko czystym przypadkiem, wymyślonym tworem.

Powiedzmy sobie szczerze, on sądzi, że ja nie mogę mieć swojego życia. Dlaczego? Przecież teraz, gdy do ciebie mówię, to ty sobie mnie wyobrażasz jako żywą istotę, która gdzieś tam chodzi, żyje, oddycha, je i pije, która ma uczucia, odczucia, sentymenty, wspomnienia, plany i marzenia. Przecież dla ciebie jestem realna, mam swój świat, swoje kredki i swoje życie. Takie samo jak twoje. Wystarczy w to uwierzyć, a stanę się żywa, stanę obok ciebie. Będziesz mógł na mnie patrzeć, czuć moją obecność, integrować się mną. Przecież rzeczywistość jest wszystkim, co nie znika, kiedy przestajemy w to wierzyć. Ja nie zniknę, nawet jeżeli nie uwierzysz, będę żyła. Jeżeli nie w twojej głowie, to w innej, ale będę.

Wróćmy więc do mojego życia. A więc podążam sobie z tą badziewną książką i nagle na niego wpadam. Przyglądamy się sobie przez moment i w moich oczach pojawiają się dwie iskierki. Serce podchodzi do gardła, żołądek też, bo chce mi się rzygać na jego widok, ale to już swoją drogą, nie mogę nic powiedzieć, brakuje mi tlenu, lekko się trzęsę, oglądam się za siebie, patrzę na niego, jestem zmieszana, znów brakuje mi tlenu i bum! Czy to miłość? Tak, tak, oczywiście, zakochałam się! Przypadek? Nie. Przeznaczenia! I myślę sobie: dlaczego? Dlaczego w nim, a nie w tym, co siedzi pod ścianą? Autor tak chciał, bo ten ma to “coś”; czyli: wysoki, no tak mniej więcej metr osiemdziesiąt siedem, co przy moich stu sześćdziesięciu, to naprawdę dużo, wysportowany: sześciopaczek na brzuchu, tylko skąd to wiem, jak ma luźną koszulkę? Ciemne włosy, na gumę postawione, tak na gumę, nie na żel. Bo żel by ich nie utrzymał, takie gęste. Ciemne, prawie czarne oczka. No dobra, może nie jest aż taki zły, ale standard, a ja wolę innych, ale niech jej będzie. Skończymy tę książkę i znów będę wolna i będę mogła robić, co chcę, ale czego się nie robi dla pieniędzy. Chociaż wiem, że sprzedawanie się jest błędem, ale co ja poradzę, że pieniążki kuszą?

On się pyta, jak gentelmen jakiś:

Nic ci nie jest?

A ja odpowiadam, że nie, że nic się nie stało, że wszystko w porządku. Język mi się plącze, seplenię i ogólnie jestem cała czerwona, nie jak burak, bo burak to purpura, a raczej jak pomidor.. W końcu taka czerwoniutka, odwracam się, nie pytając o imię i uciekam najdalej, jak tylko mogę. Siadam gdzieś na ławce, wzdycham głęboko i przypominam sobie jego oczy, ta czerń, ten dreszcz, który mnie przeszedł na ich widok i siedzę jak głupia, zamiast się ruszyć, ale nie mogę, bo jestem do tej ławki przywiązana niewidzialnym łańcuchem w postaci słów autora. Więc siedzę i myślę, i już marzę. Zastanawiam się, jakby to było, gdyby me pocałował. Że co proszę? Pocałował?! Opanuj się, autor, przecież ledwo go znam! No ale mniejsza z tym. Więc zachowuję się jak głupia, rozpuszczona małolata, która się zakochała, no ale... co ja mogę… ‘

Przez kolejne dni moje życie nie ma sensu, według autora oczywiście, bo moja miłość się rozpłynęła gdzieś w powietrzu, ale jakby to los chciał, przecież muszę go znów spotkać. Przypadkiem, oczywiście.

No i go spotykam, nie ważne gdzie, ważne, że przypadkiem. Zrządzenie losu. Trochę kłopotów przed nami, trochę kłótni, ale i dobre chwile. Zwykły, najzwyklejszy romans. I przychodzi wreszcie ten moment, kiedy autor, cholera jasna, każe mi go pocałować, taa… żeby tylko. On zaraz każe mi iść z nim do łóżka! Co to za niewyżyta baba! Tak, autor to kobieta. Głupia, bezpruderyjna kobieta, która mnie irytuje i nie ma mózgu. Jak ona chodzi do łóżka z pierwszym lepszym, to jej sprawa, ale mi niech nie każe. No ale co, jakby nie było i tak z nim ląduję w tym łóżku, jest super, fajnie, pięknie i co? Kilka dni później się kłócimy, rozstajemy i zostaję ze złamanym serduszkiem.

Ja bym tak nie ryczała za nim, ale Nata każe - tak ją, autorkę nazwijmy, bo ciągłe powtarzanie autor jest złe. Więc ryczę i ryczę, i nagle… Nagle cisza.

Haaloo! Ja tutaj jestem, żyję, nie skończyłaś jeszcze! Halo, halo!

Cicho jak makiem zasiał. Czuje się opuszczona i przybita. Nie no, nie lubiłam tej roli, ale teraz nie mam żadnej. Chcę mieć jakąś, chce ją dokończyć, żyć w związku, być szczęśliwą, a ty mnie porzucasz w takim momencie? Nie, nie, nie…

 

Umarłam.

Nie żyję.

Leżę, schowana w jakimś ciemnym zakamarku i wszystko mi jedno. Nikt o mnie nie pamięta. Czasami mam nadzieję, ale tylko czasem, że ktoś zajrzy po mnie, weźmie mnie do ręki, przeczyta moją historię i…

I pewnego dnia już cała skaczę z radości, kiedy ktoś otwiera drzwiczki szafki, sięga obok. Tu, tutaj jestem, weź mnie!

I bierze.

Dotyka mojej okładki, ogląda i zaczyna czytać pierwsze słowa. Widzę, że mu się to podoba. Nie zważając na nic, bierze lekturę i siada w fotelu. Mijają godziny, a ja jestem coraz bardziej podekscytowana. Widzę, jak na jego twarzy maluje się uśmiech, jak jest odrobina niechęci, jak mruży oczy w momentach, które do tego skłaniają, słyszę, jak wciąga głęboko powietrze. Zakochał się. Zakochał się we mnie.

Niespostrzeżenie jest już na samym końcu, czyta ostatnie słowa, wzdycha, zamyka zeszyt i oczy. Marzy. Wiem, że przeżywa, że to już koniec, wiem, że zawładnęłam jego życiem. Jest mój. Tylko mój.

Rok później już nie leżę w kącie, a na samym środku, tam, gdzie pada pierwsze spojrzenie, na zaszczytnym miejscu w wielu księgarniach. Jestem rozpowszechniana, czytana, lubiana, a nawet na podstawie książki ze mną w roli głównej powstanie film. Nie mogę w to uwierzyć, bo przecież byłam tylko błędem autorki.

Nigdy nie pomyślałabym, że ja mogę być bohaterką. Takim kimś, kogo opisywałam na początku. Kimś, kto skradnie serca milionów czytelników. I to był błąd, bo przecież przez przypadek dowiedziałam się, że jednak mogę być takim kimś. Marzenia czasem się spełniają. Nawet te ukryte.

Pewnego dnia, przyzwyczajona do tego, że ktoś mnie dotyka, że jestem w wielu rękach, coś mnie jednak zadziwia. Odczuwam jakieś dziwne, znajome uczucie. Dotyk rąk kojarzy mi się z ciepłem, które pamiętam z…

O mój Boże, o mój Boże! Toć to Nata, moja Nata! Ta, która mnie napisała, stworzyła historię, jaką czytają teraz miliony ludzi, to ona mnie wypromowała! Jak wryta przyglądam się jej i widzę, że płacze. Ogląda mnie dokładnie z każdej strony, jakby chciała ujrzeć mnie na nowo. Nagle zrobiło mi się jej szkoda, bo gdy patrzę teraz na jej rozbiegane spojrzenie, wiem, że to ona powinna być autorką, a nie ten… Znaczy, no ona jest autorką, ale on to wydał jako swoje.

Zabrała mnie do domu. Postawiła na honorowym miejscu. Kiedyś, tak tylko przypadkiem usłyszałam, jak rozmawiała ze swoim, z tego, co wywnioskowałam, chłopakiem. Mówiła, że bardzo żałuje, że zostawiała to w starym mieszkaniu, że nie zabrała ze sobą i ktoś przez przypadek to znalazł. To był jej najgorszy błąd, którego nie potrafi sobie wybaczyć.

Dzisiaj żyję swoim życiem, Jestem szczęśliwa, zadowolona i wykreowana przez ludzi tak, jak oni tego chcieli. Nadali mi wygląd, cechy charakteru, odczucia. Zostałam stworzona zupełnie na nowo. Ktoś wyciągnął mnie z kartonu wielu jednorakich bohaterów, pomalował mnie i nadał ogólny sens memu istnieniu. Z miliona jednorakich pustych kartek, stworzył coś, co zna chyba każdy. Może nie zna, ale zapewne o tym słyszał.

I pomyśleć, że gdyby nie czysty przypadek, zrządzenie losu, dzisiaj nadal leżałabym zakurzona w starej szafie na dnie kartonu z kilkoma starymi, nikomu nie potrzebnymi już podręcznikami.

Zostałam stworzona przez przypadek, przypadkiem przeoczona przy przeprowadzce i przypadkiem odnaleziona, doceniona i wydana.

Błędem było to, że nie wierzyłam w swoja historię i w to, że mogę stać się kimś ważnym, stać się bohaterem.

Dzisiaj już wiem, że przypadek i błąd w życiu pojawiają się bardzo często i trzeba na nie uważać.

Przypadek sprawia, że odnajdujemy miłość, szczęście, i że nasze życie wywraca się do góry nogami.

Błąd natomiast zawsze przypadkowi towarzyszy i to tylko od nas zależy, czy pozwolimy mu przejąć inicjatywę.

Ja wiem, że wygrałam, choć Nata przegrała. Dziś to ja jestem sławna, a ona nieznana.

I pamiętaj, że ja nie zniknę, bo gdzieś tam żyję, mimo że za kilka lat nie będziesz o mnie pamiętał, a ja… Cóż, będę leżała pośród sterty starych, nic nie wartych podręczników.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Antoni 30.08.2016
    Dobra rzecz!
  • Specific_girl 30.08.2016
    Dziękuję ;)
  • Nazareth 30.08.2016
    Bardzo oryginalne podejście do tematu. Narracja szkatułkowa też jak najbardziej na miejscu i poprawnie. Generalnie bardzo dobry tekst, przeczytałem z wielką przyjemnością.
  • Specific_girl 30.08.2016
    Dziękuję za miły komentarz. Można powiedzieć, że jest to mój pierwszy tekst z tego typu narracją.
  • Iskierka 30.08.2016
    Podobało mi się. Ogromny plus za oryginalność. Nie wpadłabym na coś takiego. Przypadki zawarłaś, błędy też, choć już, moim zdaniem, mniej koniecznie. Chodzi mi o to, że gdybyś o błędach pisać nie musiała, to opowiadanie by się obroniło, a przypadki po prostu je tworzą i są niezbędne.

    Niektóre zdania jakoś tak mi nie pasowały. nie współgrały z resztą tekstu, ale nie mnie to oceniać. I jeszcze ta końcówka - to brzmiało trochę tak, jakbyś chciała się upewnić, że wszystko rozumiem, że na pewno zauważyłam temat bitwy. Zauważyłam. Może nie do końca, bo wcześniej nie dałaś do zrozumienia, że przypadek i błąd są najtrwalsze, ale jednak myślę, że trochę przesadziłaś z wydźwiękiem "dydaktycznym".

    Okay, chyba się czepiam. Powiem jeszcze tylko, że znalazłam kilka literówek i chyba jeden zbędny przecinek i idę coś zjeść. :)
  • Specific_girl 30.08.2016
    Dziękuję za komentarz. To już trybunał oceni. Ja jestem zadowolona z tego tekstu. Czytałam go... Matko. Milion razy ale na pewno mam literówki, bo ja mam je zawsze. ;) może i trochę dużo jest tych zdań podkreślający, ale w sumie, to powstało dokładnie to, o co mi chodziło ;)
  • Iskierka 31.08.2016
    Specific_girl, w takim razie gratuluję, że udało Ci się stworzyć dokładnie to, co chciałaś :)
  • KarolaKorman 01.09.2016
    Pomysł świetny i fajnie napisane :) Dam piąteczkę :)
  • Specific_girl 01.09.2016
    Dziękuję ;**
  • ausek 19.09.2016
    Hm, ciekawy, niebanalny pomysł i dający wiele możliwości, których do końca nie wykorzystałaś. Nie wydobyłaś potencjału ze swej wizji. Nie wiem czy to wina ograniczonego czasu na napisanie tekstu czy narzucony limit słów, ale odniosłam wrażenie, że chciałaś dużo, momentami za dużo, przekazać, co wprowadzało taką chaotyczność odbieranego tekstu - u mnie jako czytelniczki. Tym razem zostawiam 4, pozdrawiam.
  • Specific_girl 19.09.2016
    Dziękuję bardzo za komentarz, jednak muszę Ci szczerze powiedzieć, że uważam wlasni e, że przekazała wszystko, co chciałam, aczkolwiek każdy ma inną wizję na dany tekst, więc rozumiem twój niedosyt.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania