Bitwa literacka – Apogeum milczenia

– Dzień dobry, Ania – powiedziała pani psycholog, wchodząc do sali, gdzie czekała na nią pacjentka. Anna spojrzała na nią obojętnie, nic nie mówiąc. Nigdy nie mówiła. I tak wiedziała, co się wydarzy. – Jak się dzisiaj czujesz?

Cisza. Dziewczyna nie odezwała się, patrzyła jedynie beznamiętnym wzrokiem na psycholożkę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Znowu skłamać? Czy tym razem powiedzieć prawdę?

Kłam! – Usłyszała w głowie głos Mroku.

Postanowiła milczeć. Mrok był jej celą – nie pozwalał jej powiedzieć, jak się czuła. Przynajmniej mogła mu się częściowo przeciwstawić.

Psycholog westchnęła, odgarniając do tyłu długie, grube blond włosy. Była stosunkowo młoda, miała nie więcej niż dwadzieścia pięć lat i, w oczach kolegów z klasy Anny, mogłaby uchodzić za boginię.

Anna nie wiedziała, co zrobić, jak się zachować, więc zrobiła to, co zwykle – milczała.

Po jakiejś minucie milczenia, psycholog westchnęła i upiła łyk herbaty z filiżanki. Odstawiła ją na porcelanowy talerzyk od kompletu i przyjrzała się uważnie Annie.

– Nic mi znowu nie powiesz? – zapytała.

A odpowiedziała jej cisza.

 

Powrót do domu zajmowała Annie godzinę, którą spędzała na czytaniu. Opcja ta wydawała jej się bezpieczna, dlatego też, zaraz po wejściu do autobusu, zanurzała nos w książce. Miała ku temu dwa powody – uwielbiała czytać i w ten sposób mogła choć częściowo ukryć się przed wścibskimi spojrzeniami, które istniały tylko w jej głowie. Miała wrażenie, że wszyscy się na nią patrzą, czekając na moment, w którym się potknie. Nawet, jeśli wszyscy ludzie zajmowali się tylko i wyłącznie sobą.

Jednak dzisiaj miała wyjątkowe szczęście – w autobusie była jedynie ona, kierowca i starszy pan siedzący na tyle daleko od niej, że mogła poczuć się swobodnie. Rozluźniła się nieco, usiadła w jednym z foteli i zaczęła czytać książkę.

Krzyki dochodzące z końca autobusu sprawiły, że nie mogła się skupić. Spojrzała w stronę, z której dochodził hałas. Matka z kilkuletnim synem.

– Mamo! Ja nie chcę jechać do babci! – krzyczał dzieciak.

– Uspokoisz się w końcu!? – warknęła matka, szarpiąc syna za ramię. Chłopiec zapłakał jeszcze głośniej.

– Ale mamo!

– Zamknij się!

Kobieta nie wytrzymała i strzeliła chłopcu solidnego klapsa w pupę. Chłopczyk krzyknął z bólu, jego łzy lały się strumieniami. W pierwszym momencie Anna chciała podejść i pomóc chłopcu, ochronić go przed matką, ale w ostateczności nic nie zrobiła. Nie miała odwagi - była tchórzem. Nic nie wartą dziewczyną.

Dlaczego jestem taka słaba? – zastanawiała się. – Dlaczego nigdy nic nie potrafię zrobić? Dlaczego jestem beznadziejna we wszystkim? Co jest ze mną nie tak?! Jestem śmieciem!

Chciała to wykrzyczeć. Chciała wykrzyczeć cały ból, który nosiła w sobie od tylu lat. Powiedzieć wszystkim, co leży jej na sercu, dlaczego cierpi, czemu czasem płacze bez powodu i popada w panikę.

Milcz – rozkazał jej wewnętrzny Mrok.

Zrobiła więc to, co zawsze – milczała. Zawsze milczała.

Milczenie osiągało apogeum.

 

Zakupy były częścią życia, której Anna nienawidziła najbardziej. W marketach zawsze był ogrom obcych ludzi, na dodatek wszyscy widzieli, co kupuje, a jej rodzina nie odżywiała się zdrowo. W koszyku miała cały zapas mrożonek i niezdrowe przekąski jak chipsy. Poza tym znalazło się kilka warzyw, ale nic więcej.

W końcu znalazła wszystkie produkty. Chowając twarz w kapturze i za kurtyną włosów, podeszła do kasy, którą obsługiwał młody mężczyzna o niebieskich oczach i ciemnych lokach. Uśmiechnął się do niej uprzejmie.

Nie daj się zwieść – powiedział Mrok. – Ten uśmiech jest fałszywy.

Anna zaufała mroku. Wiedziała, że ludzie zawsze kłamali. Udawali uprzejmość, by później się z niej naśmiewać. Jeśli Mrok ją czegoś nauczył przez siedemnaście lat życia, to tego, że ludzie uwielbiają dręczyć innych, by sami mogli poczuć się lepsi. Pech chciał, że najczęściej wybierali właśnie Annę jako obiekt wyżywania się.

– Dzień dobry – powiedział chłopak, próbując nawiązać rozmowę. Anna jedynie kiwnęła głową. – Nie za dużo tych mrożonek? – zapytał. Nie było w nim ani krzty złośliwości, jedynie uprzejmość.

Widź w nim dręczyciela – nakazał Mrok.

Więc Anna widziała w nim dręczyciela.

Dziewczyna jednak milczała. Chciała wykrzyczeć mu w twarz, co o nim sądzi, wyżyć na nim całą złość, którą dusiła w sobie. Miała dość bycia szarą myszką, cichą, nic nieznaczącą, miała dość bycia marionetką w rękach innych. Chciała uwolnić się od ludzi. Naprawdę chciała.

Zrobiła więc to, co zawsze – milczała. Zawsze milczała.

Milczenie osiągało apogeum.

 

Szkoła była najbardziej znienawidzonym przez Annę miejscem. Nie umiała dogadywać się z rówieśnikami, nie ufała im. Kiedy już ktoś się do niej odezwał, uciekała w samotność, słysząc w głosach kolegów z klasy czystą nienawiść i niesmak.

Weszła do klasy z opuszczoną głową. Na moment umilkły wszelkie rozmowy. Dopiero po kilku minutach znowu gwar uczniów stał się głośny, nie do zniesienia.

Anna miała wrażenie, że wszyscy obgadują właśnie ją.

– Jak ona wygląda…

– W ogóle to jakaś gruba jest…

– Ciuchy to chyba kupuje w lumpeksie.

– Weź, bo cię usłyszy…

– Ciekawe, kiedy ostatnio była u fryzjera.

Anna chciała powiedzieć im, że tak się nie robi. Nie poniża się kogoś, nie obraża, nie odrzuca z takich powodów. Dlaczego nie rozumieli, że ją ranią? Dlaczego wszyscy sądzili, że nie miała uczuć? Dlaczego w oczach wszystkich była nikim? Dlaczego w końcu nie mogła zapłakać, uronić choć jednej łzy, ten jeden jedyny raz? Dlaczego wszyscy ciągle od niej oczekiwali, że będzie silna i da sobie radę sama z tym wszystkim.

Miała ochotę wyjść z sali lekcyjnej, uciec jak najdalej z tej celi.

Wykrzycz im w twarz, co o nich sądzisz – nakazał Mrok, ale nie mogła się go posłuchać. Milczenie zwyciężało walkę.

Zrobiła więc to, co zawsze – milczała. Zawsze milczała.

Milczenie osiągało apogeum.

 

Dom był dla Anny najlepszym miejscem, o ile nie było w nim jej rodziców. W samotności czuła się swobodnie, robiła, co jej się żywnie podobało. Podczas obecności rodziców zamykała się w pokoju i próbowała z niego wychodzić jak najrzadziej. Rodzice nie mieli nic przeciwko temu – niechciana, sprawiająca problemy córka niewiele ich obchodziła.

Pech chciał, że oboje wrócili wcześniej z pracy. Matka podeszła do córki, przyjrzała jej się z niesmakiem i spytała:

– Zakupy zrobiłaś?

Anna nie odpowiedziała. Jedynie pokiwała głową.

Matka wzięła reklamówkę pełną zakupów i przyjrzała córce.

– Dostałaś ostatnio w szkole jakieś słabe oceny?

Dziewczyna pokiwała głową, bojąc się tego, co miało nastąpić.

I stało się.

Matka wymierzyła córce siarczysty policzek. Towarzyszący mu dźwięk rozniósł się po całym domu. Kobieta odgarnęła włosy z twarzy i złapała Annę pod brodę. Oczy dziewczyny przepełnione były obojętnością, jakby było jej wszystko jedno, co się z nią dzieje.

– Nie mam na ciebie słów – warknęła matka, puszczając ją.

Wykrzycz jej wszystko w twarz! – nakazał Mrok.

Anna miała ochotę zacząć krzyczeć i płakać. Wszystko przez to, że matka jej nienawidziła; przez to, że była nic nie warta. Nawet, jeśli starała się coś zmienić, wszystko na nic. Jej życie było bezsensowne i nic nie mogła z tym zrobić.

Chciała w końcu wyrzucić z siebie emocje, które kłębiły się w niej tyle czasu. Pokazać innym, że również ma uczucia. Odmienić swój żałosny los. Chciała, by jej życie również było coś warte.

Zrobiła więc to, co zawsze – milczała. Zawsze milczała.

Milczenie osiągało apogeum.

 

Powrót do domu również nie należał do przyjemności. Szczególnie że Anna widziała we wszystkich ludziach to samo – nienawiść i pogardę. Wszyscy patrzyli na nią tak samo, nikt nie był wyjątkiem. Nawet, kiedy ludzie jej nie zauważali, miała wrażenie, że spoglądają na nią z pogardą. Dlatego zawsze szła ze spuszczoną głową i przyglądała się czubkom butów, jakby były niezwykle interesujące.

Właśnie to było powodem tego, że czasami wpadała na ludzi. A ostatnimi czasu zdarzało jej się to dosyć często.

– Patrz, jak chodzisz! – warknęła kobieta, podnosząc swoją córkę z ziemi. Mała dziewczynka przewróciła się, gdy Anna przypadkowo uderzyła ją ramieniem. Siła była ta tyle duża, że bez problemu zwaliła dziecko z nóg.

Dziewczynka zaczęła krzyczeć i płakać, pokazując matce zdarte dłonie, na których pojawiło się kilka kropel krwi.

– Mamo, to boli! – krzyczała.

Nie przepraszaj, zasługuje na to – stwierdził Mrok. – Patrzyła na ciebie z pogardą.

Jednak Anna chciała przeprosić, dobrze ją wychowano. Ale nie mogła. Coś sprawiło, że słowa ugrzęzły jej w gardle. Po prostu stała z otwartymi oczami i z przerażeniem wpatrywała się w matkę dziewczynki.

– Nawet nie przeprosi – warknęła kobieta, biorąc dziecko na ręce. – Kompletny brak kultury. – Przeszła obojętnie obok Anny.

Nie, nie tego chciała. Powinna krzyknąć za kobietą, by zatrzymała się jeszcze na chwilę, by poczekała i ją wysłuchała. Powinna powiedzieć, że bardzo jej przykro. Tak jak ją tego uczono.

Zostaw ich – rozkazał Mrok, którego Anna tym razem się posłuchała.

Zrobiła więc to, co zawsze – milczała. Zawsze milczała.

Milczenie osiągało apogeum.

 

Anna nienawidziła kąpieli. Ba, niczego nienawidziła bardziej. Nie lubiła patrzeć na swoje nagie, grube ciało. Miała wrażenie, że nie ma mięśni, jedynie sam tłuszcz. Brzydziła się widokiem fałd, ich dotyku, nienawidziła swojej szorstkiej skóry, nienawidziła wiecznych worków pod oczami. Nie mogła znieść myśli, że dotykała tak okropne ciało, że była tak okropnym ciałem, że to okropne ciało więziło jej umysł.

Nigdy nie patrzyła w lustro. Jakie znaczenie miało to, jak wygląda? Przecież i tak będzie wyglądała niezmiernie obleśnie. Czego by ze sobą nie zrobiła, to nie pomoże. Była skazana na brzydzenie się samą sobą.

Powoli ściągała z siebie kolejne ubrania, starając się nie patrzeć na swoją nagą skórę. Miała ochotę zniszczyć to ciało, wyżyć się na nim, wykrzyczeć mu to, co musiała przez nie znieść. Czuła, że wewnętrzny Mrok trawił ją od zewnątrz, chcąc sprawić, by coś sobie zrobiła. Przecież nie musiała Zacząć krzyczeć, mogła wyżyć się na swoim okropnym ciele. Mogła pokazać mu, co jej krucha psychika musiała znosić. Mogła je zranić.

Zrób to – odezwał się Mrok.

Nie mogę – odpowiedziała. Miała wrażenie, że Mrok ją przytłacza, jego ciężar był nie do zniesienia.

Zrób to! – krzyknął jeszcze głośniej.

Nie wiedziała, co robiła. Po prostu wzięła żyletkę ojca i przyłożyła ją do nadgarstka. Będzie bolało? – zastanawiała się. Łzy rozmazały jej wszystko przed oczami, upadła na podłogę. – Czy ten rodzaj bólu będzie gorszy?

Nie. – Głos Mroku przeszył jej ciało, przyprawiając o strach. Ręce zaczęły się trząść, otworzyła szeroko oczy. – Na chwilę zapomnisz o wszystkim, ale potem ból wróci ze zdwojoną siłą. A teraz zrób to.

Anna nie chciała przestać cierpieć na chwilę. Chciała przestać cierpieć na zawsze.

Odłożyła żyletkę na miejsce. Mrok protestował, zaczął krzyczeć, że nie tak powinno być, domagał się głosu. Dziewczyna chciała zatkać uczy, jakby to mogło jej pomóc, paść na kolana i krzyknąć, by przestał.

Zrobiła więc to, co zawsze – milczała. Zawsze milczała.

Milczenie osiągało apogeum.

 

Ulicę przepełniał gwar ludzi, była ich tu cała masa. Anna nienawidziła takich miejsc. Było tłoczno i ciasno, czuła się jak w potrzasku. Za dużo ich tu, zbyt ciasno, chciała uciec, czuła, że się dusi, potrzebowała powietrza.

Oni wszyscy cię nienawidzą! – wrzeszczał Mrok, zagłuszał wszystkie inne myśli, istniał tylko on.

Anna wpadła w panikę – łzy rozmazały świat wokół niej, rozglądała się z przerażeniem wokół i wszędzie, ale to wszędzie widziała to samo: fałszywe uśmiechy, pogardę, kpinę. Wszyscy jej nienawidzili, wszyscy uważali, że jest nikim, wszyscy chcieli, by się nigdy nie urodziła, by umarła tu i teraz. Po co komu taka marna istota jak Anna?

Krzyk nie chciał przedostać się jej przez gardło. Musiała milczeć. Zawsze milczała.

I wtedy do niej dotarło, że to nie wewnętrzny Mrok był jej celą – było nią Apogeum milczenia. Miotała, walczyła, ale nie mogła się w żaden sposób z niego wydostać. Aogeum nie wypuszczało niczego ze swych objęć.

Anna myślała, że śmierć byłaby najlepszym wyjściem z sytuacji, w jakiej się znalazła, ale nie chciała umierać – chciała żyć. Skoro już żyje, dlaczego nie może normalnie istnieć? Dlaczego nie mogła zwyczajnie przeżyć swojego życia? Dlaczego nie potrafiła się nim cieszyć?

Przeciskała się przez tłum, szukając miejsca, gdzie będzie mogła odetchnąć. Chciała, by przerażenie minęło, było ono nie do wytrzymania. Chciała po prostu zniknąć.

Wybiegła na ulicę.

Samochód uderzył w nią z prędkością wystarczającą, by zabić człowieka. I tak się też stało – uderzenie, chwila bólu. Anna miała wrażenie, unosi się wysoko nad ziemią, zostawiając za sobą ciało i Mrok. Oczy miała zamknięte, miała wrażenie, że ktoś złożył na jej powiekach delikatny pocałunek. Poczuła się tak błogo, tak beztrosko.

Po raz pierwszy w życiu była naprawdę szczęśliwa.

– Otwórz oczy.

Posłuchała się głosu. Otworzyła oczy i ujrzała piękną dziewczynkę. Miała wielkie, brązowe oczy i ciemne loczki do ramion. Uśmiechała się słodko, figlarnie. Z pleców wyrastały jej śnieżnobiałe skrzydełka anioła.

Tą dziewczynką była Anna.

– Choć, zabiorę cię ze sobą – powiedział aniołek.

Anna chciała odpowiedzieć, że pójdzie. Chciała, ale nie mogła.

I wtedy dotarło do niej, że już nigdy nic nie powie. Nie miała już wypowiedzieć ani jednego słowa. Już nie mogła nikomu opowiedzieć o swoich uczuciach, przeżyciach… Nikt z realnego świata nie odkryje, dlaczego tak cierpiała.

Ale to już nie miało znaczenia. Liczyła się jedynie dziewczynka wyciągająca do niej ręce. To, na co tak długo czekała… W końcu ktoś jej pomógł, w końcu ktoś był w stanie ją ochronić.

Zrobiła więc to, co zawsze – milczała. Zawsze milczała.

Milczenie w realnym świecie osiągnęło apogeum.

Kto wie, co wydarzy się w nowym świecie?

 

*****

Moje pierwsze opowiadanie w narracji trzecioosobowej :D Ciekawa jestem, jak się przyjmie ^^

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (27)

  • Slugalegionu 09.12.2015
    Błędy oraz pseudo błędy:
    1) Dzień dobry, Ania ~ Dałbym tu Aniu, ale tak też można.
    2) [...] powiedziała pani psycholog [...] ~ Generalnie narrator trzecioosobowy nie panuje innym.
    3) Nic mi znowu nie powiesz? ~ Zmieniłbym szyk na “Znowu nic mi nie powiesz?”
    4) Nawet, jeśli wszyscy ludzie zajmowali się tylko i wyłącznie sobą. ~ Bez przecinka.
    5) Dlaczego wszyscy ciągle od niej oczekiwali, że będzie silna i da sobie radę sama z tym wszystkim. ~ Pytajnik, nie kropka.
    6) Matka wzięła reklamówkę pełną zakupów i przyjrzała córce. ~ Zjadłaś się.
    7) Powrót do domu również nie należał do przyjemności. ~ Dziewczyna już wcześniej wróciła do domu.
    8) Nawet, kiedy ludzie jej nie zauważali [...] ~ Bez przecinka, spójnik złożony.
    9) Przecież nie musiała Zacząć krzyczeć [...] ~ Wielka litera w środku zdania.
    10) Dziewczyna chciała zatkać uczy [...] ~ uszy.
    11) Aogeum nie wypuszczało niczego ze swych objęć. ~ Apogeum.

    Całokształt:
    Piszę na bieżąco tę część oraz błędy. Jeśli zmienię o czymś zdanie, powiem Ci o tym, ale stara tu zostanie.
    Zgadzam się z matką w autobusie. Skoro dziecko ryczy i nie umie się zachować, to klaps się należał. Co nie znaczy, że dziewczyna nie miała prawa chcieć mu pomóc.
    Milczenie osiągało apogeum. ~ Na wszelki wypadek będę je liczył. To jest numer jeden. To, że bohaterka nie zareagowała na sytuację w autobusie ma być apogeum? Mam nadzieję, że nie o to chodziło.
    Milczenie osiągnęło apogeum numer dwa ~ znowu się nie zgadzam. Chyba będziemy musieli pogadać, bo według mnie źle zrozumiałaś temat. Przynajmniej na razie.
    Milczenie osiągało apogeum numer trzy. ~ Tu bym się zgodził, ale skoro robi to zawsze, to zostało ono osiągnięte wcześniej. No i olewanie takich plotek to nic niezwykłego. O wiele lepiej byłoby gdyby ktoś rzucił jej te słowa prosto w twarz.
    Milczenie osiągało apogeum numer cztery. ~ No tu akurat spoko, poza tym milczeniem zawsze. Mam wrażenie, że to mają być stopniowo coraz to “mocniejsze” sytuacje.
    Milczenie osiągało apogeum numer pięć. ~ Cofam mą teorię. A i tutaj… to nie apogeum, przemilczała już wiele gorszych spraw.
    Milczenie osiągało apogeum numer sześć. ~ Kompletny brak związku z tym, co wydarzyło się w tym akapicie.
    I to ostatnie apogeum. No dobrze, to mogę uznać. Co prawda jeśli na to trzeźwo spojrzeć, to trza byłoby być ślepym, by nie pomyśleć se “hej, może to dlatego, że matka ją biła oraz każdy ją obgadywał?”, no, ale dobrze. Nie chcę dawać trzech zer, więc zrobię teraz wszystko, by dostrzec to apogeum.
    Więc… hmm… jak już pisałem zgadzam się z ostatnim apogeum. Spoko, ktoś może to uznać za apogeum. Zresztą pewnie każdy to zrobi. Tyle że to parę linijek, więc muszę dać coś jeszcze…
    Jest bardzo dużo milczenia, lecz tego apogeum mi brak. :(
    Powiedz mi, gdzie ono dokładnie jest.

    Pomysł:
    No tu jest spoko, ale… no wiesz. Ot, dziewczyna ma zjebane życie, ale w pewnym momencie zaczęła mnie wkurzać z tym swoim milczeniem. I to nie było takie pozytywne wkurzenie, w stylu “weź się w garść dziewczyno”, a “oby to był ten szablon, gdzie na koniec się zabije”. Kiedy brała żyletkę cieszyłem się w duchu, że to koniec etapu, w którym czytam tylko o użalaniu się nad tym, jaki to ten jest zły. Szkoda, że nie rozwinęłaś wątku z psychologiem. Odniosłem przez to wrażenie, że psycholożka była nieco głupia… no bo skoro Anna była właściwie niemową, to czy nie lepiej byłoby spróbować innej taktyki? Oglądanie razem filmów. Oczywiście nie takich, które w sposób oczywisty piętnują jej milczenie. Filmy skłaniające do przemyśleń w innej kwestii. Bo ja wiem… Zielona mila, Sęp, czy coś w tym stylu. Czasem kino rozrywkowe i tanie komedyjki. Do tego popcorn, ciastka, herbata bądź coś takiego.
    Reszta wątków też zanadto skrócona.
    Po filmach pomoc przy lekcjach i proszę bardzo. Owszem, to też może nie zadziałać, ale przynajmniej są jakieś szanse.

    Pomysł dodatkowy:

    Zapomniałem, jaki jest. W połowie tekstu se przypomniałem, więc muszę Cię pochwalić. Poprowadziłaś go naturalnie. Brakowało mi jednak poczucia, że on narasta w jej wnętrzu.

    Dokładne oceny później. Na razie tyle.

    Spędzę noce na myśleniu, jak tu znaleźć te apogeum. ;_;
  • Janek XD 10.12.2015
    pogadać? każdy chce sobie interpretować jak chce i chuj ci do tego lalusiu TYLE W TEMACIE
  • Yūki 10.12.2015
    Janek XD:
    Etto... Ja powiem tak - szanuję zdanie Slugilegionu i nie będę miała nic przeciwko jego interpretacji, pod warunkiem, że on uszanuje moją ^^

    Slugalegionu:
    Rodzice nigdy, przenigdy nie powinni bić dzieci, bo to rodzi u nich agresję.
    Ostatnie apogeum jest osiągniętym apogeum, czyli już nie mogła opowiedzieć nikomu o tym, co czuła, już nigdy nie mogła nikomu opowiedzieć, jakie emocje się w niej kłębiły. Emocje, które zawsze dusiła w sobie. Nikomu o nich nie powiedziała, bo oczywiście zawsze milczała. Nikt nie wiedział, jak naprawdę się czuła, nikt nie mógł do niej dotrzeć. Więc zawsze milczała, ale apogeum była śmierć. Nie wiem, czy dobrze rozumiesz :(
    A z psycholożką to efekt zamierzony - miała sprawiać wrażenie głupiej. Choć wątpię, że psycholog oglądałby z kimś film w ramach terapii :
    :D
    A, jeszcze co do Mroku - on nie narastał, był zawsze taki sam. To apogeum milczenia ją powoli wyniszczało, Mrok zrodził się z jej cierpienia. Anna traktowała go jako odrębną jednostkę, jakby zamieszkała w niej druga osoba i podpowiadała, co powinna robić. Jednak nie stawał się silniejszy, to milczenie stawało się silniejsze.
    Nie rozumiem błędu numer 2, a co do błędu numer 7 - akcja nie toczy się jednego dnia, dlatego takie urywki. Dziękuję, resztę z pewnością przemyślę, a literówki na pewno poprawię po zakończeniu bitwy! :D
  • Slugalegionu 10.12.2015
    Rodzice nigdy, przenigdy nie powinni bić dzieci, bo to rodzi u nich agresję. ~ Kwestia wychowania. :) Mnie mama dawała klapsa, gdy byłem niegrzeczny, dzięki czemu byłem grzeczny.

    Choć wątpię, że psycholog oglądałby z kimś film w ramach terapii :

    http://zwierciadlo.pl/psychologia/warsztaty/filmy-ktore-lecza

    A, jeszcze co do Mroku - on nie narastał, był zawsze taki sam. ~ Wiem, było to w tekście. "I wtedy do niej dotarło, że to nie wewnętrzny Mrok był jej celą – było nią Apogeum milczenia". Chodziło mi o to, że brakowało mi poczucia bycia jego ofiarą, bo od razu był szefem. Gdyby na początku był silny, ale w porównaniu do tego z końcówki byłby przedszkolaczkiem, mógłbym lepiej się wczuć w Anię. W tym tekście apogeum milczenia i mrok traktuję zamiennie, bo oba określenia pasują jak ulał. :) /Żart/ No, chyba że jednak nie masz tematu dodatkowego. XD /Koniec żartu/.

    Tę najważniejszą część będę musiał se rozbić, bo odniosłem wrażenie, że to po prostu parokrotne powiedzenie tego samego, ale z jednoczesnym poczuciem, że się mylę.

    Ostatnie apogeum jest osiągniętym apogeum ~ Ergo, apogea numer jeden, dwa, trzy... sześć, to zmyłka ~ czyli już nie mogła opowiedzieć nikomu o tym, co czuła, już nigdy nie mogła nikomu opowiedzieć, jakie emocje się w niej kłębiły. ~ Nie będzie mówiła o emocjach i uczuciach ~ Emocje, które zawsze dusiła w sobie. Nikomu o nich nie powiedziała, bo oczywiście zawsze milczała. Nikt nie wiedział, jak naprawdę się czuła, nikt nie mógł do niej dotrzeć. ~ Czyli relacje ze światem lvl. -100 ~ Więc zawsze milczała, ale apogeum była śmierć.

    Apogeum była śmierć, bo została niemową. No i tu wchodzimy w to, że nie widzę tu dość dużo apogeum. Pojawia się na trzy-cztery linijki, a to za mało. No wiesz, gdybym miał wpakować do teksty asasyna, który będzie ważną postacią i zrobił to tak, że cztery linijki przed końcem tekstu zabije głównego bohatera, nie spełniłbym tematu. A przynajmniej nie w mych oczach. :/ Ech... pozabijają mnie... poodejmuję Ci za to punkty, jeśli u każdego tak będzie. Jeśli jedna lub więcej osób spełni w mych oczach, to zero za najwyższą notę. :v
  • Yūki 10.12.2015
    Slugalegionu, mnie też dawano "klapsy", czasem obrywałam paskiem, ale nie zmienia to faktu, że tego nie popieram.
    Sama chodzę do psychologa, będę szła nawet do psychiatry i nie widziałam, by w salach były telewizory czy jakieś odtwarzacze filmów.
    Co do apogeum milczenia - był szefem od początku, bo od zawsze nią władał. Nigdy nie miała nad nim kontroli.
    Milczenie było zbliżanie się do apogeum, śmierć, przez którą nikomu nie mogła nic opowiedzieć, była apogeum.
    Co do ostatniego się nie wypowiem, bo nie interesuje mnie, jak byś to widział w Asasynie. Tekst jest taki, a nie inny, to moja wizja, która z Twoją zgadzać się ie musi.
    Mimo wszystko dziękuję za czytanie ^^
  • Slugalegionu 10.12.2015
    Ależ oczywiście, że Twa wizja. :) Po prostu mówię, że ciągle się waham i tyle. :v
  • Yūki 10.12.2015
    Slugalegionu, spoczko :D Dziękuję, że starasz się zrozumieć tekst ^^
  • Janek XD 10.12.2015
    on glupi jest jak widać i chuja zrozumie czesc
  • Yūki 10.12.2015
    Spokojnie, nie denerwuj się :( W każdym razie dziękuję za zajrzenie :D
  • levi 10.12.2015
    bardzo mi się ten tekst podobał, trochę przydługawy ale to nie jest istotne
    poczułam coś na kształt współczucia do tej dziewczyny, więc gratuluje
    oceniam na 5
  • Yūki 10.12.2015
    Przydługawy, bo bitwa :D Ale dziękuję ^^
  • KarolaKorman 10.12.2015
    ,,Anna zaufała mroku.'' - Mroku
    ,,Mała dziewczynka przewróciła się, gdy Anna przypadkowo uderzyła ją ramieniem. ''
    ,,co musiała przez nie znieść.'' - znosić
    ,,ale to wszędzie widziała to samo'' - tu coś jest nie tak, myślę, że bez pierwszego ,,to'' byłoby lepiej
    ,,Anna miała wrażenie, unosi się wysoko'' - że unosi się
    Starałam się wypisać coś, czego nie dostrzegł Sługa, ale jak powtórzyłam to sorki :)
    Komentarz i ocenę wpiszę, kiedy wstawione będą wszystkie opowiadania, pozdrawiam :)
  • Slugalegionu 10.12.2015
    ,,Mała dziewczynka przewróciła się, gdy Anna przypadkowo uderzyła ją ramieniem. '' ~ Nie ma tu błędu. :v
  • KarolaKorman 10.12.2015
    Myślę, że jest błąd logiczny. Jak mogła dorosła osoba trącić małą dziewczynkę ramieniem idąc ulicą. No chyba, że niosła by ją mama na rękach, ale o tym nie było mowy i wówczas upadek mógłby się skończyć o wiele tragiczniej.
  • elenawest 10.12.2015
    Popieram ;-)
  • Yūki 10.12.2015
    A ja się nie zgadzam - nie powiedziałam, jakiego wzrostu była Ania i dziewczynka. W mojej wizji Ania jest bardzo niziutka, przez co mogła potrącić dziecko ramieniem. Mimo to dziękuję za wytknięcie reszty ^^ Tak to jest, jak się jest leniuszkiem :(
  • elenawest 10.12.2015
    Yūki to zaznaczaj tak na wszelki wypadek chociaż tak mniej więcej, wzrost bohaterów, to nie będzie takich potencjalnych błędów ;-)
  • Yūki 10.12.2015
    Chciałam, by każdy wyobraził ją sobie, tak jak chciał, ale gdybym wiedziała, że wyniknie z tego nieporozumienie, zaznaczyłabym to :)
  • Slugalegionu 10.12.2015
    Ja widziałem średniego wzrostu dziewczynę o szarych włosach (nie wiem skąd) w grzywką przysłaniającą lewe oko. Była szczupła, a jej narzekanie na to, że jest gruba zwaliłem na psychikę. Miała piegi oraz szafirowe oczy. :) Ubierała się w neutralne barwy i zawsze musiała mieć przyduży sweter. No, ale że nie podałaś wyglądu, to przy dziecku po prostu ją zmniejszyłem i tyle. :v A podobno to ja biorę wszystko na zbyt serio...
  • Yūki 10.12.2015
    Slugalegionu, ciekawa wizja! :D
  • Slugalegionu 10.12.2015
    Dziękuję. :)
  • KarolaKorman 11.12.2015
    A ja mam dwie opcje:
    1. Jeżeli Ania jest w wieku siedemnastu lat i trąca ramieniem małą dziewczynką, bo jak twierdzisz,, W mojej wizji Ania jest bardzo niziutka, przez co mogła potrącić dziecko ramieniem.'', to jest karłem :(
    2. Zdanie ,,Mała dziewczynka przewróciła się, gdy Anna przypadkowo uderzyła ją ramieniem. '' , zamieniam na
    zdanie : Mała dziewczynka przewróciła się, gdy Anna przypadkowo uderzyła ją w ramię. i jest po problemie :)
  • Yūki 11.12.2015
    Nadal się nie zgadzam. Nie napisałam, jakiego wzrostu jest dziewczynka, a znam już ośmiolatki, które dorównują mi wzrostem. Poza tym wydaje mi się, że mylisz pojęcie ramienia z barkiem. Ramię to kość od stawu barkowego do łokcia. Mimo wszystko dziękuję, że wytknęłaś mi to, co uważałaś za błąd :D
  • KarolaKorman 11.12.2015
    ,, Ramię to kość od stawu barkowego do łokcia. ''
    Nie, nie mylę pojęć, ale wydaje mi się, że ty uparcie obstajesz za swoim, co robi z bohaterki kulkę o średnicy metr dwadzieścia.
    Skończmy to dochodzenie, bo nic z tego nie wynika, a jest to jeden z pięciu błędów jakie wypisałam i nie zamierzam obniżać punktów diametralnie, więc nie ma co się dochodzić :)
    Ja czekam jeszcze do północy, może pojawi się jakaś praca i wtedy wpiszę oceny :)
  • Slugalegionu 11.12.2015
    W sumie nie wiem, którą z was poprzeć. Jeśli mnie pamięć nie mili, nie było powiedziane, czym ją popchnęła. Mogła zwyczajnie na nią wpaść, wtedy wzrost nie gra roli.
  • Yūki 12.12.2015
    Niech każdy rozumie jak chce. KarolaKorman uznała jako błąd, ja nie, ale nie mam nic przeciwko jej zdaniu ^^
  • patyy 13.12.2015
    Okej, to zacznę od błędów, wyłapałam ich dosyć sporo, )nawet mi się udało).

    CO do ogółu, fajny i bardzo mi się podoał, lecz nie nie znalazłam tekiego momentu kulminacyjnego, gdy przestała milczeć.
    Pomysł - fajny, inny, opisując kilka wydarzeń i aspektów życia pokazałaś, że ma życie do dupy, że wszytskiego się boi, a najbardziej przeciwstawić się ludziom i wyrazić swoją opinię.
    Pomysł dodatkowy jest, i to bardzo fajnie ujęty.

    Błędy 4/10
    Ogół 6/10
    Pomysł 6/10
    Pomysł dodatkowy 5/10

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania