Bitwa Literacka - "Zawód - Zabójca"

Skansen nareszcie dostał się do posiadłości potencjalnej ofiary. Całą noc marynował się w beczce, w której to właściciel spodziewał się świeżej dostawy ogórków. Medytował w ciemnych, owalnych ścianach, a kiedy odliczył dziesięć godzin od wejścia, wyjrzał delikatnie zza wieka. Piwniczka posiadłości kryła swoje wnętrze w półcieniu. Panował tu okropny bałagan, znajdowało się tutaj mnóstwo niedbale rozstawionych pojemników i regałów, a na nich cała galeria miednic z jakimiś substancjami.

 

Skansen wyskoczył zwinnie i cicho, buty które miał na sobie, przypominały budową skarpety, dzięki czemu mógł dobrze wyczuć teren stopami, przy jednoczesnym minimalizmie dźwięku. Zabójca-cień przeszedł ostrożnie z piwnicy na parter dworku, gdzie powitało go ostre, dzienne światło. Przedarł się gładko i z wdziękiem przez korytarz, czołgając pod okiennicami, by nie zwrócić uwagi strażów na zewnątrz. Posiadłość miała imponujące rozmiary, ale Skansen przestudiował dokładnie jej plan. Miał w pamięci cały układ pomieszczeń, znał nazwiska, zwyczaje, a nawet grafik zmian wszystkich strażników - to ostatnie jednak nie było mu wcale potrzebne. Pontius Avicci, nie życzył sobie bowiem, by żołdaki paskudziły wnętrze jego domu, ubłoconymi buciorami. Nieostrożność godna podziwu.

 

Cień wpadł do sypialni, rady że póki co nie uświadczył żadnych niespodzianek. Wyciągnął zza pazuchy błyszczący, skórzany woreczek, wiązany grubą nicią. Oddał do niego całonocny mocz, który nagromadził się licznie podczas wegetowania w beczułce. Kiedy skończył, zawiązał go, upuścił i kopnął pod łóżko. Potem wyjął kilka listków olejnego rdestu i zaczął je przeżuwać, by ugasić uczucie pragnienia - wszak nie pił nic od dnia wczorajszego.

 

Odpiął kubrak i wyjął pas pełen wszelkiego rodzaju noży, sztyletów i ostrz. Począł sprawdzać czy wszystko jest na swoim miejscu, aż powędrował wzrokiem na obraz swojej przyszłej ofiary - naczelnika Pontiusa Avicciego. Ten zaś wisiał bezczelnie w za dużej cesarskiej zbroi, na której przywilej noszenia zasłużył zapewne tylko przez bogatego krewniaka.

 

- Podpadłeś niewłaściwym ludziom, Avicci - powiedział do obrazu zabójca, po czym podszedł z wolna i pieszczotliwie przejechał zębatką sztyletu, po jego wymalowanym, olejnym policzku.

 

- Ta noc zbliży nas do siebie - wyszeptał naczelnikowi do ucha - połączy nas na zawsze… dziś złożymy krwawą przysięgę… - rzekł po czym odsunął się o krok i zachichotał szyderczo.

 

Zlecenie nie było wcale proste. Naczelnik posiadał świetną ochronę i nie lada wpływy. Ale czy jest ktoś na tym świecie, kto miałby wpływy większe niż Zakon Zaświatów? Zastanawiał się cień, sprawdzając ekwipunek.

 

- Jak mogłeś być tak głupi, by publicznie znieważyć nasze bractwo, przyjacielu? Czyż zawsze musi znaleźć się głupiec, gotowy by wyjrzeć przed szereg? - rozmawiał z dumną postacią z obrazu, jak z prawdziwym człowiekiem.

 

Kiedy wreszcie zabójca upewnił się, że ma wszystko na swoim miejscu, wsunął się pod zdobione łóżko z pięknym, złotym baldachimem. Miejsca nie miał zbyt wiele. Ułożył ręce wzdłuż tułowia, oczyścił myśli ze zbędnych obrazów, po czym pogrążył się w medytacyjnym półśnie. Do powrotu celu bowiem, zostało jeszcze wiele godzin.

 

************

 

Z medytacji wyrwało go agresywne szarpnięcie drzwiami i dźwięk odbywanej rozmowy. Pokój ubrał się już w maski wieczoru, a wszędobylska ciemność unosiła się w nim jak mgła. Naczelnik nie wrócił samotnie, co komplikowało zadanie. Zabójca słyszał miarowe stąpanie po schodach dwóch postaci, które dochodząc na piętro otwarły wreszcie drzwi sypialni i zapaliły lampion. Skansen nasłuchiwał ich rozmowy spod łóżka.

 

- Ha, ha. Doprawdy, Gregorze? - rzekł pierwszy głos, kontynuując rozmowę z zewnątrz, a po chwili zdało się słyszeć głos odkorkowywanej butelki wina i szczęk szkła.

 

- Skosztujesz, przyjacielu? Trzymam tę butelkę tylko na specjalną okazję - dodał.

 

- Ho, ho. Jestem więc, aż tak specjalną okazją, Pontiusie? - powiedział drugi głos, po czym przysiadł na łóżku - wolałbym skosztować innych smakołyków, jeśli wiesz co mam na myśli…

 

Avicci tylko się roześmiał, podszedł kilka kroków, po czym zdało się zabójcy usłyszeć dźwięk odpinanego paska od spodni. Na dłuższą chwilę zapadła niepokojąca cisza, miarowo zaczęły ją jednak przecinać pomruki pieszczot.

 

- Męczący z ciebie chujek, Gregorze! - zaśmiał się tubalnie Avicci.

 

- Oj, zaraz tam męczący… - odparł drugi głos, a potem obaj rzucili się dziko na łóżko, aż przygnietli materacem zabójcę, czyhającego tuż pod nimi. Ciszę rezydencji zaczęły niepokoić dziwne postękiwania i półkrzyki, a materac zwijał się w dziwnych pozach tuż przed zdegustowaną twarzą Skansena.

 

- Ty pedałku… za tę zniewagę zapłacisz mi osobiście, możesz być tego pewien… - pomyślał cień i aż zacisnął ze złości rękojeść sztyletu na pasku.

 

Po godzinie wrzawa ustała, a zabójca uznał że czas najwyższy wykonać instrukcje zlecenia. Wyjął z kieszeni ukrytej w nogawce małą, czerwoną buteleczkę z zaczopowaną szyjką. W kieszeni w nogawce drugiej, odnalazł zaś ręką liście lubczyka i kawałek materiału. Odczopował butelkę, a zapach z jej wnętrza brutalnie go odrzucił. Tak śmierdział najsilniejszy środek znieczulający, dostępny tylko unikatowo na czarnym rynku - Visayaz. Natychmiast po otwarciu go, Skansen przykrył twarz lubczykami i zakrył szmatką, którą przyciskał co sił do ust i nosa. Opary Visayazu unosiły się znad łóżka, wprost do dróg oddechowych Pontiusa i Gregora. Cień dusił się ostrym zapachem górskich kwiatów, ale tylko one mogły ochronić jego płuca przed znieczulającą wonią.

 

Czekał jeszcze przez godzinę dla pewności. Zaczopował butelkę i wyszedł spod łóżka, jakby nigdy nic. Visayaz miał bowiem to do siebie, że jego opary - lżejsze od powietrza - natychmiast po zamknięciu uciekały pod sufit.

 

Rozejrzał się po pokoju oświetlanym tylko pełnią księżyca. Z niesmakiem spojrzał na dwóch nagich mężczyzn, tulących się na posłaniu.

 

- Czas sprawdzić, czy nawdychali się już dość - powiedział sam do siebie.

 

Podszedł do Gregora, złapał go za szyję i wymierzył mu kilka bardzo mocnych uderzeń otwartą ręką po twarzy. Głowa mężczyzny pod ciosami chlebotała się jak na kukle, ale ten jak spał, tak też spał dalej.

 

- Doskonale - zawyrokował zabójca - teraz tobie poświęcę trochę uwagi, ty pedałku… - dodał, patrząc na leżącego obok Pontiusa.

 

Skansen ściągnął kubrak i rzucił nim w kąt pokoju, a z nagiego torsu zdjął dwa poprzecznie założone pasy pełne narzędzi tortur wszelkiej maści. Niektóre miały perfidnie pofalowane ostrza i poprzeczne ząbki - typowe narzędzia szarpane, nastawione na sprawianie długiej i wolnej śmierci.

 

Rozstawił swój zestaw na gołej klatce piersiowej Pontiusa, a zimna, ząbkowana stal zmieszała się z ciepłem żeber naczelnika.

 

Kiedy już miał brać się do pracy, usłyszał mocne walenie w drzwi frontowe. Kropelki potu wyrosły natychmiast na skroniach zabójcy, niczym poranna rosa. Wybiegł cicho na schody, mając nadzieję, że się przesłyszał.

 

- Otwierać, tu służby porządkowe jego wysokości! - krzyczało towarzystwo sprzed domu.

 

- To chyba jakiś zły sen… - pomyślał zabójca, po czym zaczął myśleć, jak się z tego wyplątać. Czasu nie miał wiele. Każda chwila zwłoki, mogła kosztować go życie.

 

- Otwierać! Powtarzam ostatni raz, zanim… - strażnik jednak urwał, gdyż odrzwia rozwarły się, a otwarł je młody, czarnowłosy mężczyzna, odziany tylko w sam szlafrok.

 

- Co mają znaczyć te najścia po nocy, panowie? - zapytał Skansen, głosem aktorsko zawiedzionym i sennym - Wiecie, która jest godzina?

 

- Przepraszamy najmocniej, to jednak sprawa niecierpiąca zwłoki - potulnym tonem odpowiedział strażnik, a dwaj jego koledzy wpatrywali się w ciemne stalaktyty rysów twarzy rozmówcy, niczym zahipnotyzowani.

 

- Gregor McShey, kapitan straży, nie wrócił na noc do domu. Jego żona jest na skraju załamania nerwowego. Powiedziała, że wyszedł na spotkanie z naczelnikiem. Był może tutaj?

 

- Gregor? A tak… Był tu. Pontius dał mu jakieś dokumenty, a ten powiedział że musi je czym prędzej zanieść do koszar w dzielnicy portowej - odrzekł zabójca z niekłamaną pewnością siebie. Strażnicy popatrzyli na siebie nawzajem.

 

- A pan jest dla naczelnika…?

 

- Jestem jego kochankiem - skłamał Skansen, czym wywołał niezręczny grymas i karmazynowy rumieniec u strażnika. Taka ot, psychologiczna sztuczka, by uciąć niewygodne pytania. Zabójca wiedział, że jego rozmówca zgubił tok rozmowy i myślał tylko jak wyjść z tej niezręcznej sytuacji.

 

- Je… ekhem… rozumiem. Cóż, kapitan więc zapewne jest w koszarach portowych, sprawdzimy to. Nie będziemy już panu przeszkadzać i proszę koniecznie przeprosić ode mnie pana naczelnika - nerwowo się uśmiechnął i zasalutował.

 

- Nic nie szkodzi. Lubimy z Pontiusem takie nocne najścia - zaśmiał się zabójca, poprawiając szlafrok - dobranoc panom.

 

- Dobranoc, do widzenia - rzekli odchodzący mężczyźni.

 

Skansen zamknął drzwi i zrzucił z obrzydzeniem szlafrok, przykrywający jego służbowy uniform. Był z siebie bardzo zadowolony, podręcznikowo to rozegrał. Teraz czas na wisienkę na torcie - pomyślał.

 

Wracał po schodach do swojego klienta, odczuwał już pierwsze oznaki zmęczenia, ale dalej miał trzeźwy umysł. Wszedł do pokoju i bez zbędnych ceregieli podszedł do śpiącego mężczyzny.

 

Wziął w oparcie kciuka kawałek drutu, a między palec wskazujący i środkowy, skalpel. Na twarzy Pontiusa Avicci z chirurgiczną precyzją zaczął skaryfikować inicjały „zZz” - symbol Zakonu Zaświatów. Oznaczało to, że człowiek ten stał się zaprzysięgłym wrogiem bractwa i w ciągu siedmiu dni zostanie zabity. Ludzie ze „Znakiem Śmierci” byli omijani szerokim łukiem przez handlarzy, przyjaciół, a nierzadko nawet rodzinę, zakon bowiem lubował się w zadawaniu swym wrogom widowiskowej i okrutnej śmierci. Ciekawe, jak zachowa się Gregor - wielki kapitan straży, kiedy obudzi się rano i spojrzy w oczy potrójnego zet.

 

- Ucieknie w przestrachu, może nawet wybiegnie stąd nago… - zamyślił się zabójca - z chęcią przeczytam o tym jutro w gazetach.

 

Ostatnie cięcie czarnego skalpela i gotowe, wreszcie mógł opuścić ten dom. Z satysfakcją spojrzał na Avicciego, którego czeka teraz najgorsze siedem dni życia. Każdą sekundę będzie przeżywał jak tą ostatnią. O każdy oddech, walczył będzie jak dzik raniony strzałą o życie. A przecież po siedmiu dniach przepowiednia i tak się dopełni, a śmierć wyciągnie doń swe ramiona.

 

Naczelnik spał bardzo nerwowo, mrużył oczy i charczał - dręczył go chyba jakiś niespokojny sen.

 

- Śpij dobrze, przyjacielu - powiedział Skansen, po czym zamknął za sobą drzwi do sypialni.

 

*** Limit przekroczony o około 8-9% D:***

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (22)

  • Anonim 02.08.2015
    Aha i sorry za wątki homoseksualne, mam nadzieję że nikogo nie zrażą :D
  • NataliaO 02.08.2015
    No, całkiem porządne opowiadanie. Było przyjemnie i lekko, wciągająco. Jednak i tak nie było takiego powiewu świeżości.
    To zdanie ładnie jest ubrane: Pokój ubrał się już w maski wieczoru, a wszędobylska ciemność unosiła się w nim jak mgła
    4:)
  • Marzycielka29 02.08.2015
    Ja lubie Twój styl. To z jaka dbałością dbasz o szczegoly:) 4,5
  • Drassen Prime 02.08.2015
    Ja zaś czułem powiew świeżości... Nie czytałem jeszcze tutaj czegoś, co miałoby tak nieoklepaną fabułę... Całkiem ciekawie się czytało, kilka przecinków i ich braków mi się rzuciło w oczy, ale było git. Ortografów żadnuchnych nie wyłapałem, a historia jest całkiem ciekawa... Jestem tylko ciekaw czy sam wymyśliłeś ten motyw z Zakonem Zaświatów :D
  • Galthar01 02.08.2015
    Dawno nie czytałem nic dłuższego, ale to bardzo mi się podobało. Dbałość o szczegóły, trochę żartu i zaskoczenia, chociaż czekałem na jakieś fajerwerkowe zakończenie.
    Daję 5
  • Anonim 02.08.2015
    Drassen to w orginale było Mroczne Bractwo, bo to jest mój przerobiony fan fic ze Skyrima xD To było przerobiona historia o zamachu na Jarla Balgrufa z Bialej Grani :D

    Galthar! Dawno Cie nie widzialem brachu! :D Fajnie ze zajrzales :D

    Marzycielka i Nat, Wam tez serdeczne dzieki za zajrzenie :)
  • Drassen Prime 02.08.2015
    Co? To była jakiś napad na Balguufa? :o Pamiętam tylko o cesarzu...z
  • Anonim 02.08.2015
    To twórczość własna, pisalem serie o tym argonianinie ktory byl w Mrocznym Bractwie, w fan ficu dostal zlecenie na leb Balgrufa i to od samego Ulfrica ;)
  • Drassen Prime 02.08.2015
    Słabe zagranie ze strony Ulfrica by to było, skrytobójstwo nie w jego stylu :/ Jednakże, bardzo by mnie ciekawiło to, co przedstawiłeś tutaj, jakbyś napisał jakąś serię :D
  • Anonim 02.08.2015
    Wiem ale w sumie Ulfric zabil krola-dzieciaka, a sam wyluguje sie dragonbornem wiec nie jedt az tak honorowy na jakiego wyglada :) A co do serii mam juz pomysl na kontynacje :D
  • Drassen Prime 02.08.2015
    Tak czy siak, wole Ulfrica i rebelię, niż Cesarstwo i Thalmora :c
  • Anonim 02.08.2015
    Tharmolczycy xD najwieksze fiutki od czasu Swiatyni w Morrowindzie xD Ja tez wole Gromowladnych, za dzikosc i klimat :{)
  • Angela 02.08.2015
    Napisane lekko, z dbałością o szczegóły, naprawdę dobre. Obyło się bez flaków : ) 5
  • Ronja 02.08.2015
    Świetnie napisane, dobrze się czyta. Tak się zastanawiałam, kiedy ktoś wrzuci zabójców w realiach niewspółczesnych/fantasy no i się doczekałam :D Szkoda tylko, że takie krótkie - ciężko się wczuć w klimat.
  • Anonim 02.08.2015
    Dziękuje Wam za zajrzenie :) Niedługo ponadrabiam zaległości, tylko skończy się wreszcie ten szalony weekend :[
  • Vasto Lorde 02.08.2015
    Przeczytane i...nie zawiodłem się :D wręcz przeciwnie, moje oczekiwania były za małe i z łatwością je przebiłeś :D Lecz jakoś mam taki niedosyt, co do zakończenia :) mimo to, klasa! 5 ;)
  • Anonim 02.08.2015
    Vasto Lordzie! Radym iż zajrzałeś, dzięks :D
  • KarolaKorman 02.08.2015
    ,,natychmiast po zamknięciu uciekały pod sufit." - po otwarciu;
    ,, pod ciosami chlebotała się" - chybotała
    Podobało mi się, mam niedosyt co do zakończenia. Ciekawi mnie jak będą wyglądały te ostatnie dni życia naczelnika. Zostawiam 5.
  • Jan Potfforny 03.08.2015
    (5)
    JP Pozdrawia!
  • Prue 03.08.2015
    Czytałam i powiem Ci, że opowiadanie mnie zawiodło. Nie miało przestrzeni, ani czasu na prawdziwe popłynięcie. Plus Twojej historii, ze czytało ja się z lekkością, nie była trudna, ani za prosta. Zakończenie wydawało mi się nijakie.
    Szkoda, bo lubię czytać Twoje drabble i mają to coś. Tutaj opowiadanie zagubiło mnie.
    Dam 4.
  • KeiitsuoSensei 03.08.2015
    Krótkie i lekkie w czytaniu, podobało mi się jak zabójca szykował się do napiętnowania ofiary. Scena ze strażnikami pod drzwiami była niepotrzebna.
  • Niebieska 02.10.2015
    Błędy : "Panował tu okropny bałagan, znajdowało się tutaj mnóstwo niedbale rozstawionych pojemników i regałów, a na nich cała galeria miednic z jakimiś substancjami. " - myślę, że "tutaj" jest zbędne
    "Odpiął kubrak i wyjął pas pełen wszelkiego rodzaju noży, sztyletów i ostrz. " - ostrzy
    "rzekł po czym odsunął się o krok i zachichotał szyderczo." - nie jestem pewna, ale tutaj chyba brakuje przecinka po "rzekł"
    "Po godzinie wrzawa ustała, a zabójca uznał że czas najwyższy wykonać instrukcje zlecenia. " - przed "że" przecinek
    "Wyjął z kieszeni ukrytej w nogawce małą, czerwoną buteleczkę z zaczopowaną szyjką. W kieszeni w nogawce drugiej, odnalazł zaś ręką liście lubczyka i kawałek materiału. " - powtórzenie i trochę mi nie pasują te dwa zdania
    "Kropelki potu wyrosły natychmiast na skroniach zabójcy, niczym poranna rosa." - przecinek przed "niczym" jest chyba niepotrzebny
    "Każda chwila zwłoki, mogła kosztować go życie." - tutaj jest raczej zbędny
    Od razu mówię, że nie jestem specem od przecinków. Jest bardzo prawdopodobne, że się mylę w niektórych przypadkach.

    Pomysł: No ciekawy, ciekawy. Czytało się lekko i płynie, za co mały plusik. Podobał mi się początek. Pomysł z przedostaniem się w beczce jest interesujący, a rozmowa z obrazem lekko zabawna. Ogólnie wszystko byłoby super, gdyby nie zakończenie. Niby jest wspomniane, że Zakon Zaświatów się nim zajmie, ale myślałam, że jakoś inaczej się to potoczy. Takie trochę mało zadowalające.

    Całokształt: Nie spotkałam się jeszcze z takim opowiadaniem. Było nawet ciekawe, ale czegoś mi zabrakło. Tutaj głównie mówię o zakończeniu.

    Błędy - 9 -
    Pomysł - 7.5 -
    Całokształt - 7.5 -

    Podsumowanie: 24/30

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania