Blizna z przeszłości, rozdział 5.
Następnego dnia zgłosiłam się do przychodni po wyniki badania krwi. Nie wykazały one niczego niepokojącego, lecz z powodu wczorajszych wydarzeń miałam ochotę stamtąd jak najszybciej uciec. Po tym, do czego tam doszło, będę po wsze czasy wstydziła się przekroczyć próg gabinetu zabiegowego.
Po powrocie do domu, rzuciłam okiem jeszcze na skrzynkę pocztową i dostrzegłam mejla, którego nadawcą była moja przyjaciółka. Zdziwiona, otworzyłam go, a potem weszłam w link, który mi przesłała.
Przeglądarka otworzyła się na nieznanej mi stronie, na której widniał artykuł opatrzony tytułem:
„Dziewczynka, która już raz umarła”
Z odrobiną sceptycyzmu oddałam się lekturze. Z każdym przeczytanym słowem, czułam, jak coś ciężkiego opada na dno mojego żołądka.
„Pięcioletnia Caitlyn Cruise cały czas opowiadała o niejakiej Lauren. Początkowo jej ojciec myślał, że ma ona wymyślonego przyjaciela, lecz prawda była zupełnie inna, szokująca.
Caitlyn zapytana kim jest Lauren, odpowiedziała, że w przeszłości była dziewczynką z rudymi włosami o tym właśnie imieniu. Opisywała też, w jaki sposób umarła. Twierdziła, że zginęła w pożarze wysokiego budynku w Londynie.
Ojciec początkowo nie traktował opowieści córki poważnie, lecz po jakimś czasie natknął się w internecie na wzmiankę o pożarze wieżowca biurowego w Londynie, który miał miejsce w 1995 roku. Wśród kilkudziesięciu ofiar była czterdziestoletnia Lauren Robinson.”
Zabrakło mi tchu. Przerwałam czytanie i trzęsącymi się dłońmi zamknęłam przeglądarkę. Choć sarkastyczny głosik w mojej głowie, podpowiadał mi „Nie wierz w te bzdety”, to pozwoli zaczynałam przypuszczać, że wędrówka dusz jest możliwa.
Po dłuższej chwili włączyłam jeszcze raz przeglądarkę internetową i wpisałam w wyszukiwarkę słowa, które mogłam usłyszeć podczas jednej ze swoich wizji. Brzmiało one „Smert Lacham”. Potem przeszłam do hasła „Rzeź wołyńska” i odjęło mi mowę, kiedy zobaczyłam zdjęcia zmasakrowanych ofiar.
To nie mogła być prawda. Zamrugałam szybko powiekami, by jak najszybciej przepędzić czające się w moich oczach łzy i spojrzałam na zegarek. Dochodziła szesnasta. Za piętnaście minut musiałam znaleźć się w pijalni.
***
Jak na wtorkowe popołudnie, tłok w pijalni był niesamowity. Cieszyło mnie to ogromnie, gdyż mogłam skupić się na pracy, zamiast myśleć o tym, co przeczytałam.
W chwili wytchnienia moje myśli płynęły jednak w tą niepokojącą stronę. To było doprawdy przerażające. Kiedy wyobrażałam sobie, że mogłam żyć w dwudziestym wieku, na Kresach Wschodnich, przechodził mnie niemiły dreszcz.
Pijalnia z minuty na minutę pustoszała. Do zamknięcia zostało około pół godziny, kiedy ostatni klienci wyszli. Wzięłam się za sprzątanie stolików. Na jednym z nich, stojącym pod oknem, dostrzegłam odwrócone zdjęcie. Na pierwszy rzut oka wyglądało na bardzo stare: spód był pożółkły, a rogi zagięte.
Ciekawość wzięła górę i obróciłam je wierzchem do góry. Przez to, co zobaczyłam na nim, doznałam całkowitego porażenia. Z trudem przełknęłam gulę, którą miałam w gardle.
Kobieta uwieczniona na zdjęciu była mną.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania