Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Błądząc w ciemności

Czekała mnie kolejna bezsenna noc.

Problemy z zasypianiem pojawiły się jakieś dwa lata temu, kiedy dostałem sprawę seryjnego mordercy. Być może za bardzo się w to zaangażowałem i wszedłem zbyt głęboko emocjonalnie, co odcisnęło wyraźne piętno na psychice, nie wiem, ale z drugiej strony nie dawało mi to spokoju i nie mogłem tego tak po prostu zostawić. Sprawa pochłonęła mnie całkowicie i nie zauważyłem jak coraz bardziej traciłem grunt pod nogami. Jakbym wypłynął na głębokie wody całkiem sam. Tylko ja i otaczające mnie bezkresne morze okrucieństwa i grzechu.

Zrobiło się już naprawdę późno, a ja jak zwykle siedziałem w swoim gabinecie przy żółtawym świetle lampki stojącej na biurku. Przeglądałem różne akta walające się dosłownie wszędzie i fotografie z miejsc zbrodni, próbując połączyć ze sobą fakty niczym części niemożliwej do złożenia układanki. Motyw zabójstw pozostawał jak na razie ukryty. Co nim kierowało do cholery? Morderca ani nie gwałcił swoich ofiar, ani też nie zabierał jakichkolwiek pamiątek, które będą mu przypominać o popełnionym mordzie. Nie, nic z tych rzeczy. Żadnych powszechnie znanych zachowań typowych dla seryjnych morderców. Nie wierzę by sprawca czerpał z mordu tylko jakąś chorą przyjemność, albo zaspokajał w ten sposób popęd seksualny. Może ukryty głos nakazywał mu mordować? Nie wydaje mi się. Więc co nim kierowało do kurwy nędzy?

Wziąłem do ręki kilkanaście fotografii, które znałem doskonale i które na dobre wżarły się w pamięć. Każdej jednak poświęcałem kilka minut uwagi. Ofiary różniły się od siebie wiekiem oraz płcią. Ich ciała były straszliwie okaleczone. Niektóre pozbawione zostały kończyn, inne tylko głowy, którą później znajdowano w koszu na śmieci. Wycięty żołądek, połamane nogi, wyrwane żebra powtykane do oczodołów. Jednemu facetowi w średnim wieku obcięto penisa wraz moszną i wetknięto je do ust, które zostały potem pieczołowicie zaszyte.

Co za chory typ.

Zapomniałem dodać, że oprócz bezsenności, miewałem także dziwne przewidzenia. Z początku ujawniały się rzadko, ale im dalej brnąłem w sprawę, tym wizje pojawiały się częściej i stawały się coraz mocniejsze oraz mroczniejsze.

W początkowej fazie śledztwa, będąc w domu zdawało mi się kątem oka uchwycić kilka razy szybki ruch za drzwiami, ale do tego zdążyłem przywyknąć i uodpornić się. Potem pojawiały się wizje naprawdę widowiskowe, jeśli mogę użyć tego słowa. Ze zdjęć wiszących na ścianie w moim gabinecie, zaczęły wychodzić ofiary. Postacie te w jakiś niewytłumaczony sposób ożywały i wychodziły z ram papierowych fotografii, jakby przechodziły przez okno i upadały na drewnianą podłogę.

Tych wizji bałem się.

Ale najgorsze miało dopiero nadejść.

Pamiętam jak jednej zimowej nocy, to chyba był grudzień, przytrafiło mi się coś dziwnego. Z początku myślałem, że to z przemęczenia. Ale w dość krótkim czasie zacząłem traktować to jako swoiste ostrzeżenie.

Jak zwykle sen przychodził z oporem. Wstałem i wziąłem tabletkę na senną, nie mogąc już dłużej przewracać się w spoconej pościeli. Jednak coś w środku nocy wyrwało mnie z błogiego snu. Z początku, jeszcze w pół przytomny zdawało mi się słyszeć głuchy stukot. Coś jakby drewnianego upadło na podłogę. Podniosłem głowę i nasłuchiwałem. Może to nagły przeciąg przewrócił coś co upadło na podłogę. Dźwięk się powtórzył, tym razem bliżej. Usiadłem. Spocona koszulka przyklejała się do ciała, zrobiło mi się zimno. Stuk stuk. Co do cholery? Stuk stuk stuk. Tak jakby coś znajdowało się centralnie pod moim łóżkiem. Ale było coś jeszcze przerażającego w tym dźwięku. Odgłos tym razem przypominał upadanie czegoś miękkiego, takie plaśnięcie.

Powoli zsunąłem się z łóżka i zapaliłem lampkę stojącą obok. Żółtawa poświata zalała pokój. Z szuflady wyjąłem też teleskopową pałkę. Rozsunąłem ją z głośnym kliknięciem, od którego aż podskoczyłem. Przyklęknąłem pełen obawy. Jak dziecko, które nasłuchało się niesamowitych historii i teraz miewa przewidzenia.

Weź się kurwa w garść człowieku.

Schyliłem się i zajrzałem pod łóżko. Niestety niewielka przestrzeń zalana była mrokiem, więc nic nie dostrzegłem. Już miałem się wyprostować kiedy coś się poruszyło. Szybko. Sunęło w moją stronę. O Boże. Odskoczyłem do tyłu upadając na tyłek i zacząłem się machinalnie cofać w tył. To co wyszło spod łóżka przerosło moje postrzeganie świata i nim mocno zatrzęsło.

W moim kierunku niczym wąż sunął okaleczony korpus kobiety. Krew ciekła z odciętych kończyn i ze sterczącego kikuta szyi. Sflaczałe piersi czepiały się drewnianej podłogi jak jakieś macki i pchały korpus do przodu.

Uderzyłem o ścianę tak nagle, że zaskoczony krzyknąłem głośno. W ułamku sekundy ten kawałek ciała wykorzystując dogodny moment wyskoczył do przodu niczym pies i dopadł mnie przypartego do zimnego muru. Tryskająca krew z szyi zachlapała mi twarz, w ustach czułem potworny smak zgnilizny. Ruchliwe, wilgotne piersi obejmowały mnie pod pachami zamykając w silnym uścisku. To coś opadało w górę i w dół. Poszarpane, umazane krwią i czymś jeszcze lędźwie, poruszały się rytmicznie jakby kawałek torsu uprawiał ze mną seks. A ja nie mogłem tego cholerstwa z siebie strząsnąć. Groteskowość tego zdarzenia i sam fakt dokonanego aktu nekrofilii, wstrząsnęło mną i spowodowało, że zacząłem wymiotować obficie.

Nagle okrutna wizja minęła, a ja faktycznie leżałem na podłodze. Pewnie zasnąłem i zsunąłem się z krzesła. To był znak, który ja początkowo ignorowałem.

Odłożyłem zdjęcia na biurko.

Rozległ się dźwięk otwieranego zamka. O nie, znowu to samo. Pośpiesznie zacząłem chwać papiery do biurka, bu tylko oni nie zobaczyli nad czym pracuję. Nie mogą się dowiedzieć, nie teraz.

Drzwi otworzyły się wpuszczając białe oślepiające światło. Ściany zmieniły się. Przybrały teraz kolor jasnego beżu. Pokryte były czymś miękkim.

Do środka weszły trzy osoby. Pierwszy szedł facet w białym kitlu, za nim weszły dwie kobiety.

– Co z nim doktorze? – Zapytała starsza.

– No cóż – mężczyzna w białym kitlu odsunął się nieco na bok. – Jak widać. Bez zmian.

– Tato tato – dziewczynka podbiegła i kucnęła obok. – Jak się czujesz?

Cisza.

– Chyba leczenie jeszcze potrwa długo – odezwał się lekarz. – Do tego czasu pozostanie tutaj, na oddziale zamkniętym.

Tak pozostanę. Muszę dokończyć sprawę, o której wy nie wiecie.

 

KONIEC

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • maga 19.07.2017
    Horror na sen:) Dobry tekst! Pzdr.:)
  • Dzieki,że się podobało,chociaż popełniłem gafę i wrzuciłem tekst jeszcze nie poprawiony,ale niech zostanie. jeszcze raz dzieki
  • Końcówka mnie zaskoczyła, daję 5
  • Dziękuję :)
  • Pasja 20.07.2017
    Ciekawy tekst, choć nie moją bajka. Ale fajnie się czyta i akcja toczy się swoim torem. Bezsenność na dodatek w szpitalu jest koszmarem. Tutaj widzimy pewną terapię pacjenta, który w dalszym ciągu pracuje nad nierozwiazanymi sprawami. Koniec mówi o wszystkim. Pozdrawiam*****
  • Tak, moim głównym celem było pokazanie koszmaru jakim jest szaleństwo, zamknięcie się w czterech ścianach umysłu...
    Dziękuję i pozdrawiam
  • Canulas 28.07.2017
    Całkiem, całkiem. Wyłapałem kilka drobnych błędów, ale jak na tekst wysłany bez korekty, jest ok. Daję cztery starsy, ale tylko dlatego, że nie chcę szafować 5-ma. W mojej ocenie, pozytywne opko
  • No szkoda, że tak się zagapiłem i poszedł tekst bez obróbki, ale cóż... pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania