Błędy wychowawcze

Wiosenne płatki z kwitnących drzew wpadały do pokoju Zygfryda Primy przez otwarte okno. Jeden wylądował właśnie w filiżance z kawą.

– Szlag by trafił – zezłościł się mężczyzna. – Nawet nie można się spokojnie napić.

– Co mówisz kochanie? – zapytała żona Ludmiła.

– Wpadł mi płatek do kawy.

– Och, czyż to nie piękne. Wiosna zagląda nam do domu – rozmarzyła się kobieta.

– Idź mi z taką wiosną. Kupiłem kawę z Sudanu za dwieście pięćdziesiąt tysięcy za dziesięć deko, i nie chcę jej pić z jakimiś kwiatkami.

– Och, skarbie zrobisz sobie drugą.

– Czy ty nie rozumiesz ile ona kosztuje? – odparł zirytowany Zygfryd.

Był kolekcjonerem kaw z całego świata. Afrykańskie należały do najdroższych. Cały dom państwa Primów był zastawiony paczkami tego napoju. Pięć lat temu dwie ich niepełnoletnie córki musiały wyprowadzić się do dziadków, rodziców Ludmiły. Ojciec Zygfryda, wdowiec, zbierał z kolei herbaty, więc nie wchodził w grę. Jego żona zmarła jakiś czas temu na skutek alergii herbacianej.

– Może zrobię ci kolumbijskiej? – zapytała Ludmiła.

– Piłem przed południem. Nie chcę.

Zygfryd zmarszczył czoło i zaczął intensywnie myśleć jak rozwiązać problem wiosennych kwiatków. Po godzinie zrobił się cały czerwony, pomysłu jednak nie było.

– Gorąco ci kochanie? – zapytała żona.

– Myślę – odpowiedział mężczyzna nerwowo.

– Ach tak.

Minęły kolejne dwie godziny. Zygfryd przeszukiwał Internet, zaglądał do encyklopedii, książek przyrodniczych. Nadal jednak nie wiedział jak zaradzić na wpadające przez okno kwiatki. Ludmiła podeszła do męża z troską w oczach.

– A o czym tak myślisz najdroższy?

Kiedy mężczyzna opowiedział o problemie, padła natychmiastowa odpowiedź.

– Zamknij okno.

Zygfryd oniemiał.

– Ludmiło kocham cię – krzyknął. – Jesteś cudowna.

– To przecież nic takiego – odparła zdziwiona kobieta.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ludmiła poszła odtworzyć.

– Moje dziewczynki – zawołała radośnie. – Przyszły nasze córki – zawołała do męża.

W Zygfryd jakby piorun strzelił.

– Ja nie mam córek – krzyknął.

W przedpokoju rozległ się szloch dwóch nastolatek.

– Tato, dlaczego, dlaczego – mówiły dziewczyny.

– Dlaczego? Czy nie rozumiecie, że całe życie zbieram kawy? A wy? Co wy robicie? Uczycie się. Ha. Też mi coś. Myślicie, że studiowanie na Oxfordzie mi imponuje? Ja zaharowuję się, żeby zdobyć rzadkie mieszanki z Afryki i Ameryki Południowej.

– Ale po co? Tato – powiedziała łkając jedna z córek.

– Bo lubię kawę. Nie rozumiesz tego? Co ci przyjdzie, że kończysz w przyśpieszonym tempie szósty kierunek. Ta nagroda od Królowej Elżbiety, bzdura.

– Jak możesz tatusiu?

– Nie mów tak do ojca – odezwała się Ludmiła – Całe dnie kolekcjonuje ten wspaniały napój.

– Dla kogo? – zapytała siedemnastoletnia blondynka.

– Dla kogo? – ryknął Zygfryd. – No nie. Tego już za wiele. Przecz z mojego domu.

Córki wyszły zanosząc się płaczem. Młodsza, Kasia kończyła właśnie fizykę jądrową, a starsza Zosia, jako szósty kierunek na Oxfordzie, literaturę mongolską.

– Dla kogo – powtórzył ze złością Zygfryd.

– Docenią to, kiedy dorosną – starała się uspokoić męża Ludmiła.

– Głupie smarkule.

Wtem otworzyły się drzwi balkonowe i wpadło do środka sześciu strażaków. Uruchomili węże i na półki z kawą popłynęły strumienie wody.

– Co to ma znaczyć? – krzyczał Zygfryd Prima.

– Było zgłoszenie o pożarze.

– Jakim pożarze. Wyłączcie to – mężczyzna przyglądał się bezradnie jak zbierane przez lata paczki kawy nasiąkają woda, pękają i cenne ziarna rozpryskują się po podłodze.

– Przestańcie! – wrzeszczał. – Przestańcie!

 

Pogrzeb Zygfryda i Ludmiły odbył się trzy dni później na koszt Państwowej Straży Pożarnej. Chłopaki pomyli się zwyczajnie. Małżonkowie zginęli tragicznie na skutek pośliźnięcia się na ziarenkach kawy. Zygfryd uderzył głową w wazon, który z kolei przewracając się trafił w serce Ludmiły. Kobieta zginęła na miejscu nic nie czując. Córki Primów sprzedały zalany wodą dom za pięćset złotych i wyjechały do Ułan Bator w Mongolii, gdzie otworzyły Centrum Atomistyki. Wkrótce skonstruowały specjalne ładunki nuklearne do niszczenia plantacji kawy.

 

Oto skutki błędów wychowawczych. Nie popełnijcie ich drodzy rodzice, bo skończycie jak Zygfryd i Ludmiła, a wasze dzieci będą budowały bomby atomowe.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Shika 11.05.2015
    Zaprawdę, to poruszyło me serce.
  • Angela 11.05.2015
    Wezmę to sobie do serca : D 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania