Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

11. Błysk i Grzmot – Część I – GRUZ // Rozdział VIII

Nie wiem ile czasu minęło zanim usłyszałam, jak zasuwa zostaje po raz kolejny odsunięta. Są w życiu takie chwile, gdy wydaje się nam, że czas stanął w miejscu. To tak, jak w Kościele, gdy kazanie księdza nie trafia do podświadomości i nie możesz doczekać się jego końca. Albo na lekcji, która dłuży się niemiłosiernie bo nauczyciel wciąż poluje na nieprzygotowanych uczniów i modlisz się, by tym razem nie padło na ciebie. Tak, czas bywa niekiedy okrutny.

W tamtej chwili błagałam Boga, by to był tylko kolejny zły sen. Koszmar, który przeminie, gdy ktoś mnie obudzi lub uszczypnie. Ilekroć zamykałam oczy miałam nadzieję, że po ich otworzeniu będę gdzieś indziej. Ale nie byłam. Zamiast tego zobaczyłam jego.

Mężczyzna. Na moje oko w wieku około dwudziestu pięciu lat. Wysoki i barczysty blondyn. Przystojny. Taki, na widok którego każda dziewczyna czuje się zażenowana. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Patrzyłam na niego wzrokiem, który musiał zdradzać moje obawy i niepewność. Gdy mnie tylko zobaczył, natychmiast się szeroko wyszczerzył. Nie był to jednak przyjemny uśmiech. Podszedł bliżej i usiadł na skraju łóżka, a jego szare oczy błyszczały groźnie, gdy szacował mnie spojrzeniem. W końcu dotarł do moich źrenic i powiedział:

– No, no. Faktycznie nie kłamał kiedy mówił, że trafiło mi się niezłe ciasteczko. – Z rozbawieniem ponownie uniósł kąciki warg i zwrócił się do mnie. – Jak się nazywasz?

Niechętnie spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam w nich swoje własne odbicie. Burza ciemnorudych włosów w totalnym nieładzie. Blada twarz i błękitne tęczówki. Niebieski pigment, w którym palił się ogień. Widziałam w nim swoją furię i zaciętość. To oznaczało tylko jedno – walkę.

– Co cię to w ogóle obchodzi?! – Wycedziłam przez zęby.

W odpowiedzi dostałam cios w głowę. Zaszczypało, ponieważ przy uderzeniu wyrwał mi trochę włosów. „Znowu tam, gdzie nie widać”. – Pomyślałam.

– Tak się składa, że muszę znać imię swojej przyszłej dziwki... to znaczy żony. – Szarpnął mnie za włosy, zakręcił nimi i krzyknął. – Mów szmato!

– Lilianna – wysyczałam cicho. On jednak nie przestawał ciągnąć.

– Jak? Nie dosłyszałem. – Szarpnął mocniej. – Głośniej!

– Lilianna! – Krzyknęłam z bólem w głosie. Czułam się upokorzona, będąc zdana na jego łaskę. To jednak wzbudziło we mnie jeszcze większą furię. – Lilianna!, Lilianna!, Lilianna, dupku! Słyszysz? Czy mam ci to do cholery przeliterować!

Puścił mnie i się nade mną nachylił. Poczułam zapach mydła pomieszanego z potem. Uniósł moją brodę i brutalnie pocałował w usta, wpychając mi swój język do gardła. Machałam głową jednak unieruchomił ją dłońmi, a gdy chciałam go ugryźć, ponownie pociągnął mnie za włosy. Gdy w końcu się ode mnie odsunął, zobaczyłam, jak oblizuje nabrzmiałe wargi, a w oczach, które były teraz niczym czysta stal ujrzałam pożądanie.

– Jesteś dzika. Lubię takie. Coś czuję, że ten cały cyrk z małżeństwem z tobą mi się opłaci. Ale skoro już o tym mowa. Nie zamierzam czekać z konsumpcją tego związku. Im też jest to na rękę. Jeśli masz choć trochę oleju w tej swojej pięknej główce będziesz robić to, co ci każę i nawet nie jękniesz... no chyba, że z rozkoszy. Jeśli natomiast będziesz grać bohaterkę – przerwał i zatarł dłonie – cóż... mam prawo cię lać ile wlezie, oczywiście tak, by nie było widać. Dla twojej wiadomości takie seanse, jak ten dzisiaj będą powtarzać się przez cały najbliższy tydzień, dopóki nie zmięknie twoja, pożal się Boże, wola walki. Nie bój się, dostaniesz urlop zdrowotny, więc nikt nie dowie się, że coś jest nie tak. No i tydzień regularnego rżnięcia powinien dać im większą pewność, że w najbliższym czasie zmajstruję ci bachora, na którym im tak bardzo zależy. Ale dość już gadania. – Usiadł na mnie okrakiem i szarpnął za dekolt koszulki. Przedarła się na dwie części, ukazując moje piersi.

Zabolało bardziej niż uderzenie. Zniszczył to, co było mi tak drogie i czego pilnowałam od dnia katastrofy tak mocno, jak tylko się dało. Nie skończył jednak na tym, bo po chwili odchylił się, by poszerzyć rozdarcie do samego dołu. Szarpałam się pod nim, ale to było na nic. Byłam naga. A jemu najwyraźniej się to podobało.

Pomyślałam o strażniku, który nas obserwuje. O tym obleśnym dziadzie, który właśnie teraz bawi się ze sobą w najlepsze. Żółć podeszła mi do gardła. Plunęłam nią w twarz faceta, który miał zostać moim mężem. A raczej moim oprawcą. Starł wszystko dłonią i uśmiechnął się złowieszczo.

– Ty kurwo...tylko na tyle cię stać? – Zamachnął się i rąbnął mnie w prawą pierś. Przypomniało mi się znane uczucie, gdy w szkole ktoś niechcący uderzył mnie tam drzwiami. A dokładniej, klamką. Potem dostałam cios w brzuch. Znów próbowałam zwinąć się w kłębek, ale przecież nie mogłam. Ledwo świadoma obserwowałam, jak mężczyzna ściąga t-shirt, unosi się w jeansach i rozpina rozporek, po czym ze środka wyjmuje swój interes. To był mój pierwszy raz i poczułam się przez to jeszcze gorzej. Nie byłam na to przygotowana. Zanim zorientowałam się, co się właściwie dzieje, poczułam ogromny ból w podbrzuszu i ciężar jego ciała, które przygniotło mnie do łóżka.

Reszta była już tylko serią migawek, które pomiędzy uderzeniami, ciągłym przyduszaniem i rozdzierającym bólem, pojawiały się w mojej głowie.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tjeri 07.02.2020
    To czas na małe podsumowanie.
    Na poziomie postaci - bardzo ok (z małą wątpliwością, o której potem). W szerszym tle widzę luki a raczej pominięcia, które są minusem. Już rozumiem, że w całej historii jest coś więcej niż katastrofa i życie po niej. Mamy jakiś spisek, prawdopodobnie sięgający samego trzęsienia.
    Czego mi brakuje na tym poziomie, to opis uniwersum. Wiem tylko, że zginęła większość społeczeństwa, z jakiejś migawki pamiętam, że zniszczone zostały fabryki itp. Czyli nie mamy przemysłu, pewnie pól uprawnych i hodowli, nie ma szkół, szpitali. Nie mamy siły roboczej. Jak państwo mogłoby sobie z tym poradzić? Bo przekładałoby się na sytuację, w której ludzie nie mają co jeść, w co się ubrać, pewnie zniszczone byłyby ośrodki władzy, wszelkie struktury organizacyjne. Pewnie musiałaby wkroczyć pomoc międzynarodowa. Czyli wkroczyłaś w temat klasycznego postapo. Ale tu się tego kompletnie nie czuje. Owszem, wiemy, że jest wiele trupów, ale bohaterowie gładko przechodzą do etapu hal. Jak było tam zorganizowane życie? Skąd ubrania, ile łazienek czy pralni, kto sprzątał, kto zajmował się dziećmi, co robili niepracujący mieszkańcy, o czym rozmawiali? Płakali wspominając zmarłych? Próbowali uciekać (trauma). Bo wygląda na to, że to etap sanatorium. Stało się, teraz trochę poleżymy sobie w halach (o innych aktywnościach nie wiem). A może katastrofa nie była aż tak duża? No ale wtedy nie byłoby podstaw do "programu małżeńskiego"... I takiej organizacji życia.

    Podsumowując - na tym etapie kamerę prowadzisz metr od bohaterki i obejmujesz obrazem tylko ją. To byłoby ok w opowiadaniu, ale w powieści, musisz czytelnikowi naświetlić coś więcej. Stworzyć prawdopodobieństwo zdarzeń oparte na zwyczajach, logice (a jeśli nie ma tu "normalnych" mechanizmów, trzeba zarysować swoje własne). Owszem, może potem wszystko znajdzie wyjaśnienie, ale czy ktoś, kto wziąłby książkę do ręki, dotrwałby do wyjaśnień? Nakreślenie uniwersum to rzecz święta.

    I sama bohaterka. Choć podoba mi się jak o niej piszesz (a! Żeby nie było, że tylko narzekam - w ogóle dobrze piszesz! Klarownie, składnie, czytam z przyjemnością), to brakuje mi jakiegoś zobrazowania zmian zachodzących w dziewczynie. Bo tu opisujesz już inną postać. Tej całkowicie zamkniętej w sobie i własnym pokoju bohaterki już nie ma. Zmiany oczywiście w obliczu katastrofy są nieuniknione, ale zbyt szybko przeszłaś do stanu "po". Ludzie aż tak szybko się nie zmieniają. Dostosowanie jest bolesnym procesem i powinien po nim zostać ślad w literach.

    Aa, przypomniał mi się jeszcze drobiazg z poprzedniej części. Gdy strażnik uwięził dziewczynę - nie ma potrzeby, by kropkować wulgaryzmy. Zapisuj je normalnie. Oznaczenie 18+ wystarczy.
  • Kocwiaczek 07.02.2020
    Łojoj, kiedy ty to wszystko przeczytałaś? :) kurczę tak na szybko ciężko odpowiedzieć na twoje wątpliwości nie zdradzając co będzie później. W oryginale na pewno nie było żadnych gwiazdek ale jak zaczęłam tutaj udostępniać nie wiedziałam czy nie ma za przekleństwa bana;) zanotuję sobie uwagę o jej szybkiej przemianie i o tym ile moge powiedzieć na tym etapie o kraju. Myślę że nalezaloby wrócić do tego co nie zostalo wyjaśnione gdy czytelnik pozna całość. Jakaś taka dyskusja q&a na zakończenie :) Ciężko mi teraz się odnieść do wszystkich aspektów gdyż być może za jakiś czas stwierdzisz, "acha już nie trzeba". Robię więc punkty. Wrócimy do tego później. Dzięki, że jesteś :)
  • Tjeri 07.02.2020
    Kocwiaczek ja nawet nie oczekuję wyjaśnień. Domyślam się, że na część pytań znajdę odpowiedzi sama. Jednak zapisuję na bieżąco swoje odczucia. Powieść powinna być przekonująca nie tylko chwilę przed "the end". Nie trzeba od razu wszystkiego opisywać, ale parę odnośników usypiających czujność czytelnika ;) by się przydało. :)
  • Kocwiaczek 07.02.2020
    Tjeri i za to dziękuję, ponieważ motywujesz mnie do pracy nad sobą:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania